Ten manifest użytkownika zachi przeczytało już 2692 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
28.10.2009 3 runda Pucharu Polski
- To dobry dzień do umierania - mruknąłem do siebie, wpatrując się intensywnie w lustro. Odbijająca się w jego tafli twarz zdradza niewyspanie, napięcie, oraz dziwną emocję, która spokojnie może być uznana za smutek czy też zniechęcenie. Tak, to moja fizjonomia - twarz człowieka który zarwał noc, który nie mógł usnąć, który przez ostatnie kilkanaście godzin główkował nad zbliżającym się meczem. Piast Gliwice, trzecia runda Pucharu Polski, mecz u siebie, koszmar.
Wiecie, prowadząc reprezentację Hiszpanii odczuwam spory komfort, naprawdę. Sprawy finansowe mnie nie interesują, mam do swojej dyspozycji setki czy nawet tysiące piłkarzy - sporo gwiazd, gwiazdeczek, niespełnionych nadziei, zwykłych wyrobników, cieniasów i ogórków.
Mimo sporych oczekiwań ze strony kibiców, ZPNu w Hiszpanii - jest naprawdę spokojnie. Niewiele reprezentacji kopanych może się pochwalić równie szeroką jak też i świetną kadrą jak moja. Żeby niczego nam nie brakowało, to na zgrupowania przywożę z Polski ptasie meczko "Wedla", naprawdę. A Znicz? Polubiłem ogromnie ten klub, bez dwóch zdań. Lubię swoich piłkarzy, współpracowników, uwielbiam dziennikarza Mańka. Do czego zmierzam? Ano do tego, iż do rozstroju nerwowego doprowadza mnie mecz z Piastem. A czemuż to, zapytacie. Ano dlatego że jest Piast Gliwice zespołem z Ekstraklasy, gdzie mam wielki zamiar awansować i gdzie muszę sobie poradzić, a finanse nie pozwolą mi na wzmocnienia.
Właśnie dlatego mam teraz migrenę, w czachę walą mi młoty, a powieki wydają się być z ołowiu. Ale, do cholery jasnej, chcę i muszę wygrać ten mecz!
* * *
Rano wpadł mi do gabinetu Wacławczyk. Wleciał jak burza, bez pukania i rzucił mi na biurko kilka pomiętolonych kartek papieru.
- Co pan mi tu przynosisz? Kartki świąteczne? - Spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Raport przedmeczowy, panie trenerze - odburknął.
- Dopiero teraz ?! - aż wyskoczyłem z fotela. - I co niby mam sobie z tym zrobić?! Ozdoby choinkowe ?! Pupsko podetrzeć ?!
- A co, nie myje się pan? - zainteresował się Wacławczyk.
- Won!!! Won mi z gabinetu!!! - ryknąłem straszliwie.
- Za dużo kawy - stwierdził mój "ulubiony" skaut i spokojnie wyszedł z pomieszczenia.
- Urwę mu jaja, jak nic, urwę mu jaja i zrobię z nich wisiorek na lusterko w aucie - mruknąłem do siebie i chwyciłem "raport przedmeczowy". Złość opuściła mnie tak nagle jak się pojawiła, tak to skonstruowała mnie Matka Natura. Wypiłem łyk świeżo zaparzonego jacobsa i zagłębiłem się w lekturze którą spłodził Wacławczyk...
* * *
Na przedmeczowej rozgrzewce ustaliłem skład zespołu w dzisiejszym meczu. Wszystkie chłopaki są zdrowe, w formie i już to poprawiło mi nastrój, tak skopany perspektywą meczu z Piastem oraz wizytą Wacławczyka. W taktyce niewiele się zmieniło, wciąż "tradycyjne" 4-4-2, tyle że zagramy z kontry.
Piast Gliwice na mecz z nami wychodzi w następującym ustawieniu :
Gwizdek sędziego. "Poszły konie po betonie" - zaczęło się. Dla mnie osobiście - najważniejsze spotkanie w 2009 roku, mecz który pokaże mi co potrafią moi piłkarze oraz co jeszcze udało mi się spieprzyć w taktyce.
Pierwszy kwadrans gry i wszystko jasne. Nie istniejemy na boisku. Piast robi z nami co chce, gniecie nas, gnoi i wciska z powrotem we własne pole karne. Moi chłopcy są wystraszeni, podania niecelne, strzały - jakie strzały? Nie oddajemy choćby jednego! Piłkarze z Gliwic świetnie utrzymują się przy piłce, nie oddają choćby metra pola, czujemy się jak w smole - powolni, bez dynamiki. Gracze Piasta genialnie zagęszczają środek pola, wysoki pressing, noż psia mać! Kto tu gra u siebie?! Ich trener siedzi spokojnie na krzesełku, pewność siebie wprost bije od niego, wie że wygra ten mecz "z palcem w rzyci".
- Januszewski!!! - ryczę z ławki. - Pociśnijcie ich nieco! Dajecie im za dużo wolnego pola!!
"Janusz" kiwa głową że zrozumiał, reszta zespołu nie kiwnęła choćby palcem - wciąż grają biedę jak w Bangladeszu. Odliczam już czas do końca pierwszej połowy spotkania. 15 minut... 5... Gwizdek! Schodzimy do szatni.
