Premier League
Ten manifest użytkownika Gilbert przeczytało już 1876 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Hristo Stoichkov krótko po objęciu Manchesteru United wlał w serca kibiców nadzieję. Nadzieję, że w wreszcie zespół zacznie osiągać sukcesy. Już w pierwszym, w dodatku niepełnym sezonie udało mu się zdobyć wicemistrzostwo kraju. Dołożył do tego ćwierćfinał Pucharu Anglii oraz 1/8 finału Ligi Europejskiej. Niestety dla niego, to co wydawało się pięciem w górę kompletnie nie wystarczało Prezesowi. Trzeba przyznać, że Bernardino do najcierpliwszych ludzi z pewnością nie należy. Kiedy więc Bułgar nie zdobył Tarczy Wspólnoty, kiedy szybko pożegnał się z Pucharem Ligi, a w Premiership zaczął dołować, w ekspresowym wręcz tempie stał się bezrobotny i stan ten utrzymuje się do dziś. A Gilbert? No cóż, zakończony właśnie sezon każdy ocenia po swojemu. Objęcie ekipy w trakcie trwania rozgrywek z pewnością sprawy nie ułatwiało, ale powodów do narzekań raczej nie ma. Tak przynajmniej twierdzi sam Polak, który dopiero teraz zapowiada walkę o najwyższe cele, gdy już będzie mógł prowadzić zespół Czerwonych Diabłów przez swój pierwszy pełny sezon. Pozostaje jeszcze opinia Zarządu, który póki co nie podjął się oceny zakończonej rywalizacji. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że Gilbert już szykuje wzmocnienia na rozgrywki 2021/2022 nie należy się spodziewać żadnych zmian. Tak więc, sukces czy porażka? Oceńcie sami.
Styczeń
Zimowe okienko transferowe przyniosło ogromne zmiany w składzie, więc musiało się to odbić na grze drużyny. Szczególnie kulała obrona, która pozwalała sobie wbijać dużą liczbę bramek. Początki jednak nie zapowiadały tego problemu. Ligowy mecz z Evertonem zakończył się nikłym zwycięstwem 1:0, a bramkę swojemu byłemu klubowi (ktoś jeszcze pamięta te czasy?) strzelił Rooney. Wyjazdowy pojedynek z Tottenhamem był niesamowitą wręcz męczarnią. Szybko zdobyty gol wcale nie pomógł, a gospodarze dwukrotnie doprowadzali do remisu. I gdy wydawało się, że dojdzie do podziału punktów niezawodny Sean Thompson w doliczonym czasie gry dał wygraną 3:2 Czerwonym Diabłom. Notts Co, bezpośredni rywal w walce o miejsce premiowane awansem do europejskich pucharów też nieźle postraszył podopiecznych Gilberta. Prowadzili już 2:0, ale jakimś cudem nie dowieźli tego wyniku do końca. Znów bramka strzelona w doliczonym czasie gry ratuje United i z trudnego terenu udaje im się wywieźć jeden punkt dzięki remisowi 2:2. Szczęście nie opuszczało MU i w pucharowym pojedynku z niżej notowanym Southampton pomimo nerwowej końcówki udało się wygrać 2:1 i awansować do kolejnej rundy. Na Old Trafford w Premiership wszyscy oczekiwali pokonania gości, ale sensacyjnie to piłkarze Aston Villa objęli prowadzenie. Sportowa złość zrobiła swoje i gospodarze rzeczywiście nie dali szans rywalom wygrywając 3:1. Ostatnie spotkanie stycznia pokazało jednak, że zespół Gilberta da się pokonać. Pomimo fantastycznej dyspozycji Thompsona Newcastle odniosło okazałe zwycięstwo. Wynik 2:4 oznaczał jednak dopiero drugą porażkę polskiego managera odkąd objął zespół. W tabeli zrobiło się ciekawie. Założony plan, czyli wywalczenie sobie prawa gry w Lidze Europejskiej zaczął się wydawać całkiem realny.
