Artykuły



Dedykacja:
Moim kochanym: Żonie i Synowi.
Za cierpliwość i zrozumienie...;)


PRELUDIUM


Łopatki podsufitowego wentylatora miętosiły powietrze z wysiłkiem, który wydobywał z nich ciche pojękiwanie źle nasmarowanego mechanizmu. Przez otwarte szeroko okno wlewało się zawodzenie Liama Gallaghera z grupy "Oasis":

"Here's another Sunday morning call
Yer hear yer head-a-banging on the door
Slip your shoes on and then out you crawl
Into a day that couldn't give you more
But what for?"


Cholerna brytyjska duchota, cholerny britpop. I w cholerę cholerny, pieprzony żabojad! - poranne, łóżkowe myśli Andrzeja bynajmniej nie kursowały w okolicach przyjemności tego życia. - Wszystko przez tego zadufanego Francuzika, wielki TRENER, k...a, najlepszy z najlepszych. Jak może mu zwracać uwagę jakiś tam POLACZEK.
Wczorajsza sobota była dopiero drugim jego dniem na stażu w Londynie. I, niestety dla siebie, nie zauważył ostrzegawczych mrugnięć i chrząknięć asystenta francuskiego menedżera Arsene Wengera, kiedy zwrócił mu uwagę, że w opracowywanej przez niego na przyszły sezon taktyce jest pewna "dziura". No i tak drugi dzień stażu w Arsenalu był zarazem dniem ostatnim. A zapowiadało się tak dobrze. Jako pierwszy mieszkaniec kraju nad Wisłą miał okazję uczyć się bezpośrednio od jednego z mistrzów. Na pewno pomogły tu dwa świetne sezony w "Ruchu" Chorzów, który wyprowadził na szerokie, europejskie boisko. Ale przede wszystkim pomogły, będące tajemnicą poliszynela, kontakty Prezesa Rogali w piłkarskim światku.
A tu masz! Bach! Jego niewyparzony język sprawił, że najbliższe cztery tygodnie mógł poświęcić na zwiedzanie Albionu. A wcale nie miał ochoty wracać do Chorzowa. Jak on spojrzy w oczy Prezesowi?
Nic, trzeba wstać, zejść na śniadanie i coś wymyśleć na tę ciężko zapowiadającą się niedzielę.
Przecież nie pójdę do kościoła! - pomyślał z ironią i powlókł się do łazienki.

Jedyną rzeczą, jaka przypadła mu do gustu od pierwszego dnia pobytu w Anglii, były hotelowe śniadania. Pierwszą szklankę zimnego soku pomarańczowego wypił łapczywie jednym haustem. Nalał do filiżanki gorącej kawy z mlekiem, posmarował marmoladą tosta i zabrał się za lekturę świeżego wydania "Daily Mirror" ("Times'a" czytał akurat jakiś rudowłosy, pyzaty Irlandczyk w tandetnym garniturze w pepitkę). Zaczął oczywiście od sekcji sportowej. Na ostatniej stronie, któżby inny, jak nie żabojad stwierdzający: "Henry i Vieira za żadną cenę. Nawet temu nowobogackiemu Ruskowi!" He, he! Pożyjemy, zobaczymy - pomyślał Andrzej z satysfakcją. Ale nie miał ochoty czytać wynurzeń tego menedżera od siedmiu boleści.
Przewrócił kartkę i jego wzrok od razu przykuła mała notka w dolnym rogu strony:
"Telford United: czy ten koszmar nigdy się nie skończy?!
FC Telford United, w latach 90-tych ubiegłego wieku najsilniejszy klub angielskiej Premiership pod wodzą niezapomnianego menedżera z Polski - Andre, zapada się coraz głębiej w oceanie biedy i rozpaczy. Po odejściu Andre, który półamatorski klubik Conference Division przekształcił w bogaty, profesjonalny team podziwiany w całej Europie, TUFC - kilkukrotny mistrz Premiership, dwukrotny zwycięzca Ligi Mistrzów, kuźnia talentów i "wykrywacz diamentów" tonie w otchłani długów i afer. Gdy w wyniku ogromnej afery łapówkarskiej najlepszy klub kontynentu sezonu 99/00 został relegowany karnie w otchłań brytyjskiej piłki - Conference, wyglądało na to, że gorzej już być nie może. Piękny nowy stadion z 25-tysięczna widownią i wspaniałym kompleksem treningowym został przeniesiony (sic!) do Birmingham, wszyscy wspaniali piłkarze opuścili klub, a pieniądze z transferów przejęła prokuratura. Jednak tegoroczne śledztwo, które wykazało ogromne przekręty głównego księgowego firmy w ostatnim sezonie, doprowadziło do nałożenia na klub kary finansowej, która spowodowała, że tę firmę
dopadła całkowita zapaść. Zostali w nim tylko najwierniejsi piłkarze, co tu dużo mówić - mierni kopacze, którzy podpisali z klubem roczne umowy amatorskie. Menedżer Mick Jones widząc, że może mieć kłopot ze skompletowaniem "11" na kolejny sezon postanowił odejść.
Czy słynny Telford da się jeszcze uratować? Wątpliwe. Już chyba nawet prezes Andy Shaw w to nie wierzy."
O cholera! Kiedy Andre wrócił do domu, wrócił w glorii najlepszego trenera angielskiego klubu w historii tego kraju. Nie potrafili się przez prawie rok opędzić od nachodzących ich dom w Chorzowie dziennikarzy, działaczy, prezesów, kibiców i różnego innego tałatajstwa. W końcu udało się przekonać ich wszystkich, że Andre chce już odpocząć od futbolu. To dzięki temu jego młodszy brat - Andrzej - został trenerem "Ruchu" i, swoją drogą, potwierdził, że jest wart nie mniej od brata. Teraz Andrzej był w Londynie, jakieś 500 km od Telford.
Nie zastanawiał się długo. Szybko skończył śniadanie, spakował się i wziął taksówkę na King's Cross. Przez chwilę pomyślał, że mógłby zahaczyć o Highbury Road i powiedzieć Wengerowi, co o nim myś. Stwierdził jednak, że nie warto. Będzie miał okazję za parę tygodni, gdy będzie wracał do Polski przez Londyn.
A teraz kierunek Telford! Zobaczmy jeszcze ten klub, zanim zniknie w mroku historii.
Czekała go długa podróż British Railways, z przesiadką w Birmingham. Ale to mu odpowiadało. Miał wiele do przemyślenia.

