Ten manifest użytkownika Jacko przeczytało już 1051 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Polskiej piłce daleko do zachodniej. Tam, gdy chłopak odnosi sukces w młodym wieku, choćby na młodzieżowych Mistrzostwach Świata lub Europy, to automatycznie dostaje szanse w klubie. Może mieć 17 czy 18 lat i grać kosztem bardziej doświadczonych zawodników. Po prostu na zachodzie wiedzą, że w młodzież warto inwestować.
Inaczej rzecz wygląda w Polsce. Tutaj gracz młody, z perspektywą rozwoju, to taki do 26. roku życia. Jest to oczywiście absurdalny tok myślenia, który banalnie można zanegować. Nie szukając nisko ani daleko. Najlepszy piłkarz świata, Leo Messi, ma lat 24. W Barcelonie miał niepodważalną pozycję w wieku 20 lat. Jednocześnie o kolejne 3 będąc ważnym ogniwem, które rozpaliło się po przejściu ze skrzydła do ataku. Następny przykład, Cristiano Ronaldo - jako 18-latek wytransferowany do jednego z najlepszych klubów świata, Manchesteru United. W tym samym wieku, parę miesięcy później grał na Euro 2004. A kiedy był piłkarzem niezwykle doświadczonym, dopiero 24-letnim, został piłkarzem Realu Madryt za rekordową kwotę 94 milionów euro. Jeśli przykładów jest mało, no to następny - Waye Rooney. Wówczas najmłodszy debiutant w kadrze Anglii. Jako już 17-letni zawodnik brał udział w tych samych Mistrzostwach Europy w Portugalii, co Ronaldo. Zdobywał tam gole, poprawiając dopiero co pobity rekord przez Vonlanthena, jeśli chodzi o najmłodszego zdobywcę bramki na Euro, ale fakt pozostaje w pamięci kibiców. Mało tego - Ronney został wice królem strzelców i dostał się do jedenastki turnieju. Utkwił on tam również w głowach działaczy wspomnianych Czerwonych Diabłów. Anglicy na transfer tak mało ogranego, młodego i niedoświadczonego piłkarza bez wahania wyłożyli 25,6 mln funtów. Wówczas była to niebagatelna kwota, która na długi czas uczyniła transfer Roo rekordem transferowym wśród nastoletnich graczy.
Przyjrzyjmy się teraz polskim zawodnikom, którzy pomimo młodego wieku potrafili się wyróżniać. Na pierwszy rzut oka nie mamy takich piłkarzy wiele, więc ograniczę się tutaj do jednego nazwiska - Robert Lewandowski. Perypetie tego zawodnika, jak żywo, przypominają scenariusz filmu... z happy endem. Niechciany w Legii, po kontuzji, znajduje sobie nowy klub, 3-ligowy Znicz Pruszków, gdzie świetnie rozumie się z Bartoszem Wiśniewskim - razem tworząc świetny duet napastników. Wspomaga ich Radosław Majewski, który w trakcie sezonu odchodzi do Groclinu Grodzisk Wielkopolski. Lewandowskiego to jednak nie zraża. Wraz z klubem wywalcza awans do 2. klasy rozgrywkowej w Polsce. Zwanej potocznie 1. ligą. Wiśniewski po pewnym czasie odchodzi z Pruszkowa i wraca do rodzinnego Płock, by grać w tamtejszej Wiśle. Lewandowski zostaje sam. Od czasu do czasu wspomagany przez Zawistowskiego, Nwaogu i Lewczuka. Sezon zalicza wyborny - zdobywa koronę króla strzelców 1. ligi. Po dwóch sezonach w pod warszawskim Pruszkowie Lewy opuszcza klub. Przechodzi do Ekstraklasy. Lech Poznań zapłacił za niego 300 tysięcy euro, ma tam zastąpić Piotra Reissa. O ile w pierwszym sezonie dość niespodziewanie wywalczył sobie pewne miejsce w składzie. O tyle już w drugim był integralną częścią zespołu, a właściwie najjaśniejszą postacią mistrzowskiego Kolejorza. Doskonale wykańczał akcję kolegów i został królem strzelców Ekstraklasy, strzelając 18 bramek w lidze. Siłą rzeczy, po dwóch latach był za dobry na naszą ligę i za 4,5 mln euro odszedł do Borussi Dortmund. Początki miał tam bardzo trudne. Silna pozycja Barriosa. Sytuacja jeszcze bardziej pogorszyła się po sprowadzeniu Kagawy, który wygryzał Roberta z pozycji ofensywnego pomocnika, umiejscowionego za Paragwajczykiem, argentyńskiego pochodzenia. Od czasu do czasu jednak swoje szanse dostawał. Wybrany został także najbardziej wartościowym jokerem w całej Bundeslidze. W pierwszym sezonie gry w Niemczech zdobył 8 bramek i zaliczył 3 asysty. Wraz z klubem zdobył Mistrzostwo Niemiec. W aktualnym jest już gwiazdą Borussi Dortmund. Barrios jest jego dublerem, zresztą grywa bardzo mało i coraz głośniej mówi się o jego odejściu. W pół sezonu ma 12 bramek, zanotował 6 asyst, co daje mu czołową pozycję w klasyfikacji kanadyjskiej. Przed nim są jedynie dwaj wielcy i sprowadzeni za bajońskie sumy napastnicy - Mario Gomez i Jan-Klaas Huntelaar. Z pewnością przed Lewandowskim wielka kariera. Niespełna 22-letni piłkarz z pewnością zostanie jednym z najlepszych napastników na świecie.