Luty
Mecz stulecia – tak nazwano rywalizację Manchesteru United z Liverpoolem na początku miesiąca. Nic jednak nie zapowiadało wielkich emocji w Teatrze Marzeń. Już do przerwy gospodarze prowadzili dwoma bramkami w pełni kontrolując wydarzenia na boisku. Wszystko się zmieniło po kwadransie gry w drugiej połowie meczu. W tym okresie piłkarze United grali jak amatorzy popełniając kardynalne błędy. Z 2:0 zrobiło się 2:3. Kibice byli w szoku. Gilbert również. Należało jak najszybciej uspokoić grę i to na szczęście się udało, w dodatku zdobywając gola i doprowadzając do remisu. Do końca meczu trwała wymiana ciosów – akcja za akcję, co wprawiało kibiców wręcz w ekstazę. Oglądaliśmy po prostu to, co w futbolu najbardziej kochamy. Pokochaliśmy jeszcze bardziej, gdy oczywiście w doliczonym czasie gry ulubieniec fanów Thompson strzelił zwycięską bramkę ustalając wynik na 4:3. To był niezapomniany wieczór na Old Trafford, ale jednocześnie oznaka nadchodzących problemów. Mecz siódmej rundy Pucharu Anglii na wyjeździe z Evertonem był typowym spotkaniem walki. Mało klarownych sytuacji, raczej wyglądało to na czekanie na błąd rywala. Nikt takowego nie popełnił i zakończyło się na 0:0. Oznaczało to konieczność rozegrania powtórki. Zanim to jednak nastąpiło oglądaliśmy pokazy bezsilności Manchesteru. Remisy – wyjazdowy 0:0 z Burnley oraz u siebie 2:2 z Watford chluby piłkarzom nie przynosiły. Źle to również wróżyło przed rywalizacją z Benficą w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Jeszcze miesiąc wcześniej byli określani jako pewniacy do awansu, obecnie Portugalczykom dawano duże szanse. Końcowy wynik potyczki w Lizbonie 2:2 był czwartym z rzędu meczem MU bez zwycięstwa. W perspektywie walki o ćwierćfinał Champions League było to jednak rozstrzygnięcie korzystne. Miesiąc zakończył się fatalną grą z ostatnią w tabeli Swensea i nikłą wygraną 1:0. Nie było powodów do paniki, ale i ciężko było znaleźć coś optymistycznego w grze Czerwonych Diabłów.
Marzec
Receptą na wygranie pucharów jest zwyciężanie w spotkaniach u siebie. Pokazała to powtórka meczu siódmej rundy FA Cup, w której MU pozostawił w pokonanym polu Everton zwyciężając 1:0. Zaledwie trzy dni później odbył się już pojedynek ćwierćfinałowy. Tym razem Burnley nie postawiło zbyt wysoko poprzeczki i dzięki rezultatowi 3:1 Gilbert spełnił oczekiwania Zarządu jeśli chodzi o te rozgrywki. W kwietniowym półfinale na Wembley rywalem miał być Liverpool, co gwarantowało wielkie emocje. Tymczasem w bardzo ważnym meczu Premiership Czerwone Diabły pokonały na wyjeździe Arsenal 1:0, co praktycznie wykluczyło Kanonierów z walki o czołowe pozycje w tabeli. Rewanż 1/8 finału Ligi Mistrzów odbył się zaledwie trzy dni przed arcyważnym pojedynkiem ligowym z lokalnym rywalem Manchesterem City. Gilbert chciał choć trochę oszczędzić siły na walkę z „The Citizens”, ale o mało nie przypłacił tego odpadnięciem z europejskich pucharów. Drugi z trudem wywalczony z Benficą remis 2:2 oznaczał rzuty karne, które lepiej wykonywali jednak gospodarze. Tym samym Manchester awansował do ćwierćfinału, gdzie czekał go dwumecz z Barceloną. Awansować udało się również Wolfsburgowi, co z pewnością wprawiło polskiego managera w dobry nastrój. Derby Manchesteru były niesamowitym pojedynkiem. Obie drużyny oddały łącznie dwadzieścia strzałów, z czego dziewiętnaście było celnych, bramkarze dwoili się i troili. Ostatecznie zwyciężyli 2:1 gospodarze, dzięki czemu po raz pierwszy można było mówić o walce o czołową czwórkę – czyli o miejsca dające awans do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie. Marzec zakończył się pierwszym meczem ćwierćfinałowym z Barceloną w Champions League. Pomimo że Blaugrana przez większą część spotkania prowadziła na Old Trafford, skupieni i zmobilizowani piłkarze United doprowadzili do remisu, a w ostatniej minucie ustalili wynik na 2:1. Szansa na półfinał była jak najbardziej realna.
