Sky Bet League One
Ten manifest użytkownika Craxa fan przeczytało już 991 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Zbliża się ciężki okres dla angielskich rozgrywek piłkarskich. Grudzień i styczeń są miesiącami kluczowymi dla footballu na wyspach. Tutaj nie ma przerwy świątecznej i noworocznej. Spotkania są rozgrywane praktycznie co trzy dni, a warunki do gry są, czasami, fatalne. Tylko najlepsi wytrzymują ten okres, a najsłabsi kondycyjnie nie mają czego szukać.
Pierwszego grudnia podejmujemy, jedną z młodszych, angielskich drużyn. MK Dons jest mistrzem Anglii, ale w hokeju na lodzie. Sekcja piłkarska została tam założona w 2004 roku, po upadku drużyny z Wimbledonu. Mający problemy finansowe, Wimbledon, przeniósł się do miasteczka Milton. W ten sposób utworzono nową drużynę piłkarską, a Wimbledon odrodził się dwa lata później, dzięki jakiejś firmie wydającej gry komputerowe o wirtualnych managerach. Hmm.. dziwne. MK Dons jest ekipą mającą w składzie, młodych i głodnych sukcesu, wilczków. Jest to bardzo niebezpieczna i ofensywnie grająca drużyna. Fani z "The Den", są przygotowani na świetne widowisko...
1 grudzień 2009 The Den, Londyn. Godz. 19:45.
Coca Cola League 1 [19/46]
Millwall FC [4] - Milton Keynes Dons [18] 3-3 (1-3)
0-1 Aaron Wilbraham'26
0-2 Mathias Doumbé'40
0-3 Stephen Gleeson'44 (karny)
1-3 Steve Morison'45
2-3 Steve Morison'65
3-3 Neil Harris'85
Widzów 12060
Sędzia Andy D'Urso (Billericay) [10]
PM Steve Morison- Millwall FC [8,8]
To pierwsze spotkanie w mojej karierze, w którym odrobiłem stratę trzech bramek. Po końcowym gwizdku, fani skandowali moje imię. Goście strzelili dwie przypadkowe bramki, a później dostali karnego. Chłopaki się szybko pozbierali i przycisnęli. Dwie bramki Morisona, uplasowały go na czele listy strzelców. Steve miał szansę na hattricka, ale w doliczynym czasie gry, jego strzał wyciągnął bramkarz gości. Dwa razy asystował Martin, który po szybkich rajdach lewym skrzydłem, wspaniale schodził do środka i błyskawicznie podawał prostopadłą piłkę. Jestem zadowolony z postawy moich zawodników i troszeczkę rozczarowany wynikiem, ale zachowaliśmy czwartą pozycję. Wyniki z interesujących nas, innych spotkań, przedstawiały się następująco...
Carlisle - Hartlepool [2-1]
Huddersfield - Tranmere [2-0]
Oldham - Leeds [0-3]
Southend - Norwich [5-4] !!!
Teraz czeka nas wyjazd do Hartlepool, więc zdecydowałem, że pojedziemy tam wcześniej i potrenujemy na miejscu. Ze składu wyleciał Bolder, gdyż przekroczył limit żółtych kartek. W jego miejsce wskoczy Robertson i żadnych innych zmian personalnych nie przewiduję. W drugim ćwierćfinale Carling Cup, Tottenham uległ, u siebie, Manchesterowi City [3-4].
* * *
Mężczyzna siedział w samochodzie i obserwował mieszkanie polskiego managera. Postanowił osobiście zająć się tą sprawą. Zapłacił Sztylecikowi, a ten dał dupy. Mahmut jest coraz bardziej wkurwiony, a sytuacja zaczyna wymykać się z pod kontroli. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że już nie ma czasu na podobne błędy. Postanowił sam wejść do mieszkania po dokumenty managera. Ale jeszcze nie teraz...
Po chwili uruchomił silnik i ruszył z piskiem opon...
* * *
- Gramy w sobotę, ale ja mam w środę spotkanie rezerw - powiedział Gallen.
