Vyšejšaja Liha
Ten manifest użytkownika Margo przeczytało już 1308 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Po raz pierwszy od kilku lat BATE nie zostało mistrzem i to właśnie dzięki naszej drużynie. Mimo tego wcale nie uważałem, że jesteśmy lepsi. W końcu to oni zdominowali rozgrywki i przez lata cieszyli się z miana najsilniejszych z Białorusi. Kolejny sezon miał pokazać czy podopieczni Goncharenki mieli chwilową zadyszkę, czy właśnie Witebsk był miejscem narodzin nowej krajowej potęgi.
Pierwsze problemy rozpoczęły się jeszcze przed startem rozgrywek. Kilku zawodników nie miało najmniejszego zamiaru przedłużać kontraktów z Lokomotivem. Platonova i Alumonę dało się zrozumieć. Brak pewnego miejsca w składzie lub kłótnie ze mną zmusiły ich do odejścia w miejsca, gdzie mogliby się rozwinąć. Obydwaj wzmocnili ligowych rywali, co niezbyt mnie cieszyło. Jednak to, co zrobił Roman Sinistyn, bardzo zdziwiło wszystkich kibiców. Stał się kluczowym zawodnikiem Witebska, mając zaledwie 20 lat. Nie było z nim żadnych problemów, pensja też niczego sobie, a mimo to odszedł do fińskiego średniaka, jakim był Inter Turku. Pozbawił samego siebie szans na grę w europejskich pucharach oraz zgodził się na obniżkę płac. Naprawdę dziwny przypadek. Oprócz nich pracodawców zmienili: Ryzhko, Gavrilov, któremu udało się zrobić karierę we francuskim Auxerre, Volodzko, Mikhniuk i Ramon, na którym bardzo się zawiodłem.
W tym roku zarząd pozwolił mi zaszaleć. Dostałem kilka milionów na zakup nowych piłkarzy. Kadra znacznie się uszczupliła, a podstawowi gracze nie mieli odpowiednich zmienników, więc suma jak najbardziej odpowiednia. Początkowo sprowadziłem kilku chłopców za darmo i wcale nie byli tacy słabi. Przyszedł młody i bardzo perspektywiczny bramkarz Kamil Pietrzak. Wraz z nim zjawił się Dmitriy Mozolevskiy, jednak w nim nie widziałem kluczowego piłkarza, a bardziej zmiennika. Obydwaj poprzednio występowali w Dynamie Brześć. Taką samą rolę, co Dmitriy miał pełnić Balanovich z Szachtiora, kupiony bardziej, aby osłabić zespół z Soligorska niż wzmocnić nasz oraz Edurad Kuzmichev z Dynama Mińsk. Pierwszym poważnym wzmocnieniem został Anton Bubnov, który po kilku latach postanowił wrócić do Lokomotivu. Słuszna decyzja. Niestety za darmo nie mogłem odpowiednio wzmocnić składu i trzeba było rozpocząć prawdziwe zakupy. Jako pierwszy przyszedł Osvaldo Junior kupiony ze Spartaka Moskwa za rekordową sumę 1.9 miliona euro. Nie byłem do końca pewny co do jego umiejętności, a wydana suma nie pozwalała mi spokojnie spać, jednak po odejściu Gavrilova nie miałem wyboru. Z Tigre udało mi się wyciągnąć fenomenalnego obrońcę, Abela Masuero za śmiesznie małe pieniądze. Do niego nie miałem żadnych zastrzeżeń. Możliwe, że stał się najlepszym defensorem, jakiego widziała Białoruś. Razem z Matheusem miał stworzyć najlepszą obronę w lidze lub nawet we wschodniej Europie. Ostatnim transferem tego okienka został Nigeryjczyk, John Uzoma, sprowadzony z Arki Gdynia za niemałe pieniądze, bo za równy milion euro. Podsumowując: odeszło 7 przeciętnych graczy i jedna gwiazda, a przybyło 8 wspaniałych, pewnych grajków.
Przygotowania do jednego z naszych najważniejszych sezonów rozpoczęliśmy od tournee po Rosji, a dokładnie po stolicy tego kraju, czyli Moskwie. Pierwszym rywalem był FK Moskwa, któremu nie daliśmy żadnych szans, gromiąc go 6:4. Najbardziej cieszyły bramki Alexandra Volkova i Igora Zhuikova, wychowanków przeniesionych prosto ze szkółki. Swoje pierwsze trafienie odnotował też John Uzoma. W celu rozegrania kolejnego meczu kontrolnego, wyjechaliśmy na przedmieścia , gdzie upokorzyliśmy Witiaź aż 7:0, a debiutanckiego gola zaliczył Abel Masuero. Na koniec naszą wyższość uznał Saturn Ramieńskoje, przegrywając 5:2. Po raz kolejny punktował argentyński defensor. Po powrocie na zachód, rozpoczęliśmy walkę o Puchar Konfederacji. W tym roku los był łaskawy. Trafiliśmy na słabiutkie drużyny Homela, Sawitu czy Dniepru Mohylew i bezproblemowo wyszliśmy z kompletem punktów. Półfinał zapowiadał się dużo ciekawiej, gdyż wylosowaliśmy Borysowian. Na szczęście mecz odbył się na naszym CSK i dzięki Denilsonowi i Bubnovowi awansowaliśmy do finału, gdzie Kofamarta swoim hattrickiem zdemolował Dynamo Mińsk i pozwolił wznieść te nieszczęsne trofeum.
