Tydzień poprzedzający mecz ligowy z Legią poświęciliśmy na wyczerpujące treningi. Chłopcy chyba wzięli sobie do serc moje słowa, gdyż pokazywali się z bardzo dobrej strony. Biegali, strzelali na bramkę (a nie do pobliskiego lasu), robili pompki i skłony, a Pucek zrobił nawet szpagat! Barton oskarżył go nawet o to, że ma wątpliwości co do jego prawdziwej płci. W każdym razie Puckowi trzeba było pomóc, bo czuł, że go boli.
Po zajęciach podszedł do mnie Reporter.
- Trenerze, ja mam sprawę. Bo wie trener, ja zazwyczaj wchodziłem później i strzelałem bramki. - zaczął nieśmiele.
- No, nadajesz się na jokera. - stwierdziłem.
- No tak, ale ja sobie myślę, że fajnie by było wyjść od początku, bo Legia to Legia, wie trener, ja już całą rodzinę sprowadziłem, bo powiedziałem im, że zagram od początku na prawej pomocy... - kontynuował.
- Tak? Ale to chyba ja jestem od wybierania składu?
- Ale wie trener, wpadłem na pomysł, że Rapechuckowi schowam jego nowe trampkokorki. No i wtedy nie będzie miał pan wątpliwości, żebym ja zagrał.
- To Rape nie ma porządnych butów? - zapytałem.
- No przecież na ostatnim meczu mu się rozwaliły te jego srebrne z Deichmanna. Dzisiaj na treningu biegał w glanach, dobrze, że nikogo nie kopnął, to dopiero byłby ból... Dzisiaj mówił, że skoczy na bazar, kupi sobie takie zwykłe za 15 zł, bo i tak już niewiele meczy do końca rundy zostało. No i ja pomyślałem, że mu je schowam, a w glanach to go nie wpuszczą. - snuł swoje historie Reporter.
- Reporterze, zaufaj mi, jeśli będziesz uczciwie pracował na treningach, to zagrasz. A teraz idź do domu, musisz zregenerować siły. - zaproponowałem.
Muszę przyznać, że Reporter ma bujną wyobraźnię... Cóż, przed takim meczem, jak z Legią, każdy napala się na to, że zagra. Można wystawić zaledwie jedenastu, więc swój skład układam w myślach już od kilku dni. Wiem jedno - ADR jest ciągle kontuzjowany, więc na pewno nie zagra. Podobnie jest z Jakubkwą, który rozciął sobie rączkę i również nie zdąży. Życie.
Zbliżała się środa, to właśnie w środku tygodnia Legia podejmie nas na Stadionie Wojska Polskiego. Warszawa to wielkie miasto, rano zrobiliśmy sobie spacer, Mejt kupił replikę koszulki Izolatora Boguchwała, Sol rumuńskie perfumy od jakiegoś gościa w podziemnym przejściu, Pucek z kolei kupił Gazetę Wyborczą. Nie wiem czemu, ale mówił, że Wprost to zło. Ja dałem się namówić na wywiad do TVN24, w którym odpowiadałem na pytania dziennikarza.
- Wyglądacie, jakbyście przyjechali na wycieczkę do stolicy. Czy CM Revolution to drużyna, która będzie w stanie oddać celny strzał w kierunku Muchy? - pytanie zadał pewien gość ze studia, którego słyszałem przez słuchawkę.
- Chłopcy pierwszy raz są w takiej wielkiej wsi, yyy, przepraszam, w takim wielkim mieście oczywiście. Mogą zobaczyć trochę świata. - chciałem zacząć jakieś humorystycznie, co chyba mi nie wyszło. Dziwnie się czułem stojąc na środku ulicy przed kamerą.
- Ale czy zagrozicie Legii?
- Już nie raz pokazaliśmy, że jesteśmy zajebiście ambitni. Legii damy radę. - w tym momencie Storm wskoczył mi na barana i zaczął wykonywać jakieś dziwne gesty w kierunku kamery.
