Święta minęły mi bardzo szybko; ani się nie obejrzałem a tu już trzeba było wracać do managerskich obowiązków.
Rok rozpocząłem od zakupu bardzo utalentowanego Macieja Iwańskiego, który już 2 stycznia pojawił się na pierwszym treningu. Wątpię jakoby udało mu się przebić już na samym początku do pierwszego składu, kupiłem go raczej jako "zawodnika na przyszłość", ale jeżeli będzie się dobrze prezentował na treningach to na pewno dostanie szansę gry w pierwszym składzie.
Przed pierwszym spotkaniem w Nowym Roku 2002 przedłużyłem o 3 lata kontrakt z moim defensywnym pomocnikiem - Coisem. Jeżeli wypełni go do końca zarobi 5 mln funtów ( w sumie jak na sytuację finansową naszego klubu jest to całkiem niezła kasa!).
Wreszcie nadszedł dzień meczu. Podejmowaliśmy na własnym boisku Perugię. Moi chłopcy głęboko wierzyli, że to spotkanie otworzy nowy, lepszy rozdział w historii klubu.
Wyszliśmy w składzie: Manninger, przed nim 3 obrońców w linii: West, Amaral, Adani, rolę bocznych, defensywnych pomocników spełniać mieli w tym spotkaniu: Blomqvist oraz Rossi, w środku pomocy postawiłem na Amoroso i Berti`ego, przed dwójką napastników grał Gonzalez, a strzelanie bramek odpowiadać mieli: Nuno Gomes i Harasimowicz.
Zaczęło się wręcz fatalnie! Już w 7 minucie straciliśmy bramkę, a minutę później kontuzji doznał Blomqvist! Zastąpił go Paolo Vanoli. Atakowaliśmy, ale nasze akcje nie kończyły się strzałami, mieliśmy przez całą pierwszą część spotkania przewagę optyczną, ale co z tego skoro nie potrafiliśmy wbić przeciwnikowi bramki! Perugia natomiast raz po raz groźnie kontratakowała, ale również, na nasze szczęście, nie potrafiła strzelić gola. Tak więc do przerwy przegrywaliśmy 1:0.
W szatni udzieliłem ostrej reprymendy moim zawodnikom i choć raczej nie zrozumieli co do nich powiedziałem (mówiłem po polsku, a tłumacza nie miałem, gdyż nie wrócił jeszcze z urlopu świątecznego), to każdy z zawodników patrząc na moją rozwścieczoną postać z pewnością domyślał się co do nich "tłukłem" i jaki jest powód mojej frustracji.
Rozpoczęła się druga połowa i to rozpoczęła się od mocnego uderzenia ze strony moich podopiecznych, bo oto już w 47 minucie "Haraś", jak nazywamy wszyscy Harasimowicza, wyrównał! Ciągle atakowaliśmy i wszyscy wierzyli, że to spotkanie wygramy. W 76 minucie dokonałem zmiany. Bertiego zastąpił Cois, który to przeprowadził w 87 minucie piękną, dwójkową akcję z Amoroso, ten ostatni podał jeszcze do młodego Gonzaleza, a po jego strzale prowadziliśmy 2:1!!! Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie. Wygraliśmy, a zawodnicy pokazali, że drzemią w nich wielkie możliwości. Wierzę, że w przyszłości z tą drużyną będę walczył o najwyższe cele, nie tylko o utrzymanie w Serie A...
