22 września 2011
Pobudki w areszcie śledczym nie należą do najprzyjemniejszych. Pojedyncza cela trochę ratowała sytuację, zapewne ciężko byłoby wytrzymać z nałogowym złodziejaszkiem czy menelem siedzącym za rozbój. Już pierwsze promienie słońca przebijające się przez kraty próbowały otworzyć oczy i dać szyi chwilę odpoczynku od twardego łóżka, ale uznał, że lepiej chociaż udawać że się śpi, niż wystawiać się na kolejną serię pytań zaserwowaną przez panów z dochodzeniówki. Przewrócił się na drugi bok, plecami do krat, a przodem do ściany. Szybki rzut oka na zegarek - 7.30. Natychmiast zamknął oczy i próbował uciec w śnie do wydarzeń niewątpliwie bardziej przyjemnych od tych z dnia poprzedniego. Niestety, choć pokonał pogodę, nie udało mu się wygrać z innym samotnym zatrzymanym, który siedział w kącie swojej celi i swobodnie snuł opowieść na harmonijce. Przerywane krótkimi kaszlnięciami melodie kojarzyły mu się z filmami o mafii i gangsterach. Wychodziło na to, że teraz jest jednym z nich.
Przeciągnął się i ziewnął. Koniec snu, zdał sobie sprawę, że wszystko sprzysięgło się przeciwko jego wątpliwej jakości odpoczynkowi. Szybko rozejrzał się po korytarzach, na szczęście nikogo nie było. Wiedział, że w ten sposób zyska trochę czasu na rozbudzenie się. Kilka chwil później usłyszał uderzanie metalowymi kluczami o kraty jego celi...
- De grandee montee, grande chutee.
- Wstawaj Callet, mamy dla ciebie propozycję... I tak wiemy, że nie śpisz. Przecież musimy mieć oko na tych wszystkich kryminalistów, co ty myślałeś, że nie mamy monitoringu w więzieniu?
Monitoring, no przecież - pomyślał, próbując poprawić fryzurę.
- Kawy, mistrzu? - spytał wyższy z agentów.
- Jasne.
- To znakomicie, bo akurat dzisiaj dawali trzecią gratis. Te promocje są niesamowite - powiedział jego współpracownik.
- Tak, nie ma to jak francuskie kawiarnie. A właśnie, a propo francuskich kawiarni...
- Byliśmy w Cafe des Artistes, ładnie żeś się tam urządził.
- Czego szukaliście?
- Nagrań z monitoringu, ludzi, którzy widzieli jak rozmawiałeś z Rotou i wszystkich innych rzeczy, które mogły wskazać, że byłeś w to zamieszany.
- No i jak wam poszło, mistrzowie francuskiej sceny detektywistycznej? Będzie z was Malanowsqui?
- Czy ty to słyszysz? Ten koleś z nas kpi.
- Już mówiliśmy, że możesz sobie być menedżerkiem tego nic nie wartego klubiku, dla nas naprawdę jesteś nic nie znaczącym gościem. Więc daruj sobie tę ironię rodem z liceum i zabierzmy się do roboty. Otóż wypatrzyliśmy, że po tym, jak ten Arab kropnął Rotou, wziąłeś od niego kopertę. Gdzie jest ta koperta?
- U mnie w domu. Możecie ją sobie wziąć, nie ruszałem jej, odkąd ją odłożyłem. Po co mi sto euro, jak zarabiam dwieście razy więcej na tydzień?
- Twarda z ciebie sztuka Callet, nie możesz naprawdę po dobroci? Przydałoby ci się, bo chcemy cię stąd jak najszybciej wyrzucić, chyba śpieszy ci się na kolejny mecz, co?
- Racja, niech wam będzie. Nie zmienia to faktu, że zostawiłem kopertę w domu i jej nie ruszałem.
- Załóżmy, ale tylko załóżmy, że ci ufamy. Koperta nie jest aż tak ważna. Bardziej interesuje nas, kto korzysta z numeru 680347894. Słucham - powiedział z nieskrywanym uśmiechem wyższy detektyw.
- Jakiś telemarketer, dzwonią i wciskają różne pakiety na abonament. Rozmawiałem z nim może minutę, a potem się rozłączyłem.
- I co z nim robimy? - spytał niższy agent.
- Nie wiem, proponuję w tym miejscu postawić wielokropek. Chwilę się naradzimy i zaraz jesteśmy z powrotem. Ty możesz sobie w tym czasie posiedzieć i poczytać biuletyn policyjny.