Wyższaja Liga
Witebsk w Najwyższej Lidze startował w Mińsku, gdzie sensacyjnie przegrał 2:1 z miejscowym beniaminkiem mimo przytłaczającej przewagi. Honorowe trafienie zaliczył rezerwowy, Mozolevskiy. Okazało się, że ta porażka to czysty przypadek i nieszczęście. Przekonał się o tym Szachtior, rozgromiony 4:0 oraz Lokomotiv. Następnie pojechaliśmy do Borysowa powalczyć o punkty, mające mieć wielkie znaczenie w końcowym układzie tabeli. Niestety wyjechaliśmy stamtąd na tarczy, dzięki czemu BATE odskoczyło nam na dosyć dużą odległość. Drugiego gola zdobył Johnny, były zawodnik Witebska. Nie załamało nas to i ciągle brnęliśmy do przodu, aplikując bramki m.in. Homelowi, Niemenowi oraz Daridzie, mając nadzieje na dogonienie największego rywala. Ten niestety grał bezbłędnie i po ośmiu kolejkach posiadał komplet punktów.
W międzyczasie odbył się finał Pucharu Białorusi, w którym oczywiście graliśmy. Po raz kolejny naszym rywalem był Dynamo Mińsk. Mecz odbył się na stadionie narodowym oraz równocześnie ligowym Dynama. Tego dnia panował ogromny, jak na Białoruś upał. Widocznie wpłynęło to na naszą grę, bo na samym początku straciliśmy bramkę, lecz rywale nie cieszyli się długo z prowadzenia dzięki Kofamarcie. Całe spotkanie było bardzo wyrównane. Nikt nie potrafił przeprowadzić tej jednej, upragnionej akcji i czekała nas dogrywka. Rozpoczęła się podobnie jak całe spotkanie, czyli od prowadzenia Dynama, po raz drugi trwającego niespełna 2 minuty. Dynamo powoli zaczęło przejmować inicjatywę, a na dodatek czerwoną kartkę otrzymał Bubnov. Nic nie zapowiadało, że przetrwamy do końca. Jedyną nadzieją był nasz bramkarz Osvaldo., który bronił fantastycznie. „Gospodarze" już szykowali się na serię rzutów karnych, kiedy po wrzuceniu piłki w pole karne przez Denilsona, Mozolevskiy zdobył ostatniego gola i dał nam kolejny już w tym roku łup.
Oczekując kolejnego meczu o punkty, nawet nie musieliśmy wyjeżdżać z miasta, gdyż ponownie musieliśmy zmierzyć się z Dynamem. Niestety Tym razem nie udało się zdobyć jakichkolwiek punktów i BATE odskoczyło w tabeli na 11 oczek. Po miesiącu gonitwy wreszcie nadszedł moment słabości wicemistrzów. Ponieśli sensacyjną porażkę z Daridą oraz zremisowali w Mińsku, Grodnie, Soligorsku i co najlepsze: zerowa zdobycz punktowa w Witebsku. Dzięki temu zbliżyliśmy się do nich na bardzo bliską odległość, lecz mieliśmy kilka spotkań zaległych i praktycznie liderowaliśmy. W połowie sezonu wreszcie udało się wrócić na najwyższy fotel. Uzyskaliśmy optymalną formę, podobną do tej z poprzedniego roku. Przestaliśmy głupio tracić punkty, a nasza skuteczność zwiększyła się co najmniej dwukrotnie. Darida i Niemen Grodno zostały dotknięte najbardziej i to na swoich boiskach. Jednakże nie można powiedzieć, że inni mieli szczęście. Chłopcy rozstrzelali się również na własnym boisku, gromiąc Dynamo Mińsk, Mohylew i miażdżąc Szachtior, który wbrew wynikowi, zaprezentował się bardzo dobrze. W kolejnych już derbach Białorusi, BATE po fatalnym błędzie defensywy oraz bramkarza zwyciężyło 1:0 i zrównało się z nami punktami. Zapowiadała się ciekawa końcówka rozgrywek. Szliśmy łeb w łeb, nie dając nikomu szans. Po pewnym czasie podopieczni Goncharenki po raz drugi w sezonie nie wytrzymali i zaczęli głupio tracić punkty, z czego najbardziej bolał remis u siebie ze spadkowiczem, Lokomotivem Mińsk lub równie słabą Daridą. W przedostatniej kolejce nieoczekiwanie rozgromili nas 3:0 na CSK, jednak nie miało to większego wpływu na dalsze losy. Po raz kolejny wygraliśmy Najwyższą Ligę i pokazaliśmy Borysowowi, że jego dni chwały już dawno minęły.