- Roger to serce "Wojskowych". Macie jakąś tajną broń na niego?
- Tak. Roger to fajny gość, ale będzie bardzo ściśle kryty. - miałem na myśli Reportera i jego zagrywki. W tle słychać było SZk, Mejta, Wujka i Rema, którzy śpiewali (tak, powiedzmy, że śpiewali) piosenki o swoim ukochanym klubie. Ze względu na niecenzuralne słowa nie będę jej przytaczał.
- Większość nie daje wam szans. Co prawda Legia ostatnio także miała słabsze dni, ale mimo wszystko...
- Ja to was nie rozumiem! Stolica jest jakaś dziwna, tutaj wszyscy są za Legią! Ch...owe to jest. Stawiacie nas z góry na straconej pozycji, ch...ja wiecie, co jesteśmy w stanie pokazać. Nie znacie się na piłce w takim razie, k...wa! - trochę się zdenerwowałem, ale miałem dość tych nieprzerwanych teorii, że jesteśmy outsiderami. Po tej wypowiedzi przerwano program, który, jak się okazało, nadawany był na żywo... Tośmy sobie reklamę w stolicy zrobili...
Nadeszła godzina 0. Skład był już w głowie, wszedłem do szatni, zawodnicy już ubrani byli w stroje meczowe.
- Rapechuck, co ty robisz?! W glanach nie wejdziesz, baranie! - na starcie zrównałem go z ziemią.
- Trenerze, ktoś zakosił mnie moje trampkokorki, nówki z przeceny. 9,90 zapłaciłem. - bronił się Rape.
- REPORTER! - krzyknąłem na całą szatnię. - Gdzie jest Reporter?!
- W kiblu siedzi, panie trenerze - odpowiedział SZk.
Wbiłem do kibla, gdzie Reporter próbował ukryć lśniące buty pod deską klozetową.
- Oddaj buty koledze. Zagrasz w pierwszym składzie. - oznajmiłem.
- No trzeba było tak od razu! - ucieszył się młody skrzydłowy.
Ustawienie na konfrontację z Legią Warszawa wyglądało następująco:
Sol - Speed, Storm, Brudas, Grzechoo - Rapechuck, SZk, Reporter - Wujek Przecinak, Rem - M8. Mejta przesunąłem do ataku w miejsce nadal kontuzjowanego De Rapha, dzięki czemu zwolniło się miejsce na lewej flance. Zdecydowałem, że najlepiej wypełni je Reporter.
Pierwszy gwizdek sędziego, błyski fleszy, pierwsze trąbki, zaczynamy! Ledwo weszliśmy w ten mecz, a już... musieliśmy odrabiać straty. W 5 minucie po kornerze piłkę do swojej bramki wbił Brudas. Po raz drugi w tym sezonie. Nie tak to miało się zacząć! Kolejna akcja Edsona, dośrodkowanie z lewej flanki, Grzelak trafia do bramki, ufff, na szczęście jest na spalonym. Co się odwlecze to nie uciecze, 19 minuta, Grzelak strzelcem drugiego gola! Fatalnie! To my przeważaliśmy, jednak wynik był już bardzo zły. Czasami nie rozumiem piękna tej gry...
Kolejne próby przyniosły efekt. Parę minut przed przerwą Rapechuck potężnie uderzył i zmniejszyliśmy straty! Całe szczęście, że przy tej bombie wytrzymały jego profesjonalne buty. Druga połowa także należała do przybyszów z Graveyard. Mieliśmy widoczną przewagę, świetne okazje zmarnowali jednak Mejt i SZk. Niestety, tym razem Legii nie zdobyliśmy! Było mi bardzo żal, że wracamy z pustymi rękoma, nie kryłem rozczarowania wśród zawodników. Reporter chyba częściej szukał na trybunach swojej licznej rodziny (podobno ma matkę, 15 sióst, 18 braci i 2... ojców) aniżeli koncentrował się na grze. Większych uwag nie mogę mieć tylko do
strzelca bramki.
