Ten manifest użytkownika nesete przeczytało już 2279 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Opisać zwykłego człowieka jest łatwo. Ot, jest wysoki lub niski, gruby lub chudy, blondyn albo brunet, mruk lub wesołek, pechowiec szczęściarz, fachowiec ciamajda, przystojniak czy okropny brzydal. Nie ma z tym problemu. Gorzej gdy człowiek opisywany nie jest zwyczajny. Jak opisać tą dziwną aurę, którą się otacza, jak powiedzieć coś o nim by nie utracić sensu wrażeń? Nie jest to proste. Michał jest postacią wybitnie nie opisywalną, jeśli można tak powiedzieć. Wzrostu jest przeciętnego, lekko przy kości z żywymi, inteligentnymi oczami w odcieni trawy skroplonej rosą. Uśmiech często gościł na jego twarzy, nie zawsze jednak było to oznaką zadowolenia. Gaduła o jowialnym charakterze, choć czasem i mruk i samotnik. Pełen tajemnic choć wielu twierdzi, że serce nosi na dłoni. Bezczelny i złośliwy a z drugiej strony czuły i troskliwy. Wrażliwy romantyk klnący jak szewc. Ateista lecz pełen wiary. Chętny do pomocy lecz potworny leń. Profesjonalista lecz angażujący się emocjonalnie. Znienawidzony i kochany. Ubóstwiany i wyklinany. Inteligentny i sprytny, jednak łatwo wpadający w nałogi a na domiar złego naiwny. Flirciarz i kobieciarz lecz wierny dozgonnie. Pałający miłością i gniewem. Tryskający energią ze skłonnością do luksusu. Człowiek obok którego nie można przejść obojętnie. I Rosalie też nie mogła. Poprosiła swojego wybawcę by nie jechać do szpitala, ten po długich namowach uległ. Pojechali do niego, ona się umyła i odświeżyła. On zdążył w tym czasie opróżnić połowę butelki whiskey. Rosalie ufała nowo poznanemu mężczyźnie. Nie wiedzieć czemu wzbudzał w niej niesamowity spokój i poczucie bezpieczeństwa. Ona w nim nie wzbudzała żadnych uczuć.
-Więc kto cię gonił?- spytał Michał
-Mówiłam, że nie wiem- odparła- może włamywacze?
-Taa, jasne, to czemu nie idziemy na policję?
-Bbo, bbo- zająknęła się Rosalie przegryzając wargę, oczy jej zrobiły się szklane a nos czerwony- stało się coś złego...zabiłam człowieka
Mina Michała była bezcenna. Jedyne co pomyślał wiązało się z dużą butelką wódki chłodzącą się w zamrażalniku.
-To był wypadek- dodała szybko, chcąc się usprawiedliwić- droga była śliska, hamowałam, ale...
-Cisza- przerwał jej Michał- nie chcę wiedzieć. Bierz co trzeba i życzę miłej ucieczki. Żegnam
-Aale, myślałam, że...
-Że wmieszam się w sprawy policji? O nie, nie- mężczyzna wstał i nerwowo zaczął chodzić po pokoju- nie tym razem, nie wrócę do pudła, nigdy więcej. Ty jesteś tutaj zbyteczna, żegnam więc
-Byłeś w więzieniu?- spytała zdziwiona. Napotkawszy jednak wzrok Michała postanowiła więcej nie pytać i wrócić do proszenia
-Pozwól mi chociaż się tutaj przespać. Jutro stąd wyjadę i nigdy już mnie nie zobaczysz- mówiła, choć całe jej serce i dusza krzyczały: nieeeeeee!!!
-Nie, wyjdziesz stąd teraz- niewzruszony odparł, siląc się na kamienną twarz. Żal mu je było, bał się jednak o swoją skórę.
Ta ich kłótnia, czy też inne dywagacje, przerwane zostały przez odgłos tłuczonego szkła. Po chwili w pokoju zaczęła się pojawiać tajemnicza mgła.
-Gaz bojowy!- krzyknął Michał- już tu są! W nogi!
Pobiegli we dwójkę do garażu, do samochodu. Ona siadła z tyłu i schowała twarz w dłoniach, próbując odciąć się od dźwięku wystrzeliwanych pocisków. Brzdęk pękających wazonów, niszczonych mebli i kruszonego tynku zagłuszony został przez warkot starego silnika. Czarne Renault, powoli nabierając prędkości, przebiło się z trudem przez bramę garażu, tracąc przy tym nie tylko przednie światła, lecz cały przedni zderzak. Michał przegryzł wargę. Jego dom otoczony był przez kordon mężczyzn w czarnych strojach, choć mógłby przysiąc, że niewiele mają oni wspólnego z policją. Wcisnął mocno gaz, wysłużony silnik zawył lecz posłusznie zwiększył moc. Ich ucieczka nie mogła jednak pozostać niezauważona. W tylnym lusterku mężczyzna dojrzał, prócz burzy włosów Rosalie, pędzące dwa auta. Nie ulegało wątpliwości, że dysponują lepszymi osiągami. Kwestią czasu było, kiedy Renault zostanie dogonione. A wtedy... Lepiej o tym nie myśleć.
