Kiedy obejmowałem 21 lipca 2001 reprezentację Holandii wiedziałem, że przede mną ciężkie zadanie.. Wprawdzie do końca były do rozegrania trzy mecze i miałem stratę tylko jednego punktu do będącej na drugim miejscu Portugalii, ale moi rywale mieli do rozegrania mecze z europejskimi słabeuszami - Andorą, Cyprem i Estonią. Natomiast "Oranje" pod moją wodzą musieli pokonać na wyjeździe Irlandię, aby mieć cień szansy na awans. W końcu zaczęło się. 18 sierpnia ostateczny wybór kadry na mecze z Irlandią i Estonią. Dwa tygodnie później, w sobotę 1 września 2001 na Lansdowne Road w Dublinie przed niemal 48-tysięczną publicznością pojawiły się jedenastki Irlandii i Holandii. Oto składy w jakich rozpoczęły zespoły:
Irlandia: Kiely - G.Kelly, I.Harte, D.Delaney, A.O'Brien, M.Holland, M.Kinsella, Roy Keane (k), Robbie Keane, Niall Quinn, Damien Duff
Holandia: J.van Fessem - R.Vrede, K.Hofland, T.Klompe, J.Stam (k), M.Overmars, B.Zenden, P.Cocu, R,van Nistelrooy, A.Lurling, G.van Bronckhorst
Dodam jeszcze, że w moim zespole wystąpiło aż 4 absolutnych debiutantów na arenie międzynarodowej: Jimmy van Fessem /Vitesse Arnhem/, Regilio Vrede /Roda Kerkrade/, Tieme Klompe i Anthony Lurling /obaj Heerenveen/.
Nie miałem zamiaru od początku ustawiać moich zawodników zbyt ofensywnie, aby nie stać się ofiarą jakiegoś kontrataku. Jednak mimo, że grałem na wyjeździe, to miałem nadzieję wywieźć z Dublina komplet punktów, który mógłby mnie przybliżyć co najmniej do baraży. Zaczęło się dobrze dla piłkarzy reprezentacji "zielonej wyspy" - w 18.min po ostrym i płaskim dośrodkowaniu Kinselli z prawej strony piłkę przejął Robbie Keane i bez problemów pokonał van Fessema. Takim też wynikiem skończyły się pierwsze trzy kwadranse i na przerwę schodziłem w nie najlepszym nastroju. W pierwszej połowie najsłabiej w moim zespole zagrał Kevin Hofland z PSV i zmieniłem go w przerwie na Mario Melchiota, tak samo jak napastnika Luringa, który też nie pokazał żadnych fajerwerków. Zastąpiłem go Hasselbainkiem. Na początku drugiej części gry nie działo się specjalnie nic ciekawego, a ja ciągle wierząc, że może uda się zdobyć punkty w 55.min wprowadziłem na plac gry Seedorfa zastępując Zendena. Dopiero w 80.min meczu w niesamowitym zamieszaniu w polu karnym do piłki dopadł Cocu pokonując Kiely'ego. Irlandczycy jeszcze nie zdążyli się ocknąć po utracie pierwszego gola, a dostali drugiego. W 82.min Overmars szybkim rajdem lewą stroną boiska minął jak tyczkę Roya Keane'a dośrodkował w pole karne na głowę van Nistelrooya i prowadziłem 2:1. Dotrwałem z tym wynikiem do końca meczu i pozostawało mi pokonać Estonię i Andorę. Po ciężko wywalczonym zwycięstwie nad Irlandczykami awansowałem z trzeciego na drugie miejsce w grupie 2. Nie spodziewałem się, żeby Estończycy sprawili mi jakiekolwiek problemy w wywalczeniu trzech punktów. W stosunku do poprzedniego spotkania nastąpiły w składzie dwie zmiany - w pierwszej jedenastce mecz rozpoczęli Seedorf i Hasselbaink. Już w 9.min van Nistelrooy strzelił głową na 1:0. W dalszej części pierwszej połowy Estończycy dzielnie, a przede wszystkim skutecznie się bronili. Wytrwali tak do 44.min, kiedy Poom w sytuacji 1 na 1 sfaulował w polu karnym Seedorfa, za co otrzymał czerwoną kartkę. Regilio Vrede pewnie wykorzystał rzut karny i było 2:0. Na trzecią bramkę czekałem aż do 61.min. Van Nistelrooy podał do Seedorfa, a ten nie zmarnował okazji. Estończycy grając w dziesiątkę kompletnie nie potrafili się przeciwstawić, co skrzętnie wykorzystywałem. w 67.min tak jak przy poprzednim golu w roli głównej ponownie wystąpił duet Seedorf - van Nistelrooy. Tym razem ten pierwszy podał do Nistelrooya, który podwyższył na 4:0. Dwie minuty później Hasselbaink po centrze van Bommela skierował piłkę do siatki. Ostatni gol padł w 81.min. Van Bronckhorst przeszedł pół boiska i wykorzystując to, że kompletnie nikt nawet nie kwapił się, żeby mu przeszkodzić umieścił piłkę w bramce po raz szósty. Przede mną był tylko mecz z Andorą, w którym wygrana dawała mi
pewne miejsce w barażu z którąś z reprezentacji azjatyckich. Poszło bardzo łatwo, czego można się było domyślać.
