Mariusz Śrutwa jest jednym z najskuteczniejszych zawodników biegających po polskich murawach. W swojej pierwszoligowej karierze zwiazany jest głównie z Ruchem Chorzów, choć przydażyła mu się także drugoplanowana gra w warszawskiej Legii. Co prawda powrócił z powrotem do Chorzowa i strzelił dla Ruchu kolejne bramki, dobijając do 99 oczek, lecz transferem na Łazienkowską naraził się sporej grupie chorzowskich kibiców.
W ostatnim czasie "SuperMario" poluje na "setną" bramkę. Nie udało się jej zdobyć także w premierowym spotkaniu sezonu 2002/2003 z Górnikiem Zabrze (0:0). Naszemu redaktorowi udało się zadać kilka pytań zaraz po meczu.
- Znowu nie udało się Panu strzelić setnej bramki...- Nie udało się dzisiaj nikomu, bardzo chcieliśmy, ale gdzieś coś dzisiaj chyba szwankowało. Według mnie - tak na gorąco, z boiska, co jak wiadomo jest trudne do ocenienia, za długo troszkę rozgrywaliśmy piłkę, nasze akcje były za mało dynamiczne i natrafialiśmy cały czas na dobrze ustawionych obrońców Górnika, a chyba naszą główną szansą było bardzo szybkie rozgrywanie akcji z wykorzystaniem szybkości bocznych pomocników. My natomiast graliśmy za długo piłką, nie rozgrywali jej, i sami pozbawiliśmy się atutów.
- A może podbite oko przeszkadzało Panu w grze?- Myślę że nie. Minął już tydzień i jest wszystko ok, nawet dobrze widzę (śmiech)
- W zespole zdecydowanie nie ma skuteczności, trzeba niestety zauważyć, że praktycznie nie było strzałów na bramkę?- Ciężko powiedzieć o skuteczności, bo nie było sytuacji do strzelenia goli, więc tu chyba jest problem. Tak jak powiedziałem, uważam że nie mogliśmy dochodzić do sytuacji strzeleckich, bo za długo rozgrywaliśmy piłkę i w związku z tym ciężko było znaleźć lukę w obronie gości. Jeżeli cały czas zostawało trzech obrońców Górnika, do tego dochodzili dwaj defensywni pomocnicy, to już pięciu zawodników w defensywie. Jeżeli to wszystko skumulujemy na 20 - 30 metrach przed bramką, to bardzo wtedy trudno o sytuację strzelecką. My niestety większość akcji rozgrywaliśmy dzisiaj w takim stylu, że umożliwiliśmy Górnikom grę, o którą im chyba chodziło.
- Czy mecz rozpatrujecie w kategoriach porażki?- Trudno powiedzieć. Jest jeden punkt, zdobyty u siebie. Natomiast każdy mecz u siebie, który nie kończy się zwycięstwem i trzema punktami trzeba rozpatrywać w kategoriach porażki.
Wiadomo, że chcieliśmy bardzo ten mecz wygrać, i na pewno szczęśliwi nie jesteśmy z tego, że się nie udało.
- Jak Pan myśli - co możecie zmienić, by w meczu z Wisłą zabłysnąć?- Tak jak powiedziałem, musimy przede wszystkim grać szybciej piłką. Oglądając najciekawsze spotkania z polskiej, czy innej ligi, to praktycznie gra polega na tym, że "przyjął - zagrał" - gra się na dwa, góra trzy kontakty. A dzisiaj nawet w bardzo prostych sytuacjach, gdzie nikt tak naprawdę nie atakował naszego zawodnika, piłka była przyjmowana, wyprowadzana i wszystko to za długo trwało. Nie umieliśmy przez to znaleźć recepty na obronę Górnika.
- Atmosfera na trybunach była chyba taka, jaką Pan sobie wymarzył?- Oczywiście, nie można narzekać, myślę, że gdybyśmy zdobyli bramkę, to wtedy byłoby jeszcze lepiej, ale to już należy zapisać na minus nam, a nie kibicom.
Z Mariuszem Śrutwą rozmawiał:
Łukasz Michalski, redaktor portalu
Ruch.Chorzow.Pl
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