CZĘŚĆ PIERWSZA - 2002/03 - ROZDZIAŁ 1. Trofea

- Dzień dobry. Jestem umówiony z panem prezesem - powiedział, dyskretnie (tak mu się zdawało) dokonując oceny wyglądu sekretarki Prezesa Zarządu Telford United. Oceny nader pozytywnej.
- Pan Andrzej, tak? Przepraszam, ale spotkanie Panów przesunie się o ok. pół godziny. Prezes ma teraz spotkanie ze sponsorami. Czy zechce Pan poczekać?
- Oczywiście, rozumiem. - nawet ucieszył się, że bedzie mógł posiedzieć jakis czas w towarzystwie tej ślicznej kobiety. Tego mu od paru dni brakowało. Angielki są... no cóż. Ale ta zdecydowanie wybijała się ponad przeciętność.
- Czy mogę zaproponować panu coś do picia? - Andrzej otrząsnął się z zamyślenia i zauważył, że panna, no właśnie, czy byłoby nietaktem zapytać teraz o imię? W każdym razie, że panna "x" nieco się zaczerwieniła. A więc również spłonął młodzieńczym rumieńcem. Poczuł się trochę głupio, przyglądając się jej chyba zbyt natarczywie.
- Jeśli można prosić coś zimnego. Strasznie dzisiaj parno. - no, nie była to zbyt wyrafinowana próba znalezienia tematu do rozmowy. Nie udało się. Sekretarka podeszła do barku.
Wodzący za krągłą pupą dziewczyny wzrok padł na gablotę z pamiątkami klubowymi. I już tam pozostał. Andrzej odebrał podaną szklaneczkę wody z lodem i podszedł do ściany z eksponatami. Wspomnienia odżyły. Powoli i z namaszczeniem przyglądał się każdej fotografii, drukowi i innym eksponatom.
Było tu wszystko: zdjęcie Leona Kelly'ego i Matthew Williamsa tańczących dziki gon z menedżerem Andre, po "najpiękniejszym finale FA Cup w historii" z Manchesterem United, zaraz obok Scott Huckerby całujący ze łzami w oczach ukoronowanie swej kariery - Puchar Ligi Mistrzów. Złote medale mistrzostwa Premiership z lat 2008/09, 10/11 i 11/12. Ogromny puchar LM zaraz obok Pucharu Interkontynentalnego. Dyplomy i nagrody najlepszych piłkarzy sezonu, menedżera sezonu, najlepszej szkoły juniorów i wiele innych. Zdjęcia Huckerby'ego, Michela, Giannichieddy, Beckhama, Williamsa, Hendersona, Victory'ego, Ready'ego, Pedersena, Gustavssona i wielu innych, których wspaniałe kariery rozpoczynały się w tym klubie, a grających teraz pierwsze skrzypce w wielu czołowych teamach Europy. Zdjęcie księgowego klubu klęczącego z wdzięczności przed menedżerem, zdjęcia z rozbudowy stadionu Bucks Head, artykuły z europejskich gazet sportowych, tryskajace zachwytem nad grą ekipy Telford.
- To były wspaniałe czasy - prawie podskoczył na dźwięk tego głosu nad swoim ramieniem. Nawet nie zauważył, gdy stanął za nim Andy Shaw. - Kiedy jest mi
bardzo smutno, lub gdy coś idzie źle, zawsze tu staję i patrzę na te zdjęcia i pamiątki. Te rzeczy pomagają mi. Zdają się mówić do mnie: "Nie odchodź, nie poddawaj się, jeszcze wyjdziesz z dołka". Ale z każdym dniem coraz mniej w to wierzę.
Tym razem to Prezes otrząsnął się z zadumy.
- Pan Andrzej, prawda? Witam Pana i przepraszam, że musiał Pan czekać. Zapraszam do gabinetu. Panno Evelyn, proszę podać mi i naszemu gościowi coś mocniejszego. I nie ma mnie już dzisiaj dla nikogo. Na jeden dzień wystarczy.
