Wizjonerskie refleksje #4, czyli „o szkodliwym backup’ie, robieniu w balona bez konsekwencji, mojej wizji zrywania umów i przekładania meczów”.
Czas pogawędzić trochę o samych zawodnikach. Rewolucją w świecie menedżerów piłkarskich było bez wątpienia pojawienie się w CM3 możliwości przydzielania statusów poszczególnym zawodnikom z klubowej kadry. Sam wówczas podskoczyłem z wrażenia, kiedy pierwszy raz się zapoznałem z tym rewolucyjnym zagadnieniem. Jednakże w miarę upływu czasu mój entuzjazm nieznacznie opadł. Nadal uważam to za znakomite rozwiązanie, ale już nie tak znakomite jak sądziłem na początku.
Pierwsza i podstawowa sprawa dotycząca statusów, to czwarty status od góry, popularnie zwany "backup'em". Jak dla mnie twór w grze całkowicie martwy, nieprzydatny a nawet szkodliwy. Już pomijam fakt, że jako regułę w grze zaimplementowano jednemu z bramkarzy, w pierwszej drużynie każdego klubu, przydzielenie właśnie statusu "backup", co jest dla mnie nieporozumieniem. Nie będę się jednak czepiał tych biednych bramkarzy, ale poprzestanę na tych zawodnikach, którym wszelkiego rodzaju poradniki sugerują przydzielenie tegoż statusu.
Najczęściej jako zawodnika, któremu sugeruje się przydzielić status "backup" wskazuje się starego wygę, który nie chce jeszcze kończyć kariery, ale którego ambicje znacznie zmalały i już tylko chce jeszcze trochę pożyć z przeciętnej tygodniówki. Inny typ, to zawodnik, który nie zasługuje na miejsce w pierwszym składzie (pierwszej drużynie), a na boisko wchodzi wyłącznie w przypadku kadrowej katastrofy. Nie mam złudzeń co do tego, że jest to – generalnie – kolejna wielka bzdura. Problem w tym, że zawodnik ze statusem „backup” najczęściej gra po prostu fatalnie. Rzekłbym nawet: chcesz zobaczyć zawodnika z notą 4 – daj mu status „backup” i wystaw w meczu od pierwszej minuty. Ewentualnie zgodziłbym się, że wspomnianym wyżej dwóm typom zawodników można dać status „backup”, ale wyłącznie wówczas, gdy nie zamierzamy ich wystawiać w meczu. Jestem przekonany, że w większości przypadków, ten sam zawodnik ze statusem „rotation” zagra lepiej niż mając status „backup”.
Poza tym, nawet jeżeli przy zakupie zawodnika podpiszemy z nim kontrakt na „backup’ie” z reguły szybko zacznie kwękać, z różnych powodów. I to niezależnie od tego czy jest starym wygą bez ambicji, czy też nieprzeciętnym cieniasem, który nie załapałby się do pierwszego składu drużyny występującej dwie klasy rozgrywkowe niżej.
A! Jeszcze jedno. Czasem się to zdarza - choć bardzo rzadko – że zawodnikowi, po 2-3 latach spokojnego „siedzenia na backup’ie” będziemy chcieli zaproponować nowy kontrakt. Szybko przekonamy się wówczas, że nie chce z nami gadać albo chce zarabiać tyle co Figo – i to nawet mimo faktu, że jest „happy to stay at the club”!