Trzaśnięcie drzwiami oznaczało ciszę pełną niepewności. Pokój do przesłuchań nie był za dobrze oświetlony, więc Callet błyskawicznie wywnioskował, że jak zawsze został potraktowany niezbyt wyrafinowanym sarkazmem. Znał już wynik spotkania, usłyszał go po drodze do celi. Przynajmniej Thierry nie zepsuł całej roboty. Inaczej było w jego przypadku. Gdyby wyjawił detektywom, że rozmawiał z Damureidem i zaangażował się we współpracę z policją, pewnie byłby kolejną ofiarą jednego z pozostałych w Tuluzie Ibrahimów. Z drugiej strony nie mógł sobie pozwolić na dłuższe pozostanie w areszcie, nie można się tłumaczyć w nieskończoność problemami zdrowotnymi. Zagłębił się w swoje myśli, próbując znaleźć dobre rozwiązanie, choć w tym przypadku lepszym terminem z pewnością jest mniejsze zło. Rozważania trwałyby jeszcze kilka chwil, lecz został z nich brutalnie wyrwany przez kolejne trzaśnięcie drzwiami i krótki, acz donośny śmiech obu detektywów.
- Słuchaj, Callet. Mamy propozycję. Jak to bywa z propozycjami policji, nie możesz ich odrzucić. Na dobrą sprawę jesteś już z nami.
- Wygląda na to, że muszę słuchać. Zatem nie krępujcie się.
- Widzę, że ta krótka przerwa dobrze na ciebie wpłynęła. Szkoda, że nie mogłeś tak od razu. Jednak do rzeczy.
- Bardzo nam miło, że kryłeś swojego szefa, ale niestety dla ciebie, obserwujemy tę waszą grupę od jakiegoś czasu. I to nie tylko nasza dwójka. Boss zorganizował cały wydział, liczy z 40-50 osób. Jest on przeznaczony wyłącznie do rozpracowania tego, co planujecie. Mieliśmy już kilka spotkań, trochę ustaleń, ale nic konkretnego.
No to świetnie, tego właśnie chciałem uniknąć - powiedział sobie w myślach Callet.
- I co w związku z tym? - spytał już na głos.
- Cóż... będziesz czekał na nasze dyrektywy. Na razie wrócisz do domu, będziesz trenował sobie ten klubik, a jak okaże się, że jesteś nam potrzebny, to rzucisz wszystko w kąt i nam pomożesz. Im szybciej rozwiążemy tę sprawę, tym szybciej będziesz wolnym człowiekiem. Kto wie, może nawet wyjedziesz zagranicę?
- A ochrona? Przecież jak oni się dowiedzą, że pracuję dla was, to w najlepszym wypadku skończę na cmentarzu.
- Właśnie, właśnie, właśnie. Nie martw się, nasz szef ma łeb na karku. Powiem ci coś, czego się nie spodziewałeś. Kilka... dziesiąt lat temu, twój szef i nasz szef byli razem na studiach. Do tej pory boss mówi o nim, że był najinteligentniejszym gościem, jakiego znał. Wielka szkoda, że przeszedł na złą stronę, wielka szkoda. Podobno prezes wyobrażał sobie współpracę z Damureidem. Wtedy Tuluza byłaby najbezpieczniejszym miastem we Francji. I nadal jest, bo ludzie nie wiedzą, co tak naprawdę się dzieje. Dla nich bezpieczeństwo jest wtedy, gdy złapiemy takich gości jak ten cały Ibrahim. Mogą spokojnie wyjść na ulice, pójść do kawiarni i wypić latte. Tymczasem toczą się tu poważniejsze rozgrywki i sam jesteś ich uczestnikiem. Mamy do czynienia z pojedynkiem geniuszy, z partią pieprzonych szachów, w których jesteśmy pionkami. Dobrze wiesz, że królowie zawsze grają do końca. Ale naszym zadaniem jest zmuszenie króla przeciwnika do poddania się. Szach i mat. Szach i mat... Co do ochrony... boss już to przemyślał. Dostaniesz najsprytniejszą laskę z wydziału. Spotkacie się w jakiejś kawiarni, będziesz musiał ją zbajerować, wszystko ma wyglądać realistycznie. Nie dzisiaj i nie jutro. Wszystko w swoim czasie, dowiesz się, co i jak.
- Co z moją mamą? Ona o niczym nie wie.
- Włos jej z głowy nie spadnie. Jest przez nas obserwowana i chroniona. Jej ogrodnik to nasz człowiek. Spokojnie. To jak, zgadzasz się?
- A mam jakiś wybór?
- A jak myślisz?
- Nie wypada odpowiadać pytaniem na pytanie.
- Ty zacząłeś. Szybko, czas na drugie śniadanie.
- Dobra, dobra. Dajcie mi już spokój.
- No i to chcieliśmy usłyszeć. Do zobaczenia, Callet, do rychłego zobaczenia. Aha, żebyś nie ważył się mówić Damureidowi o tym, co ustaliliśmy. Wymyśl jakiś ambitny kit. Wierzymy w ciebie - powiedział jeden z agentów, po czym obaj wyszli zanosząc się śmiechem.
