Vyšejšaja Liha
Ten manifest użytkownika Margo przeczytało już 1454 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Po moim przybyciu na Białoruś, uczyniłem skromny klubik z Witebska potęgą niemającą sobie równych na arenie krajowej oraz godnie reprezentującą swoje barwy w europejskich rozgrywkach. W przeciągu kilku lat zmieniliśmy się nie do poznania, stając się jedną z silniejszych ekip wschodniej Europy. Mimo tego czułem, że mój czas w tym kraju już się pomału kończył. Pragnąłem zakończyć moją przygodę godnie, nikogo nie rozczarowując.
Dzięki występom w Europie klubowe finanse zwiększały się z roku na rok, dzięki czemu mogłem sobie pozwolić na praktycznie każdego piłkarza występującego w Najwyższej Lidze, ale miałem wystarczająco mocną i szeroką kadrę, więc wydawanie wielkich sum nie było konieczne. Przeprowadziłem jedynie kosmetyczne zabiegi, mające na celu uzupełnienie załogi. Alexandr Gavryushko przeszedł z BATE, a wraz z nim, lecz w dopiero następnym okienku, Pavel Grechishko, których rolą była gotowość do gry na wysokim poziomie i danie odpowiednich zmian w odpowiednich momentach. Sprowadziłem też 2 świetnych rozgrywających rodem z Brazylii, Jo i Tharle'a którzy początkowo mieli siedzieć na ławce, ale w późniejszym czasie pokazali, że bez nich nasz zespół nie istnieje. Na nich musiałem wyłożyć niemałą sumkę. Dodatkowo uzupełnili nas niezwykle utalentowani juniorzy. Po bardzo długich negocjacjach z MTZ-Ripo naszą koszulkę przez następne kilka lat miał nosić Pavel Litvinko, który mimo bardzo młodego wieku, był jednym z najlepszych na krajowych boiskach. Udało się też Kirilovi Popovowi, ściągniętemu z FK Mińska. W naszej szkółce też znajdowało się kilka perełek, ale ze względu na liczebność kadry, musiałem ich wypożyczyć.
Na szczęście nie pożegnaliśmy się z żadnym podstawowym zawodnikiem, co bardzo cieszyło i pozwalało się rozwijać. Wprawdzie Bello Kofamarta strzelający dla nas najważniejsze i najpiękniejsze bramki poprzednich rozgrywek odszedł do Wisły Kraków, ale kontrakt podpisał już w poprzednim roku i od dawna nie korzystałem z jego możliwości. Najwięcej na naszym zespole zyskało Dynamo Mińsk, które za grosze zyskało solidnych piłkarzy. Bramkarza Konrada Pietrzaka pragnąłem zatrzymać na dłużej, ale ten nawet przez chwilę nie myślał o przedłużeniu umowy. Aby jeszcze w jakiś sposób na nim zarobić, odesłałem go do stolicy. Razem z nim poszedł Dmitry Mozolevskiy, który musiał uznać wyższość młodszych kolegów, a na zasadzie wypożyczenia dołączył do nich młody Zelenov oraz Maciej Gawron. Tym razem nie kupowałem większych gwiazd ani nie wydawałem zbędnych pieniędzy, ale podsumowując, okienko można zaliczyć do udanych.
Przed rozpoczęciem rozgrywek szkoleniowca zmienił nasz największy rywal, BATE. Victor Goncharenko, legenda białoruskiej piłki, dzięki której o tym kraju dowiedziała się Europa, odszedł do Levskiego Sofia, by tam kontynuować karierę. W jego miejsce przyszedł były trener Niemenu Grodno, Vladimir Kostyukov. W poprzednim zespole nie osiągnął zbyt wiele. Praktycznie niczego nie osiągnął, a jego zdolności i reputacji wcale nie można pochwalić, więc jego zatrudnienie zadziwiło, a nawet rozczarowało wiele osób. Miałem nadzieję, że dzięki temu Borysów stoczy się jeszcze niżej, a my po raz kolejny zdobędziemy trofea. Bardzo się myliłem...
Przed meczami kontrolnymi postanowiłem zmienić taktykę. Poprzednia pozwoliła nam wygrywać z takimi markami jak Glasgow Rangers czy Ajax Amsterdam, ale w końcu musiałem ją odświeżyć. Nasze zagrania na pamięć znała większość rywali. Niestety nowe ustawienie nie przyniosło pożądanych skutków. Kibice mogli zapomnieć o pięknych, prostopadłych piłkach oraz podłączaniu się defensywy do akcji ofensywnych. Straciliśmy też na skuteczności. Mimo przejścia do dalszego etapu Pucharu Federacji, nie mogłem być zadowolony ze stylu, w jakim to zrobiliśmy. Wprawdzie zwyciężyliśmy z Mikaszewiczami i Daridą Mińsk, ale bramki padały głównie ze stałych fragmentów, a zawodnicy ofensywni rzadko kiedy stwarzali zagrożenie. Do tego doszedł nieszczęsny remis z drugoligowym Mohylewem, co strasznie mnie rozzłościło. Myślałem, że to tylko falstart, który mieliśmy już w poprzednich latach, jednak w Homelu także rozczarowaliśmy. Dość szczęśliwie dobrnęliśmy do serii rzutów karnych, gdzie Osvaldo Junior fantastycznie broniąc, dał nam upragniony finał, na który tym razem nie zasługiwaliśmy. Ostatnim rywalem ku sukcesowi było Dynamo Mińsk, które pokonali w pojedynkę nasi trzej obrońcy: Matheus, Denilson, Masuero. Po raz kolejny zawiódł atak. Przed startem rozgrywek nie mogłem spać spokojnie.