Weszli do gabinetu, którego ściany były przedłużeniem wystawy. Tym razem proporczyki mnóstwa angielskich, szkockich, walijskich oraz europejskich klubów, szaliki, butony, dyplomy. Ciężko było znaleźć wolne miejsce. A wśród tych wszystkich kolorów wielkie zdjęcie jedenastki Telford na Nou Camp. Z Huckerby'm unoszącym w geście triumfu Puchar Mistrzów nad głową.
Pewnie pan Shaw przeżywa codziennie ciężkie chwile, patrząc na te wszystkie dowody niedawnej świetności klubu.
- Jak Pan widzi, wciąż żyjemy tu sukcesami Pańskiego brata. Dziękuję za przekazane pozdrowienia. A co słychać u Andre?
Gość krótko zreferował koleje losu "brata" od wyjazdu z Wysp. Prezes słuchał uważnie, kiwał głową, ale myślami był wciąż gdzieś daleko. Gdy w końcu zapadła niezręczna cisza, Shaw spojrzał badawczo na Andrzeja:
- A Pan? Andre pisze, że osiągnął Pan pewne sukcesy z polskim klubem, jak to było? "Ruch"?
- Tak, "Ruch" Chorzów. W pierwszych dwóch sezonach od objęcia klubu zdobyłem dwukrotnie mistrzostwo kraju, no i trochę powalczyliśmy w Pucharze UEFA i Lidze Mistrzów. Tutaj przyjechałem na staż.
- Taak, do pana Wengera, tak? Pański brat pisze mi w swoim liście. I jak Panu idzie?
- Hmmm, już nie idzie. Szczerze mówiąc doszło do niewielkiej scysji z panem Arsene. Niezgodność poglądów.
- Już? Tak szybko? No cóż, Arsene jest raczej znany ze swego uporu. Rozumiem, że Pan teakze potrafi postawić na swoim.
- Taak, czasem jest to niezbyt korzystna cecha.
- Wie Pan, gdy przeczytałem list Pańskiego brata... Ale nie, pewnie nie mamy o czym mówić...
Coś oczach Prezesa zastanowiło Andrzeja:
- O co chodzi, Prezesie?
- Tak sobie pomyślałem... Ale przecież jest Pan związany z polskim klubem.
- Panie Prezesie. Pan wybaczy śmiałość, ale czy Pan chce mi coś zaproponować?
- Widzi Pan, Panie Andrzeju. Klub jest w totalnym dołku finansowym. Z tego powodu odszedł nasz menedżer. I nie ma chętnych do poprowadzenia ekipy. Ja się na tym nie znam kompletnie. Nie stać nas na zatrudnienie nawet średniej klasy menedżera z Wysp. Nie chcę Pana obrazić moja propozycją.
- Panie Prezesie. Teraz ja Panu coś powiem. Gdy jechałem tutaj, miałem wiele czasu na przemyślenia. I większość tego czasu spędziłem wyobrażając sobie mnie idącego śladem mego brata. Jeśli myśli Pan o tym, o czym, ja myślę, że Pan mysli, to myślimy o tym samym.
Przez moment na twarzy Prezesa odbiło się głębokie zamyślenie. Andrzej połapał się, że to, co przed chwilą powiedział, było dość pokręcone. Ale to był tylko moment.
- Panie Andrzeju. Mam propozycję. Spotkajmy się jutro rano, powiedzmy o 9:00. Niech się Pan prześpi nad tą myślą, a jutro porozmawiamy konkretniej, ok? Myślę, że mamy wspólny cel i możemy się nad nim wspólnie zastanowić.
- Ok. Jestem jutro u Pana o 9:00.
- Dziękuję. Dodał mi Pan trochę otuchy. Mam nadzieję, że jutro wszystko pójdzie po naszej myśli. A więc, do widzenia. Życzę przyjemnego wieczoru.
Wychodząc, Andrzej był zdecydowany obdarzyć pannę Evelyn swoim najbardziej zniewalającym uśmiechem. Musiał to zostawić do jutra. Panny Evelyn już nie było w biurze...

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.