Sky Bet Championship
Ten manifest użytkownika Flame333 przeczytało już 1072 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Obudził mnie piskliwy dźwięk budzika. Spojrzałem na godzinę.
- Cholera – zakląłem – Już 9, akurat dziś musiał się spóźnić!
Pospiesznie wyskoczyłem z łóżka, zabierając się do pakowania niezbędnych mi rzeczy. W końcu Anglia to nie prowincja i muszę wreszcie przestać chodzić w dresiku z rynku bałuckiego. Przez moją wrodzoną nieuwagę strąciłem przy okazji z półki kupioną przez moich byłych podopiecznych amforę.
- Cholera – zakląłem po raz drugi - Znowu się zaczyna! Za każdym razem, kiedy widzę ten wazon, łzy napływają mi do oczu. Przypominają mi się wydarzenia z 14 czerwca i spotkanie mojego Dolcanu Ząbki z Mazowszem Grójec, które decydowało o awansie do nowej I ligi...
-----------------------------------------------------
- Trenerze, ja już sam nie wiem... – zaczął Tataj. – Przecież ten staw skokowy nie daje mi żyć. Jak ja mam grać? -
- Maciek, ile to razy zwracałeś się do mnie z problemem... – niczym psycholog odparłem – Co ja Ci wtedy mówiłem? -
- No że wszystko będzie git majonez i w ogóle super. Ale tym razem myślę, że to jest coś poważniejszego. -
- Słuchaj, strzeliłeś w 14 meczach 15 bramek. Po 4 z nich schodziłeś z boiska z powodu kontuzji. Pauzowałeś góra dzień, potem wracałeś na trening. Nawet jeśli dzisiaj sprawa będzie poważniejsza, to i tak będziesz miał długie wakacje. A leczyć Cię będą nie w Ząbkach, a w Warszawie. Więc nie becz mi tutaj i wracaj na rozgrzewkę. –
- No dobra, ale jak nie... -
- To masz u mnie piwo. –
Istotnie, tym razem coś było wyraźnie nie tak. Tataj utykał, nie mógł postawić całej stopy na murawie. Mam nadzieję, że to rozgrzeje. W końcu musi dać nam to zwycięstwo. Bez niego drużyna nie istnieje. Piłkarze wybiegli tymczasem na grząską murawę naszego stadionu. 3000 kibiców z niepokojem patrzyło na to, co robili piłkarze Mazowsza podczas rozgrzewki. Walczyli tylko o prestiż, ale nasze pojedynki od zawsze były takimi „mini derbami”.
35 minuta – Tataj zostaje sfaulowany niedaleko pola karnego gości. Wyraźnie coś mu jest, nadal nie podnosi się z boiska.
- Raz kozie śmierć! – zakrzyknąłem i wraz ze sztabem medycznym wbiegłem na boisko. Wiem, że za to zostanę ukarany, sędzia ma prawo odesłać mnie na trybuny, ale bez Maćka nie damy rady.
- Trenerze, co trener wyprawia?! – przez zaciśnięte zęby wydusił z siebie nasz as – Pan wraca na ławkę, póki jeszcze sędzia nic nie zrobił.
- Maciek, błagam Cię! – mówiłem do niego również przez zaciśnięte zęby. Tym razem nie z bólu – wracaj do gry! Bez Ciebie nic nie zdziałamy.
Taka oto iście filmowa scena zmusiła Tataja do powrotu do gry. Brakowało tylko słodkiego pocałunku. Błe. Nigdy nie umiałem grać, ale w tym przypadku kurs manipulacji się przydał. Do przerwy jednak nic. W szatni panowała więc dosyć napięta atmosfera. Nic dziwnego - Ruch Wysokie Mazowieckie wygrał swoje spotkanie i miał nad nami (w przypadku naszego remisu) 2 punkty przewagi. Kolejnym idiotyzmem zmobilizowałem piłkarzy i zaczęła się druga, miejmy nadzieję, że lepsza niż pierwsza połowa meczu. W 47 minucie niedaleko pola karnego faulowany jest Zbrzeźniak, do rzutu wolnego podchodzi Chudziński i wrzuca piłkę prosto na głowę Maćka Tataja. 1-0! 5 minut później piłkę w środku pola stracił doświadczony Marek Końko, Chudziński zagrywa prostopadle do Tataja i mamy 2-0. Chwilę później jednak żałosny błąd naszej defensywy wykorzystał Piotr Samoraj i Mazowsze Grójec strzeliło bramkę kontaktową. Ich marzenia rozwiał kto? Oczywiście Tataj, który w 56 oraz 88 minucie strzelał kolejne bramki.