Kontuzja Blomqvita jakiej doznał w poprzednim meczu nie okazała się aż tak groźna jak przypuszczałem. I całe szczęście, gdyż Szwed jest bardzo ważnym ogniwem w moim zespole! Jednak na 2 tygodnie zawodnik reprezentacji "Trzech Koron" musi odłożyć treningi. Uwierzcie mi, to i tak jest mało, bo jego starcie z Ahnem wyglądało strasznie i myślałem, że do końca sezonu nie skorzystam z usług Jespera. Na szczęście myliłem się! Po wygranej z Perugią, prasa zaczęła się interesować "Harasiem". Pojawiały się bardzo pochlebne opinie na temat jego gry. Ja jednak starałem się patrzeć na to wszystko dość trzeźwo i studziłem optymizm mediów co do tego zawodnika. Nie żebym nie wierzył w jego możliwości (gra on w końcu jak na razie lepiej od Nuno Gomesa, czy Simone Inzaghiego!), ale nie chcę po prostu, aby woda sodowa uderzyła mu do głowy! Marcin chyba zrozumiał moje intencje i z pokorą przyjął wypowiedzi jakich udzieliłem włoskiej prasie...
Przed spotkaniem z Parmą dołączył do mojego zespołu młody, utalentowany golkiper rodem z USA - Tim Howard. Jako, iż zjawił się dopiero na 6 godzin przed meczem nie wystąpi jeszcze w tym spotkaniu.
Zaczęliśmy praktycznie w takim samym składzie jak z Perugią, tyle że za kontuzjowanego Blomqvista do składu
wskoczył Vanoli. Mecz ten był popisem moich zawodników; po golach Harasimowicza w 24', Vanoliego w 47', Adaniego w 50' i Gonzaleza w 86' prowadziliśmy 4:0. Honorową bramkę dla naszych rywali zdobył w 90' Almeyda. Po tym spotkaniu zamieniliśmy się miejscami w tabeli z Parmą. W 66' kontuzji doznał West; na szczęście nie okazała się ona groźna.
Atmosfera w zespole robi się coraz lepsza, morale rosnie, ale boję się, aby moi zawodnicy nie uwierzyli, że już są najlepsi...
Z klubem pożegnał się Tarozzi, który nie mógł wywalczyć sobie miejsca w podstawowej "11". Odszedł za 250 tys. funtów do Brescii...
Przed spotkaniem z Chievo wszyscy wierzyli, że odniesiemy łatwe zwycięstwo. Niestety, na boisku okazało się, że przeciwko drużynie z Verony gra całkiem inny zespół od tego, jaki kibice zapamiętali w pierwszych spotkaniach Nowego Roku. Przegraliśmy 3:2. Przegrywaliśmy już 2:0, ale w drugiej połowie, bramki dla mojego zespołu zdobyli Gonzalez w 53' i Harasimowicz w 57'. Ostateczne słowo należało jednak do gospodarzy tego meczu i w 81' Corradi strzelił bramkę, która dała beniaminkowi Serie A zwycięstwo...
Baronio po tym spotkaniu otrzymał propozycję przejścia za 2 mln funtów do angielskiego Newcastle. Postanowiłem, że nie będę robił mu problemów; tak więc jeszcze przed meczem z Milanem transfer został sfinalizowany. Mam już na oku zawodnika, który na pewno godnie zastąpi Baronio, ale nie wiem czy uda mi się zakupić Donovana, bo o nim myślę, w ciągu najbliższego tygodnia, gdyż tyle czasu zostało jeszcze klubom Serie A na dokonywanie transferów.
Mimo porażki w ostatnim spotkaniu, na mecz z drużyną AC Milan desygnowałem do gry taką samą "11" jak przeciw Chievo. Zaczęło się jak w najgorszym koszmarze! W 2' Rui Costa strzelił na 1:0, w 5' karnego wykorzystał "Super Pippo", czyli starszy z braci Inzaghich i było już 2:0 dla gości. W 11' ten sam Inzaghi podwyższył na 3:0. Nie chciałem patrzeć na dalszy przebieg tego spotkania. Jednak moi zawodnicy, ku zdziwieniu wszystkich, nie złamali się po stracie trzeciej bramki. W 16' nadzieję w serca kibiców wlał Vanoli pokonując pięknym strzałem zza linii pola karnego bramkarza gości. Dominowaliśmy na boisku, w pierwszej połowie oddaliśmy jeszcze 4 bardzo groźne strzały, ale Abbiatti był zawsze na posterunku.