Rosalie, choć przestraszona czuła zarazem dziwne uczucie podniecenia. W przeciągu dwóch dni w jej życiu zdarzyło się więcej niż przez całe jej dotychczasowe życie. Wtedy w jej głowie zakołatała nieprzyzwoita i okrutna myśl: dobrze że potrąciłam tego staruszka. Szybko jednak pozbyła się jej z głowy czując do siebie wstręt. Lecz i przyznając rację. Człowiek, który po raz drugi ratował jej życie klął pod nosem co niemiara, przeklinając nie tylko całą sytuacje, lecz także fakt wypicia dużej ilości alkoholu, co nie pozwalało mu zbytni na odpowiednie skoncentrowanie się na jeździe. I choć adrenalina zastąpiła alkohol, tak że myślał trzeźwo, jego refleks był spowolniony. Postanowił zgubić wroga, zaczął więc kluczyć po bocznych uliczkach, licząc na swą znajomość miasta. I nie przeliczył się, po pewnym czasie bowiem auta z pościgu znikły z pola widzenia. Michał zatrzymał auto. Rozgrzany silnik, przegrzana chodnica i połamane brewki rozrusznika. Do tego całkowity brak przedniej wersji auta, uszkodzona opona i przerysowane boki, odłamane prawe lusterko, pęknięta tylna szyba i wgnieciony dach. To bilans ucieczki. Jak pomyślał o zniszczonym domu z wrażenia aż usiadł
-To zdecydowanie nie była policja- powiedział obojętnym tonem człowieka, który podłamał się na duchu
Rosalie wygrzebywała się powoli z auta. Wstydziła się swych reakcji na minione sytuacje, teraz docierało do niej więcej faktów.
-To nie wiem, ja nikomu nic nie zrobiłam
-A ten staruszek? To niby kto?
-On...on przecież, jak, nie, przecież...nie możliwe, to był zwykły dziadyga...
-A jednak nie- Michał przeczesał włosy- może jakiś szef mafii?
-Wątpię, przecież miał by ze sobą wtedy goryli, i w ogóle...
-To skąd ci przebierańcy? Zniszczyli mi dom, samochód! Życie- stwierdził zrezygnowany. Podniósł się powoli z ziemi. Adrenalina uciekała, pozostawał tylko szumiący w głowie alkohol
-Musimy się gdzieś przespać- stwierdził- znam taki hotelik nie daleko, taki w którym uczniowie praktykują. Tam nie powinni nas szukać. I tanio będzie- dorzucił zaglądając w portfel. Miał szczęście, że akurat trzymał go w kieszeniach spodni.
W siedzibie Euve panował niepokój. Skorpion zdał relację na temat próby ujęcia Rosalie, na dodatek wybrano ostatecznie pięciu kandydatów. Wysoki, łysy mężczyzna stał przy mównicy, ręce trzymał splecione z tyłu. Był bardzo blady, jak kartka ryżowego papieru. Za nim ustawiony był ogromny ekran, który obecnie wyświetlał jego twarz. Przed nim siedziała garstka ludzi, przywódcy najpotężniejszej organizacji. Mężczyzna nazywał się Remuald Vandorre i był głosem Niższej Kapituły. Tylko on mógł rozmawiać z Kapitułą Wyższą. I to właśnie miał zamiar czynić.
-Dzięki wytężonej pracy- zaczął- udało się Komisji wyselekcjonować pięciu kandydatów do objęcia stanowiska Rozpylacza Wici. Wpierw jednak- chrząknął i podrapał się za uchem- nakreślić muszę sytuację z Rosalie. Mimo usilnych prób, między innymi wysłania Szarego Szwadronu, nie udało się jej pochwycić. Pomógł jej niejaki Michał Tomczuk...
-Do rzeczy Remuald, do rzeczy, wieków tu siedzieć nie będziemy- wtrącił się znudzonym głosem jeden z siedzących mężczyzn
-Już, już. Przedstawię więc może już tych pięciu kandydatów- Vandorre spojrzał na widzów, szukając aprobaty. Widząc tylko zimne spojrzenia postanowił kontynuować:
-Pierwszym kandydatem jest Julian Jacques, mieszkaniec Treinta y Tres.- na ekranie za nim pojawiła się twarz trzydziestoparoletniego mężczyzny- przydzieliliśmy mu już trenera, Marcao. Pierwsze notatki przyjdą pod koniec miesiąca. Przejdę może do kolejnej osoby. Jest nią niejaka Monique Passaquet, z Yvre-l'Eveque.- ekran ukazał śliczną brunetkę o przepięknym uśmiechu- Trener próbuje się z nią skontaktować. Do pierwszego kontaktu ma dojść w przeciągu tygodnia. Trzecim...
