LOTTO Ekstraklasa
Ten manifest użytkownika Gilbert przeczytało już 3516 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
A TERAZ COŚ Z ZUPEŁNIE INNEJ BECZKI...
Wchodząc w manifesty opisujące kariery spodziewamy się jednego... nikomu nieznanego Polaka, który obejmuje Barcelonę, Manchester bądź Real. A tak na serio spodziewamy się opisu kariery FM-owego gracza z perspektywy managera prowadzącego drużynę, asystenta, piłkarza. Sam przecież w taki sposób opisuję swoje poczynania z Gwardią. Ale nie tym razem.
Przyznam szczerze, że nie ciągnie mnie już do pisania w manifestach, do wymyślania „jakby opisać to, co się wydarzyło w grze." Jestem ostatnio na bakier z tym, co się dzieje na „scenie", strony traktujące o Football Managerze nie przyciągają mnie tak jak wcześniej. CM Rev też nie. Mam jakieś dziwne wrażenie zastoju tego serwisu. W FM-a nadal staram się jednak grać... ale coraz gorzej mi to wychodzi.
Od mojego ostatniego tekstu minął ponad miesiąc. Pograłem wtedy kilka spotkań i... nie mogłem już dalej. Po prostu ta gra nie jest już w stanie na dłużej zatrzymać mnie przy komputerze. Moje FM-owe życie przypomina sinusoidę, choć trochę spłaszczoną - krótkie okresy gry przeplatam długimi przerwami. W niedzielę pojawił się niespodziewany impuls. Po prawie miesięcznym rozbracie z grą coś mi kazało wrócić do rozgrywki. Były to po prostu wpisy w forumowej Maryni osób, które chwaliły się swoimi wynikami. Jakoś to tak na mnie podziałało.
Odpalając dwa dni temu FM-a byłem już po 25 kolejkach rozgrywek, byłem już po wyeliminowaniu z Pucharu Polski Pogoni Szczecin po dwóch ćwierćfinałowych zwycięstwach. Szczerze mówiąc nie pamiętam za bardzo poprzednich spotkań, mogę jedynie napisać, jak prezentowały się wyniki spotkań. Runda wiosenna miała się zacząć od ciężkich potyczek. Na początku jeszcze Mistrzowie Polski - Lechia, w dodatku spotkanie na ich terenie. Zwyciężyłem 4:1. Wkrótce potem Lechia odpadła z Ligi Mistrzów. Następnie dwa mecze z rzędu u siebie. Wisła Kraków, która w lidze prezentuje się wręcz fatalnie - wygrana znów 4:1 i Zagłębie Lubin (pozdrowienia dla Bolsona), które rozpaczliwie broniło się przed spadkiem - pogrom 5:0. Początek wiosny jak widać całkiem udany. Następnie czekał mnie spacerek z Pogonią w PP, bo nie wyobrażałem sobie porażki. W przerwie pomiędzy pucharowymi potyczkami grałem ze Śląskiem na wyjeździe i porażka 1:2. Zdarza się. W międzyczasie Legia z Ligi Europejskiej wyeliminowała Schalke 04 i Aston Villa i znalazła się w ćwierćfinale, gdzie trafiła na Celtic. A przede mną była prestiżowa walka z Polonią na Konwiktorskiej zakończona zwycięstwem... 4:1. Czekał na mnie pierwszy mecz półfinałowy PP z Wisła Kraków na ich terenie. Wtedy właśnie nastąpiła bardzo długa przerwa w mojej rozgrywce. Z braku czasu, chęci i innych okoliczności.
Nadszedł jednak czas powrotu. Tylko na jak długo? Na to pytanie ciężko odpowiedzieć, obawiam się, że wkrótce znów mnie coś „dopadnie" i odciągnie od gry. Póki co jednak musiałem na nowo oswajać się z Gwardią, popatrzeć na skład, przemyśleć co i jak poustawiać. Nie wiem jak Wy, ale mi zawsze mecze po tak długich przerwach po prostu nie wychodzą. Zawsze zajmuje mi trochę czasu ponowne „zżycie" się z grą. Pod tym względem przerwa ta miała miejsce w najgorszym możliwym momencie. Miałem nadzieję, że w końcu uda mi się wyeliminować Wisłę z PP. Losowanie par wszelakich rozgrywek pucharowych w Football Managerze to jedna wielka kpina. Mistrz Polski ZAWSZE trafia w rozgrywkach grupowych na Mistrza Anglii i co raz częściej na Mistrza Rosji bądź Ukrainy. Nie mówcie mi, że to zbieg okoliczności. W Pucharze Polski CIĄGLE trafiam albo na Cracovię albo na Wisłę, gdy Cracovia wcześniej odpadnie. To nie jest normalne i ten aspekt gry powinien być w końcu zmieniony, bo jest to „lekko" denerwujące.