Na zupełnie innym etapie swojej kariery jest inny polski talent - Jakub Świerczok. Wychowanek Cracovii, z której przed sezonem trafił do Polonii Bytom. Styl jego gry robi wrażenie. Mi osobiście przypomina Rooneya. Na pewno musi dysponować instynktem strzeleckim, bo ma niesamowitą łatwość strzelania bramek. W debiutancką rundę zdobył ich już 12. Przewodząc strzelcem 1. ligi. Siłą rzeczy, zgłosiły się po niego znacznie silniejsze kluby: Wisła Kraków i niemieckie Kaiserlautern. Zainteresowanie wyrażały także Lech Poznań i Legia Warszawa, jednak na tym się skończyło. Konkretne oferty otrzymał z Wisły i z Niemiec. Jak sam mówi chce być drugim Lewandowskim. Jego nowym klubem ma zostać Kaiserslautern. Jednak czy to dobry wybór? Owszem, kibice Wisły dość chłodno podeszli do możliwości jego transferu do Białej Gwiazdy... ale czy może zrobić karierę w Bundeslidze? Zgadza się, Lewy także wylądował z niej w polskiej lidze. Ale po pierwsze przeszedł tam za 4,5 mln euro, a nie za 0,5 mln euro. Tak więc budził dużo większe nadzieję niż ewentualny Świerczok. Zdecydowanie lepiej byłoby dla tego Ślązaka, gdyby jeszcze 1,5 roku spędził w Polsce. Latem transfer do Ekstraklasy, tam korona króla strzelców i na zachód. Tak ma opinie, tylko, zawodnika jednej udanej rundy. Na pewno będzie miał bardzo ciężki start. Ekstraklasa i 2. Bundesliga to spora różnica w treningach. A co dopiero 1. liga polska i Bundesliga! Świerczok decydując się na taki transfer podejmuje ogromne ryzyko, któremu raczej nie podoła. Nie jest na to przygotowany. Nie ma nawet gwarancji, że dałby radę w naszej polskiej Ekstraklasie, a co dopiero w niemieckiej.
Doskonałym przykładem mądrej polityki wyboru klubów są bracia Makowie z Ruchu Radzionków. Obaj 19-letni, obaj pomocnicy. Mają za sobą testy w Bundeslidze, m.in. w Hoffenheim. A to już o czymś świadczy. Po dobrym sezonie zaczęto mówić o ich odejściu. Postanowili jednak pozostać. Kolejna runda i tym razem stało się jasne - są zbyt dobzi na 1. ligę. Ofert było kilka. Znów aktywna Wisła Kraków i dużo biedniejszy klub - GKS Bełchatów. Mateusz i Michał Mak otwarcie przyznali: Gra w Wiśle to nasze marzenie. Uznali jednak, że lepiej dla ich kariery będzie się wypromować w słabszym Bełchatowie. Tam będą mieli spore szansę na grę. Dopiero potem chcą zawitać na Wawel. To dużo racjonalniejsza droga rozwoju kariery zawodowej. Z całego serca życzę im by się powiodło. Jestem pewien, że zrobią większą karierę niż Świerczok, któremu jak widać zaczyna uderzać woda sodowa. Oczywiście go nie skreślam, ale sądzę, że mój wybrać lepiej, spokojniej, wolniej, co mogłoby mieć bardzo pozytywny wpływ na rozwój jego kariery. Przed całą trójką jakieś 15 lat gry w piłkę, więc mają czas na rozwój.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zaskocz pozytywnie |
---|
Na początku gry nie wyznaczaj sobie celów wyższych niż przewidywania mediów. W razie niepowodzenia nie zawiedziesz oczekiwań zarządu, w przypadku nieoczekiwanie dobrej postawy ucieszysz działaczy i kibiców. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