Najpierw krótko o specyfikacji – FM2012, ostatnie uaktualnienie by bartekr (zakończone letnie okienko transferowe).
Tottenham od dawna mnie fascynował. Odkąd na poważnie włączyli się do walki o TOP4 w Premiership jeszcze bardziej im kibicowałem, licząc że ostro namieszają w tej lidze. Nie kryłem też zadowolenia, gdy za sterami klubu zasiadł AVB, bo uznałem, że to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Obecnie nie jest już manadżerem Spurs, a mi w pamięci została porażka z Liverpoolem (0:5). I właśnie ten mecz przesądził, że postanowiłem sięgnąć po Koguty w FM2012. Wcześniej też myślałem o karierze Tottenhamem, ale wydawało mi się, że będzie za łatwo. Teraz, po rozegraniu pierwszego sezonu, mogę stwierdzić, że była to dla mnie najbardziej ekscytująca rozgrywka odkąd zacząłem grać w tę wersję FMa. Nie ubiegając jednak faktów, przejdźmy do rzeczy, czyli do opisu kariery.
Oczekiwania zarządu były oczywiste – zagrać w kolejnym sezonie w Europa League poprzez zajęcie odpowiedniej lokaty w tabeli na koniec sezonu. Cel ten wydawał mi się bardzo realny do osiągnięcia, a po cichu liczyłem oczywiście na dużo więcej, a konkretnie na start w Champions League, zwłaszcza że w klubie jeszcze w czasie kadencji AVB pojawiło się kilku naprawdę przednich grajków z Erikiem Lamelą, Roberto Soldado i Hugo Llorisem na czele.
Mimo wszystko i tak postanowiłem trochę poszaleć na rynku transferowym, zwłaszcza że prezez Levy wrzucił do klubowej sakiewki nieco ponad 20 mln funtów. Priorytetem dla mnie było pozyskanie godnego partnera dla Jana Vertonghena, bo chociaż Kaboul i Dawson prezentowali się całkiem nieźle, nie byli to zawodnicy na miarę Tottenhamu o jakim myślałem w perspektywie tak tego jak i kolejnych sezonów. W związku z tym dość szybko udało mi się zakontraktować Ryana Shawcross’a (11 mln funtów). Postanowiłem również sięgnąć po utalentowanego Juliana Draxlera z Schalke (16 mln funtów), dla którego przewidziałem rolę prawoskrzydłowego (na razie jako zmiennika dla Aarona Lennona). Jednak prawdziwym wyzwaniem było znalezienie graczy na lewą stronę obrony. Benoît Assou-Ekotto przebywał aktualnie na wypożyczeniu w Queens Park Rangers, a poza tym nie wiązałem z nim żadnej przyszłości (jak tylko wróci z QPR to powędruje na listę transferową), Zeki Fryers to póki co bardzo młody zawodnik i jego rozwój to jedna wielka niewiadoma (ostatecznie wysłałem go do filialnego Leyton Orient na roczne wypożyczenie). Był jeszcze Kyle Naughton, nominalnie prawy obrońca, ale mogący grać też po lewej stronie, jednak dla niego przewidywałem rolę zmiennika dla Kyla Walkera. Po przeczesaniu rynku natrafiłem na dwa ciekawe nazwiska - Diego Contento z Bayern Monachium i Gabriel Araujo z brazylijskiego Cruzeiro. Niebawem obaj – odpowiednio za 10 mln i 2,5 mln funtów stali się zawodnikami Spurs. Na koniec zakontraktowałem jeszcze Joal’a Valencię z Reala Saragossa (ok. 1 mln funtów), Iuriego Medeirosa ze Sportingu Lizbona (500 tyś. funtów) oraz Carlosa Fierro z meksykańskiego Chivas (ok. 1 mln funtów), przy czym ten ostatni miał stać się Kogutem dopiero w kolejnym letnim okienku transferowym. Generalnie zaś cała ta trójka została zakupiona z myślą o przyszłości. Wszystkie transfery w mniejszym lub większym stopniu zostały zrobione w oparciu o rozbicie płatności na raty. Natomiast z klubem rozstał się właściwie tylko Defoe, który za 10 mln dołączył do Stoke. Próbowałem opchnąć też Gomesa, ale nie znalazł się żaden chętny na niego.
Postanowiłem też uzupełnić/wymienić paru członków sztabu szkoleniowego, bo o ile AVB sprowadził paru naprawdę świetnych graczy, do swoich współpracowników już nie miał tak dobrej ręki. Na stanowisku asystenta pozostawiłem Steffena Freunda, podpisałem jednak kontrakty z paroma trenerami i skautami, ponieważ w tym obszarze nie wszystko wyglądało tak jak powinno wyglądać w takim klubie jak Tottenham.
Dokonując przeglądu kadry, a także robiąc poszczególne zakupy, miałem już w głowie odpowiednią dla Spurs taktykę, którą miała być formacja 4-2-3-1, z solidnym blokiem defensywnym, mocnymi skrzydłami i skutecznym napastnikiem. Ostatecznie po sparingach skład ukształtował się następująco:
Llioris – Walker, Shawcross, Vertonghen, Contento – Sandro, Capoue – Lamela, Eriksen, Lennon – Soldado
Oczywiście w trakcie sezonu powyższy skład, z uwagi na wiele spotkań, a także wahania formy zawodników, ulegał dość częstym zmianom. Przykładowo – po pewnym czasie okazało się, że prawdziwym objawieniem stał się Holtby, który grywał zarówno jako lewoskrzydłowy jak również jako ofensywny, środkowy pomocnik, a także Gylfi Sigurdsson, potrafiący zdobywać przepiękne bramki z dystansu, a do tego skutecznie asystujący przy golach napastników.