Kwiecień
Wszystkie rozgrywki powoli dobiegały końca, emocje sięgały zenitu. Na początku miesiąca Manchester pojechał do West Bromwich w rezerwowym składzie, by potem jak najlepiej zaprezentować się w rewanżu z Katalończykami. Ligowy pojedynek zakończył się zwycięstwem 2:1, teraz wystarczyło obronić na Camp Nou korzystny rezultat z pierwszego meczu. Udawało się przez większość spotkania, w dodatku już na jego początku Thompson nie wykorzystał świetnej okazji do strzelenia bramki. Na kwadrans przed końcem Barcelona w końcu dopięła swego. Rezultat 1:0 to im dawał awans. Gilbert nie miał wyjścia, nakazał swoim zawodnikom frontalny atak. Ale tego dnia nic się piłkarzom United nie udawało. Odsłonięcie się zostało bezwzględnie wykorzystane przez Barcelonę i porażka 0:2 stała się faktem. Manchester odpadł z Champions League, a w półfinale tych rozgrywek Barca miała się spotkać z Chelsea, a drugą parę utworzyły Manchester City i… Wolfsburg. Czerwonym Diabłom zostały już tylko mecze na krajowych boiskach. Najpierw półfinał z Liverpoolem w Pucharze Anglii. Na Wembley prawie doszło do powtórki z ligowej potyczki. Manchester prowadził już 2:0, ale ostatecznie po bramce w doliczonym czasie gry „The Reds” wyrównali. Wszyscy obawiali się, że w dogrywce dobiją oni United, ale stało się na odwrót. Gdy wszyscy szykowali się do rzutów karnych podopieczni Gilberta przeprowadzili zabójczą akcję, która dała wygraną 3:2 i awans do finału FA Cup. Drugi półfinał zakończył się zwycięstwem „The Citizens” nad Chelsea. Kwiecień przyniósł jeszcze dwa mecze w Premiership, w których MU zdobył łącznie cztery punkty, pozostawiając w pokonanym polu Sunderland, dzięki wygranej 3:1 oraz remisując 1:1 z Evertonem. Podopieczni Gilberta sensacyjnie wdarli się na trzecie miejsce w tabeli i na trzy kolejki przed końcem sezonu mieli naprawdę wielkie szanse, aby tam pozostać.
Maj
Ostatni miesiąc sezonu 2020/2021 zaczął się od meczu na szczycie z Chelsea. Spotkanie było bardzo wyrównane, o zwycięstwie lub porażce mógł zadecydować jeden błąd, jedna udana akcja. Ten jeden jedyny raz udało się MU i oni schodzili do szatni w wyśmienitych nastrojach po wygranej 1:0. Kolejne zwycięstwo 3:1 na Sheffield United jak się okazało było kluczowe. To właśnie ten mecz zadecydował, że Manchester United zakończy sezon na trzecim miejscu w tabeli. Ostatni pojedynek ligowy był tu bez znaczenia, więc rozprężeni zawodnicy nie byli w stanie przeciwstawić się West Ham przegrywając 1:2.
Kilka dni wcześniej stadion Wembley gościł derby Manchesteru, które miały zadecydować o tym kto zdobędzie Puchar Anglii. Spotkanie zaczęło się rewelacyjnie dla United, którzy błyskawicznie objęli prowadzenie. Jakby tego było mało „The Citizens” musieli całą drugą połowę grać w dziesiątkę. Pomimo tego udało im się wyrównać i w regulaminowym czasie gry było 1:1. W dogrywce żadna z drużyn nie podjęła ryzyka, więc o wyłonieniu zwycięzcy musiały decydować rzuty karne. Zaczęły się one fatalnie dla Czerwonych Diabłów, ale wspaniale zakończyły i trofeum to stało się pierwszym zdobytym przez Gilberta w angielskiej piłce. Remis 1:1 okazał się zwycięski.
