"Mes que un partit" - choć to mniej popularne określenie na Gran Derbi, to właśnie tymi słowami można by skomentować wczorajszą rywalizację pomiędzy Barcą a Stuttgartem. Bo w wykonaniu Katalończyków to był właśnie więcej niż mecz.

Przyznam szczerze, że dość spokojnie podchodziłem do tego pojedynku. W końcu do mojej myśli nie mogła dostać się wizja ewentualnego odpadnięcia Blaugrany. To było niemożliwe. W związku z tym spokojnie, bez nerwów zasiadłem przed telewizorem i oczekiwałem na pierwszy gwizdek sędziego.

To, co zobaczyłem, było futbolem z całkiem innej planety. Futbolem absolutnym, totalnym. Futbolem wręcz idealnym i fantastycznym. Barca udowodniła, że jest drużyną, którą stać na historyczny wyczyn obrony tytułu triumfatora Ligi Mistrzów. Przyznam szczerze, że już dawno nie widziałem spotkania, które zrobiłoby na mnie tak ogromne wrażenie. Blaugrana pokazała wszystko, co miała najlepsze. Zawodnicy bawili się grą, czuli wolność i swobodę. Messi udowodnił, że nie ma na świecie drugiego tak doskonałego gracza. Kompletnego i w pełni świadomego swoich możliwości. Argentyńczyk wyczynia na boisku rzeczy niemożliwe, a przyjemność oglądania jego popisów odczuwają niewątpliwe nawet fani Realu Madryt czy Espanyolu.

Dzisiaj krótko i raczej bez zbędnego przesłania. Chciałem przede wszystkim wyrazić swój zachwyt grą Barcy, która udowodniła, że Inter i Manchester mogą mieć ogromne kłopoty ze zrzuceniem podopiecznych Guardoli z piedestału. Sam zresztą nie mam nic przeciwką - na taką grę chce się patrzeć. Vamos Barca! Vamos Messi!