Premier League
Ten manifest użytkownika nesete przeczytało już 2405 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Wysoki, łysy i kompletnie blady jak ściana mężczyzna, ubrany w kolorowe szaty, narzucone bez ładu i składu na siebie, siedział przy ognisku. Już na pierwszy rzut oka, było widać, że coś z tym mężczyzną było nie tak, wyglądał dziwnie i budził niepokój. Dopiero podczas dłuższej obserwacji wyjaśniało się uczucie niepokoju. Nie miał on bowiem włosów. Ale nie tylko na głowie, nie miał ich wcale, rzęs, brwi, nawet drobnego meszku. Nic, kompletnie. Wyglądał trochę jak jakaś rzeźba. Wielu powiedziałoby, że wręcz obrzydliwie, odpychająco. Przewrotne, łysy mężczyzna nosił przydomek Czarny. Tak, był to bowiem przywódca Korowodu Cyganiarzy, ich lider, pan i władca, Cyganiarz IV Czarny, zwany także Włodkiem. Nie siedział przy ognisku sam, obok niego, w bardziej stonowanych szatach, siedział nerwowy, młody chłopak. Niskiego, miernego wzrostu, chudy jak patyk, blady, z trądzikiem wysypanym na młodej, zdawałoby się dziewiczej, twarzy. Złote loki spadały mu cały czas na duże czoło, próbował odgarnąć je trzęsącą się, spoconą ręką, robił przy tym śmieszna minę, która ukazywała jego krzywe, żółtawe zęby.
- Więc to ty jesteś Łącznikiem? - warknął Cyganiarz i splunął do ogniska, buchnęły płomienie. Chłopak skinął głową, lekko niepewnie.
- Jak cie zwą podlotku?
- Jestem Robinson Dziewięćdziesiąty Trzeci.
- Tylu było Robinsonów? - zaskoczył się Włodek, przywódca Korowodu Cyganiarzy.
- Nie - zaperzył się chłopak - tylu dzielnych wojów we mnie było. Ale nie spotkaliśmy się, by rozmawiać o mojej religii. Mam ci coś przekazać – chłopak zniżył głos i już nie wydawał się taki nieogarnięty- Gildia Kakao nie zapomina przysług – wysunął rękę, na niej trzymał dziwny medalion – pozdrowienia od Analnego Księcia – i zniknął. Tak po prostu, nawet nie tyle, że się rozpłynął, znikł nagle. Ale Cyganiarz nie wyglądał na zbytnio zaskoczonego. Trzymał w ręku medalion i śmiał się donośnym, przerażającym głosem.
Przede mną mecz z jakimiś amatorami. Obudziłem się jak zwykle, nader zmęczony świętowaniem niczego dzień wcześniej. Puste butelki walały się po pokoju... to znaczy walałby się, gdybym w swym pokoju był. Gdzie mnie tym razem wyniosło? Podniosłem pulsującą głowę i próbowałem przejrzeć mrok w pomieszczeniu. Zbierając się w sobie, wstałem i gdzieś tam, po omacku, odnalazłem włącznik światła. PSTRYK. Co kurwa?
Zabrzmi to dziwnie. Sam nie mogę w to uwierzyć, ale obok mnie, na podłodze i przy, a jak, butelkach, leżał Alan Shearer. Kawałek dalej Craig Bellamy. By było dziwniej, w objęciach leżeli, uwaga, Kieron Dyer i Nolberto Solano. Wiem, bo kojarzę ich z Bravo Sport. Co jest do chuja? Zniosłem rycerza i gnoma na boisku, ale młodych idoli z lat przeszłych ciężko mi zrozumieć. Budzić ich, czy nie?
Wtem do pomieszczenia weszła postać. Zapachniało kwaśnym amoniakiem. Dziwna osoba, jakby ta cała sytuacja nie była dość dziwna. Była to pokraczna karykatura człowieka, chuda, blada jakby wystraszona. Twarz miała całkowicie zniekształconą, okaleczoną. Oczodoły wypełnione czernią pozostałą po wyłupionych gałkach ocznych, obcięte uszy i zaszyte grubą nicią usta. Zrobiło mi się żal tej pokraki. Stanęła w progu, wyciągnęła duże arkusze Brystolu i zaczęła po kolei je pokazywać. Miała tam zapisaną wiadomość:
Hahahahha
Mam was patałachy tępe jak moja dzida
Dziwna postać odłożyła kartki i uciekła za drzwi, mocno się przy tym śliniąc. Ja stałem jak wryty, a Alan Shearer obudził się z dziwną miną i sapnął:
- Przecież, to ten kurwi pomiot, Naszczajmento!
