Artykuły

Węgierska przygoda
jakubkwa 22.03.2005 09:40 3536 czytelników 0 komentarzy
3
Prolog Nadszedł ten dzień – dzień rozdania dyplomów. Pięć lat na to czekałem i właśnie dziś rano zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle było warto... Nie wybrałem sobie zbyt perspektywicznego kierunku studiów. „Filologia węgierska” – dumnie głosił szyld niewielkiego, obskurnego budynku, do którego właśnie wchodziłem. Filologia węgierska... Na cholerę mi to było? Ciężko będzie po tym znaleźć robotę, a do roboty iść trzeba mi było jak najszybciej, bo jeśli nie to... do woja...
Wzdrygnąłem się na samą myśl o armii. Mój stosunek do służby wojskowej zmienił się znacznie po tym, jak kilka miesięcy temu wrócił z Iraku jeden z moich kuzynów. Wrócił... bez ręki... „W imię czego?” – spytałby Michael Moore. Dobre pytanie!

Zupełnie pochłonięty rozmyślaniami nad swoją nieciekawie rysującą się przyszłością odebrałem nieprzydatny do niczego dyplom i wróciłem do domu. Tam czekał na mnie niespodziewany gość w postaci łysego osiłka w czarnym płaszczu. Nie wydawało mi się, żebym go znał, ale jednak kogoś mi on przypominał. Nieco przestraszony spytałem faceta, czego sobie życzy. Zamiast odpowiedzi sam usłyszałem grad pytań. „Czy życie tutaj to szczyt twoich marzeń? Nie stać cię na więcej? Naprawdę chcesz codziennie myśleć o tym jak nie zginąć z głodu? Nie sądzę! Nie czujesz jak to miejsce cię przytłacza?”. Stałem kompletnie zszokowany i nie byłem w stanie wydać z siebie głosu. Facet kontynuował... „Musisz wiedzieć, że nie uda ci się tutaj nic osiągnąć. Wiem, czego ci trzeba – wyjazdu. Wyjazdu i to na dłuższy czas. Zresztą sam też przecież tego chcesz. Dlatego właśnie przybyłem, aby dać ci możliwość wyboru.” W tym momencie sięgnął do kieszeni swojego błyszczącego płaszcza i wyjął z nich dwie pigułki, które następnie mi zaprezentował. „Jeśli wybierzesz niebieską pigułkę, to po jej połknięciu odejdę stąd i już tu nie wrócę, ciebie zaś przestanie boleć głowa (jednakże przed użyciem przeczytaj ulotkę lub skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą). Natomiast jeżeli wybierzesz czerwoną pigułkę, to zapadniesz w głęboki sen, a obudzisz się w innym świecie. W świecie, w którym czeka na ciebie sława i pieniądze. W świecie, który da ci radość i satysfakcji. W świecie, który sobie wymarzyłeś.” Dalej nie mogłem wydobyć słowa, ale pewnym ruchem sięgnąłem po czerwoną pigułkę i połknąłem ją...
...minęło pięć minut...
...minęło kolejne pięć minut...
„No i co???” – zniecierpliwiony przerwałem niezręczną ciszę. Gość wyglądał na zakłopotanego. Wymamrotał pod nosem, że pewno jakąś trefną partię dostał, po czym już głośno powiedział: „No to trzeba przejść do planu B!”. „A jaki jesss...” – nie dokończyłem... Zemdlałem powalony na ziemię prawym sierpowym...

Rozdział 1 – Pobudka!

Powoli dochodziłem do siebie. Nie byłem w stanie jeszcze otworzyć oczu, ale złapałem niejaki kontakt z rzeczywistością. Kontakt na tyle silny, żeby słyszeć rozmowę, która odbywała się najprawdopodobniej gdzieś niedaleko...
- Morfi do ****! Co ci mówiłem! Miała być czysta robota, a wyszło jakieś porwanie czy nie wiadomo co!
- Jakie porwanie szefie, przecież i tak wziął czerwoną pigułkę...
- W ***** to mam, którą wziął! Wszystko było zaplanowane idealnie, w końcu ja to zaplanowałem, ale ty oczywiście musiałeś ********** robotę!
- Przykro mi szefie... To się więcej nie powtórzy...
- No dobra, już spokojnie, tylko mi tu nie płacz. Dobrze, że go nie zabiłeś...
Głos owego Morfiego poznałem od razu – tak musiał nazywać się owy osiłek, który odwiedził mnie w mieszkaniu. Ale głos drugiego uczestnika rozmowy też wydał mi się dziwnie znajomy. Po chwili wydobrzałem na tyle, by wstać z łóżka, na którym, jak się okazało, leżałem. Znajdowałem się w skromnym pokoju wyglądającym na sypialnię.
Jedynym wyjściem z niego były drzwi znajdujące się dokładnie naprzeciwko łóżka. Wywnioskowałem więc, że to zza nich właśnie dobiegała do mnie przytoczona wcześniej rozmowa. Nie mogłem się powstrzymać... Zbyt ciekawy byłem tego, kim jest rozmówca Morfiego. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je.
- Kwaśniak! Nareszcie wstałeś! – z uśmiechem zawołał ów osobnik. Kwaśniak? Zaraz... Ostatnio nazywał mnie tak...
- Gabriel? To naprawdę ty? – odpowiedziałem z niekłamaną radością. Tak, to był on. Gabriel Ferens – mój przyjaciel jeszcze z czasów gimnazjum. Wyciskaliśmy się serdecznie, w końcu od naszego ostatniego spotkania minęło już prawie 10 lat! Wtedy to właśnie matka Gabriela, wdowa, wyszła za jakiegoś obcokrajowca i wraz z nim i synem opuściła kraj. Wszystko to zdarzyło się tak nagle, że Gabriel nawet nie zdążył powiedzieć mi, dokąd jedzie. Zresztą, sam wtedy chyba też nie wiedział...
- Słuchaj stary, powiedz mi, gdzie my właściwie jesteśmy? – spytałem.
- Jak to gdzie? Na Węgrzech!

