Ale urwał! Pterodaktyl, lotem koszącym, faceta. Ale tylko pół. Drugie pół nawet chwilę jeszcze postało, ale bez błędnika nie dało rady...


Profesorek opędza się od blondyny. Półgłówek wpadł w mrowisko i znalazł guano o pojemności standardowej betoniarki. Atmosfera się zagęszcza.


Plączący się po lesie komandosi biorą pterodakyyle za drony, terroryści dobierają się do rudej, profesorek ich bije i ucieka do lasu.


Pterodaktyle jedzą terrorystów, a profesorek ma teorię, że obudził je wulkan. Blondyna i głupek się mazgają, komandosi mówią letsgoł letsgoł


Blondynie urwało rękę, ale półgłówek ją zachował. Rudą porwały do gniazda. W lesie znajdują wrak pterodaktyla, w ciąży. I letsgoł letsgoł!


Ruda z gniazda pterodaktyli dzwoni do Profesorka. On mówi, że nie może bez niej żyć. Głupek z odgryzioną nogą zgadza się czekać, aż odrośnie


Noga nie odrosła. Tymczasem ruda z przyłożenia wali z 45-ki do taty pterodaktyla, ten się nieco irytuje. Letsgoły przychodzą i ją ratują.


Porwały im jedynego terrorystę, jaki im został! Jak to będzie wyglądało w raporcie USMC? Konwojowanego zjadły pterodaktyle?! Letsgoł letsgoł


Dobra, koniec, nasi wygrali. Zostali tylko ruda, profesorek i sterta wołowiny wielkości campera. No i jaja, więc będzie kontynuacja! :-)
 

Kurtyna opada.