Informacje o blogu

Frankly, I don't give a damn

Seattle Sounders

Major League Soccer

USA, 2011/2012

Ten manifest użytkownika Bolson przeczytało już 4872 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Small stakes #723.05.2015 23:07, @Bolson

9
And small stakes bring you where you're caught in a rut
You feel so uptight you just want to throw it all up
And small stakes leave you with the minimum blues
Can't think big, can't think past one or two so c'mon


Najgorzej jest być po jednej stronie barykady, gdy wszyscy są już po drugiej. Stać naprzeciwko kogoś, komu nie da się niczego wytłumaczyć. Kogoś, kto uważa że jest najlepszy na świecie, podczas gdy nawet nie może zobaczyć szczytu. 

Zazwyczaj nie lubię szukać zwady, nie interesuje mnie to. Konflikty nie prowadzą do niczego dobrego, jedynie do ich dalszej eskalacji. Jestem zwolennikiem siedzenia na dupie i knucia wszystkich planów zmiany stanu rzeczy za plecami teoretycznej drugiej strony. Wtedy wszystko siedzi we mnie, jest spokój. Czasami jednak nie daję rady powstrzymać emocji w sobie i nie można zaliczyć tego widoku do przyjemnych. Włącza się tryb prowokatora, który szuka nawet najmniejszej luki w zbroi przeciwnika i tam kieruje swoje uderzenie. Koniec końców i tak przegrywam, bo stoję sam z mieczem na placu boju, gdy szarżuje na mnie dziesięć czołgów. Shit's going down. 

Gdybym nie miał pieniędzy to mógłbym powiedzieć że biednemu wiatr w oczy i chuj w dupę. Na szczęście w Seattle całkiem dobrze płacą. Chociaż już widać, że cała liga powoli obraca się przeciwko nam. Każdy chce pobić giganta, mimo że przed sezonem nie byliśmy największymi faworytami do końcowego zwycięstwa. Kibice drużyn przeciwnych narzekają na forach internetowych - Seattle Sounders prezentują styl nie do zniesienia. Że niby jesteśmy Barceloną USA. A nas nie interesują porównania do hiszpańskich płaczków i symulantów. Mieszkamy w Stanach, więc należy nam się sława i chwała. 

Showtime Los Angeles Lakers. Najlepsza drużyna w historii koszykówki. Najbardziej kompletna, dynamiczna i eksplozywna. Przy tym elegancka, grająca z gracją i niezwykle niesamolubnie. Magic Johnson, Kareem Abdul-Jabbar, James Worthy. Różni nas tylko jedno - nasza drużyna nie przegra żadnego tytułu.

Tak właśnie chcemy grać. Ludzie nie mają się bać Seattle Sounders - mają nas podziwiać. Gwałty na zlecenie, bez zlecenia zresztą też. Wykorzystujemy cały nasz potencjał, żeby pokazać pozostałym klubom gdzie ich miejsce. A ich miejsce jest za naszymi plecami i to tak daleko, że widać tylko napis Sounders na wielkich billboardach ogłaszających nas mistrzem MLS. Te billboardy trzymamy na razie w magazynach, żeby jeszcze poudawać że reszta ligi ma o co walczyć. Choć tak naprawdę doskonale wiemy, że nie ma.

***

Kolejny wspaniały poranek w Seattle. Nic lepiej nie wybudza człowieka od zapachu porannego deszczu. No, może jedynie śniadanie od ukochanej. Na razie jednak śniadania muszę robić sobie sam, zresztą obiady i kolacje też. Podróże małe i duże komplikują wszelkie próby znalezienia kury domowej, która będzie wszystko za mnie robić drugiej połówki. Nawet jak już jestem w Emerald City, prym wiodą problemy natury czasowej - prowadzenie zespołu i ogarnianie wszelkich innych spraw związanych z zawodem to zajęcia pochłaniające zdecydowanie więcej czasu, niż bym chciał. Na domiar złego, nie mam teraz zbyt dobrej reputacji "na dzielni". 