2.min - Van Bronckhorst na 1:0.
14.min - Overmars -2:0.
86.min - Seedorf - 3:0.
Jak na rywala bardzo skromne zwycięstwo, a goście zawdzięczają najniższy wymiar kary bramkarzowi (oddałem 17 strzałów, z czego 11 było celnych). Czekał mnie więc baraż z drużyną ze strefy azjatyckiej. Na mojej drodze do mistrzostw stała już tylko Arabia Saudyjska. 10 listopada 2001 na Amsterdam ArenA chciałem zapewnić sobie dużą zaliczkę przed rewanżem w Rijadzie. Lubię dawać szansę debiutantom, więc także w tym meczu wystąpił kolejny zawodnik nie mający jeszcze na swoim koncie występów w kadrze. Był nim bramkarz Waalwijk Khalid Sinouh.
Na stadionie pojawiło się w tym dniu 51275 widzów. Saudyjczycy nie stawiali praktycznie żadnego oporu, a ich próby ataków były stłumiane w zarodku. W 28.min po golu Overmarsa "Oranje" objęli prowadzenie. W 35.min Van Bronckhorst został sfaulowany w polu karnym, a minutę później obrońca PSV Hofland bezbłędnie wykorzystał jedenastkę. W drugiej części gry nadal atakowałem, ale długo nie przynosiło to rezultatu. Dopiero w 74.min wprowadzony na boisko 3.min wcześniej kolejny gracz PSV Bruggink dośrodkował z rzutu wolnego w pole karne, a van Nistelrooy huknął jak z armaty i było 3:0. Takim wynikiem mimo mojej miażdżącej przewagi nie padł już żaden gol. Dodam jeszcze, że nie pozwoliłem gościom oddać ani jednego strzału. Cztery dni później na King Fahd Stadium w Rijadzie odbył się rewanż. Ponownie nie pozwoliłem przeciwnikom oddać ani jednego strzału przez całe spotkanie. Myślałem, że mecz zakończy się bezbramkowym remisem. Tymczasem wprowadzony w 60.min Davids na 8.min przed końcem spotkania zdobył zwycięskiego gola. W 90.min w polu karnym faulowany został napastnik Heerenveen Lurling. Do piłki podszedł sam poszkodowany jednak nie potrafił wykorzystać jedenastki. Po tym meczu pozostały mi już tylko dwa spotkania kontrolne z Portugalią i Anglią, oraz przyjrzenie się kilu zawodnikom grającym w Eredivisie. 12 grudnia, 15 dni przed losowaniem grup mistrzostw świata wybrałem się do Eindhoven na mecz PSV - Waalwijk. Mimo, że gospodarze wygrali 3:0, to niedawny debiutant w kadrze - grający w Waalwijk - Sinouh imponował formą broniąc aż 14 z 17 celnych strzałów graczy PSV. Bardzo wysoką formę zaprezentowali także inni kadrowicze - Wilfried Bouma (autor 2 asyst) i Arnold Bruggink (strzelec jednej z bramek). Wpadł mi w oko także jeden z obrońców Waalwijk - Michael Lamey - walcząc twardo w powietrzu jak i w parterze, którego powołałem na mecze towarzyskie z Portugalią i Anglią.
9 marca 2002 rozlosowane zostały grupy eliminacji do ME. Trafiłem do grupy 8 z niezbyt trudnymi rywalami - Danią, Węgrami, Islandią i Luksemburgiem.
