Serie A TIM
Ten manifest użytkownika nesete przeczytało już 973 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
To będzie tekst wydmuszka. Naprawdę. Nic w nim nie będzie, oprócz nudnych faktów. A to z powodu terminarza. Nie jest tak, że ta gra jest łatwa albo trudna. Nie jest tak, że nesete wygrywa, bo jest super. Mógłbym pisać, że korzystam z magicznej zasady S&L. Ale nie, mnie się po prostu nie chce tak grać. Mam ważniejsze rzeczy na głowie, niż oszukiwanie samego siebie i to jeszcze przy grze komputerowej (wystarczy, że robię to przy lustrze). Miałem serię magicznych zwycięstw. Zresztą, początki w klubie były trudne, przegrałem wszak z Ludożercami w LE. Poza tym, bezwstydnie włożyła mi Roma a chwilę później Inter. Mimo to, podnieśliśmy się, a bramki zaczął nawet strzelać Gom3z. Owszem, mieliśmy wpadkę, ze Standardem, który nas pokonał i zdobył swoje pierwsze trzy punkty. Obciach, wiem. Za to w lidze szło nam pysznie, więcej, wyeliminowaliśmy Atalantę w rundzie pierwszej Kupy Italii. I co? Wszystko co dobre, musi się skończyć. Przede mną trzy ciężkie spotkania, z faszystowskim Lazio, z niezniszczalnym „już pewnie mistrzem” Juve i nieobliczalnym Milanem (z którym pierwszy mecz wygrałem!). Owszem, zajmujemy teraz drugie miejsce w lidze. Owszem, będziemy grać z pieprzonymi żabojadami (w nawiasie fuj, fuj, ble,ble) w kolejnej rundzie LE. Owszem, Sassuolo już trzęsie portkami na myśl o spotkaniu z nami w jakiejś tam rundzie Kupy Italii. Niemniej jednak, te trzy spotkania mogą zmasakrować moje morale. Zwolnić, raczej nie, ale zaczerwienić charaktery i myśli moich graczy to już łatwo. Dlatego, na rozluźnienie, historyjka.
Ciekawy jestem, jak poznaliście swoje drugie połówki. Moja historia jest banalna, ale ja nie o tym. Hen, hen, daleko tam, gdzieś za horyzontem, jeszcze w czasach manieczek, byłem z takim jednym kolegą z siłowni na imprezie. A wiedzieć trzeba, że był to klub, w którym kiedyś nosiło się białe rękawiczki i gwizdki a z sufitu leciała piana (tak, tak). Nie do końca był to mój klimat, ale nie będę się głupi tłumaczył. Na takich baletach łatwiej przygruchać sobie rozpaloną od pewnych tabletek panienkę. Razem z kolegą spotkaliśmy taka jedną właśnie, Anię. Siedzieliśmy przy stoliku pijąc wódeczkę i popijając Red Bullem....
Mecz z Lazio miał być teorii najłatwiejszym. Mecz u siebie, ciężko tą drużynę porównać do Juve. Milan zaś jest nieobliczalny. Drużyna z Rzymu zajmowała siódme miejsce, nie powinna być więc poważnym zagrożeniem, miałem jednak pewne obawy. Oczywiście związane z rozgrywka w CM01/02 gdzie w Lazio grał Nesta, Simeone, Mendieta, młodszy (starszy?) Inzaghi czy Fiore. Nie mówiąc już o „bożku” Crespo. Taki mentalny uraz został mi do dzisiaj. Zastanawiałem się, jak rozegrać te trzy spotkania. Otóż taki oto plan, na Lazio petarda, full zestaw, na Juve troszeczkę cofnięci, lekko rezerwowi, na Milan niebezpieczna mieszanka ławkowiczów i pierwszaków.
Jeszcze tylko brzydko przeklnę (moderatory, nie czytajcie): niech to szlag. Babacarabra czaruje w reprezentacji ciągle, muszę więc eksploatować Gom3za.
Niepotrzebnie obawiałem się faszystów. W 2 minucie strzelił Niemiec (tadaadadam, historia), w 11 minucie dołożył drugą (ach ten Gom3z). Do szatni skarcił Aquilani. Po przerwie nudno, choć końcówka należała do faszystów. Tak czy siak 3-0 i obawy przed Juve jakby trochę mniejsze.