Jeżeli lubisz grać w Championship Managera a dopadła cię jakaś cholera, że musisz komuś uprzykrzyć życie i zrobić kogoś w balona, i to najlepiej bez żadnych konsekwencji dla siebie, to załaduj grę, weź jakikolwiek klub, pójdź na holiday do końca grudnia. Postaraj się tylko by nie wyrzucili cię do tego czasu z pracy. Z końcem grudnia zakontraktuj sobie trochę nowych zawodników na Prawie Bosmana. Najlepiej kilkunastu, wówczas satysfakcja będzie większa. Po zakończeniu sezonu – i tu jest kolejny mały minus mojej propozycji, bo nadal musisz postarać się, by nie wyrzucili cię z pracy – gdzieś pod koniec maja, każdemu z zakontraktowanych zawodników zrób „withdraw contract offer”. Zapewniam, że nic ci się nie stanie, a szefostwo twojego klubu tylko się ucieszy, że udało się zaoszczędzić klubowej forsy, przeznaczonej dotąd – jak się wydawało - na ściągnięcie kilkunastoosobowego legionu. Zapewniam, że konsekwencji nie będzie żadnych! Żeby było lepiej, część zawodników z tego legionu zostanie na jakiś czas bez pracy, bo nie nad
wszystkimi zrobionymi w balona zawodnikami zlitują się ich dotychczasowe kluby, oferując nowe umowy. Już nie wspomnę nawet, że zawodnik zwolniony z klubu (Given free transfer), będzie miał dużo mniejsze wymagania kontraktowe, więc gdybyśmy jednak chcieli go kupić, a dysponowali ograniczonymi (przez władze) możliwościami płacowymi, to skorzystanie z powyższego tricku, może okazać się to całkiem pożytecznym dla nas rozwiązaniem.
Tak, „Withdraw contract offer” to jedna z moich ulubionych opcji. Niezwykle niedoskonała, całkowicie nierealistyczna i koniecznie wymagająca dopracowania.
Skoro już mowa o sprawach kontraktowych, nasunęła mi się jeszcze jedna wizja. Problem jest dość złożony i dotyczy dwóch kwestii.
Przejmujemy Juventus po Lippim i – niestety – mamy zakontraktowanego Edgara Davidsa, na okres – mówiąc krótko – zbyt długi. Zakładając, że jest to tylko wizja, przyjmujemy założenie, że nikt go nie chce odkupić nawet za 1 zł. Pensję ma astronomiczną więc jedyna szansa go wyrzucić. Tyle tylko, że kontrakt ma długi i zerwanie umowy będzie sporo kosztowało. Mam więc do wyboru zapłacić 3 „melony” za zerwanie umowy albo tolerować dziką bestię w składzie. Sam nie wiem co gorsze. Na dodatek sam Davids nie chce patrzeć na mnie, a nawet mojego psa i na sam dźwięk mojego nazwiska rzuca się do szyi. Niestety, w grze nie ma opcji negocjacji w takim wypadku kwoty odszkodowanie za zerwanie umowy. Czasem zawodnik przecież sam jest zainteresowany by zostać „wolnym agentem”. Chodzi o to, bym mógł powiedzieć zawodnikowi w takim wypadku, że dostanie ćwierć bańki i żegnamy się.
Wiąże się z tym drugie zagadnienie. Chodzi o to, żeby ów „wolny agent” sam proponował swoje usługi w klubie. Obojętne czy sam czy za pośrednictwem agenta. Byłoby ciekawiej.
I jeszcze jedna sprawa, która niby jest w grze, ale właściwie, to tak jakby jej nie było. Przekładanie meczów. Zmodernizowałbym tę działkę dokumentnie. Tak na dzień dobry gracz w momencie składania prośby musiałby wskazać przyczynę, dla której chce dokonać przełożenia meczu (pogoda, plaga kontuzji albo inna zaraza, wyjazdy na mecze reprezentacji kluczowych zawodników). Bez wątpienia przydałoby się także wprowadzenie opcji, pozwalającej dogadać się z przeciwnikiem co do przełożenia meczu. Stanowiłoby to wówczas dodatkowy czynnik, dający większe szanse na przełożenie meczu. Idealnie byłoby także, gdyby w dniu meczu, już po ustaleniu składu i wciśnięciu „Continue Game” gracz otrzymywał informację, że arbiter zadecydował, że mecz się nie odbędzie. W lidze polskiej odwołanie meczu przez arbitra w „porze deszczowej”, z uwagi na zły stan murawy, powinno być okolicznością występującą stosunkowo często. Wstydliwe, ale prawdziwe.
BARTOSH!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