W tym kąciku publicystycznym (nazwałem go "archiwum czterdziestolatka") będę zapoznawał Was z artykułami, które - mimo upływu lat - mocno zapadły mi w pamięć. Poniższą anegdotkę przeczytałem jako dziesięcioletni chłopak i potem przez dwa tygodnie dyskutowaliśmy o niej z kolegami: czy jest prawdziwa?, czy zmyślona?, kogo dotyczy?, itp...
Tekst ukazał się 25/11/1986 w tygodniku „Piłka Nożna”, nr 47.
Autor anonimowy, podpisał się ksywką "Stoper"
IDOL (Anegdota)
Kupił gazetę. Tak, mógł się tego spodziewać. Krzyczący tytuł na pierwszej stronie. Uznano go za rycerza stadionu, bohatera czystej gry. Prześcigano się w pochlebstwach. Nie czytał sprawozdania. Ze złością zmiął papier i wrzucił go do kosza. Myślał o sobie z obrzydzeniem: cyniczny, wyrachowany gracz, który nie cofnie się przed żadną podłością. Pocieszał się, że nowe wydarzenia zepchną w zakamarki pamięci ten incydent, który tylko czasami będzie wracał jak kłująca szpilka. Gdyby powiedział prawdę Małgosi, bez wątpienia plunęłaby mu w twarz...
Sam nie wiedział, jak to się stało, że uznano go za nieprzekupnego. Zawsze walczył ambitnie do ostatniej minuty, szanował przy tym przeciwnika, nigdy nie faulował bezmyślnie czy brutalnie. Boiskowy dżentelmen przestrzegający reguł i zasad – tak mówiono o nim. A on grał coraz dłużej, widział coraz więcej.
Najpierw nie brano go pod uwagę, był zbyt młody. On harował, wypruwał z siebie żyły, inni pilnowali tylko, żeby nie zrobił przeciwnikom zbytniej krzywdy. Nie wiedział, co się dzieje, dlaczego zazwyczaj dokładne podania Wacka są teraz o metr, dwa za długie, a strzały Antka, zawsze imponującego precyzją, daleko mijają słupek.
Zrozumiał przecież, kiedy dopuszczono go do grona wtajemniczonych. Wstręt mieszał się z dumą. Sprzedali mecz, ale przecież uznali go za wartego wprowadzenia w dorosłe, piłkarskie życie. Nie wiedział, jak to się odbywa. Wszystko rozgrywało się poza jego plecami. On brał swoją pulę nie pytając o nic. Starał się być mniej niebezpieczny niż zwykle, udawać, że gra naprawdę. „Jestem dobrym aktorem” – myślał czasem. „Skoro nie mogą się połapać i jeszcze piszą, że byłem wyróżniającym się zawodnikiem”...
Otwierając drzwi, myślał, że to któryś z kolegów. Zdziwił się, kiedy zobaczył tamtego. Od razu wiedział, o co chodzi. Bez słów. Znany trener najbliższego rywala u niego w mieszkaniu. Dobrze, że nie ma Małgosi, pojechała zdawać ostatnie egzaminy, połapałaby się pewnie w mig.
***
Ciąg dalszy na stronie:
Mój Football Manager
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