Jako, że pisząc ten odcinek manifestu, nie mam możliwości odpalenia gry i w związku z tym nie jestem w stanie wrzucić żadnych screenów, ani też w 100% bezbłędnie odtworzyć dokładnego przebiegu poszczególnych spotkań, wspomnę tylko o tym co uznałem za najważniejsze i co zapadło mi w pamięci, zwłaszcza w kontekście tych rozgrywek, które sprawiały, że miałem ochotę rwać włosy na głowie albo obgryzać paznokcie.
Start w Premiership miałem naprawdę imponujący. Właściwie szedłem jak burza, a w końcowej klasyfikacji okazało się, że na 38 spotkań przegrałem tylko 4 (wyjazd z Manchesterem United, oba mecze z Manchesterem City i kompromitująca porażka na własnym boisku ze Stoke). Prawdziwe emocje pojawiły się tak naprawdę pod koniec sezonu. Rywalami do mistrzostwa okazały się Arsenal (dwa razy oberwało im się od Kogutów, zwłaszcza cieszyło mnie zwycięstwo 4:1 na Emirates Stadium) i Manchester City, był taki moment, że mieliśmy po tyle samo punktów, ale Koguty miały najlepszy bilans bramkowy i jedno spotkanie do tyłu, dzięki czemu rozstrzygnięcie walki o mistrzostwo pozostało w moich rękach. Oczywiście mogło się zdarzyć tak, ze West Brom, z którym grałem na samym końcu, nastrzela mi tyle bramek, że City wyprzedzi mnie w tabeli, jednak w ostatnim meczu Koguty nie zawiodły. Wynik 2:6 i Tottenham sięgnął po pierwsze mistrzostwo Anglii od 1961 roku! Skłamałbym pisząc, że czegoś takiego spodziewałem się po pierwszym sezonie.
Nieco wcześniej udało mi się jeszcze sięgnąć po inne trofeum, a mianowicie Carling Cup, gdzie w finale zmierzyłem się z ekipą Mourinho i mimo słownych zaczepek ze strony tego ostatniego, górą okazała się ekipa z White Hart Lane. To zwycięstwo oznaczało, ze cokolwiek by się nie wydarzyło w sezonie, przynajmniej jedno trofeum znajdzie się w gablocie Tottenhamu.
Wspaniale wiodło mi się też w FA Cup, gdzie w finale zmierzyłem się z Czerwonymi Diabłami, ale niestety w regulaminowym czasie gry nie udało się rozstrzygnąć tego spotkania, a w konkursie rzutów karnych lepsi okazali się podopieczni Moyesa. W każdym bądź razie to było jedno z tych spotkań, które zostało mi w pamięci na dłużej.
Jeśli chodzi o Europa League to grupa do której trafiły Koguty okazała się bardzo łatwa. O ile mnie pamięć nie myli, znalazły się w niej jeszcze takie ekipy jak Dinamo Zagrzeb, Brondby i… no właśnie nie jestem w stanie sobie przypomnieć, ale na pewno nic co mogło stanowić przeszkodę do wywalczenia pierwszego miejsca w grupie. W tej fazie spustoszenie na boiskach robił Adebayor, ponieważ Soldado zatrzymałem sobie na rozgrywki ligowe. Ostatecznie również w tych rozgrywkach doszedłem do finału i przeżyłem w nim największe rozczarowanie, ponieważ przegrałem z… Kubaniem Krasnodar. I to ponownie podczas konkursu rzutów karnych.
Z ciekawostek dodam jeszcze, że w okolicach listopada 2011 r., a więc niemal w połowie sezonu straciłem wszystkich napastników. Najpierw Soldado wypadł na prawie 4 miesiące, a bodaj po tygodniu bądź dwóch dołączył do niego Adebayor (także na 3 miesiące). W ataku postawiłem na Dembele, na szczęście za chwilę pojawiło się zimowe okienko transferowe, ale jak na złość próba zakontraktowania Damiao nie powiodła się (to był dla mnie cel numer jeden), stąd też zdecydowałem się na wypożyczenie Ishaka Belfodila z Juve, a w ostatnim dniu okienka zaryzykowałem i spróbowałem ściągnąć na White Hart Lane Ikera Muniaina, tyle że chłopak miał mnie kosztować 20 mln funtów, podczas gdy w sakiewce było tylko 5 mln (w zimę sprzedałem do PSG Kaboula za 9 mln). Na szczęście okazało się, że po rozłożeniu tego zakupu na 48 miesięcy, transfer ostatecznie stał się skuteczny, a ja pozyskałem świetnego grajka na lata. Pewnie nie uwierzycie, ale mniej więcej po miesiącu także doznał kontuzji, na szczęście wypadł tylko na miesiąc, ale to oznaczało, że ponownie zostałem z Dembele i wypożyczonym Belfodilem jako napastnikami. Swoją drogą ten ostatni całkiem nieźle odnalazł się w ekipie Kogutów, ale raczej nie zdecyduję się na jego wykupienie.
Co by nie mówić, to był piękny sezon. Niewiele brakowało, a Tottenham byłby w poczwórnej koronie. Co będzie dalej – zobaczymy, na razie jestem na etapie planowania pewnych zmian, tak by kolejne zmagania Spurs w Premiership, ale też na pozostałych frontach były równie ekscytujące jak te, które mam już za sobą.