… siedzimy sobie z tą dziewczyną, nie powiem, całkiem atrakcyjna. Była trochę niska, ale to co pamiętam, to jej piękne oczy. Duże, jędrne i ogólnie takie jakie być powinny. Bardzo miło prowadziło się z nią rozmowę, wygadana, my pijani coraz bardziej. Zapowiadał się wieczór pełen magii i cudów. W pewnym momencie, gdy zaczęła się kleić nie tylko rozmowa, uwierzyliśmy, że oto czeka nas acziwment. Diabelski trójkąt, wreszcie będzie można zbudować wieżę ajfla. Emocje aż buzowały, potęgowane przez rytmicznie dudniącą muzyką. Alkohol krążył, świat wirował, atmosfera stawała się coraz bardziej słodka...
Allegri, trener Juve, zapowiadał zwycięstwo nad nami. W duchu przyznawałem mu racje, nie widziałem tutaj zbyt wielu szans. Nie jestem maniakiem taktyki, raczej gram metodą „huzia na Józia”. Gazetom powiedziałem, że mam plan. I tak było, plan nie przegrać.
Jest taka przyśpiewka: :”Juve, Juuuve, Juventus Turyn... nie mam rymu, ale to musi być coś zboczonego”. Tekst ten wymyślił Stachurski.
Gdy spodziewasz się złego, najgorszego, a tyłek ratuje ci Gom3z, a to Juve fuksem remisuje. Bezcenne. Zaczęło się niewinnie, ot w 2 minucie bramkę strzelił cienias Llorente. Szok, nie, zaatakowaliśmy (to nieprawda, ale ładnie brzmi). W 12 minucie wyrównał uberpiłkarz, gola dołożył też w 27'. Juve gniotło, gniotło i wygniotło, w 84 minucie bramkę strzelił Coman. Zawodnicy z Turynu zasługiwali na zwycięstwo, mają tylko remis. FM taki niesprawiedliwy.
...w pewnym momencie Ania mówi tak (coś w tym stylu): „panowie, przejdźmy się do mnie”. Kto był w takiej sytuacji ten wie, spocone dłonie, oczy jak żarówki, przyspieszony oddech. Pas zwycięstwa, piekielny trójkąt jest tak blisko (choć uważam, że to obrzydliwe tak naprawdę, to jednak wiecie...). Dopiliśmy flaszkę (droga bardzo) i powoli zbieraliśmy się do wyjścia. To był bodajże październik, założyliśmy więc kurtki, podsznurowałem buty. Jako dżentelmen nałożyłem płaszcz na Anię...
Po dobrych występach, zarówno z Lazio jak i z Juve, mecz z Milanem nie wydał się taki groźny. Mimo ciągłej absencji Babacarabry, Gom3z świetnie go zastępował. Pełny ufności i nadziei przystąpiłem do meczu. A tam. Dziwy i cudy. Na wianku i kijku. Zaczęło się przepysznie, niczym bita śmietana. Już w 10 minucie prowadziliśmy po bramce Aquilaniego. Szkoda, że w 29' wyrównał Menez. Atakowaliśmy dzielnie i ostro, choć bardziej Milan. W 64 minucie elSzarararararawy strzelił nam gola. Moja drużyna trochę wtedy siadła. Ale w 74 minucie Muntari zszedł z czerwoną kartką. Nakazałem atak. W ten oto sposób nie wyświetliła się już więcej żadna sytuacja i przegraliśmy. Ech.
… gotowi do wyjścia, pełni nadziei i radości, zostaliśmy szybki sprowadzeni do ziemi. Ładna Ania rzekła: „za taki numer, to będzie 200zł od łebka”. Jako zbyt piękni i młodzi, by za to płacić, odmówiliśmy. Wtedy do akcji wkroczył Al o imieniu Andrzej, który stwierdził, że za czas zmarnowany należy się opłata. W życiu uciekałem tylko trzy razy z klubu. To był jeden z nich.
Tabelunia po 20 spotkaniach plus kilku dobrych grajków w następnym spotkaniu.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Dbaj o harmonię |
---|
Aby osiągać sukcesy, niezbędna jest dobra atmosfera w szatni. Za nastroje zawodników odpowiadają ich morale oraz statusy, a narzędzie do utrzymywania harmonii w zespole stanowi interakcja z piłkarzami - drużynowa i indywidualna. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