- To wyruszymy do Hartlepool, w czwartkowy poranek - odrzekłem. - Tam się jedzie ponad pięć godzin. Wieczorem ustalimy skład i taktykę, a cały piątek ostro trenujemy. Hartlepool radzi sobie świetnie, w tym sezonie. Plasują się na dziewiątej pozycji i są groźni na własnym terenie.
- Drużyny, które nam zagrażają - mówił Joe. - Czyli Swindon i Carlisle, mają dosyć łatwe spotkania. Swindon podejmuje Leyton Orient, a Carlisle gra na wyjeździe, z Gillingham.
- Dlatego trzeba, co najmniej, zremisować z Hartlepool - stwierdziłem. - Oddałem na wypożyczenie młodego Fitzimonsa.
- Gdzie? - zapytał asystent.
- Do Bishop's Stortford, z Blue Square South. To dobry piłkarz na przyszłość i niech pogra o punkty...
W kolejnym ćwierćfinale Carling Cup, West Ham rozgromił, u siebie, Cardiff City [4-0]. Rezerwy Gallena zremisowały z rezerwami Dagenham [1-1], a trafienie zaliczył Hughes-Mason.
W czwartkowy poranek wyruszyliśmy na północno-wschodnie wybrzeże, do Hartlepool. Po pięciu godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce i rozpakowaliśmy sprzęt. Wiał porywisty i lodowaty wiatr, ale wiedziałem, że to tylko zahartuje moich zawodników. Od piątku rozpoczęliśmy ostre treningi szybkościowe.
W piątek wyszło słońce i zrobiła się piękna pogoda. Morskie powietrze dodało sił witalnych wszystkim zawodnikom. Cały dzień ostro trenowali, a Joe mobilizował ich do tego. Biegał razem z nimi i nie odstępował, choćby na krok. Podczas treningu dostałem informację o porażce naszych juniorów, z juniorami Oxfordu [0-1]. Po ciężkim i pracowitym dniu wszyscy, dość szybko, zapadli w sen. W sobotę, piłkarze byli wypoczęci, głodni gry i zmotywowani do dobrego występu, przeciwko Hartlepool...
5 grudzień 2009. Victoria Park, Hartlepool. Godz. 15:00.
Coca Cola League 1 [20/46]
Hartlepool United [9] - Millwall FC [4] 0-1 (0-0)
0-1 Chris Hackett'69
Widzów 4304
Sędzia Paul Taylor (Cheshunt) [9]
PM Neil Harris- Millwall FC [7,7]
Świetna gra linii defensywnej i duża ilość prostopadłych podań, zaowocowały zwycięstwem na ciężkim terenie. Kilkukrotnie próbowali Morison z Harrisem, ale bramkarz gospodarzy bronił dzisiaj wspaniale. Po przerwie zawęziłem pole gry i zaleciłem grać ustawieniem 4-2-2-2. Skrzydłowym kazałem zejść do środka i wychodzić na pozycje strzeleckie. Harrisa cofnąłem na rozgrywającego i zaleciłem mu krótkie podania prostopadłe. Eksperyment przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Gospodarze nie istnieli, a moi piłkarze coraz poważniej zagrażali bramce Hartlepool. W końcu "nadejszła wiekopomna chwiła" i Harris kapitalnie podał do Hacketta, a ten z zimną krwią wykorzystał tę sytuację.
- Jesteś normalnie drugim, kurwa, Mourinho! - krzyknął, po meczu, zadowolony Gallen. - Jak poprzestawiałeś w przerwie chłopaków, to ja chciałem lecieć, postawić na to pieprzone Hartlepool.
- Joe, widziałeś, że gra skrzydłami się nie kleiła - odrzekłem spokojnie. - Trzeba było zagęścić środek pola. Wiemy jak grać na Den, ale na wyjazdach musimy kombinować.
- Teraz mamy trzy mecze na Den - zaczął Gallen. - Najpierw powtarzamy spotkanie z York, później mamy ligowe spotkanie z Walsall, a na końcu...
