Pewnym krokiem wszedł do gabinetu prezesa. Miał 25 lat, nieco ponad 180 centymetrów wzrostu i zdecydowanie zbyt dużo pewności siebie. W końcu nigdy wcześniej nie pracował w żadnym klubie, a austriacki Sturm Graz zatrudnił go tylko ze względu na koligacje rodzinne (kuzynka jego matki była żoną właściciela klubu). Nie przejmował się tym jednak. Wiedział, że przy odpowiednio dobrych wynikach wszyscy wkrótce o tym zapomną. Może nie miał doświadczenia, ale miał zapał, chęci i wspomnianą już pewność siebie.
Prezes Christian Jauk siedział za biurkiem i rozmawiał przez telefon. Ubrany jak zawsze - w stylowy, czarny garnitur. Jedyne co w tym stroju nieco się wyróżniało to krawat w czarno-białe pasy. Barwy klubowe. Nowemu menedżerowi kojarzyło się to jednak bardziej z Republiką - jednym z jego ukochanych rockowych zespołów - o czym, z tego co pamiętał, już prezesowi wspominał. Rozglądnął się po gabinecie. Urządzony był stylowo, ściany zdobiły zdjęcia z największymi sukcesami Sturmu. Trzy mistrzostwa Austrii, cztery Puchary i trzy Superpuchary. Ostatni sukces zdobyty kilka lat temu - w 2011 roku - to mistrzostwo Austrii. W zeszłym sezonie klub skończył jednak rozgrywki na czwartym miejscu. Oznaczało to jednak, że dostanie szansę gry w Europie, a na samą myśl o tym serce Warzechy - bo tak miał na nazwisko - biło mocniej.
Kątem oka zauważył ruch prezesa, który skończył rozmowę i wstał. Przywitali się po czym bez zbędnych uprzejmości przeszli do konkretów. Na biurku leżała gotowa do podpisania umowa, obok długopis. Warzecha tylko obrzucił ją spojrzeniem.
-
Wszystko tak jak ustalaliśmy?
-
Tak - odparł prezes. -
Masz pełnię władzy zarówno jeśli chodzi o ustalanie wyjściowego składu, jak i sprowadzanie zawodników.
To mu wystarczyło. Płynnym ruchem podpisał umowę w dwóch miejscach. Od kilku tygodni przyglądał się i
zawodnikom, i przyszłym
współpracownikom. Wiedział co musi zmienić. Ten klub nie miał być odskocznią do lepszej ligi, czy lepszego zespołu. Ten klub miał stać się potęgą, którą zbuduje on, menedżer, którego w Polsce nie chcieli zatrudnić nawet w II lidze. Tu dostał kredyt zaufania - nawet jeśli w dużej mierze dzięki rodzinie - i wiedział, że będzie go musiał spłacić. Czuł, że jest do tego gotowy.
Wieczorem, siedząc w domu, otworzył gazetę. Na drugiej stronie zobaczył swoje zdjęcie z konferencji prasowej. Pod nim podpis - oczywiście po niemiecku - "Sebastian Warzecha, nowy menedżer Sturmu Graz". Tytuł artykułu, który znajdował się obok brzmiał "Sturmu droga do upadku". Uśmiechnął się. Wiedział, że nie będzie łatwo. Wiedział, że media będą jego głównym przeciwnikiem. Wiedział, że jest na to gotowy.
Nieco później położył się do łóżka i zasypiał. W głowie wciąż kołatały mu się dwa słowa, które miały stać się jego dewizą w nowej pracy.
-
Bez kompromisów - wyszeptał i zasnął.