-A kto będzie jej trenerem?- zapytał niski mężczyzna odziany w szkarłat
-Yyyy, Igor Vianecheev- Remuald zaczął się pocić, czuł jak jego kręgosłup staje się chłodny, kontynuował jednak- Trzecim kandydatem jest Jose Vagiano, z Chinchon. Jego pomocnikiem będzie Florian Ree, kontakt został już zawarty. Czwarty kandydat to Julio Vegga, z Ushuaia, jego trenerem jest Armando, już kończy inicjację. A piątym kandydatem jest...- Vandorre zawahał się i głośno przełknął ślinę-...Michał Tomczuk- wręcz wypluł te słowa. Ręce mu drżały. Bał się reakcji Wyższej Kapituły.
-Nie dziwi mnie to- odparła starsza kobieta, której pomarszczona już skóra dalej nosiła ślady niezwykłej urody. Mówiono na nią Wieszczka- jego los splatał się w koniugacji z naszym. Niestety
-Kto jest jego trenerem?- spytał mężczyzna w sile wieku, z gęstą, czarna brodą i stalowymi oczami, bez źrenic. Był ślepcem, stąd też jego miano Aveugle.
-Przyznano mu Veronisse Di Dess, lecz on jest jak na razie nieuchwytny. Ucieka wraz z Rosalie. Ale to oczywiście kwestia czasu, nim go...
-Milczeć!- krzyknął Aveugle- niech Skorpion go wytropi. Veronisse musi go spotkać do końca tygodnia
Wieszczka przymknęła oczy:
-Sugerowałabym, by Skorpion towarzyszył tej Veronisse w szkoleniu Tomczuka
-Oczywiście- odparł Remuald
-Sprawdźcie się, macie tydzień by każdy z kandydatów mógł spokojnie się przygotowywać pod okiem trenerów. Czy to jasne?
-Tak jest- odparł Vandorre, szczęśliwy, że spotkanie to dobiegło już końca. Musiał teraz tylko poinformować Niższą Kapitułę i Komisje o decyzji Wyższej Kapituły i modlić się by Skorpion szybko odnalazł Tomczuka i Rosalie.
Tymczasem Tomczuk wraz z Rosalie budzili się ze snu. Obydwoje spali niespokojnie, Michał martwiąc się przyszłym dniem, ona zaś martwiła się dziwnymi uczuciami w niej zachodzącymi. Po drugie bliskość ciała mężczyzny działał na nią nietypowo, na tyle, że przechodziły ją dreszcze, a dawno złożona przysięga zdawała się być nieistotna. Michał jednak wyraźnie nie był nią zainteresowany, nie uczynił bowiem nic by zbliżyć się do niej. Po wykonaniu porannych czynności nastał czas by ustalić co dalej. Siedzieli przy składanym, plastikowym stoliku, przykrytym ceratą pamiętającą czasu PRL-u. Każde z nich trzymało suchą bułkę w dłoni. Michał przeszył zimnym wzrokiem Rosalie i wypalił:
-Wszystko przez ciebie!
-Czemu tak mówisz?- wzdrygnęła się dziewczyna- przecież wiesz, że ja...
-Mogłem cię nie zabierać, a tak, kurwa, muszę gdzieś uciekać. Przed czymś czego nawet nie zrobiłem. Co lepsze, nie mogę pójść na policję, bo pewnie tamci mają ją w kieszeni
-Skąd ta pewność- odparła- może trzeba by pójść, to znaczy ty pójdź, ja...nie wiem...pewnie nie dożyję wieczora
-Możliwe- odparł Tomczuk drapiąc się po głowie- mam takiego znajomego, robił kiedyś fałszywki, może wyjedziemy z kraju. Załatwiłby dokumenty
-Przecież jesteśmy w strefie Schengen, możemy jechać gdzie chcemy
-Nie mówiłem o Europie. Ja ucieknę do Brazylii może
-A co ze mną?
-Pomogę ci uciec. Później radzisz sobie sama
-Ale ja nie wiem...
-A myślisz, że ja wiem? To nie jest tak jak w filmach, że, kurwa uciekniemy, a po dziewięćdziesięciu minutach koszmar się skończy. On będzie trwał całe życie
-I zostawisz mnie? Samą?