Rozdział 2 – O co w tym wszystkim chodzi?

- Na Węgrzech!!?? – krzyknąłem głośniej niż kiedykolwiek – A co my ***** robimy na Węgrzech!!??
- Tylko spokojnie Kwaśniak, zaraz ci wszystko wyjaśnię...
No chyba trochę przeliczył swoje możliwości, bo to o czym mówił przez następne 15 minut bardziej zagmatwało mi w głowię niż cokolwiek rozjaśniło. Otóż twierdził, że jestem mu potrzebny od zaraz, dlatego nie mógł zaprosić mnie do siebie tradycyjną drogą, musiał wysłać po mnie Morfiego. Po tym zaś, jak dostałem cios i zemdlałem, zostałem przetransportowany do siedziby Gabriela dzięki telefonowi komórkowemu z wbudowanym teleportem (??). Siedziba ta zaś znajdowała się w Szegedzie, w południowej części Węgrzech.
- Na pewno dobrze się czujesz? – spytałem zaniepokojony.
- Nie martw się o mnie, ze mną wszystko w porządku – odparł z uśmiechem – Wiem, że możesz mi nie wierzyć w tą historię z teleportem, ale zapewniam cię, że to prawda. Zresztą niedługo przekonasz się o tym na własnej skórze. A jeśli nie wierzysz mi też w to, gdzie się znajdujemy, to najlepiej... sprawdź na telefonie.

Racja! Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Napis nie pozostawał wątpliwości: „Szeged, Węgry”.
To był dopiero szok! No ale cóż zrobić? Rzeczywiście jakimś sposobem (bo w teleport nadal nie wierzyłem) znalazłem się zagranicą. Do wyjaśnienia pozostawała jednak jeszcze jedna kwestia...
- No dobra, tylko do czego jestem ci właściwie tak od zaraz potrzebny?
- Chciałem ci zaoferować pracę...
- Pracę? Mi? – lepiej chyba być nie mogło – A kim miałbym niby być?
- Spokojnie. Wszystko po kolei. Widzisz, tak się złożyło, że ten cudzoziemiec, za którego wyszła moja matka, był dosyć bogaty. Mieszkał właśnie tutaj, w Szegedzie i dorobił się majątku zarządzając lokalną wytwórnią salami. No niestety, jako że z moją matką nikt długo nie wytrzyma, facet ostatnio zmarł. Zgadnij komu przypadł spadek? Mamusi? Nie! Mi! Wiedziałem, że kiedyś opłaci mi się to, że zgodziłem się przyjąć jego nazwisko w momencie ślubu gościa z moją matką. W ten zadziwiająco wręcz prosty sposób dostałem masę kasy (jak na węgierskie warunki) i na dodatek wytwórnię salami! Kilka dni temu zaś lokalny drugoligowy klub piłkarski FC Szeged popadł w tarapaty finansowe i rada zdecydowała wystawić go na sprzedaż. Oczywiście kupiłem klub, na co wydałem większość otrzymanych ze spadku pieniędzy. Za resztę spłaciłem zawodników, nie starczyło tylko na spłacenie managera, ten więc postanowił odejść (przystał za to na ofertę pracy w Szesam – tak się nazywa ta moja wytwórni salami). Od kilku dni nie mogę znaleźć następcy na jego stanowisko w klubie. Pomyślałem więc o tobie, bo pamiętam że zawsze interesowałeś się piłką i chciałeś zostać zawodowym trenerem. No więc jak? Chyba mi nie odmówisz?
A jednak mogło być lepiej! Nie dość, że dostałem pracę, to jeszcze jest to
robota, o której zawsze marzyłem! Nie mogłem ukryć swojej ogromnej radości. Propozycję przyjąłem bez wahania. Ale gdy już oswoiłem się z myślą, że będę trenerem drugoligowej drużyny węgierskiej, przyszła chwila refleksji...
- Ale zaraz! Przecież ja nie mam żadnych papierów na trenerkę... – stwierdziłem smutno.
- W Polsce nie masz, na Węgrzech masz! – odparł radośnie Gabriel i wyjął z szuflady biurka licencję trenerską, podpisaną moim nazwiskiem, uprawniającą do prowadzenia drużyn piłkarskich w kraju salami.
- Jesteś wielki Gabriel! – krzyknąłem nie bez podziwu.
- Nie przesadzaj. Nie wiesz nawet ile w tym kraju można załatwić za kilkadziesiąt kiełbas...

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.