Hero I-League
Ten manifest użytkownika Bolson przeczytało już 1026 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
"To run away from trouble is a form of cowardice." Arystoteles
Nie podobał mi się ten burdel organizacyjny jaki miałem nieprzyjemność zastać na miejscu. Hindusi ze swoim śmiesznym akcentem latali jak pogrzani po obiektach klubowych krzycząc tylko „okjej, okjej mister King, okjej, okjej”. Mam wrażenie, że nawet nie wiedzieli, czego od nich oczekuję. Kazałem odmalować i wyremontować szatnię, nawet najwięksi szkoccy twardziele baliby się wejść do niektórych pryszniców. A oni tylko okjej, okjej. Nie miałem, cholera, czasu sterczeć nad każdym z nich patrząc, jak zdzierają kafle i czy dobrze położyli nowe. Wystarczy, że osobiście zamówiłem ławki. Oczywiście przywieźli inne. Kazałem wymienić. Oni tylko okjej, okjej. Myślałem, że zdzielę jednego z drugim, ale potem się opamiętałem. Pewnie wpuściliby do którejś z szafek korniki i tyle bym to wszystko widział.
Na zbity pysk wyrzuciłem fizjoterapeutę i scouta. Przez chwilę nie były mi potrzebne wzmocnienia, a podstawowe urazy potrafiłem opanować sam. Dość uprzejmie poprosiłem o wyszukanie mi za pomocą ogłoszenia chętnych kandydatów. Sekretarka tylko okjej, okjej. Nikt w tym klubie nie potrafił dobrze rozmawiać po angielsku. Myślałem, że może się wstydzą człowieka, który umie poskładać do kupy kilka zdań tak, żeby dobrze brzmiały. Myliłem się, oni po prostu naparzają tylko po tym hindi i tyle. Więc wyszedłem im naprzeciw i próbowałem coś podłapać.
Po jakimś tygodniu przyszły wyniki ogłoszeń. Pozgłaszali się w większości fizjoterapeuci z Maroka, Tunezji i innych krajów arabskich. Poszedłem więc do sekretarki i spytałem, po chuj ona to tłumaczyła na arabski. W odpowiedzi usłyszałem, że ona zna arabski, więc chciała zwiększyć moje szanse na zatrudnienie kogoś porządnego. Po co znać angielski, skoro można się nauczyć języka terrorystów? Wygarnąłem jej, że jest głupia jak but z lewej nogi Tony'ego Blaira. Następnie dodałem Satyameva Jayate i trochę się pokajała. To co powiedziałem to ich motto, ponoć oznacza że prawda sama zwycięży.
Odszedłem od babki na granicy załamania nerwowego z CV ludzi, którzy chcieli popracować za frytki, trochę curry i bilet miesięczny. Po trwającej trzy minuty selekcji wypadli wszyscy fizjoterapeuci nie znający angielskiego – został jeden. Thamsanqa Mkhize. Jego największym sukcesem jest oderwanie się od spódnicy mamusi i wysłanie maila do nas. Skończył jakąś tam szkołę dla fizjoterapeutów w RPA, urodził się w Johannesburgu i ponoć grał potwora w Dystrykcie 9.
Następnie przeanalizowałem zgłoszenia scoutów. Romeo Singh oczywiście nie mówi po angielsku, ale wystarczy na niego nakrzyczeć, żeby przestał mówić okjej, okjej i zabrał się do roboty. To mi odpowiada, bo nie muszę z nim rozmawiać, a chyba zna się trochę na rzeczy.
Drugi z przyjaciół to Cedric Kumar. Okazało się, że jest tak zdyscyplinowany, że gdy podnoszę rękę, żeby podrapać się po głowie, jemu miękną kolana. Pisał trochę dla gazet, generalnie lubi być w mediach, ale tylko wtedy, kiedy siedzi tyłem, jest w cieniu i mówi przez zniekształcacz głosu.
Przy okazji sprowadziłem też Agnelo Thapę – trenera siłowego. Prezes próbował mi wytłumaczyć, że nie potrzebujemy specjalisty od kondycji, ja próbowałem mu wytłumaczyć, co w Wielkiej Brytanii oznaczają dwa palce uniesione do góry. On uległ, ja przestałem się produkować. Wziąłem chłopa z jakiejś siłowni, był trenerem personalnym gwiazd Bollywoodu wybierających się do Tańca z Gwiazdami. Pasował do naszego Kalkuta Shore idealnie.
Mając już przyzwoite zaplecze szkoleniowe, mogliśmy się zabrać do roboty. Po pierwszym sparingu myślałem, że mam atak serca, tak okrutnie grali moi zawodnicy. Wyglądali jak trzyletnie dzieci, które pierwszy raz kopały piłkę. Błąd za błędem, podanie do przeciwnika, następnie ambitne wybicie w aut bądź na rzut rożny. Zero okazji, zero... czegokolwiek pozytywnego. Zebraliśmy okrutny wpierdol i przyznam, że trochę się obawiałem o powtórkę w lidze. 0-4 z SC United. Dramat.