Liga Mistrzów
Na rozgrzewkę dano nam mistrza Walii, TNS Oswerty, jedną ze słabszych ekip rundy. Bez żadnego wysiłku zapewniliśmy sobie awans już po pierwszym meczu. Wyjazd na wyspy był tylko formalnością. Juniorzy oraz rezerwowi uporali się tam z Walijczykami, choć nie bez trudu.
W drugiej rundzie wylosowaliśmy bardziej wymagającego rywala mistrza Słowenii, NK Novą Goricę. Po raz kolejny uprzykrzyliśmy życie bukmacherom, którzy, nie wiadomo dlaczego, obstawili Goricę jako faworyta dwumeczu. Na wyjeździe wygraliśmy tylko 2:1, choć powinno być dużo, dużo więcej bramek dla przyjezdnych. Dla Witebska strzelali Komarovskiy oraz niezawodny Korkishko. W Witebsku urządziliśmy sobie prawdziwe widowisko i awansowaliśmy z łatwością.
W ostatniej, najbardziej wymagającej rundzie wylosowano nam mistrza Polski, krakowską Wisłę. Tym razem już nie mieliśmy takich dobrych humorów. W końcu była to ekipa z wyższej półki, od kilku lat regularnie grająca w Europie i mająca wielu reprezentantów. Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Na stadionie im. Henryka Reymana gładko zwyciężyliśmy 3:0 i z solidną zaliczką mogliśmy skupić się na ważniejszych meczach. Na CSK tylko potwierdziliśmy swój kolejny start w fazie grupowej Ligi Mistrzów!
Pamiętając poprzedni sezon i sromotne porażki z Bayernem, Celticiem oraz Juventusem, chcieliśmy się zrewanżować i dobrze zaprezentować. Po raz kolejny zadanie należało do prawie niemożliwych. Wylosowaliśmy Fc Barcelonę, Glasgow Rangers oraz Ajax Amsterdam.
Jako pierwsza przyjechała na Białoruś "Blaugrana". Stadion był pełny. Każdy chciał zobaczyć najlepszą ekipę na świecie i najbardziej utalentowanych graczy. Wbrew wszelkim przekonaniom, Katalończycy wcale nie dominowali. Mecz był bardzo wyrównany, co wprawiło kibiców w euforię, jednak Iniesta pogrążył nas w pierwszej połowie, strzelając 2 bramki. Honorowe trafienie dla gospodarzy zaliczył Korkishko. Przegraliśmy „tylko" 1:2, co można było uznać ze pewnego rodzaju sukces.
Na drugie spotkanie wyjechaliśmy do Holandii, aby zmierzyć się z Ajaxem. Mecz, którego z pewnością nikt nie będzie miło wspominać. Pogrom 6:2 pokazał, że nie mieliśmy tam czego szukać.
Po nienajgorszym występie z Barceloną, kibice zgromadzeni na CSK myśleli, że wygrana ze szkockim klubem jest w naszym zasięgu. Mieli rację. Po golu Korkishki w 30 minucie wygraliśmy pierwsze spotkanie fazy grupowej w historii. Bohaterem meczu został nasz bramkarz, Osvaldo Junior, który bronił praktycznie każdy strzał, strasznie denerwując Kyle'a Laffertiego i Krisa Boyda. Udało im się zrewanżować na Ibrox Stadium, mimo tego, że zagrali dużo gorzej.
Wyjazd na Camp Nou miał być wycieczką krajoznawczą. Przegrywały tam takie marki jak Manchester United czy Liverpool, więc wiadome było, że mały białoruski klub furory tam nie zrobi. Po raz kolejny zaskoczyliśmy i po bardzo ładnej walce przegraliśmy 2:1.
Niestety, przez słaby bilans bramkowy nie mieliśmy szans nawet na trzecie miejsce, dające grę w Lidze Europejskiej, ale pragnęliśmy zemścić się za pogrom w Amsterdamie i udało nam się to, dzięki bramce Abela Masuery z 40 minuty. Przez nas Holendrzy musieli się zadowolić tylko LE.
Sezon można uznać za bardzo udany. Zdobyliśmy potrójną koronę oraz fantastycznie zaprezentowaliśmy się w Lidze Mistrzów. Pierwszy raz dokonałem w stu procentach udanych transferów, ale teraz trzeba skupić się na kolejnych wyzwaniach i trudnościach.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Stawiaj na dwie taktyki |
---|
W okresie przygotowawczym warto przyuczać piłkarzy do dwóch taktyk – np. domowej i wyjazdowej. Piłkarze łatwiej będą dostosowywać się do zmiany ról w trakcie sezonu i będą lepiej przygotowani taktycznie do spotkań. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