Pierwszy mecz o punkty stoczyliśmy na CSK z finalistą ostatniego trofeum. Nie zagraliśmy widowiskowo, ale najważniejsze, że nie potknęliśmy się na starcie. Zwycięstwo dał nam Dmytro Korkishko, strzelając swojego pierwszego hattricka w karierze. Wreszcie bramki zaczął zdobywać zawodnik ofensywny, przez co przestałem wątpić w nową formację. Kilka dni potem przełożono nam kilka spotkań, abyśmy mogli zmierzyć się z BATE w ramach półfinału Pucharu Białorusi. Miałem nadzieję, że chłopcy już do perfekcji opanowali ustawienie i wreszcie pokażemy, na co nas stać. Po raz kolejny musiałem się rozczarować. Bramki padły ze stałych fragmentów i do tego zapisano je na konto obrońców. Mimo niezłej zaliczki nie byłem w pełni usatysfakcjonowany. W rewanżu sensacyjnie zwyciężyliśmy 2:1 na terenie wroga. Udało nam się to po raz pierwszy od wielu lat. Od razu można było zauważyć brak Goncharenki i jego metod.
Po powrocie na ligowe boiska pojechaliśmy do Brześcia, aby zagrać z tamtejszym Dynamem. Całkowicie zdominowaliśmy mecz, nie dając gospodarzom szans na chociażby jeden celny strzał. Na listę strzelców wpisał się dwukrotnie Korkishko, stając się samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców. To wprawiło mnie w całkowite zakłopotanie. W pucharach graliśmy po prostu brzydko i nieskutecznie i punktowali obrońcy, a z kolei w lidze naszych wysuniętych piłkarzy nie potrafiła zatrzymać żadna defensywa. Następnym rywalem, z jakim musieliśmy stoczyć bój, był Szachtior Soligorsk. Klub, który w poprzednim sezonie został przez nas rozgromiony 6:0. Tym razem takiej kanonady nie urządziliśmy, skromnie wygrywając 1:0 za sprawą młodego skrzydłowego, Schmatki zaliczającego już drugie trafienie z rzędu.
Po tygodniowej przerwie zawitaliśmy w Mińsku by zmierzyć się z tamtejszym FK. Spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie. Obie strony miały sporo szans na objęcie prowadzenia, ale dzięki główce Matheusa to właśnie mistrz kraju zgarnął całą pulę. W kolejnych spotkaniach wreszcie rozwiązał się worek z bramkami. Zaczęliśmy grać jak na Witebsk przystało. Bezproblemowo rozgromiliśmy takie ekipy jak: FK Smorgonie, MTZ-Ripo na ich własnym boisku oraz Mikaszewicze. Rywale może nie z najwyższej półki, ale najlepiej przełamać się właśnie w takich starciach.
Przez następne miesiące, mimo kilku mniejszych wpadek w postaci remisów, utrzymywaliśmy wysoką formę. Najciekawszym spotkaniem tamtego okresu z pewnością było zawitanie wicemistrza kraju na CSK, które niedawno zostało powiększone o dodatkowe kilka tysięcy miejsc. Na obiekcie pojawiła się rekordowa liczba dwunastu tysięcy kibiców. Z pewnością nie żałowali poświęcenia dwóch godzin na obejrzenie takiego widowiska. Już w dziewiątej minucie, po błędzie doświadczonego golkipera gości na prowadzenie wyprowadził nas Korkishko, jak zawsze niezawodny. Chwilę potem swoje trzy grosze dołożył Matheus. Mieliśmy nadzieję, że przez resztę czasu przejmiemy całkowicie inicjatywę i spokojnie dowieziemy bardzo ważne zwycięstwo do końca. Jednakże Lisita, po błędzie rezerwowego, Imerekova, strzelił gola kontaktowego, dając swoim kolegom nadzieję. Na początku drugiej odsłony gry z rzutu karnego wyrównał Viskushenko, uciszając cały stadion. Niestety nie mógł się cieszyć z tego wyczynu długo, gdyż ledwie piętnaście minut później ostatniego gola, dającego zwycięstwo zdobył Matheus. Oprócz zwycięstwa derbowego zgarnęliśmy też pełną pulę z Homelem, Daridą i Niemenem Grodno, które doznały wysokich porażek.