Piłka Nożna napisał:To koniec marzeń CM Revolution o zdetronizowaniu Legii i podbiciu stolicy. Drużyna Pawisco zagrała dobre spotkanie, ale "Wojskowi" pokazali jak umiejętnie należy się bronić. Szybko strzelone dwie bramki ustawiły całe spotkanie, a trzeba przyznać, iż gospodarze mieli także więcej szczęścia. CMRev wraca do domu z ogromnym niedosytem, wszystko wskazuje na to, że rundę skończą w środku tabeli, co jest dla nich wynikiem przyzwoitym, aczkolwiek przez swoje niedoświadczenie stracili za wiele. Niewątpliwie już teraz przeszli do historii.
Aktualna tabela:
Nie ma co wspominać. Trudno, mimo szumnych i głośnych zapowiedzi daliśmy ciała, szkoda, że mamy problemy ze skutecznością. Nie minęły jednak 3 dni, nadszedł weekend i następna ligowa kolejka. Koniec listopada jest dla nas bardzo intensywnym miesiącem, więc jest okazja do zdobycia bardzo ważnych "oczek". Najbliższa okazja - mecz w Lubinie z Zagłębiem!
Zrobiłem kilka roszad w składzie, zagrał Shadown, Pavulon i Jakubkwa. To "Miedziowi" dyktowali warunki. Całe szczęście, że w ataku grał Włodarczyk, który raz po raz wszystko marnował. Co z tego, że jemu gra nie szła, skoro Chałbiński potrzebował jednej akcji, aby pokonać Sola... Jedyny gol meczu, kolejna porażka! Ależ słaby mecz, ależ katastrofalna forma! Nie potrafiłem opanować nerwów, znów w szatni było gorąco. Jest już bardzo źle. Morale lecą w dół, to już nie jest ten zespół, który tak zachwycał w sierpniu.
Zbliżał się koniec miesiąca, więc powoli udało nam się wychodzić z kryzysu. Zremisowaliśmy u siebie z Górnikiem Zabrze 1:1 w PE i
awansowaliśmy z grupy! Co prawda, po meczu na konferencji prasowej stwierdziłem, że praca sędziego nie przypadła mi zbytnio do gustu, co wywołało kontrowersje, a ja
zostałem ukarany grzywną przez Związek. W ten sposób naraziłem się nieco zarządowi klubu, więc chyba muszę spuścić z tonu. Ciekaw jestem, jakie zdanie ma o tym B!... Z kolei w lidze zagraliśmy z silnym Lechem. Wreszcie nawiązaliśmy do niedawnej historii, kiedy graliśmy efektownie, a także efektywnie! Fantastyczne zwycięstwo na Bułgarskiej, gromimy Lech aż 3:0! To był popis Grzela, obrona również zagrała bezbłędnie. Takich meczy oczekuję! Wróciła wiara, oby została jak najdłużej, muszę zrobić wszystko, aby teraz było już tylko lepiej.
Zaczął się kolejny już miesiąc - grudzień. Na przestrzeni całego dotychczasowego sezonu można zauważyć, że nasza forma jest wybitnie sinusoidalna. Po słabym miesiącu zaczynamy nowy, o wiele lepszy. Wychodzi na to, że obecny musi dać nam wiele powodów do radości. Oby tak było! Saiid przygotował raport, jestem bardzo zadowolony z mojego asystenta, dzięki niemu mam wszystko podane, jak na tacy. Martwi mnie
forma Mejta, który ostatnio gra słabo. Zastanawiam się, czy 2-3 mecze odpoczynku nie wyjdą mu na dobre.
Sprawdziłem skrzynkę mailową. Wiadomość przysłał BARTOSH!