Oczywiście sam sobie na to zapracowałem, nazywając jednego z tępych stażystów goal.com "kurwa cymbałem". Cóż, zasłużył sobie na taki los, pytając mnie o jakieś pytania z czapy. Jedyna rzecz, której nie znoszę bardziej od przegrywania to wysłuchiwanie głupich pytań od kurwa cymbałów. Ludzie chodzą na miliony konferencji prasowych i wiadomo, że zagadnienia będą się powtarzać. Jednak na odpowiedź na banalne pytania przysługuje doświadczonym dziennikarzom, którzy przez lata wbijali szpilki w trenerów jakby byli laleczkami voodoo. Tymczasem gnojek zbierający pierwsze szlify w zawodzie musi się trochę postarać. Nie może pytać się o aklimatyzację nowego zawodnika, no nie może. Ja to rozumiem, wy to rozumiecie, nawet on to pewnie zrozumiał. No ale cóż. Jak powiedziało się "kurwa cymbale", to trzeba powiedzieć "bardzo przepraszam szanowna komisja dyscyplinarno naprawdę nigdy więcej nie będę tak mówił serio okej?". A, no i muszę się wytłumaczyć włodarzom.
 
***

- Hej, trenerze F, co słychać? - zapytała moja asystentka, Carrie.
- Cześć, Carrie. Nie najlepiej. Najchętniej wsiadłbym już w samolot do Philly, ale przede mną jeszcze poważne rozmowy. Czy szefostwo kontaktowało się z tobą w mojej sprawie? 
- Yy... musi pan zaczekać, jeszcze nie sprawdzałam wiadomości. 
- Spokojnie, nie spiesz się. Im dłużej odwleczemy to w czasie, tym lepiej.
- Tak czy inaczej, już sprawdzam. Możemy mieć coś ważnego, niekoniecznie związanego z pana kłopotami dyscyplinarnymi. 
- Nie nazywałbym tego kłopotami, moja droga. 
- Może pan sobie to określać, jak pan sobie życzy. Fakty są zupełnie inne od pańskiej interpretacji, czy pan sobie tego życzy, czy nie. O... wpłynęły oferty za Nicolasa Medinę.
- Co to znaczy, wpłynęły oferty za Nicolasa Medinę? Przecież nie chcemy się go pozbyć.
- W takim razie dlaczego siedem drużyn próbuje się z nami skontaktować w kwestii jego transferu?
- No ładnie... no ładnie. Odpisz każdemu zainteresowanemu wiadomością o następującej treści: "Nie jesteśmy zainteresowani. To nie jest piłkarz, którego można wymienić wyłącznie za wybory w drafcie. Życzymy powodzenia w dalszych spotkaniach." Nie wysyłaj tej wiadomości tylko do Colorado Rapids. Z nimi będę rozmawiał jak już załatwię wszystkie pozostałe bzdury.

Spokojną rozmowę przerwał wjazd z buta.

- FAULKNER. MOJE BIURO. JUŻ KURWA. LEPIEJ ŻEBYŚ BYŁ TAM PRZEDE MNĄ. 

Hej hej, to mój pan dyrektor wykonawczy, pan Paul Allen od Microsoftu. Mam wrażenie, że nie będzie w tej rozmowie nic małego i miękkiego. 