Mecz z Wisłą zaczął się rewelacyjnie, już w 5 minucie Lucas strzałem zza pola karnego (staje się to jego wizytówką) zdobywa piękną bramkę. Pojawia się realna szansa wyeliminowania Białej Gwiazdy (po raz pierwszy by mi się to udało w PP), tym bardziej, że do przerwy wynik taki się utrzymuje. Gram cofnięty, kontratakiem. Druga połowa zaczyna się od błyskawicznej bramki dla Wisły. Najgorsze co się mogło przytrafić oczywiście się przytrafiło, tak to już bywa. Zgodnie z oczekiwaniami wiślacy zaczęli cisnąć, a ja tylko gapiłem się w ekran monitora z nadzieją, że jednak uda się zremisować. Zmiany taktyki na nie wiele się zdały, trzeba było w końcu zmienić kilku grajków (w tym obrońcę z notą 5.7 - dla mnie to tragedia, notą dla mnie akceptowalną jest przynajmniej 6.8). Non-stop też spoglądam na kondycję piłkarzy, kiedy spada poniżej 70% następuje interwencja w postaci zmiany. Udało się dotrwać i mecz skończył się wynikiem 1:1 - przed rewanżem byłem w kapitalnej sytuacji, szansa na finał była naprawdę ogromna. Ba, nawet na zwycięstwo w rozgrywkach, bo drugą parę tworzyły Górnik Zabrze i Śląsk Wrocław, zespoły jak najbardziej w moim zasięgu.
Trzeba było wracać do ligi. 26 kolejka to mecz u siebie z GKS Katowice. Przed tym pojedynkiem miałem aż 10 punktów przewagi nad drugą Legią. Trzeci Górnik w ogóle się już nie liczył w walce o mistrza (tym samym miałem już pewne co najmniej drugie miejsce, a tym samym zapewniony start przynajmniej w eliminacjach do Ligi Mistrzów). Niestety sprawdziło się, że powrót do odpowiedniego poziomu gry po rozstaniu z nią trochę zajmuje. Z gieksą potwornie się męczyłem, ale wygrywałem 1:0... do 89 minuty. Nie wiem jak to wygląda u Was, ale to jest moja zmora. Liczba bramek, które tracę w końcówkach jest zatrważająca. Cofam wtedy drużynę do obrony, gram defensywnie, a i tak guzik to daje. Legia swój mecz wygrała i na cztery kolejki przed końcem przewaga wynosiła już tylko 8 oczek. Po prostu głupio stracone punkty.
27 kolejka - mecz na wyjeździe z Górnikiem. Tutaj już spodziewałem się straty punktów, miałem nadzieję, że przynajmniej uda się zremisować. Aha, zapomniałbym - Legia wyeliminowała Celtic i awansowała do półfinału Ligi Europejskiej. Rywal - Galatasaray, w Turcji Legia przegrywa pierwszy mecz 0:1 (druga para to AC Milan - Manchester United). Obawiając się porażki w Zabrzu ustawiam drużynę na grę z kontry i próbowanie strzałów z każdej pozycji (w drużynie jest kilku dobrych piłkarzy, którzy uderzać potrafią). Mecz raczej był nudny, udało się nam wyjść na prowadzenie, ale ostatecznie skończyło się na 1:1 (trzeci z rzędu taki wynik). Legia znów wygrywa w lidze i na trzy kolejki przed końcem mam już tylko 6 punktów przewagi. Niby dużo, ale 30 kolejka to mecz... Legia - Gwardia przy Łazienkowskiej. Niestety nie byłem optymistą w tym momencie, realne mistrzostwo zaczęło się wymykać z rąk. Tymczasem nadchodził rewanż z Wisłą. Tak sobie wtedy pomyślałem... będzie 1:1?