BARTOSH! napisał:Witaj, mam nadzieję, że w klubie wszystko dzieje się dobrze. U mnie w porządku. Musiałem wyjechać, a raczej prędko uciec, gdyż mam problemy. Niestety chodzi o kasę, narobiłem sobie trochę długów. Jestem w Ameryce Południowej i póki co, muszę tu zostać. Śledzę wszystkie spotkania, dobrze sobie radzisz. Pamiętaj, abyś nikomu nic o mnie nie mówił. Jeszcze ciebie ktoś dopadnie. 3m się, powodzenia!
Fajnie. Wychodzi na to, że klubem kieruje jakiś oszust. B! wydawał się być uczciwym człowiekiem, być może załatwiał jakieś lewy interesy. Za bardzo nie mogę uwierzyć w jego kłopoty, mam nadzieję, że kiedyś wyjaśni się jego niewinność. Chłopcy o niczym nie wiedzieli, choć z czasem z pewnością będą musieli prawdę poznać. Do końca roku pozostało zaledwie dwa mecze. Ostatni grupowy mecz Pucharu Ekstraklasy graliśmy z Groclinem. Rezerwami daliśmy sobie radę i odnieśliśmy satysfakcjonujące zwycięstwo 3:0. Znów 2 bramki Grzela, dlaczego złapał formę tak późno?!
Wrócił A. De Raph. Szkoda, że jego kontuzja trwała tak długo, w trudnych meczach bardzo go brakowało. Ostatnio świetnie zastąpił go młody Grzelo, który zasłużył na występ w ostatnim meczu 2007 roku - z Odrą. Grudzień - wedle moich przepowiedni - zaczęliśmy wyśmienicie. 6 dnia ostatniego miesiąca postanowiłem rozluźnić nieco atmosferę w drużynie - urządziliśmy mikołajki! Nawzajem kupiliśmy sobie upominki. Ja dostałem butelkę (podobno) świetnego wina gronowego od Brudasa. Zapomniał jednak zdjąć ceny i wiedziałem, że zapłacił za nią 3,70 zł. Sol dostał ciupagę, Jakubkwa zestaw prezerwatyw o ośmiu smakach, Grzelo papierowe talerzyki i rozpałkę do grilla, z kolei SZk w paczce znalazł dziwny przedmiot przypominający pompkę. Speed bawił się świecącymi kredkami, a Pucek czytał "Wprost". Rapechuck otrzymał różowe sznurówki do swoich trampkokorków, a Mejt zieloną piżamkę z hipopotamem. Wszyscy tryskali humorem, spędziliśmy fajnie czas.
- Dobra chłopcy. - zacząłem. - Jutro gramy z Odrą. Proponuję pożegnać się z kibicami przed przerwą i zdobyć komplet punktów.
- Damy z siebie wszystko. Jesteśmy w dobrej formie. - przekonywał Pucek.
- Mam nadzieję, że pokażecie dobrą piłkę. Do jutra! - pożegnałem się i odszedłem.
Wystawiłem mocny skład, na ławce znalazł się ADR. Zdecydowałem, że Mejt też będzie rezerwowym. Pewni siebie rozpoczęliśmy ostatni mecz tego roku. Od początku wypracowaliśmy sobie przewagę. Męczyliśmy się długo, swego dopięliśmy w 33 min., Pavulon dał nam prowadzenie! W przerwie zmieniłem słabego Wujka, wprowadzając... Mejta. Wiedziałem co robię, M8 podziękował za tę decyzję, strzelając w 63 min. drugą bramkę! Ale to było piękne uderzenie! 20 minut mogło być 3:0, ale niestety, Rem nie wykorzystał karnego... Szkoda, ale ten wynik utrzymał się do końca meczu. Świetna gra na koniec! Rundą honorową wokół boiska pożegnaliśmy się z kibicami. Pozostaliśmy na 7. miejscu w tabeli.
