Czas oczekiwania na Mistrzostwa Świata minął, od godziny 16 turniej trwa w najlepsze. Po 1 dniu Mundialu możemy być połowicznie zadowoleni - spotkanie otwarcia RPA i Meksyku było prowadzone na dobrym poziomie, w szybkim tempie lecz zupełnie rozczarował mecz Urugwaju z Francją. Po kolei.

Wielkim wydarzeniem był moment rozpoczęcia meczu RPA - Meksyk - tuż po odegraniu hymnu gospodarzy mogliśmy po raz pierwszy przekonać się o sile wuwuzeli; jeszcze chyba nigdy stadionowy gadżet nie stanowił obiektu aż takiego zainteresowania. Sam mecz prowadzony był w dobrym tempie, mógł się naprawdę podobać, a RPA powinno być wdzięczne Bogu i bramkarzowi Khune że już do przerwy nie przegrywali 0-2 czy 0-3 - to właśnie bramkarz Kaiser Chiefs był jedną z jaśniejszych postaci na boisku. A tuż po przerwie niewykorzystane sytuacje Meksyku zemściły się, a kapitalną akcję Afrykańczyków wykończył Tshabalala, zdobywając piękną bramkę, pierwszą na tych MŚ. Swoje szanse miał Teko Modise, lecz niespodziewanie wyrównał Meksyk po golu Rafaela Marqueza, który mimo to nie zaliczy tego spotkania do najlepszych. Największy zawód spotkał gospodarzy w 90 minucie, gdy Mphela trafił w słupek! Jednym ze słabszych aktorów tego widowiska był meksykański bramkarz Oscar Perez - niepewny w obronie, przy straconej bramce co prawda nie miał większych lecz mógł się lepiej zachować, a gdy Mphela trafiał w słupek on tylko patrzył na piłkę, nawet się nie ruszając. W ekipie Meksyku najlepszy był Giovani Dos Santos, dla którego Mundial może być punktem zwrotnym - Turcji w Galatasaray nie podbił, lecz w dzisiejszym meczu miał wiele udanych rajdów i strzałów, a jego podanie do grającego równie dobrze Guillerme Franco było przedniej klasy.

Zdecydowanie rozczarowało drugie spotkanie, gdzie zabrakło nie tylko bramek, lecz również dobrych okazji podbramkowych. Ciekawiej zrobiło się jedynie w końcówce gdy Urugwajczycy musieli radzić sobie w dziesiątkę, lecz Francuzi udowodnili to że są niezwykle słabi w tej chwili, a kreowany na lidera i następcę samego Zinedine Zidane'a Yoann Gourcuff zawiódł na całej linii - jeden dobry strzał z wolnego przy wielu niecelnych i niepotrzebnych strzałach i braku podań do partnerów, to za mało. Nie zachwycił również Ribery, zupełnie niewidoczny w drugiej części; dobrze zagrał Toulalan, lecz podobnie jak Ribery czy Evra zarobił żółtą kartkę. Mało pracy miał Hugo Lloris, lecz kiedy trzeba było pewnie interweniował, chociażby po strzale Forlana. Napastnik Atletico starał się jak mógł, lecz koledzy nie wspierali go zbytnio, przez co grał sam na 4 obrońców francuskich, ewentualnie w sukurs wchodził Luis Suarez, który niczym nie zachwycił. Wiele uwagi poświęcano Muslerze, lecz golkiper Urugwaju zagrał naprawdę dobrze, inna sprawa że rzadko miał okazję do wykazania się.

Co będzie się działo w drugim dniu mistrzostw? O 13:30 Grecja zagra z Koreą Południową - nie wiąże z tym meczem wielkich nadziei na wspaniałe widowisko, lecz obydwie drużyny powinny zdawać sobie sprawę że ewentualna porażka może zamknąć im drogę do drugiej rundy już na początku turnieju. Ciekawsze będą dwa kolejne mecze - wielka zagadka w postaci Argentyny o 16 zagra z Nigerią. Obydwie drużyny posiadają niezwykłą siłę w ataku, co jest dobrym prognostykiem przed tym meczem. I w końcu o 20:30 odbędzie się wielki mecz, w którym stawką będzie honor i duma - Anglicy zagrają z USA. To że według wielu jest to mecz o pierwsze miejsce w grupie schodzi na dalszy plan; Synowie Albionu są wymieniani jako potencjalni Mistrzowie Świata, a USA typowane jest na czarnego konia turnieju. Oczywiście nie można uniknąć również podtekstów politycznych, a piłkarze amerykańscy skutecznie podgrzewają atmosferę przed meczem, twierdząc że jednym z głównych założeń taktycznych będzie denerwowanie Wayne'a Rooney'a.

Wszystkie moje wpisy znajdziesz na www.lucasinho.blox.pl - serdecznie zapraszam!

Oni będą odkryciami Mundialu