Było. Ale był to jeden z najbardziej nerwowych meczów jakie rozegrałem w FM-ie. Wynik z pierwszego spotkania (oczywiście 1:1) dawał mi przy bezbramkowym remisie u siebie awans do finału. Nie grałem jednak na taki rezultat, bo najczęściej kończy się to fatalnie. Ale jakoś tak wyszło, że do przerwy było 0:0 (głównie dlatego, że te śmieszne ludki biegające bo murawie tej komputerowej gry raz za razem marnowały stuprocentowe sytuacje - w pierwszej połowie 4, słownie: cztery). Mogło być już w sumie po wszystkim. Tuż po wznowieniu gry Wisła strzela bramkę (skąd ja to znam?). Co było robić, nie miałem już na co czekać. Z 4-4-2 przechodzę na 4-3-3, z kontroli na przewagę liczebną i jeszcze grę na większym ryzyku, tempo daje na szybkie. Co za różnica czy przegram 0:1 czy 0:2, przecież i tak nie awansuję. Odnosi to oczekiwany skutek, bo praktycznie nie schodzę z połowy Wisły. Ale bramki nie padają. Nerwy sięgają zenitu, ale powoli godzę się porażką. Wtedy nie kto inny jak Lucas, oczywiście strzałem z poza 16 metra zdobywa bramkę, jest 1:1. Do końca pozostaje 10 minut, zwalniam i uspokajam grę, bo boję się, że mi zawodnicy popadają jak muchy i nadziejemy się na jakąś kontrę. Szykuję się na dogrywkę... czwarty mecz z rzędu kończę z rezultatem 1:1. Ponieważ obawiałem się porażki w karnych postanowiłem zaryzykować i rozstrzygnąć spotkanie w nadchodzących 30 minutach gry. Znowu podkręciłem tempo, nastawiłem drużynę na ofensywę. Wisła nie istniała, ale fatalna skuteczność przyczyniła się do braku zmiany wyniku. Karne. Ustawiłem co trzeba, kliknąłem co trzeba i... wyszedłem z pokoju. Po co się denerwować? Zrobiłem sobie na spokojnie herbatę, skorzystałem z toalety... zaglądam do pokoju... ekran gry wskazywał jednoznacznie, było po meczu... podszedłem bliżej... 3:4... no tak, prysły marzenia o Pucharze Polski. Wisła Kraków po raz czwarty(!) z rzędu zagra w finale tych rozgrywek (trzy poprzednie zakończyły się jej zwycięstwem). Jak widać na Białą Gwiazdę nie ma mocnych jeśli chodzi o Puchar. Na drugi dzień (gry oczywiście) Legia podejmowała u siebie Galatasaray. Mecz zakończył się zwycięstwem legionistów 1:0, dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, w karnych... wygrała Legia i awansowała do finału Ligi Europejskiej! Szok totalny. Ale to tylko gra, o takich wynikach w naszym szarym, smutnym piłkarskim świecie możemy jedynie pomarzyć. Drugim finalistą został AC Milan.
28 kolejka - sobota to mój mecz na wyjeździe z Ruchem, niedziela to potyczka Legii u siebie z GKS. Przyznam szczerze, że liczyłem na wpadkę Legii. Ich drużyna zawsze grała słabiej po meczu w środku tygodnia. Tym bardziej, że za nimi był wyczerpujący pojedynek. Niestety i ja cierpiałem z powodu zmęczenia zawodników, więc nie mogłem wystawić najsilniejszego składu. O dziwo to był najlepszy mój mecz odkąd powróciłem do FM-a. Już do przerwy prowadziłem 2:0, chociaż długo czekałem na pierwszą bramkę, bo do 30 minuty. Wcześniej moje łamagi cztery (!) razy trafiały w słupki i poprzeczkę. Myślałem, że mnie krew zaleje. Potem jednak wszystko wróciło do normy. Po przerwie bramka na 3:0, w 90 minucie (tradycja) bramkę tracę, ale inkasuję 3 punkty, przewaga nad Legią rośnie do 9 oczek i pozostaje czekać. A dokładniej klikać magiczne „kontynuuj". Jest, niedziela. No to kolejne „kontynuuj". Wyniki się mielą, ja sobie schodzę z komputera, bo akurat żona chce sobie coś posprawdzać. Niestety te sprawdzanie (Allegro, nk.pl i inne głupotki) trochę się przeciąga, więc dochodzi do konstruktywnej wymiany zdań zakończonej magicznym „zaraz". Zaraz trwa jeszcze z 5 minut... przełączam okienka... Legia - GKS.......................................... 1:1 !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Gwardia Warszawa zdobywa Mistrzostwo Polski!!!!!!! Siedem lat, to właśnie jest mój siódmy sezon w grze. Feniks powstał z popiołów. Udało mi się zrobić to co sobie zaplanowałem. I nagle pojawiło się pytanie: co dalej? Zostać w Gwardii czy czas już najwyższy przenieść się gdzie indziej. Tak, wiem, że czeka na mnie faza grupowa Ligi Mistrzów, ale... szczerze mówiąc zaczynam się nudzić przy tej rozgrywce. Siedem sezonów w jednym klubie to jak dla mnie bardzo dużo. Nie pamiętam kiedy ostatnio w ogóle karierę z taką ilością lat rozegrałem. Zrobiłem save, postanowiłem troszkę odetchnąć od Football Managera by jeszcze przed snem rozegrać przedostatni ligowy pojedynek z Cracovią.