W tygodniu mieliśmy zaplanowany ostatni trening. Obudziłem się rano, zjadłem jajecznicę i wypiłem herbatę, po czym wsiadłem w samochód, udając się w kierunku Graveyard Plaza. To, co spotkało mnie na miejscu, przeszło moje wszelkie pojęcie. Masa policyjnych radiowozów, umundurowanej służby prawa, a także dziennikarzy i panów w garniturach. Nagle w moją stronę przybiegło czterech policjantów, którzy rzucili mnie na beton, skuli kajdankami i zawieźli do aresztu.
Cytat:Dzisiaj w godzinach porannych odkryto największą w historii polskiej piłki aferę. To, co wydarzyło się w siedzibie klubu CM Revolution jest ewenementem na skalę światową. Grupa około 100 policjantów weszła do budynku klubowego, aresztując cały zarząd, 23 piłkarzy pierwszego zespołu, którzy przygotowywali się do treningu, a także sztab szkoleniowy, w tym trenera klubu - Pawisco.
- To jedna z największych akcji naszej policji. Odkryliśmy ogromny przekręt w polskiej piłce, trudno w to uwierzyć, nasz futbol dotknął dna. - komentował komendant główny Policji, Włodzimierz Elemelek. - Nie jestem w stanie określić, co nas czeka w najbliższych tygodniach. Jedno jest pewne, czegoś takiego nikt się nie spodziewał.
Okazało się, że dzięki ogromnym pożyczkom z zagranicznych źródeł, właściciel klubu - BARTOSH!, wykupił miejsce w Ekstraklasie. Klub od samego startu płacił ogromne, sięgające setek tysięcy złotych, łapówki klubom, z którymi rozgrywali mecze, w zamian za dobre wyniki. Piłkarze, właściwie to zwykli amatorzy, wiedzieli o całej akcji już kilka miesięcy temu. Z czasem B! zaczął miewać kłopoty, gdyż nie wywiązywał się z umów, uciekł więc do Ekwadoru. Pieniędzy na kupowanie meczy zaczęło być coraz mniej, dlatego wyniki CMRev były coraz gorsze. B! został schwytany w nocy z 20 na 21 grudnia w Quito, po czym przyznał się do popełnionych przestępstw.
Wydarzenie jest komentowane przez wszystkie kraje świata. To coś niewyobrażalnego, dzięki ogromnej gotówce klub robił z polskiej ligi pośmiewisko, mając przy tym świetną zabawę. Wszyscy związani z klubem, w tym piłkarze, zostali zamknięci w 3-miesięcznym areszcie. Oskarżonym grozi do 15 lat więzienia.
Trener zespołu, Pawisco, ze wstępnym rozważań nie był świadomy całej sytuacji i został wypuszczony za kaucją w wysokości 50 tysięcy zł. "Nie jestem w stanie niczego powiedzieć. Jestem w głębokim szoku, czegoś takiego nie spodziewałem się w najgorszych snach." - mówił po opuszczeniu aresztu młody trener.
Cała akcja planowana była od 5 lat, kiedy powstał klub. Zawodnicy zgrywali się ze sobą i rozgrywali mecze, po czym zostali wprowadzeni do Ekstraklasy. Wszystkie wyniki z ich udziałem zostały anulowane, a przeciwnikom przyznane walkowery. Polska piłka otrzymała bardzo silny cios, czy to początek końca? Cała sprawa niewątpliwie będzie szeroko omawiana przez najbliższe kilka lat i wpisze się do historii jako największa afera w polskim sporcie."
- Aleśmy się zabawili!
- He he, jajcarze z nas, wiedziałem, że kiedyś się dowiedzą!
- Fajnie było, przynajmniej mogliśmy pokopać piłkę z najlepszymi.
- No, a teraz co będziemy robić?
- Jak to co? To, co lubimy najbardziej! Zrobimy pewnie następny przekręt czy coś...
- Może strona internetowa?
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