- Co na końcu? - zapytałem.
- Półfinał JPT, z Southend - odpowiedział asystent. - Nadal mamy czwartą pozycję, ale tracimy już do Huddersfield, tylko trzy punkty. Przegrali z Leeds, na wyjeździe [0-2]. Swindon wygrali, u siebie, z Leyton [1-0], a pieprzone Carlisle ulegli, na wyjeździe, Gillingham [4-5]. W tym tygodniu rozegranych zostanie jeszcze kilka zaległości, ale i tak zachowujemy bezpieczną pozycję w strefie barażowej.
* * *
Benny jeszcze nigdy nie czuł się tak upokorzony. Odkąd pamiętał, zawsze był poważany w londyńskim półświatku. Każdy pieprzony ulicznik go szanował. A teraz musi się chować jak szczur, przez tych pierdolonych kiboli. Benny postanowił, że tak łatwo nie odpuści tej zniewagi. Włamie się jeszcze raz do tego mieszkania i załatwi tego gnoja, przez którego znalazł się w tej sytuacji. Benny myślał nad planem zemsty...
* * *
Piętrzące się sukcesy i napięty terminarz spowodowały to, że zapomniałem o swoich problemach osobistych. W poniedziałkowy poranek, idąc do siedziby klubu, spotkałem Mike'a Normana.
- Nick się jeszcze nie odezwał - zagadałem.
- Mów ciszej - syknął Norman. - Tu nawet drzewa mają uszy...
- A wzgórza mają oczy - przerwałem mu. - Mike, zaczyna mnie wkurwiać ta cała konspiracja.
- Kto z tobą mieszka? - zmienił temat Norman.
- Nikt! - skłamałem. - Skąd takie podejrzenia?
- Miałeś gościa - mówił Mike. - I źle się poczuł po tych odwiedzinach...
- To jakaś bzdura - przerwałem mu.
- Uważaj na siebie - ostrzegł mnie kibol. - I pamiętaj o naszej umowie.
Padające ulewne deszcze, spowodowały przełożenie, tych już przełożonych, spotkań ligowych. Ja, w głębi ducha, liczyłem na to, że nasze spotkanie z York też przełożą. Mały odpoczynek przydałby się chłopakom.
W poniedziałkowy wieczór przygotowywałem kolację i zauważyłem kilka zaschniętych kropel krwi na kafelkach podłogowych. Przypomniałem sobie rozmowę z Normanem, o rzekomym włamywaczu. Poszedłem do salonu, gdzie siedział Ali.
- Ali - zagadałem. - Czy stało się tu coś dziwnego, kiedy mnie nie było?
- Wszystko pod kontrolą - odpowiedział speszony chłopak. - Nic się nie wydarzyło.
- Zauważyłem krew w kuchni - mówiłem. - I słyszałem, że kręcił się ktoś blisko domu...
- OK! - przyznał się Ali. - Włamał się tu jakiś złodziejaszek, ale mu ze łba wybiłem takie akcje.
- Czemu wcześniej mi nic nie powiedziałeś? - zapytalem.
- Bo nie chciałem, żebyś się przejmował - odrzekł Ali. - Za dużo masz teraz na bani i nie chcę cię jeszcze martwić głupotami. Przepraszam stary.
- W porządku Ali - odparłem spokojnie. - Coś się dzieje niedobrego i obawiam się, że Rosalia nie będzie mogła chwilowo cię odwiedzać...
- Rosalia jest już w szpitalu - przerwał mi uśmiechnięty chłopak. - Niedługo będę ojcem.
- To trzeba to uczcić! - krzyknąłem, po czym wyciągnąłem cztery piwa z lodówki. - Moje gratulacje, Ali!!!
- Pogratulujesz mi po wszystkim - odparł zadowolony Ali.
Spotkania z York nie przełożono i w środowy wieczór czekała nas mała nerwówka. W szatni powiedziałem chłopakom, że całe spotkanie mają zaciekle atakować...
9 grudzień 2009. The Den, Londyn. Godz. 19:45.