- Dzień dobry, panie dyrektorze.
- Żartujesz sobie? Siadaj na dupie. Możesz mi powiedzieć, co to do ciężkiej cholery było na tej konferencji?
- Nazwałem dziennikarza kurwa cymbałem. 
- Nazwałeś dziennikarza kurwa cymbałem. Jakbyś się czuł, gdybym ja teraz nazwał cię kurwa cymbałem?
- To zależy od tego, czy sobie na to zasłużyłem.
- Oczywiście, że zasłużyłeś, kurwa cymbale. Ludzie od wczorajszego wieczora zwalają mi się na głowę. Nasi menedżerowie kont na Facebooku i Twitterze nie wyrabiają się z powiadomieniami. Rozumiesz skalę dramatu, czy mam ci ją rozrysować na tablicy?
- Rozumiem. 
- Nie. Nie rozumiesz. To ja ci wytłumaczę. Ludzie chcą twojej głowy. Komisja dyscyplinarna może cię zawiesić. A na domiar złego, moja żona mówi że popełniliśmy błąd zatrudniając cię.
- No to ekstra.
- Czy dla ciebie wszystko musi być obracane w sarkastyczny komentarz albo suchy żart? Nie możesz po prostu odpowiedzieć poważnie na to, co się do ciebie mówi?
- Mogę, ale nie widzę w tym momencie potrzeby.
- NIE WIDZISZ POTRZEBY?! A co ja przed chwilą powiedziałem?! Jesteś w gównie po uszy i jeszcze się wierzgasz żeby zakopać się głębiej. 
- Spoko, spoko. Powoli, bo się rozpierdoli. Zajmę się wszystkim. Wykręci pan numer do swojej żony, ja jej wszystko wyjaśnię. Przygotujemy oświadczenie zarówno na Facebooka, jak i na Twittera. A komisja dyscyplinarna jeszcze będzie mnie przepraszać za to, że w ogóle mnie ściągnęli. 
- Masz jedną szansę. Jeżeli dostaniesz zawieszenie - lecisz. Jeżeli kibice będą dalej zionąć ogniem - lecisz. Jeśli moja żona przestanie mnie słuchać - lecisz. Generalnie twoja sytuacja jest gorsza niż zła.
- Czyli bardzo zła?
- Bardzo zła. Co? Nie. Nie bardzo zła. Zejdź mi z oczu. I zajmij się naprawianiem tego burdelu. Bo inaczej... to już chyba jasne. 
- Lecę. 
- Lecisz.
- Nie, serio. Wychodzę. To znaczy lecę. 
- Zamknij drzwi za sobą. 

***
Nowy Jork, 13.04.2011

- Panie Faulkner, zebraliśmy się tutaj, żeby omówić kwestię pańskiego wystąpienia podczas konferencji prasowej po meczu Seattle Sounders kontra Chicago Fire, który rozegrał się dziewiątego kwietnia tego roku. 
- Tak. 
- W swojej odpowiedzi na jedno z pytań zadane przez dziennikarza, obraził go pan za pomocą niecenzuralnego słowa. Czy tak było?
- Oczywiście, że tak było. W końcu transmitowała to telewizja. Czy chcą państwo, żebym powtórzył to, co powiedziałem wtedy?
- Nie ma takiej potrzeby. Zdążył pan już przeprosić za swoje słowa?
- Pewnie że nie. Nie mam numeru do tego dziennikarza. Gdybyście go mieli, to byłoby fantastycznie. Od razu miałbym to z głowy. 
- Wierzymy, że załatwi to pan w swoim wolnym czasie. Nie wygląda pan na człowieka, który żałuje swoich słów.
- Słów żałuję, przekazu nie. Pytanie było głupie, ale mogłem zgasić tego dziennikarza w sposób bardziej kulturalny. Kwestia jest prosta - ja przeproszę, dołączę do zespołu i wszyscy będziemy zachwyceni z rozwoju sytuacji. W sumie to naprawdę mogliśmy załatwić to przez telefon. Powiedziałbym dokładnie to samo, nie musiałbym ubierać się w garnitur. Krótka piłka. 
- Kwestie dyscyplinarne to nie są sprawy, które można załatwiać w rozmowie telefonicznej. Jako że obrażanie dziennikarzy nie należy do pańskich obowiązków, a pan nie zamierza wyrażać skruchy, komisja obecnie uda się na naradę, po której wymierzymy panu odpowiednią według naszej oceny karę. 
- Okej, mało mnie to obchodzi. Ile mam zapłacić?
- Karą może być zarówno grzywna, jak i zawieszenie w obowiązkach. 
- No i świetnie, w takim razie czekam. 