Na szczęście następne dziewięć spotkań rozegraliśmy z zespołami ze zdecydowanie niższej półki. Mieliśmy na przykład przyjemność rozprawić się ze związkiem portowców Kalkuty, czy z policją z Zachodniego Bengalu, Kalkuty oraz Kaszmiru. I nawet nie chcieli nas aresztować za zniewagi! Co za ludzie! Pierwszy pojedynek z poważnym rywalem po Tour de Police to starcie z Wschodnim Bengalem. Następnie rewanż z Mohammedan i ostatni sparing przed Pucharem Federacji – Indian Arrows kontra Mohun Bagan.
W międzyczasie poinformowano nas, że jesteśmy skończonymi nieudacznikami.
Zrobiłbym ściepę wśród wszystkich po funciaku i postawiłbym na nas, ale niestety, to raczej nielegalne. Skoro nie zostanę milionerem, to musiałem obiecać moim zawodnikom trochę mniej pieniędzy, gdybyśmy wbrew wszystkim jednak wygrali ligę.
W trakcie rozgrywania sparingów przyjechali scouci z pierwszymi raportami. Wszystkich poleconych przez nich graczy ściągnąłem na testy, a co mi tam. Mogłem polegać na wolnych transferach bo choć większość klubów zgodziłaby się na proponowane przeze mnie oferty, to czekała mnie zła wiadomość...
Kurwa proces szkolenia młodzieży. Wydzwoniłem cały abonament do tych debili w federacji, próbując im uargumentować, że dwóch weteranów dodałoby tym chłopakom otuchy i pomogło zdobyć doświadczenie. Oni na to, że ja zwariowałem, że nie, że zabieram młodzieży miejsce w składzie i jak mi się nie podoba, to mogę w ogóle wypierdalać. Znaczy nie powiedzieli tego tak dosłownie i tak brutalnie, ale zrozumiałem przekaz. Przynajmniej nie usłyszałem znowu okjej, okjej.
Na testy przyjechało kilkunastu zawodników i większość z nich została. Okazało się, że są na ziemi ludzie, którzy chcą grać w piłkę za sześć, siedem funtów tygodniowo. Wziąłem każdego. Czysty biznes. Ostatecznie kadra liczy 32 zawodników. Rotacja w najlepsze.
Próbując im wytłumaczyć, o co mi chodzi i jak mają grać w piłkę, wyklarowało się nasze wyjściowe ustawienie. Kluczowe aspekty – ofensywnie, ale bez szaleństw. Mamy młode nogi, więc biegamy, biegamy i jeszcze raz biegamy. Gramy szeroko, ostry pressing. Wysunięta linia obrony, łapiemy na spalonych. Gra na czas jest dla frajerów. A wyglądać to miało mniej więcej tak:
Pierwszy mecz o stawkę. Puchar Federacji. Wybrano nas do grupy z Salgaocar, Mumbai FC i HAL – Hindustan Aeronautics Limited. Mecze co dwa dni, na neutralnym terenie w Punie. Najgorszy okazał się debiut. Trochę zżarła młodych trema, ale wybroniliśmy się i ostatecznie spotkanie z Salgaocar zakończyło się remisem 1-1.
Drugi mecz to już festiwal w naszym wykonaniu. Gracze teoretycznie stanowiący drugi garnitur zaprezentowali się wybornie, ścierając lotników na miazgę, zapewniając im twarde lądowanie. Zaimponował mi zwłaszcza Fela, który zagrał na miarę moich przedsezonowych oczekiwań. Również przybysz z testów – KK Abid pokazał niezły futbol. Nikt nie wie, skąd się wziął, ale zarabia 7 funtów, więc równie dobrze mógł być znikąd. Wynik: 5-0 dla nas!
Okazało się, że Salgaocar rozjechał HAL jeszcze bardziej, wygrywając 6-0. W efekcie musieliśmy się bardzo postarać, żeby awansować do półfinału. Trzeba było pokonać Mumbai przynajmniej trzema bramkami. Sztuka ta nam się powiodła, choć było trochę nerwów, bo Sabeeth zapewnił nam awans dopiero kwadrans przed końcem. A przecież gdyby przeciwnicy trafili w końcówce, półfinał przeszedłby nam koło nosa. Nic takiego nie miało jednak miejsca!
Półfinał to już absolutna huśtawka nastrojów. Rozpoczęliśmy świetnie. Okazało się, że Sabeeth to jednak całkiem dobry jak na Indie napastnik i szybko wyprowadził nas na dwubramkowe prowadzenie. Potwierdziła się jednak teza głoszona przez ekspertów na całym świecie – nastolatkowie mają problemy z utrzymaniem koncentracji. Lajong wyrównało jeszcze przed przerwą za sprawą Mayory. Moi gracze w przerwie zebrali solidną burę (ktoś jeszcze tak mówi?!) i wzięli się do roboty w drugich 45 minutach. Najpierw ukłuł Abid, a potem kolejne dwa trafienia dołożył Sabeeth. Indian Arrows było w finale.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Dbaj o harmonię |
---|
Aby osiągać sukcesy, niezbędna jest dobra atmosfera w szatni. Za nastroje zawodników odpowiadają ich morale oraz statusy, a narzędzie do utrzymywania harmonii w zespole stanowi interakcja z piłkarzami - drużynowa i indywidualna. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