Vanarama National League
Ten manifest użytkownika farr przeczytało już 819 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Czy w po zakończeniu jednego sezonu można odczuwać jednocześnie radość, niedosyt i frustracje ? Można i postaram się przybliżyć to zjawisko na przykładzie swojego ostatniego sezonu w Chelmsford, chociaż i tak zapewne wielu z Was również miało podobne doświadczenia.
Miał to być zwyczajny sezon z cyklu "wojna o życie", bowiem grałem jako beniaminek w wyższej lidze. Mimo, że Blue Square Premier nie jest jakąś super ligą, to rozsądek nakazywał mi w premierowym sezonie nie liczyć na jakieś fajerwerki. Wszystkie osoby związane z klubem stawiały za cel utrzymanie, a jedynie kibice grymasili w wypadku ciężko wywalczonych remisów na obcym terenie, co było często denerwujące.
Początek sezonu nie był jakiś rewelacyjny w wykonaniu mojego zespołu. Idealnie pasowałoby tu powiedzenie: raz na wozie, raz pod wozem. Mozolnie gromadzone punkty zakotwiczyły mnie w środku stawki, co wszystkich satysfakcjonowało, a czas leciał i leciał... W końcu, jak to zwykle bywa w football managerze i ogólnie piłce nożnej, przyszedł zastój i dosłownie wszystko zaczęło się sypać. Napastnicy przestali strzelać bramki, a pomocnicy mimo usilnych prób nie byli w stanie ich zastąpić, ale wkrótce karta miała się odwrócić... Zanim jednak do tego doszło, zaczęła zaglądać mi w oczy strefa spadkowa, nad którą w pewnym momencie miałem zaledwie 4 punkty przewagi. Wtedy z wypożyczenia wrócił, wydawałoby się zbędny, Rene Howe, który był napastnikiem i naturalnie z racji kryzysu w napadzie, z marszu go wystawiłem.
Oczywiście nie od razu Rzym zbudowano i podobnie było z Rene Howem. Przez pierwsze 2-3 mecze charakteryzowały go żelazne płuca i walka z rywalem o każdą piłkę, co zaprocentowało kilkoma asystami. Jednak nadszedł mecz w FA Trophy z Weymouth. Howe ze stoickim spokojem wpakował rywalom 4 bramki i zaliczył asystę. Uznałem to za jednorazowy wybuch, bo z reguły tak to u mnie bywało, że zawodnik zaliczał jeden genialny występ, a później popadał w przeciętność. Jednak Howe można z czystym sumieniem powiedzieć, wziął zespół na plecy i zaczął strzelać... W kolejnych meczach z rzędu zdobywał: 2 gole, 3 gole, 4 gole, 2 gole, 3 gole i 1 gol. Kibice oszaleli na jego punkcie, a Howe stał się moim ulubieńcem i głowną postacią w zespole. Jego regularność w zdobywaniu bramek była szokująca, bo nie miał żadnych sukcesów, ani super atrybutów. Pod wodzą Howe'a zespół zaczął grać i zdobywać punkty. W pewnym momencie spod strefy spadkowej zacząłem pukać do strefy barażowej i wydawało się, że straty nabierały pozytywnego przebiegu...
Niestety w życiu suma szczęścia jest równa zeru, więc mój podstawowy ofensywny napastnik, który również jest bramkostrzelny i napastnicy żyją z jego asyst, Connor Newton - został kontuzjowany na pół roku. Był to wielki cios, ale jednocześnie szansa dla Lewisa Taylora. Taylor dobrze wszedł w rytm meczowy i zaczął najpierw regularnie wykładać piłki do Howe'a, a czasami sam wcielał się w rolę egzekutora i właśnie dzięki niemu w FAT udało mi się wymęczyć w ćwierćfinale 2:1 z Workington.
W lidze pewne wygrane przeplatane były z remisami. Kilka z nich było naprawdę irytujących, bowiem prowadząc 3:0 do 65 minuty na boisku rywala, remis jest grzechem, a niestety moi piłkarze popełnili taki grzech dwukrotnie i kilka razy w głupi sposób tracili punkty, co zaowocowało pożegnaniem się z możliwością awansu do npower League 2 przez baraże.
Zaskakująco dobrze natomiast szło mi w Football Association Trophy, gdzie miałem szczęście do losowania (wszystkie mecze grałem jako gospodarz z drużynami z niższych lig) i dodatkowo Rene Howe chyba za punkt honoru uznał konieczność zostania królem strzelców w tym turnieju. Można swobodnie powiedzieć, że sam zapewnił mi awans w 3 meczach tej imprezy, a najważniejszy z nich dał awans do finału tej imprezy, gdzie czekało już Forest Green.
Po zakończeniu sezonu na bezpiecznym 11 miejscu w tabeli, mogłem zabrać się za myślenie o wygraniu FAT. Pierwszym wrażeniem po odpaleniu ekranu meczowego był szok, bowiem stadion był wypełniony praktycznie po brzegi, co w porównaniu z meczami na moim stadionie wyglądało dość zabawnie. Jak ma sie bowiem 22 tysiące ludzi na Wembley, do w porywach 2 tysięcy na meczach ligowych ?
Mecz finałowy przebiegał po mojej myśli za sprawą... Rene Howe'a, który na samym początku pierwszej połowy wyszedł po kapitalnym podaniu Lewisa Taylora sam na sam z bramkarzem i ze stoickim spokojem huknął przy samym słupku. Była to jego 7 bramka w tych rozgrywkach, a tytuł króla strzelców miał zapewniony już po półfinałach, w których zdobył 3 bramki i wyeliminował swojego głównego rywala do korony króla strzelców. W dalszej części meczu doszło do teatru jednego aktora, bowiem Lewis Taylor niczym boiskowy weteran wbiegał z pomocy do ataku i raz po raz zagrażał bramkarzowi rywali. Zaowocowało to hat-trickiem i pewną wygraną 4:0 w finale FAT. Dodatkowo Rene Howe został królem strzelców imprezy, a moje Chelmsford pobiło rekord wszechczasów w ilości zdobytych bramek w tym turnieju (17 goli).
W klubie zapanowała wielka radość i zaskoczenie, że udało się wygrać to trofeum, bowiem nikt nie wskazywał nas w roli faworytów.
Powrócę teraz do pytania postawionego na początku. Czy można odczuwać jednocześnie frustracje, niedosyt i radość w jednym sezonie ? Można. Powodem do radości z pewnością była postawa Howe'a i wygranie FAT, niedosytem była pozycja ligowa na koniec sezonu, która z grą mojego zespołu w końcowej fazie sezonu powinna być lepsza, a frustracja była odczuwana po każdym głupio zremisowanym meczu, gdzie 3 punkty były prawie na wyciągnięcie ręki (wspomniane 3:3 przy prowadzeniu 3:0 do 65 minuty, lub 1:1 po rzucie karnym dla rywali podyktowanym w 93 minucie). Ale cóż... Za to wszyscy lubimy futbol i football managera ! Bo jest nieprzewidywalny. Dzięki za przeczytanie moich wypocin i mam nadzieję, że jest to w miare dobrze napisane.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozbuduj obiekty młodzieżowe |
---|
Korzystając z rady Pucka, warto od razu po rozpoczęciu gry przejść się do zarządu i poprosić o zwiększenie nakładów na szkolenie młodzieży lub rozbudowę obiektów. Sprawdziłem to - włodarze prawie zawsze zgadzają się na takie warunki już w pierwszych tygodniach naszego urzędowania. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