24 września 2011
Niewiele, bo tylko 3 dni, miała Tuluza na przygotowanie się do meczu z AS Nancy. Ostatni taki przypadek, czyli regeneracja w 48 godzin miał miejsce po spotkaniu z PSG, a następnym przeciwnikiem było Ajaccio. Tamten mecz skończył się dopiero po 120 minutach, na szczęście zwycięsko dla TFC, więc również i w pojedynku z Nancy liczono na trzy oczka i powiększenie dorobku punktowego, zwłaszcza, że przeciwnicy zajmowali odległą 18 pozycję. Marsylia w ostatniej kolejce poniosła porażkę, więc utrzymanie trzypunktowej przewagi było sprawą kluczową. Spotkanie odbywało się na Stadium Municipal, ale niestety nadal na trybunach brakowało kilkunastu tysięcy widzów do kompletu, choć ich ulubieńcy zajmowali pozycję lidera Ligue Une. Biorąc pod uwagę fakt, że następny mecz miał się odbyć dopiero za tydzień, Callet, który wrócił do kierowania zespołem po niedyspozycji zdrowotnej wystawił następującą jedenastkę:
Mecz zaczął się spokojnie, jakby piłkarze Toulouse próbowali zatrzymać jak najwięcej sił na drugą połowę, żeby w niej przesądzić o wyniku spotkania. Częściej przy piłce utrzymywali się gospodarze, podając między sobą futbolówkę w środkowej strefie boiska. Nancy wykorzystywało nieliczne błędy przeciwników, żeby przedostać się pod bramkę Riou, jednak większość ich strzałów była blokowana przez zawodników TFC lub najzwyczajniej w świecie nie trafiała w światło bramki. Jeżeli zaś chodzi o uderzenia gospodarzy, dwukrotnie piłka po uderzeniach Capoue wylądowała na słupku Nancy, zaś znakomitą formę prezentował Guy Roland Ndy Assembe, który za pomocą swojego nazwiska wyciągał się jak struna i bronił strzały lecące w jego kierunku.
Po przerwie, zgodnie z przewidywaniami, wzrosło tempo spotkania po stronie gospodarzy. Sił na obronę starczyło ich przeciwnikom na niecałe 20 minut. W 64 minucie Braaten wyszedł z kontrą po źle rozegranym rzucie rożnym, przebiegł dobre 40 metrów i dograł do ścinającego w kierunku bramki Buluta. Turek nie wahał się ani chwili i uderzył płasko po ziemi, tuż obok wyciągającego ostatni człon swojego nazwiska bramkarza. 1-0 dla Tuluzy. Nie minął nawet kwadrans, a wynik na tablicy znowu uległ zmianie. Niegroźny wydawałoby się rzut wolny na bramkę próbował zamienić Abdennour, lecz jego główkę wybronił Assembe. Algierczyk próbował kopnąć wzdłuż linii piątego metra, ale na drodze stanął Andre Luiz, od którego piłka odbila się tak niefortunnie, że wpadła do siatki obok zaskoczonego golkipera. Po 76 minutach wiadomo było, komu przypadną w udziale trzy punkty. Jeszcze na wszelki wypadek w ostatniej akcji spotkania prawym skrzydłem poszedł Ninkov, dograł do Machado, a ten w polu karnym znalazł Buluta, który potężnym uderzeniem umieścił piłkę w siatce, ustalając wynik meczu na 3-0.
Tabela Ligue Une po 8 kolejkach
Drużyna |
Rozegrane mecze |
Zwycięstwa |
Remisy |
Porażki |
Pkt. |
Toulouse FC |
8 |
7 |
1 |
0 |
22 |
Olimpique Marsylia |
8 |
6 |
1 |
1 |
19 |
LOSC Lille |
8 |
5 |
2 |
1 |
16 |
Stade Caen |
8 |
5 |
2 |
1 |
16 |
Olimpique Lyon |
8 |
5 |
2 |
1 |
16 |
Z notatnika statystyka
Wyścig po króla strzelców: Loic Remy => 11, Kevin Gameiro, Pierre-Alain Frau => 6, Anthony Deroin, Dennis Oliech, Lisandro Lopez => 5
Wyścig po tytuł najlepszego asystenta: Frederic Bulot => 6, Andre Ayew, Michel Bastos, Salim Arrache => 5 asyst, Benoit Pedretti, Bruno Grougi, Anthony Deroin => 4 asysty
Najlepsza średnia ocen: Loic Remy => 8.11, Andre Ayew => 7.96, Cheik M'Bengue => 7.75
Najwięcej bramek strzelonych: Marsylia => 22, Caen => 19, Lyon, TFC => 17
Najmniej bramek straconych: TFC => 2, Marsylia => 5, Lille => 6
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