FA Cup. 2 runda. Powtórka spotkania.
Millwall FC - York City 4-2 (2-0) regulaminowy czas gry (2-2)
1-0 Adam Bolder'27
2-0 Steve Morison'41
45+1 Michael Rankine (York City) nie wykorzystuje karnego. Obroniony.
2-1 Michael Gash'50
2-2 Lee Molyneux'85
DOGRYWKA
3-2 Steve Morison'95 (karny)
4-2 David Martin'104
Widzów 7072
Sędzia Peter Walton (Northampton) [9]
PM Steve Morison- Millwall FC [9,0]
Nerwówki nie było wogóle. Spokojnie obserwowałem spotkanie, w którym podejmowaliśmy drużynę o dwie klasy słabszą. Czasem tylko rzuciłem bidonem w sędziego liniowego. Byłem wręcz oazą spokoju i od 80 minuty drużynę prowadził Joe, gdyż mnie sędziowie oddelegowali na trybuny. A tak po za tym, to wcale się nie denerwowałem...
- Kurwa jego mać! - krzyczałem po meczu. - Potrzebujemy dwustu minut na ogranie drużynki z Conference! Ja pierdolę...
- Dwustu dziesięciu minut, trenerze - poprawił mnie Craig.
- Ty już, kurwa, nie bądź taki matematyk! - krzyczałem. - Nie ma jutro wolnego od treningów! Zapierdalacie na pełnych obrotach i chcę w sobotę widzieć inną drużynę!
- No przecież wygraliśmy - powiedział, płaczliwym głosem, Forde.
- Chłopaki - nieco się uspokoiłem. - Nie możemy powtarzać takich spotkań. Nie możemy doprowadzać do dogrywek, bo nie wytrzymacie do lutego. Przepraszam, że krzyczę, ale awans do Championship promuje nie tylko mnie. Promuje również was, ponieważ w przypadku awansu, macie szansę dostać się do drużyn z Premiere League. Jesteście świetnymi piłkarzami, ale żaden przyzwoity klub nie zainteresuje się wami, jeżeli będziecie grać w trzeciej klasie rozgrywkowej. Popracujcie trochę nad koncetracją, gdyż nie potrafimy bronić dobrego wyniku. Do skuteczności i liczby celnych podań nie mam zastrzeżeń. Jutro lekki trening kondycyjny... i to wszystko na dzisiaj.
Cała szatnia zamilkła, a ja wyszedłem. Było mi głupio, gdyż piłkarze nie znali prawdy o moim zakładzie. Ich ciężka praca... ich ciężki wysiłek... leżał głównie w moim interesie. Dopiero teraz do mnie dotarło, że ci chłopcy nie przegrali jedenastu kolejnych spotkań. Przecież Morison strzelił 20 goli, w 24 spotkaniach i przewodzi w klasyfikacji strzelców. Przecież Abdou ma najlepszy procent celnych podań i jest drugi w klasyfikacji asyst. Przecież Forde wybronił tyle karnych. Za dużo tego "przecież"... Zdałem sobie sprawę z tego, że pracuję tu pod przymusem, ale ciężko byłoby mi teraz odejść. Polubiłem tę drużynę i mój sztab szkoleniowy. Polubiłem atmosferę na Den i tą pracę...
Najgorętsza trybuna Den
* * *
- Mahmut, ta suka nie przychodzi od czterech dni - mówił mężczyzna do telefonu.
- Pewnie coś podejrzewają - odrzekł Turek. - Trzeba się, kurwa, spieszyć. Znalazłeś już kogoś?
- Nie - odpowiedział mężczyzna. - Sam się tym zajmę...
* * *
Pomimo niesprzyjającej aury, udało się rozegrać kilka zaległych spotkań. Wyniki tych meczów nie zmieniły naszej pozycji ligowej...