Piętnaście minut później.

- Panie Faulkner, po naradzie zdecydowaliśmy się ukarać pana grzywną w wysokości trzydziestu tysięcy dolarów. Dodatkowo musi pan wystosować oświadczenie na antenie ESPN i na łamach Seattle Times, w których przeprosi pan za swoje słowa. - Tak, czy przyjmuje pan ten wyrok? W razie odmowy będziemy zmuszeni zamienić tę karę na zawieszenie na trzy spotkania bez wypłaty. 
- Trzydzieści tysięcy dolarów?!
- Przyjmuje pan, czy nie?
- Proszę pana, mam tylko jedno pytanie. Mogę zapłacić gotówką? 

***

Philadelphia. Miasto braterskiej miłości. #NoHomo. Zatem możemy spokojnie mówić, że zrobimy im z dup jesień średnowiecza. Philadelphia to miasto niezwykle ważne dla historii USA, piąte pod względem zaludnienia. Wiecie, ojcowie założyciele, deklaracja niepodległości w 1776, konstytucja w 1787, wielka migracja afroamerykanów. Pomnik Benjamina Franklina, wspaniały Liberty Bell. 

Philadelphia to jedno z zaledwie 12 miast w kraju, które ma swoje drużyny w każdej profesjonalnej lidze - Flyers w NHL, Eagles w NFL, 76ers w NBA i, jakże kreatywnie, Phillies w MLB. Od 1983 roku żaden z tych zespołów nie wygrał żadnego trofeum! Ta koszmarna passa została przerwana dopiero w 2008 roku, gdy Phillies zwyciężyli w World Series. Cztery lata wcześniej ESPN umieścił Philadelphię na drugim miejscu pod względem najbardziej torturowanych sportowo miast. Wszystko to zostało zrzucone na karb klątwy Penna.

Po wybudowaniu Philadelphia City Hall na jej szczycie postawiono statuę Williama Penna. Wtedy to za sprawą dżentelmeńskiej umowy Komisja Sztuki Philadelphii zapowiedziała, że żaden budynek w mieście nie może być być większy niż czubek pomnika Penna. ALE HEJ, PRZYSZEDŁ POSTĘP TECHNOLOGICZNY. W 1987 postawiono One Liberty Place - drapacz chmur. Był o ponad 100 metrów wyższy. Trzy lata później pojawił się siostrzany Two Liberty Place. 

Nikt nie mógł wygrać. I dramat i płacz i kłopoty i co zrobisz jak nic nie zrobisz. Wszyscy przegrywali jak leci. Nawet próbowali ubierać statuę Penna w barwy klubowe gdy dochodzili do serii finałowych. No i nie. Sorry, ale nie. 

Dopiero genialny pomysł pogańskiego rytuału "zniósł klątwę". Bohaterowie sportu w Philadelphii John Joyce i Dan Ginion postanowili przyczepić na szczycie Comcast Center, najwyższego budynku w mieście malutką figurkę Penna. Był czerwiec 2007 roku. 29 październka 2008 Philadelphia Phillies wygrali World Series. Przypadek? Nie #SONDZE

Do tego wszystkiego również dochodzi Philadelphia Union, mająca swoją siedzibę na przedmieściach aglomeracji. Union dołączyli do MLS w 2010 roku, jako drużyna z ekspansji MLS. Trenerem jest Piotr Nowak, oczywiście jeszcze nie byli w Playoffach MLS. Nie zanosi się na to, żeby w tym roku doszło do zmiany tego stanu rzeczy. 

 
***
 
Zwycięskiego składu się nie zmienia, chociaż Bobby Shuttleworth bardzo by sobie tego życzył. Wzięliśmy go znikąd, a on chce grać w pierwszym składzie, gdy Bill Gaudette zjada go na śniadanko i popija Millerem. Niech płacze, na razie nie ma żadnych podstaw do tego, żeby grał. 