-O tak- odparł Tomczuk wpychając do ust ostatni kawałek bułki- z przyjemnością
-Słuchaj- zdenerwowała się Rosalie- trzeba było mnie nie ratować, nikt ci nie kazał...
-A ta twoja machająca rączka i błagające spojrzenie?
-Och, będziesz teraz to wypominał? Jakbyś nie wiedział byłam w kryzysie wtedy..
-Trudno nie zauważyć, sama jesteś jak kryzys...
-A ty to taki dobry człowiek? Siedziałeś w więzieniu! A teraz mówisz o zmarnowanym życiu. Sam je sobie zmarnowałeś! A teraz masz okazję zrobić coś dobrego w życiu to się wycofujesz! Napraw błędy przeszłości
-Ty chyba nie żyjesz na tej samej planecie co ja. To nie książka, jakiś harlekin, w którym ty się we mnie zakochasz, a ja cię wezmę w samolocie- w tym momencie Rosalie wyobraziła to sobie i stwierdziła, że dobrze by było być w takiej książce- Błędów nie da się naprawić tylko popełnić, a ja nie chcę wrócić do paki
-Dobrze więc- jej głos był zimny, co zaskoczyło ją samą. Nie wiedziała, że potrafi być tak stanowcza i opanowana- pomożesz mi zmienić kontynent a później o sobie zapomnimy
-W końcu załapałaś. Teraz pozostałe sprawy, musimy wyjechać do Niemiec, do Berlina, tam mieszka mój koleś. Co oznacza, że musimy załatwić transport
-A twoje auto?
-Śmieszne- mina Michała mówiła wszytko- Musimy to zrobić tak by nie natrafić na tamtych złych. Pewnie obstawią granicę, trzeba ją przekroczyć w miejscu gdzie się tego nie spodziewają
-A może już o nas zapomniano?- spytała Rosalie podpierając brodę ręką
-Tak myślisz?- odparł Tomczuk chwytając się za głowę- to będzie trudniejsze niż myślałem. Dobra, zbieraj się
-A transport?
-Coś w drodze się wymyśli, nie możemy być zbyt długo w jednym miejscu, pewnie już wpadli na nasz trop
-Ukradniesz auto?
-Przecież chyba nie kupię, nie?
-To kradzież, ja nie mogę...
-A zabić człowieka mogłaś? Ruszajmy
Rosalie wstała od stołu i ruszyła za Tomczukiem:
-Michał, nie wiesz kim oni są i czego chcą?- zapytała. Jej wybawca, kompan w ucieczce, odwrócił się powoli, spojrzał jej w oczy. Chciał powiedzieć coś złośliwego, zamiast tego stwierdził:
-Nie wiem, Rosalie, nie wiem. Ale na pewno są niebezpieczni.
Duży SUV pędził przez rozgrzaną słońcem szosę. Prędkość wskazywana na prędkościomierzu mogła przyprawiać o zawrót głowy. Droga była jednak pusta, a kierujący nie raczył nawet spojrzeć na wskazówki. Po prostu pędził, rozkoszując się poczuciem władzy, które daje silnik 4.5 litra włożony do masywnego Porsche Cayenne. Tym bardziej mógł się tym rozkoszować, że nie obawiał się policji. Wszystkie możliwe oddziały policji dostały absolutny zakaz zatrzymywania właśnie tego samochodu. I gdyby nie myśl o czekającej, ciężkiej pracy, na pewno kierujący mógłby uznać ten dzień za jeden z najlepszych. Niestety, stało przed nim zadanie. Wpierw musi odnaleźć dwóch uciekinierów. Następnie jednemu z nich wskazać istotę i rolę footballu na świecie. Zapowiadało się na nudne i żmudne zadanie. Kierujący odetchnął pełnią piersi. A miał czym oddychać. Okrągły, naturalny biust ledwo co mieścił się w czerwonej, obcisłej sukience, zakończonej falbanami na spodzie. Kruczoczarne włosy opadały lekko na ramiona kierowcy, kontrastując ze śnieżnobiałą cerą. Mocne, czerwone usta były lekko rozchylone, jakby próbując dać ujścia emocjom doświadczanych podczas jazdy. Duże ciemne okulary skrywały jasnozielone, duże oczy, w które mężczyźni wpadali jak w otchłań. Zapach delikatnych perfum unosił się w powietrzu. Veronisse Di Dess jechała w poszukiwaniu jej ucznia. Nie wiedziała jeszcze, że misja ta zmieni jej, dotychczas uporządkowane życie, w chaos.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Dbaj o harmonię |
---|
Aby osiągać sukcesy, niezbędna jest dobra atmosfera w szatni. Za nastroje zawodników odpowiadają ich morale oraz statusy, a narzędzie do utrzymywania harmonii w zespole stanowi interakcja z piłkarzami - drużynowa i indywidualna. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