W drugiej części gry również częściej strzelaliśmy, dłużej posiadaliśmy piłkę, ale dopiero w 66' Vanoli po raz drugi udokumentował naszą przewagę na boisku. Jednak nadal wynik, który widniał na tablicy świetlnej był na korzyść przyjezdnych. W 75' spotkania postawiłem wszystko na jedną kartę. Boisko opuścił obrońca - Amaral, a w jego miejsce wszedł napastnik: Paulo Nunes. Nadal atakowaliśmy, ale niestety, stało się to, czego najbardziej się obawiałem. W 81 minucie kontrę przeprowadził zespół Milanu, którą celnym strzałem zakończył Shevchenko. Przegrywaliśmy wtedy 2:4 i mimo szczerych chęci moich podopiecznych wynik nie uległ już zmianie.
Ta porażka niewątpliwie bardzo podłamała psychicznie moich zawodników. Teraz będę musiał włożyć sporo wysiłku, aby odpowiednio przygotować ich do następnego spotkania, przede wszystkim pod względem mentalnym. Na szczęście Blomqvist trenuje już z pełnym obciążeniem i myślę, że jeśli będzie w dobrej formie, to wyjdzie w podstawowej "11" na następny mecz...
W kolejnym spotkaniu bardzo chcieliśmy się zrewanżować Atalancie za porażkę 1:4, jakiej doznaliśmy w naszej pierwszej konfrontacji z tą drużyną.
Pierwsza połowa była dość wyrównana, chociaż, to my groźniej strzelaliśmy na bramkę Massimo Taibiego. W drugiej części gry do głosu doszli jednak gospodarze i już w 49 minucie Zauri pokonał naszego bramkarza. Cztery minuty później na 2:0 podwyższył Ze Elias i było w zasadzie po meczu. Do końca spotkania wynik nie uległ
już zmianie...
No cóż, rewanż się nie udał, ale trzeba grać dalej...
W następnej kolejce przyszło nam zmierzyć się z liderem Serie A - Romą. Wierzyłem głeboko, że Alessandro Pierini, który wraca do gry (przypomnę, że pauzował on 8 spotkań za czerwoną kartkę), będzie
kierował naszą obroną i nie dopuści do tego, aby nasza drużyna w głupi sposób traciła bramki...
Po naprawdę dobrym spotkaniu zremisowaliśmy bezbramkowo z drużyną ze stolicy. Na pewno jestem zadowolony z tego wyniku, choć w głębi serca liczyłem, że uda nam się pokonać mistrza Italii.
Kolejny mecz, tym razem z Venezią na wyjeździe, wygraliśmy 4:2. Bramki dla naszej drużyny strzelili Vanoli, dwie Inzaghi oraz Harasimowicz. Dzięki temu zwycięstwu awansowaliśmy na 9 miejsce w ligowej tabeli.
Mecz z Juventusem, również na wyjeździe, rozpoczęliśmy fatalnie. Nasz najlepszy strzelec - Marcin Harasimowicz w 13 minucie otrzymał czerwoną kartkę, za brutalny faul na Davidsie. W 28' David Trezeguet strzelił na 1:0. Myślałem już, że kolejne bramki dla piłkarzy z Turynu, to już tylko kwestia czasu. Moi chłopcy jednak pokazali w tym meczu wielki charakter! W 45 minucie Paulo Nunes - zazwyczaj rezerwowy - wyrównał. Całą drugą połowę, mimo, iż graliśmy w "10", dominowaliśmy na boisku. Naprawdę niewiele zabrakło, aby ten mecz zakończył się naszym zwycięstwem. Pierini znakomicie kierował grą naszego bloku defensywnego, pomocnicy znakomicie rozgrywali piłkę, a napastnicy bardzo groźnie raz za razem strzelali na bramkę Buffona. Dało się wyczuć jakby w końcówce spotkania turyńska publiczność bardziej swoim dopingiem wspierała nas, niż swoich piłkarzy.