Gaudette - Johansson, Moor, Hurtado, Pearce - Tchani, Medina, Fernandez - Johnson, MONTERO, WONDOLOWSKI


All I see is these fake fucks with no fangs
Trying to draw blood from my ice-cold veins
I smell a massacre
Seems to be the only way to back you bastards up


Zaczęło się spokojnie, jakbyśmy chcieli wybadać rywala. Ale zanim minęło 10 minut zdemolowaliśmy najlepszego strzelca Philadelphii. Sebastien Le Toux musiał zejść z boiska z powodu kontuzji. Jak się potem okazało, na szczęście to tylko stłuczona noga. Wybita z rytmu drużyna Union zdołała od tego momentu oddać zaledwie jeden strzał. A my... my dopiero się rozkręcaliśmy. 

W 22 minucie z piłką rozminął się Gaddis, futbolówkę przejął Wondolowski, przeszedł Valdesa i myśleliśmy, że jak jebnie to nie będzie co zbierać. Prawą siatki urywa, lewą poprzeczki łamie. No a tu proszę, szok i niedowierzanie. Petardę Wondo broni Sean Johnson, ale jak to mawiał Leszek Miller - prawdziwego mordercy nie poznaje się po tym, jak wykańcza swoje akcje, ale po tym, jak dobija strzały przeciwnika. W związku z tą złotą myślą Eddie Johnson (zbieżność nazwisk i koloru skóry z Seanem Johnsonem przypadkowa) plasowanym uderzeniem otworzył worek z bramkami. 


Kolejne 12 minut to krzyki i machanie rękami Fredy'ego Montero, no bo jak to Fredy Montero nie otwiera strzelania w meczu piłki nożnej to niedopuszczalne proceswtrybiewyborczym.png. Więc Medina i Fernandez podawali do naszego kolumbijskiego egzekutora raz po raz, aż w końcu skutecznie odwrócił się z piłką i pokonał Johnsona. Jego głód bramek został zaspokojony, więc wrócił do biegania po boisku tak, żeby jego heat mapa była napisem Fredy Montero Król Wszechświata I Okolic (oczywiście po hiszpańsku, więc to trochę krótsze niż po polski). 


Trzecia bramka to odpłacenie się pięknym za nadobne. Wrzut z autu Adama Johanssona, piłkę przejmuje prof. Eddie Johnson i posyła ją z lewego skrzydła w pole karne. Nie wiedziałem, że tak umie. Na szczęście Wondolowski wiedział. Znalazł się we właściwym miejscu we właściwym czasie i spokojną główką pokonał bramkarza Philadelphii. Gong do szatni, bo to 47 minuta była. 


Gong do szatni według Seattle Sounders musi znaleźć swoją kontynuację w postaci gongu po przerwie. Plan wykonany w stu procentach. Głupi faul jednego z zawodników Union, do piłki w 50 minucie podchodzi Nicolas Medina, wrzuca ją na wysokość 11 metra, a tam Jhon Kennedy Hurtado udowadnia wszystkim, że biali nie potrafią skakać, pakując piłkę do siatki. 


No generalnie nic specjalnego. Cztery uderzenia, zero ciosów do uniknięcia. Slogan Cover Girl - Easy Breezy Beautiful. Janelle Monae mogłaby zaśpiewać całe moje życie. 



O dziwo nie zaprosili mnie na pomeczową konferencję. Na szczęście Piotr Nowak dostąpił takiego zaszczytu i powiedział najgłupszą rzecz na świecie. 

"Seattle mogłoby zaprezentować więcej skuteczności, bo w futbolu za wartość artystyczną punktów się nie dostaje."

Szesnaście strzałów. Dziesięć celnych. Cztery - zero. Trochę więcej skuteczności? Kurwa cymbale. 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.