W Borysowie, pod okiem nowego trenera, zespół zmienił się nie do poznania. Z łatwością wygrywali prawie każdy mecz, nie przebierając w środkach. Często potrafili aplikować rywalom cztery lub więcej bramek, o czym przekonały się Smorgonie, Mikaszewicze i Darida. Jednak najbardziej martwiło mnie to, że w tabeli wyprzedzali nas o kilkanaście punktów i nawet nie myśleli o stracie kolejnych. Wprawdzie mieliśmy kilka zaległych meczów, ale nie należały one do łatwych. Zamiast gonić rywala, traciliśmy kolejne punkty ze słabymi ekipami, a BATE ciągle nam uciekało. Jeżeli chcieliśmy po raz kolejny obronić tytuł, nie mogliśmy się już potykać. Półmetek sezonu już dawno minął.
W późniejszych meczach nasz kryzys wcale nie minął, a naszymi katami okazali się byli witebscy gracze. Na stadionie Dynamo, w ostatnich minutach cennych punktów pozbawił nas John Uzoma, a w Homelu Pavel Kosinets. Kluczowym wydarzeniem sezonu miały być kolejne derby na CSK. W razie zwycięstwa i pokonania rywali w zaległych spotkaniach, wyprzedzilibyśmy BATE o jeden punkt na kilka kolejek przed końcem. Niestety nie udało nam się wygrać tego spotkania. Jedyną bramkę strzelił przyjezdny, Alexey Viskushenko. Teraz, oprócz konieczności zgarnięcia wszystkiego w zaległych rywalizacjach, musieliśmy liczyć na potknięcie wicemistrzów.
Październik stał się najcięższym miesiącem sezonu. W tym okresie uzupełniliśmy wszystkie zaległości. Udało się zdobyć 3 punkty w praktycznie każdym meczu, lecz przyszło nam to z wielkim trudem. Graliśmy codziennie, bez chwili wytchnienia, ale opłacało się. Mimo kompromitującej porażki w Borysowie, zbliżyliśmy się do podopiecznych Kostyukova na odległość 4 punktów. Ostatnie cztery mecze miały zadecydować o mistrzostwie. Soligorsk, Mikaszewicze oraz Homel zostały zdobyte i wreszcie, pierwszy raz od początku rozgrywek wskoczyliśmy na fotel lidera, jednak rywale nie wykorzystali swojej szansy na odzyskanie mistrzostwa, przegrywając wysoko z Ripo oraz w ostatnich minutach tracąc cenne dwa punkty. Po raz kolejny mogliśmy świętować: FK Witebsk mistrzem Białorusi czwarty rok z rzędu!
Europa
W trakcie tego emocjonującego sezonu braliśmy udział w eliminacjach do fazy grupowej najbardziej elitarnych rozgrywek Europy. Mieliśmy nadzieję, że uda nam się tego dokonać kolejny raz.
W pierwszej rundzie wylosowaliśmy najsilniejszą z możliwych ekip: Scheriff Tyraspol , który gładko pokonaliśmy u siebie jak i na wyjeździe przechodząc do kolejnego etapu. Tam też szczęścia nie mieliśmy. Przyszło nam zmierzyć się z mistrzem Norwegii, SK Brann. W Bergen, mimo całkowitej dominacji i kontroli przegraliśmy, tracąc bramki w ostatnim kwadransie gry, jednak na CSK nie daliśmy im najmniejszych szans. O fazę grupową mieliśmy stoczyć bój z FC Kopenhagą, jednym z trudniejszych rywali. Niestety z Białorusi Duńczycy wywieźli bardzo cenny remis, a na swoim obiekcie zwyciężyli, a my po raz kolejny straciliśmy szanse na cenny rezultat w końcówce meczu.
Mimo porażki, udało nam się dostać do fazy grupowej Ligi Europejskiej, ale tam na awans większych szans nie było. Trafiliśmy na Feyenoord, Werder Brema i Suduvę. Mistrza Litwy udało się pokonać dwukrotnie, ale mecze z pozostałymi dwoma ekipami musieliśmy sobie podarować, gdyż nasza sytuacja w lidze nie wyglądała najlepiej. Mimo tego walczyliśmy z nimi jak równy z równym, ale zwycięstwa nie udało się odnieść. Warto odnotować, że zabraliśmy holendrom punkty na ich stadionie, przez co stracili liderowanie na rzecz Werderu. Zajęliśmy trzecie miejsce w grupie i wreszcie mogliśmy się skupić na walce w lidze.
Po zakończeniu rozgrywek udałem się do swojego gabinetu, aby zabrać ostatnie rzeczy. Ze łzami w oczach wspominałem pierwsze mistrzostwo, zwycięstwo w Lidze Mistrzów oraz moich podopiecznych, którzy zrobili wielką karierę na zachodzie. Mimo próśb kibiców i prezesa, nie przedłużyłem kontraktu i udałem się na bardzo długi i oczekiwany urlop. Być może kiedyś wrócę na stare śmieci.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Powołania dla ogranych! |
---|
Jeżeli jesteś selekcjonerem reprezentacji, zwracaj uwagę na procentową wartość ogrania zawodnika. Znajdziesz ją w ekranie taktyki przy wyborze składu. Wystawiając do gry piłkarza o niskiej wartości tego współczynnika, sporo ryzykujesz - może nie znajdować się w odpowiednim rytmie meczowym. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