Mamy przejebane.
Zostaliśmy uwięzieni w roku 2001, z radia leciał właśnie hit ONA „Niekochana” a ja, w gabinecie Newcastle, jak się okazało, w ciele sir Bobbiego Robsona, stałem nad piłkarzami i trzymałem twarz w dłoniach. Po pewnym czasie i wielu przekleństwach, doszliśmy co i kto ma robić, i co ważniejsze, kto kim jest.
Ja zostałem na stanowisku, Alan Shearer okazał się być Cichym Maćkiem KróloOjcoBójcą, Srolson, gruby zabójca trafił w ciało Bellamiego. Solano to SuperKulwa, dziki szaman plemienia superbulw a Dyer okazał się być Jehvolem, o którym nic nie wiem. I niezbyt mu ufamy.
Muszę zostać najlepszym managerem, czyli wygrać LM, żeby wrócić do swego świata. Do diaska. To nas urządził czarnoksiężnik – nekromanta.
Na dodatek okazało się, że już jutro gram mecz z Wolfsburgiem, w Inter-toto. Co to jest?
Szybki rzut na skład: w bramce Given i Harper, na obronie takie tuzy jak Gavilan, Dabizas czy Marcelino. W pomocy parę postaci z mojego świata, do tego Robert czy Acuna. W napadzie Ameobi i Cort. Będzie się działo. Oj, będzie. Klasyczne 4-2-3-1 i grajmy już z tym Wolfsburgiem.
Pierwsza jedenastka: Given, Quinn, Barton, Dabizas, Marcelino, Acuna, Lee, Robert, Bassedas, SROLSON, Ameobi. Niestety, Cichy Maćko i Jehvol narzekają na urazy a SUPERKULWA pojechał reprezentować Peru. Tak. Peru. Szał.
Dodatkowo, okazało się, że Cichy Maćko ma wielbiciela:
Zaczęło się ciekawie, bo Lee strzelił z dystansu w 18 minucie i było 1-0 (jak łatwo policzyć). Po przerwie wyrównał Wohlgemuth, który jest szarakiem. Na szczęście, w 90 minucie walnął z woleja Bassedas i skromnie wygraliśmy.
Następny mecz, to oczywiście rewanż w super pucharze Inter Toto.
Na bramce dam tym razem Harpera, w obronie Elliott, Gavilan, Dabizas i Marcelino. W pomocy wrzucę Acune i Lee, bo i tak innych nie mam. W ofensywie niech zagra Robert, Bassedas, SROLSON i Ameobi. Bo reszta kontuzjowana.
Tym razem to Wolfsburg przycisnął, wystarczy im 1-0 i czują krew. Ale Acuna świetnie wykonał rzut wolny i już prowadzimy. Co z tego, jak tuż przed przerwą Harper dostał czerwoną kartkę i między słupkami stanął nierozgrzany Given. Plassnegger pewnie strzelił jedenastkę i zaczęło się robić gorąco. Zwłaszcza jak Munteanu zdobył bramkę w 54 minucie. Na szczęście, Ameobi wyrównał 2 minuty później a dobił ich także on, w 84 minucie.
Awansowaliśmy do kolejnej rundy Inter TOTO. Szał, łał i ogólnie bomba.
Będzie ciężko, czar czarnoksiężnika – nekromanty jest silny i pomieszał mi szyki.
Mam nadzieję, że uda się wyzwolić z okowów czarnej magii.
Kejvol siedział na drewnianym krześle, ze zdobionym oparciem. Uśmiechał się, podczas gdy chodello ogrzewał jego stopy. Śmiał się do siebie w duchu. Wszystko szło po jego myśli...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Twoja Kariera |
---|
Kariera jest sercem Football Managera, a moduł Kariery jest centralnym miejscem Twojej aktywności na stronie. Stwórz karierę, opisz ją w kilka chwil i połącz z nią screeny, filmy, blogi - pokaż się eFeMowej społeczności z dobrej strony. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