Późnym wieczorem w niedzielę znów odpaliłem Gwardię, ponieważ czekał mnie mecz o nic wystawiłem totalne rezerwy - graczy, którzy w całym sezonie rozegrali najmniej spotkań. Zremisowaliśmy 2:2. Save, koniec, spać. Postanowiłem, że w poniedziałek zakończę sezon meczem z Legią.
Traktowałem ten mecz prestiżowo. Mistrz vs wicemistrz. I to na ich stadionie. Moje szanse na zwycięstwo były naprawdę duże, tym bardziej, że Legia znów w środku tygodnia grała swój mecz - w finale Ligi Europejskiej wojskowi ulegli Milanowi 0:2. Wystawiłem najsilniejszy możliwy skład, początek meczu grałem ostrożnie. Zobaczyłem jednak, że Legia gra słabo, nie stwarza sytuacji w ataku, więc przeszedłem do ofensywy. To był strzał w dziesiątkę. Legia w tym momencie całkowicie oddała inicjatywę, niestety u nas jak zwykle kulała skuteczność. W końcu jednak wręcz piłkarze Gwardii wjechali do bramki rywali. Do końca mecz obraz gry nie uległ zmianie - wygrałem 1:0. To było piękne zwieńczenie udanego sezonu.
No i znów pytanie - co z tym fantem dalej robić? Kończy się sezon, więc niektóre kluby tracą swoich managerów. Coraz częściej zaglądam w zakładkę „posady". Była wolna Ałania w 1.lidze rosyjskiej, był też jakiś klub z niższej ligi szkockiej. Pewnie zaraz nastąpi wysyp innych wolnych etatów. Oczywiście po jednym większym sukcesie w polskiej lidze nie mam co myśleć o jakichś fantastycznych perspektywach, ale mam wrażenie, że pozostanie w Gwardii nie wiele już mi da satysfakcji.
Na wszelki jednak wypadek muszę zacząć wzmacniać drużynę na kolejny sezon, bo nigdy nic nie wiadomo. Ciągle próbuje z Górnika wyciągnąć Kaspera Schmeichela, kończy mu się kontrakt, ale póki co za żadne skarby nie chce przejść. Obrona nie wymaga wzmocnień, tak samo atak. Muszę coś pomyśleć o pomocy, przydałby się solidny środkowy pomocnik oraz skrzydłowy z prawdziwego zdarzenia. Trochę sprawę ułatwia mi fakt, że Majo i Havojic otrzymali polskie obywatelstwo, więc będzie się można rozejrzeć za obcokrajowcami, bo na dobrego Polaka w rozsądnej cenie szans nie ma.
Z ciekawostek dodam jeszcze, że Znicz Pruszków (pozdrowienia dla Zachiego) - mój klub filialny - awansował do Ekstraklasy, a Świt Nowy Dwór Mazowiecki (mój kolejny klub filialny) do końca o ten awans walczył. Do 1 ligi awansowało Okęcie Warszawa, będę się starał aby i oni podjęli ze mną współpracę. Nadal patronuję również GKP Targówek, oni spokojnie sobie grają w 3 lidze. Wisła Kraków pokonując po dogrywce Górnika po raz czwarty z rzędu zdobyła Puchar Polski. I tyle, sezon 2015/2016 został zakończony. Niedługo Mistrzostwa Europy, a potem... zobaczymy co FM przyniesie.
Najprawdopodobniej nie przyniesie kolejnych manifestów opisujących moje poczynania. Patrząc na zastój na CMRev i brak jakichkolwiek działań, które mogłyby to zmienić po prostu się odechciewa. Nie ma tu już wcześniejszej atmosfery, która wyzwalała chęć pisania. Oby redakcja wyciągnęła serwis z tego marazmu. Póki co jednak, idę po prostu pograć w FM-a... bez zdawania relacji.
Pozdrawiam
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Rozmawiaj z reprezentantem |
---|
Do rozmów między menedżerem a zawodnikiem powinno dochodzić nie tylko w klubie, ale również w reprezentacji. Wybierając opcję "Prywatna rozmowa (rep.)", możesz zasygnalizować graczowi, że musi grać lepiej, by pozostać w kręgu Twoich zainteresowań. Najczęściej są dumni ze swoich występów, ale zdarza się, że odnosi to pożądany skutek. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