W spotkaniu z Portugalią wszystko było na dobrej drodze do 39.min, kiedy Arthur Numan za faul na Nuno Gomesu dostał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Minutę później Portugalczycy objęli prowadzenie po strzale bezpośrednio z rzutu wolnego Simao. W 68.min jeden z debiutantów - 19-letni van der Vaart wykorzystał rzut karny i było 1:1. Moja radość trwała do 76.min, kiedy Rui Costa strzelił zwycięskiego gola dla Portugalii z rzutu karnego, podyktowanego za faul Stama na Joao Pinto. Nieco ponad miesiąc później na Amsterdam Arena pojawili się "synowie Albionu". Anglików pokonałem 2:0 po bramkach van Nistelrooya i Van Bronckhorsta, a że był to ostatni sprawdzian przed wyjazdem do Japonii i Korei, to ci zawodnicy, którzy w tym meczu pokazali nieprzeciętną formę mogli być pewni, że w pierwszym meczu Holandii na MŚ z Hiszpanią wyjdą w pierwszej jedenastce. Miałem problem z obsadą bramki grający z Anglikami Waterreus i Sinouh pokazywali wysoką dyspozycję. Ostatecznie zdecydowałem się, że na mecz z Hiszpanami wyjdzie Sinouh. Nie pomyliłem się Sinouh pokazał klasę otrzymując notę 9, Holandia pokonała Hiszpanię 3:0 po dwóch golach van Nistelrooya i jednym Overmarsa.
Drugie spotkanie rozgrywałem z Ekwadorem. Ekwadorczycy stawili bardzo duży opór, nic dziwnego bo dla nich był
to mecz o życie, ponieważ doznali porażki w swoim pierwszym meczu z RPA i druga przegrana oznaczała dla nich odpadnięcie z turnieju. Ostatecznie nie bez problemów wygrałem 1:0. Formą błysnął ponownie Sinouh dostając notę 8 , pokazali się także młody obrońca Lamey (Waalwijk) i napastniik Lurnig (Heerenveen).
Ostatni mecz fazy grupowej grałem z RPA. Jeszcze przed spotkaniem liczyłem na łatwe i przyjemne zwycięstwo. W pierwszych minutach mecz był dosyć wyrównany i w 17.min po golu Nomvete Afrykańczycy objęli prowadzenie. Zdołali je utrzymać do przerwy. Natomiast 4 minuty po przerwie młodziutki wychowanek Ajaksu van der Vaart strzałem z dystansu wyrównał stan meczu. W 51.min było już 2:1, a gola po podaniu Brugginka zdobył niezawodny Ruud van Nistelrooy. W 70.min Davids ustalił wynik meczu na 3:1.
W drugiej rundzie natrafiłem na jednego z gospodarzy - Koreę. Tak jak w meczu z RPA rozpocząłem kiepsko tracąc bramkę już w 13.min, natomiast jedną z rzeczy, jakie mnie zaskoczyły był skuteczny opór rywali. W 31.min rewelacyjny van der Vaart wyrównał i oba zespoły schodziły na przerwę remisując 1:1. Mimo - jak wcześniej wspominałem - oporu Koreańczyków udało się moim podopiecznym zdobyć drugiego gola, a strzelcem okazał się, któżby inny - oczywiście van Nistelrooy (54.min). Po tej bramce moi przeciwnicy nie zdołali zagrozić w jakiś znaczący sposób mojej bramce i dowiozłem zwycięstwo do końca.
Nie powiem, żebym miał szczęście trafiając w ćwierćfinale na Francuzów. Już od samego patrzenia na ich skład człowieka mogło zmrozić. Nie będę się za bardzo rozpisywał, co działo się przez całe 90.min, bo zbyt dużo by to miejsca zajęło. Najciekawsza akcja miała miejsce w 22.min, kiedy to Hofland sfaulował w polu karnym Marlet'a. Do "jedenastki" podszedł Lizarazu i..... Waterreus obronił!!! Przez resztę spotkania działo się dużo - akcja za akcję, cios za cios, jednak w regulaminowym czasie gry gole nie padły, tak samo było też w dogrywce. O zwycięstwie miały zadecydować rzuty karne. Pierwsi strzelali trójkolorowi. Zidane chybił. Później wydarzenia przybrały obrót jak z najgorszego sennego koszmaru. Najpierw strzał Vrede obronił Barthez. W 2.kolejce PIres trafił dla Francji i mogłoby się wydawać, że taki snajper jak van Nistelrooy powinien bez problemu trafić do siatki. Nic bardziej mylnego - nawet nie trafił do bramki! 3. kolejka jedenastek. Do piłki podszedł Lizarazu, który nie wykorzystał rzutu karnego w 22.min, ale tym razem błędu nie popełnił. Nadzieje na zwycięstwo mógł podtrzymać Kluivert, ale nawet on nie strzelił. Myślałem, że mnie szlag na miejscu trafi! Trezeguet miał tylko dopełnić formalności i zakończył serię karnych. Przegrałem 3:0. 31 sierpnia czekał mnie pierwszy mecz kwalifikacji do ME z Węgrami, może tam pójdzie lepiej...
Vulture
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