- Mamy awans! – zakrzyknąłem do mojego asystenta po ostatnim gwizdku sędziego
- Mamy awans? – zapytał Marcin Sasal z niedowierzaniem
- Mamy awans! – wrzasnął mu do ucha Tataj.
Nikt nie miał wątpliwości, kto w największej mierze przyczynił się do awansu. Wypożyczony z Polonii Warszawa napastnik, strzelając 19 bramek w 15 spotkaniach został uznany odkryciem 3 ligi, 2-im wg menedżerów piłkarzem mającym okazję grać w tychże rozgrywkach oraz bezapelacyjnie najlepszym piłkarzem Dolcanu. Przed nowym sezonem panowała więc niezwykle optymistyczna atmosfera. Mieliśmy walczyć o bezpieczne miejsce w środku tabeli, między innymi dzięki temu, że Tataj został wykupiony z Polonii i podpisał 2-letni kontrakt.
Oferta z Nottingham Forest była jednak silniejsza.
--------------------------------------------
Rozmyślanie przerwał mi pies, wracający właśnie z wycieczki po balkonie.
- Kazim! Chodź no tutaj do pana! – zawołałem. Labrador odwrócił się tyłem i poszedł napić się wody. Musiałem go zabrać do Anglii - mimo tego, że nigdy nie zwraca uwagi na moje wołania nie wytrzymałby beze mnie nawet dnia. Wyjrzałem po raz ostatni z mojego okna w łódzkim apartamencie na takim naszym „Manhattanie”. Przed moim domem stało kino Silver Screen, dosłownie obok była Galeria Łódzka, a kawałek dalej symbol miasta, czyli ulica Piotrkowska.
- Miałbym to wszystko zostawić? – zapytałem sam siebie.
W tym momencie jednak rozbrzmiał dzwonek do drzwi, a ja wyszedłem z pustego domu wraz z Kazimem i pojechałem na „Lublinek”. Naturalnie okazało się, że lot został przesunięty o godzinę. Kupiłem więc niezwykle ambitną gazetę, jaką jest Fakt, poczytałem troszkę o panu Andrzeju, który nie może spać, gdyż całą noc trzyma kredens, wysłałem psa na polowanie na pobliskie pola i pogrążyłem się w tworzeniu mojej listy transferowej. Tuż przed wylotem okazało się, iż Kazim przyniósł z pola tylko biały kamień, wymiąłem calutką gazetę oraz zapisałem 7 chusteczek. No nic, papa Lublinku, papa Łódź, papa Polsko!
Podróż przebiegała miło i spokojnie. Niesamowicie zgrabna stewardesa przypomniała mi beztroskie czasy akademika na warszawskim AWF. Z niesamowitą gracją podawała mi coraz to kolejne kieliszki... wody, która przy niej smakowała niczym żywiec. Źródlany. Nasz błogi sen nie trwał jednak długo, po 2 godzinach lotu dowiedziałem się, iż jestem już w Nottingham. Piękne miasto, swoją drogą. Przed dotarciem do City Ground, gdzie swoje mecze rozgrywa mój nowy klub sporządziłem sobie własną pocztówkę, pijąc kawę w kawiarence. Internetowej.
- Heloł, mister Moneta! Łelkam to ałer fantastik klab! – zaczepił mnie pewien mężczyzna tuż po wejściu do budynku klubowego przy Pavilion Road.
- Heloł, heloł. Ekhm... – zaciąłem się na chwilę – hu ar ju?
- Mi? Oł, aj em ołnly kloset kliner. Bat I noł jor fejs. – odparł z zaciekawieniem tutejszy woźny
- Rili? Okej... – tutaj znowu się zaciąłem – Łud ju zaprowadzić mnie to prezes?
- Dobra, znam polski język, chciałem Cię wypróbować. Nie jest tak źle, mógłbyś jeszcze trochę poćwiczyć. Chodźmy podpisać kontrakt. –
- Eeee... – wiadomo, co się stało – Ok. – wydusiłem z siebie.
2 – letni kontrakt i pensja miesięczna równa 3600£. To 10 razy więcej niż w Dolcanie, 5 niż w Widzewie i 2 niż w Monachium. W dodatku domek tuż obok stadionu, służbowa „limuzyna” (WV Golf IV) oraz pełne poparcie ze strony szefostwa. Czy można chcieć czegoś więcej?
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Dbaj o harmonię |
---|
Aby osiągać sukcesy, niezbędna jest dobra atmosfera w szatni. Za nastroje zawodników odpowiadają ich morale oraz statusy, a narzędzie do utrzymywania harmonii w zespole stanowi interakcja z piłkarzami - drużynowa i indywidualna. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