Co się z wami dzieje, panowie?! - krzyczę już od progu. - To ma być gra?! Gdybym był pismakiem i nie znałbym was zupełnie, to już kroiłbym artykuł że wzięliście w łapę! Mówiłem przed meczem - grajmy spokój, żadnej niepotrzebnej bieganiny jak ostatnie wacki! Piłka niech krąży powoli, czaimy się z kontrą, a nie szał na Józka, który popyla na złomowiec z felgą od rometa! Panowie, bierzemy się do roboty bo Piast nas wczyści na miękko!
- Damy z siebie wszystko, szefie - odezwał się spokojnie Osoliński. - Chcemy awansować do ćwierćfinału.
- Dokładnie, trenerze! - zawtórował mu Rachubiński. - Nie chcemy być wackami - dodał ze śmiechem.
- Po prostu grajcie to, czego was uczyłem - mówię już spokojnie. - Zmian brak, wychodzimy w tym samym ustawieniu. Jazda, pokazać mi że nie mam do czynienia z drewnianymi klocami, tylko z homo sapiens!
- Pasteur sporo sapiens, trenerze - zdążył mi jeszcze szepnąć do ucha Rachubiński zanim wypieprzyłem wszystkich z szatni na boisko.
- Zejdę na zawał dzisiaj, to pewne - mówię do mojego asystenta. 70 minuta meczu, Piast dalej nas walcuje, moje chłopaki grają tak jak w pierwszej połowie.
- Ma pan jakiś pomysł, szefie? - głos asystenta Kalinowskiego zdradza najwyższe zdenerwowanie.
- Jasne, skocz pan do monopola po flaszkę - rzuciłem bez zastanowienia. - Gdzie? Żartowałem! - dodałem po chwili gdyż Kali zrozumiał to zbyt dosłownie. - Musimy przetrwać tę nawałę i czyhać na kontrę, przecież musi się udać.
Musi to na Rusi. Mijają kolejne minuty, a mój Znicz jak się snuł po placu gry, tak się snuje nadal. Piast jest w ewidentnym szwungu, popylają po boisku jak króliczki "djuracela" po terapii elektrowstrząsami. Siedzę zmarnowany na ławce trenerskiej i czuję ogrom swojej niemocy.
- Pozamiatane - mówię do siebie. - To już pozamiatane. Zegarek wskazuje 82 minutę meczu.
I tu nagle... cud! Świecki co prawda, ale cud! Osoliński uderza z dwudziestego metra, bramkarz Piasta, Szmatuła, wyciąga się jak struna i paruje piłkę na rzut rożny. Pierwszy strzał na bramkę Piasta! Kaczmarek ustawia piłkę na kornerze, spogląda w pole karne i wrzuca delikatnie kręconą gałę. Do piłki wychodzi Daouda i... jeeeeeest!
- Jeeeeeeeest!!! - wydzieram się i wyskakuję z ławki trenerskiej.
- Jeeeeeest! - krzyczy Kali, wrzeszczą kibice. Znicz - Piast, jeden do zera!
Daouda biegnie teraz wzdłuż trybun i wydziera się jak wariat na przepustce. Podbiegł do ławki, chwyciłem go i uściskałem.
- Świetnie, fantastic! - krzyczę. - Tak trzymać!
Prowadzimy. Z piłkarzy Piasta uchodzi powietrze, grają teraz tak jak my w pierwszej połowie. Ślamazarnie, niedokładnie, mało kreatywnie. Osoliński łapie jakiś uraz, w 90 minucie dokonuję więc zmiany. Owczarek za Udvari'ego, Batata za Osolińskiego. Do końca meczu, to jest przez trzy doliczone minuty, murujemy bramkę.
Końcowy gwizdek i szał radości! Pasteur biega po boisku i tarza się po trawie (nie wiem co on ma z tym tarzaniem się), Rachubiński nosi Chałasa na plecach, trybuny szaleją! Piłkarze Piasta schodzą do szatni oszołomieni zupełnie, nie wiedzą jak to się mogło stać. Awansujemy do ćwierćfinału!
I po wszystkim. W szatni cieszymy się długo, Kalinowski wydobył skądś i przyniósł szampana, czy też raczej napój szampano-niepodobny. Rachubiński z Majkowskim oblali mnie tym wynalazkiem i cieszyli się jak dzieci. Cudowna chwila, Znicz Pruszków w ćwierćfinale Pucharu Polski!
ps. Jeśli ktokolwiek jest zainteresowany dalszymi losami Znicza w I lidze niech napisze. Po sylwestrze (brak czasu oraz odpoczynek od i-netu) umieszczę [12] odcinek, w którym będzie opis spotkań z KSZO i Flotą w I lidze, oraz podsumowanie jesieni sezonu 2009/10. Wtedy się okaże czy dalsze pisanie ma jakikolwiek sens.
Życzę wszystkim serdecznie radosnych chwil w wolnych dniach grudnia oraz spokojnego i radosnego wejścia w 2010 rok!
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Powołania dla ogranych! |
---|
Jeżeli jesteś selekcjonerem reprezentacji, zwracaj uwagę na procentową wartość ogrania zawodnika. Znajdziesz ją w ekranie taktyki przy wyborze składu. Wystawiając do gry piłkarza o niskiej wartości tego współczynnika, sporo ryzykujesz - może nie znajdować się w odpowiednim rytmie meczowym. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