Cieszy na pewno zwycięstwo z tak utytułowanym rywalem, ale trzeba się już koncentrować przed kolejnym spotkaniem...
A to kolejne spotkanie przyszło nam rozegrać w IV rundzie Pucharu UEFA z Interem na ich boisku. Był to muszę przyznać jeszcze lepszy mecz, niż poprzedni - z Juve! W 29 minucie Inzaghi strzelił na 1:0 i tym samym uciszył cały stadion. W tym momencie słychać było tylko nieliczną grupkę kibiców z Florencji, którzy cieszyli się z prowadzenia swego zespołu. W 30 minucie nasz kryjący obrońca - Taribo West otrzymał czerwoną kartkę i od tej pory graliśmy w "10". Staraliśmy się jednak atakować, gdyż wiedzieliśmy, iż to jedyny sposób, aby nie przegrać z Interem. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. W 60 minucie Seedorf zdołał wyrównać. Widać było, że moi zawodnicy są coraz słabsi. W 74 minucie Vieri podwyższył na 2:1 dla gospodarzy. Moi piłkarze grali jednak do końca, za co zostali nagrodzeni. W 90' strzelec pierwszej bramki - Inzaghi - po pięknej indywidualnej akcji wyrównał stan meczu. Remis 2:2 na boisku rywala, stawia nas w bardzo dobrej sytuacji przed rewanżem. Wszyscy wierzą, że awansujemy do następnej rundy rozgrywek o Puchar UEFA.
W lidze pokonaliśmy Lecce 1:0 (Paulo Nunes 65') grając bez kontuzjowanego Gonzaleza oraz pauzującego za kartki Harasimowicza. Niestety kontuzji w tym spotkaniu doznał Nuno Gomes...
Nadszedł w końcu dzień rewanżowego meczu z Interem w IV Rundzie Pucharu UEFA. Przystąpiliśmy do tego spotkania w bardzo osłabionym składzie: bez pauzujących za kartki: Westa i Adaniego, a także bez kontuzjowanych: Gonzaleza i Nuno Gomesa. Wszyscy jednak wierzyli, że mimo tych braków kadrowych awansujemy do kolejnej rundy. Niestety. Zostaliśmy upokorzeni przed własną publicznością. Przegraliśmy aż 0:5! Nie chcę opisywać tego spotkania, gdyż musiałbym użyć naprawdę ostrych słów i to w odniesieniu do jednego piłkarza: bramkarza Tima Howarda! Wszystkie bramki padły po jego błędach. Jeszcze w życiu nie widziałem tak słabo broniącego golkipera. Na treningach prezentował się trochę lepiej od Manningera, ale tutaj zawiódł kompletnie! Zastanawiam się, czy nie dostał czasem "w łapę", bo nie wierzę, że był aż tak słaby. Niemniej jednak, musiałem go ukarać za ten występ. Pozbawiłem go dwóch pensji tygodniowych i odsunąłem do drużyny rezerw. Moją decyzję przyjął z pokorą. I miał szczęście gówniarz, bo gdyby tego nie uczynił to już mógłby się rozglądać za nowym pracodawcą!
Jako, że mój atak jest mocno osłabiony przez różnego rodzaju kontuzje, postanowiłem "wrócić" z wypożyczenia Leandro. Myślę, że ten dwudziestoczteroletni, dobrze zbudowany napastnik osiągnął już formę godną reprezentanta Fiorentiny...
W kolejnym spotkaniu graliśmy
na wyjeździe z Hellas Veroną. Remis 2:2 nie zadowolił żadnej z drużyn. Mogę mieć tylko nadzieję, że w następnym meczu zagramy dużo lepiej...