Podsumowanie
Gilbert obejmując drużynę tonował swoje wypowiedzi nie zapowiadając w żadnym wypadku walki o najwyższe cele. Premiership – walka o miejsca piąte-szóste, Liga Mistrzów – awans z grupy, Puchar Anglii – co ma być to będzie. Tak naprawdę przyzwyczaił nas do tego, gdy w poprzednich zespołach, w których pracował, również nie wzbudzał płonnych nadziei górnolotnymi obietnicami. Widać wyraźnie, że Manchester United jest w trakcie przebudowy, cały czas czekamy na efekt końcowy. Ale już dziś można stwierdzić, że początki są obiecujące. Wyciągnięcie klubu na trzecie miejsce w lidze okrzyknięto sensacją. Chelsea zdobyła trzeci tytuł mistrzowski z rzędu oraz ósmy w ostatnich dziesięciu latach, ale „The Blues” rośnie groźny rywal. Czerwone Diabły na mistrzowski tytuł czekają od 2009 roku. Myślę, że zbliża się dzień, w którym ten tytuł wróci na Old Trafford.
Liga Mistrzów miała być wielką zagadką dla MU. Dość szczęśliwie udało się wygrać bardzo silną grupę, co spowodowało, że kibice ostrzyli sobie apetyty na sukces w tych rozgrywkach. Trzeba jednak pamiętać, że Gilbert nie mógł skorzystać z kilku ważnych piłkarzy, którzy zostali sprowadzeni w przerwie zimowej. Było to widać szczególnie w spotkaniach z Benficą. Gdy Polak prowadził jeszcze Wolfsburg w drodze do triumfu w Lidze Europejskiej ten portugalski zespół został wręcz zmieciony z boiska. Teraz było blisko wyeliminowania United, ale szczęście było przy piłkarzach Gilberta. Na chwilę obecną ćwierćfinał Champions League to było wszystko na co stać Manchester, ale kolejny sezon może być bardziej udany. Angielskich kibiców zapewne szczególnie ucieszył całkowicie Wyspiarski skład finału, który dodatkowo odbył się w Szkocji. Po raz drugi z rzędu najlepszą klubową jedenastką Europy została drużyna z Premiership – tym razem Manchester City.
Do Pucharu Anglii Gilbert od samego początku nie przywiązywał większej wagi. Po prostu Czerwone Diabły grały kolejne mecze patrząc co z tego będzie. Trzeba przyznać, że dwóch pierwszych rywali nie można zaliczyć do ekip z górnej półki. Dopiero rywalizacja z Evertonem zmusiła United do większego wysiłku i to aż w dwóch meczach. Losowanie w ćwierćfinale okazało się bardzo szczęśliwe, a Burnley zostało ograne bez problemu. Półfinały to już wielkie szlagiery. Dramatyczny mecz z Liverpoolem, a potem jeszcze bardziej emocjonujący i trzymający do końca w napięciu finał rozgrywek pokazał hart ducha tej drużyny. Triumf w FA Cup z pewnością osłodził Gilbertowi brak większych sukcesów w klubowej piłce w tym sezonie.
No właśnie, Gilbert po raz pierwszy od roku 2015 nie zdobył mistrzostwa kraju z drużyną, którą prowadzi. Wtedy zajął w polskiej Ekstraklasie trzecie miejsce z Gwardią Warszawa, beniaminkiem ligi. Potem były dwa tytułu Mistrza Polski, Mistrzostwo Szkocji oraz dwa razy zdobyte Mistrzostwo Niemiec. Ale czy na pewno? Wolfsburg ponownie wygrał Bundesligę, a przecież swoją cegiełkę dołożył z pewnością do tego polski manager. Niestety VfL żyje już swoim życiem, polski manager z kolei skupia się teraz wyłącznie na Old Trafford.
Przed nami pierwszy pełny sezon Gilberta w roli managera Czerwonych Diabłów. Już zapowiedział poważne zmiany w składzie drużyny. Ponoć doczekamy się również jednego wielkiego powrotu do Teatru Marzeń. O kim mowa? Tego na razie nikt nie chce zdradzić, ale kontrakt już podobno jest podpisany. Tegoroczne rozgrywki zakończyły się zdobyciem Pucharu Anglii, nowe zaczną się szansą na triumf w meczu o Tarczę Wspólnoty, a co będzie dalej? Już wkrótce będziemy mogli snuć pierwsze domysły czy sezon 2021/2022 zakończy się sukcesem czy porażką… pozostaje tylko czekać…
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Zadbaj o zgranie |
---|
Dobrze jest nie pozostawiać treningu przedmeczowego na głowie asystenta w trakcie okresu przygotowawczego. Przed sezonem drużyna powinna intensywnie pracować nad zgraniem, podczas gdy asystent często od tego odchodzi. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