Hyundai A-League
Ten manifest użytkownika xBogoriax przeczytało już 718 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
- Ty, Eryk, widziałeś „Superaka”? - zapytał mnie radośnie Tomek.
- A niby gdzie miałbym go tu kupić?
- Staaaary, od czego jest internet. Nieźle wyszedłeś z tą laską. Taka cicha woda, a tu proszę, za panią reporter się zabrał.
- No nie mów, że to w „Superaku” o tym przeczytałeś. Czy im się tam w tej Polsce to naprawdę nudzi?
- Zobacz jakie macie piękne foto. Skończyło się tylko na smarowaniu pleców, czy było coś więcej? – Tomek bawił się pierwszorzędnie.
- Dałbyś sobie spokój z głupotami. Miałeś mi dzisiaj raporty przynieść na temat tych niby rewelacyjnych talentów z Korei. Masz je?
***
Udanie zaczęła się moja przygoda z Melbourne Victory. Praktycznie aż do stycznia byliśmy niepokonani. Właśnie wtedy zaczęły się mną interesować brukowce z Polski. Były opiekun juniorów Polonii Warszawa, a także ex – reprezentant Polski bawi się w trenera w dalekiej Australii – czyż to nie piękny temat dla naszych „Superaków” i innych „Faktów”? Pewnie pomógł mi w rozgłosie także radosny romans z Monicą Parsons z którego taki ubaw miał Tomek, a także niezliczone ilości godzin jakie spędziłem z Michałem, Anthonym (prezesem klubu) i Richardem na polach golfowych. Lans ponad wszystko, a co!
***
Niestety w drugiej części sezonu troszkę się opuściliśmy, moja ekipa zaliczyła kilka kompromitujących remisów i beznadziejnych porażek. Coraz bardziej irytowało mnie też to, że na ławce rezerwowych mogłem mieć tylko czterech piłkarzy, w tym obowiązkowo bramkarza. Dawało to małe możliwości, by jakoś mocniej wpływać na losy meczu. Do tego oczywiście w kluczowym dla sezonu okresie kontuzje zaliczyli zarówno Crespo jak i Archie Thompson, czyli moi dwaj najlepsi snajperzy. Nie tak miała wyglądać moja australijska przygoda. Po pięknym początku byłem święcie przekonany, że zdobędę w tej cudacznej lidze mistrzostwo, ale wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. No może nie wszystko, bo ilu z was miało okazję pić, eeee, piwo z Melem Gibsonem, który okazał się być wielkim fanem Melbourne Victory? No i w golfa też nie miałem sobie równych. Ale w końcu nie o to mi chodziło. Mimo wszystko byłem głodny sukcesów, bo wygrywanie kasy od prezesa w pokera w pewnym momencie stało się już po prostu nudne.
Jakoś na przełomie marca i kwietnia postanowiłem wysłać parę swoich CV do kilku europejskich klubów, gdzie teoretycznie była szansa na lepszą pensję i większe możliwości rozwoju. Pewnie bym tego nie zrobił, ale Anthony bez mojej zgody opchnął do Catanii utalentowanego skrzydłowego Marco Rojasa, w którym pokładałem pewne nadzieje i mocno mnie to wkurzyło. Niemniej sezon z Melbourne Victory zakończyłem – przy czym w Australii są jakby dwa sezony – zasadniczy (tu zająłem ostatecznie tylko marne trzecie miejsce) oraz tzw. seria finałowa, w której gra sześć najlepszych zespołów. Nie powiem, mecz finałowy to był istny thriller – raz my im, raz oni nam, emocji było pełno, szkoda tylko, że z końcowego zwycięstwa mogli się cieszyć Central Coast Mariners. I znowu musiałem obejść się smakiem. Żadnego sukcesu, prawdziwa masakra. A skoro już o masakrze mowa to kolejny zabawny przepis obowiązujący w Hyundai A-League – mogłem mieć tylko jednego piłkarza na kontrakcie gwiazdy zagranicznej i jedną gwiazdę australijską. Tyle, że pod koniec sezonu kilku kluczowym graczom kończyły się umowy, a każdy z nich chciał kontrakt gwiazdorski (a jakże). Krótko mówiąc – po zakończeniu ligi zostałbym bez co najmniej paru ważnych w mojej taktyce kopaczy. Nie myśląc zbyt wiele postanowiłem jeszcze raz wysłać swoje CV...
Część 1 >>>
Część 2 >>>
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Budżet płacowy to podstawa |
---|
Jeżeli po zamknięciu okienka transferowego na Twoim koncie pozostał zapas gotówki, wejdź do siedziby zarządu i zmieniając proporcje "przerzuć" część kasy do budżetu płacowego. W trakcie sezonu możesz nie potrzebować pieniędzy na transfery, a zarząd spojrzy na Ciebie przychylniejszym okiem, jeżeli zostawisz duży zapas budżetu na wynagrodzenia. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