Z perspektywy czasu wydarzenie wywołuje u mnie uśmiech na twarzy, natomiast w listopadzie 2012 roku do śmiechu mi nie było. Krótko po premierze FM 2013 wpadłem po uszy i nie mogłem się oderwać od gry. Niestety o ile mogłem sobie odpuścić wszystkie wykłady, o tyle po wykorzystaniu dwóch nieobecności musiałem pojawić się na ćwiczeniach u dr S. Ów prowadzący słynął z ciętego języka, kiepskiego poczucia humoru i permanentnej wrogości wobec studentów. Miał jednak jedną niepodważalną zaletę - pozwalał korzystać ze zdobyczy technologii na swoich zajęciach. W tych okolicznościach ochoczo wybrałem się na uczelnię. Skoro mogłem zabrać laptopa i nowego FM-a, to dzień zapowiadał się całkiem przyjemnie. Kiedy wybiła godzina ćwiczeń, rozsiadłem się w ostatnim rzędzie, odpaliłem Football Managera i zatopiłem się w świecie taktyki, transferów i negocjacji kontraktowych. Sielanka trwała w najlepsze. Lech Poznań awansował do fazy grupowej Ligi Europy, w lidze same zwycięstwa i jeden remis. Czego chcieć więcej... Niestety, gdyby ta sytuacja trwała niczym nie zmącona, to zapewne nie opisywałbym jej tutaj. W pewnym momencie, sam nie wiem jak to się stało, ale z zza moich pleców usłyszałem:
- "A Pan czym się zajmuje na moich ćwiczeniach". - Ze stadionu przy ul. Bułgarskiej mój duch z powrotem powrócił do ciała, które już zaczynało drżeć na samą myśl o konsekwencjach mojej niefrasobliwości. Wiedziałem, że dr S. widział monitor mojego laptopa i żadne kłamstwa nie przejdą. Postanowiłem zagrać va banque i powiedzieć prawdę. Zacząłem dość niepewnie:
- "No bo wie Pan Doktor, to jest taka gra, Football Manager. Cztery dni temu wyszła kolejna edycja i po prostu nie mogłem się powstrzymać. Uruchomiłem dosłownie na kilka chwil aby zobaczyć jakie zmiany zaszły w porównaniu z poprzednim rokiem". Miałem nadzieję na najniższy wymiar kary.
- "Czy ma mnie pan za idiotę"? Słowa prowadzącego zmroziły mi krew w żyłach.
- "No to już po mnie. Pewnie wyprosi mnie z zajęć i uwali na kolokwium" - pomyślałem.
- "Czy pan myśli, że ja mam sto lat i nie wiem co to Football Manager? Pewnie pan nie pamięta Championship Managera, ale ja pamiętam doskonale nieprzespane noce przy tej serii. Jak mógłbym nie wiedzieć w co pan gra?". No takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. W mojej głowie zakiełkowała myśl, że może jednak uda się wyjść cało z opresji.
- "Wie pan, grałem w CM-a i FM-a. Teraz z racji wieku, stanu cywilnego i pracy nie gram już, ale pamiętam ile czasu spędzałem przy monitorze".
- "Ja bardzo przepraszam, to się więcej nie powtórzy". Powiedziałem aby ostatecznie zakończyć temat.
- "Dziś się panu upiecze, ale na następne zajęcia proszę nie zabierać laptopa, a przy okazji przygotuje pan referat na temat teorii gier, tak aby pozostać w temacie, który pochłonął pana bardziej niż moje zajęcia". I tak doktor, który uchodził za strasznego sztywniaka, okazał się fanem mojej ukochanej gry.
Cała akcja miała swój epilog w trakcie zaliczenia, które miało formę ustną. W zasadzie nie dostałem żadnego pytania, a po godzinie rozmowy o taktykach, składach, silniku meczowym wyszedłem z piątką w indeksie. Zaskoczeni byli moi koledzy, którzy wychodzili po piętnastu minutach z ocenami między niedostatecznym a dostatecznym...