Niestety. W kolejnym spotkaniu, mimo iż występowaliśmy w najsilniejszym składzie ulegliśmy 0:2 Udinese (Muzzi i Jorgensen strzelcami bramek). Później graliśmy mecz z Bologną, na własnym stadionie. Prowadziliśmy już 2:0, jednak nonszalancka gra moich obrońców spowodowała, iż schodziliśmy z boiska pokonani. Ulegliśmy Bolognii 2:3.
Póki co, zajmujemy w tabeli 10 miejsce, co satysfakcjonuje moich bossów.
Wyjazdowy mecz z Torino wygraliśmy 4:2. Piękne gole Inzaghiego (9') Harasimowicza (16' i 39'), a także Westa (61') sprawiły, że prowadziliśmy 4:0. W końcówce fantazja poniosła moich podopiecznych (myśleli, że mogą wygrać przynajmniej z 6:0). Wykorzystali to Asta i Ferrante, którzy odpowiednio w 80 i 88 minucie zdobyli dwie bramki dla swojego zespołu. Na szczęście to my wyszliśmy zwycięsko z tej konfrontacji. Wygraliśmy to spotkanie w dobrym stylu. Czekałem na taki moment od rewanżowego meczu w Pucharze UEFA z Interem. Czekałem, aby po zwycięstwie, godnie i z honorem...rozstać się z Fiorentiną. Oznajmiłem wszystkim swoją decyzję na konferencji prasowej, tuż po spotkaniu. Zaskoczenie było ogromne. Działacze klubu pytali mnie wielokrotnie, czy na pewno dobrze przemyślałem tą decyzję, czy na pewno chcę odejść. Odpowiadałem krótko: "Na pewno". Podziękowałem Władzom Klubu za zaufanie, za to, że dali mi szansę zaistnieć w światowym footballu.
Dziennikarze, również byli zaskoczeni moją decyzją, iż w takim momencie podjąłem decyzję o rezygnacji z funkcji pierwszego trenera Fiorentiny.
"Jak na zespół, który przed sezonem miał ponad 10 mln funtów długów i skazany był na degradację do Serie B, to spisują się naprawdę nieźle, dlatego też jestem ogromnie zaskoczony decyzją Duraja" - napisał jeden z dziennikarzy La' Gazetta Dello Sport.
Wyciągnąłem Fiorę ze wszystkich długów, kosztem kadry co prawda, jednak ci zawodnicy, których sprowadziłem i którzy zostali w klubie na pewno są w stanie walczyć o najwyższe laury. Potrzebują tylko trochę czasu na lepsze zgranie się ze sobą. Fiorentina zajmuje bezpieczne, 9 już po wygranej z Torino, miejsce w ligowej tabeli i może być spokojna o utrzymanie. Musiałby się zdarzyć prawdziwy kataklizm, aby spadła do Serie B.
"Przeżyłem tu wiele pięknych chwil, których nigdy nie zapomnę. Moje ambicje sięgały jednak wyżej, niż tylko utrzymanie 1 ligi we Florencji i spłacenie długów klubu. Chciałem zagrać w Finale Pucharu UEFA, a tego celu nie osiągnąłem. Może i nie zawiodłem działaczy, czy też kibiców, którzy przecież doskonale rozumieli trudną sytuację klubu, ale zawiodłem siebie. Nie osiągnąłem celu jaki sobie postawiłem, czyli krótko mówiąc - PRZEGRAŁEM! Dlatego odchodzę. Wierzę, że mój następca w przyszłym sezonie powalczy o najwyższe laury, bo chłopcy, których zostawiam na pewno są w stanie ociągnąć w piłce bardzo dużo. Żegnaj Florencjo i POWODZENIA w przyszłości." - tymi słowami zakończyłem moją ostatnią w tym klubie konferencję prasową.
Ciąg dalszy nigdy nie nastąpi.
sirwojtas
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