Charlton - MK Dons [0-0]
Gillingham - Oldham [3-1]
Norwich - Tranmere [1-0]
Yeovil - Southend [2-0]
Brighton - Colchester [0-0]
Za zwycięstwo w drugiej rundzie dostaliśmy 31 tysięcy euro. Na najbliższe spotkanie przewidziałem jedną zmianę personalną. Zmęczonego Hacketta, zastąpi Grabban. Do zdrowia powrócił Rankin, ale spotkanie z Walsall rozpocznie z ławki...
12 grudzień 2009. The Den, Londyn. Godz. 15:00.
Coca Cola League 1 [21/46]
Millwall FC [4] - Walsall FC [17] 2-1 (0-0)
1-0 Lewis Grabban'61
1-1 Darren Byfield'77
2-1 Gary Alexander'85
Widzów 9388
Sędzia Jarnail Singh (Uxbridge) [8]
PM Adam Bolder- Millwall FC [8,2]
To już dwunaste spotkanie z rzędu, bez porażki. Opłaciło się postawić na Grabbana, gdyż ten był bardzo aktywny w tym meczu. Tuż przed końcowym gwizdkiem ściągnąłem Harrisa i wprowadziłem Alexandra, który strzelił piękną bramkę. Goście wybijali rzut rożny, po którym piłkę przejął Bolder i wybił ją do przodu. W środkowej strefie boiska, piłkę przyjął Alexander, który minął dwóch obrońców i popędził w stronę bramki rywala. Po trzydziestometrowym rajdzie, huknął z dystansu i usłyszałem potężny ryk radości.
Wyniki z innych, wybranych, spotkań...
Brentford - Leeds [3-0]
Bristol Rovers - Swindon [2-2]
Carlisle - Wycombe [3-1]
Huddersfield - Gillingham [2-1]
Yeovil - Norwich [1-0]
Dałem chłopakom wolną niedzielę i zadowolony wróciłem do domu. Kiedy wszedłem do mieszkania, Ali już od progu poinformował mnie, że został ojcem. Rosalia urodziła zdrowego chłopaka, a my uczciliśmy ten fakt kilkoma browarami.
We wtorek gramy z Southend, w ramach półfinału JPT. Southend wyeliminowali już z tych rozgrywek drużyny, Brentford i Exeter. W lidze odnieśliśmy już zwycięstwo z tą drużyną i to na wyjeździe. Teraz gramy na Den, więc jestem dobrej myśli.
W poniedziałkowy poranek zauważyłem na moim biurku raport. Dotyczył on piłkarza z wolnego transferu, a dokładniej młodego stopera, wychowanka Plymouth. Ben Gerring ma 18 lat i jak na swój wiek jest rosłym chłopakiem. Jest silny, świetnie gra głową i całkiem przyzwoicie kryje rywali. Wysłałem do jego agenta propozycję kontraktu dla młodego piłkarza. Dam mu pograć w rezerwach, a w przyszłym sezonie może wskoczy do składu. Rezerwy Gallena zwyciężyły z rezerwami Wimbledonu [1-0], a trafił w tym spotkaniu, Beckles. Adam Bolder znalazł się w jedenastce ostatniej kolejki. Cały poniedziałek poświęciliśmy ostrym treningom szybkościowym i technicznym. Abdou narzekał na zmęczenie, więc postanowiłem dać mu odpocząć i w jego miejsce wejdzie Rankin.
- Te rozgrywki są najmniej priorytetowe - mówiłem w szatni do chłopaków. - Jednakże, jeśli dzisiaj wygracie z Southend, to zostanie jeszcze finał południa. A jak wygramy w finale południa, to każdy z was przejdzie do historii. Każdy z was będzie tym, który powie swoim dzieciom...
...GRAŁEM NA WEMBLEY!!!
CZY ZOSTANIEMY NIEPOKONANI TRZYNASTY RAZ ?
TO JUŻ W KOLEJNYM ODCINKU...
A TAKŻE...
CIĘŻKI KONIEC ROKU, PONIEWAŻ CZEKAJĄ NA NAS...
... CHARLTON, NORWICH I BRISTOL ROVERS.
ORAZ... WESOŁE ŚWIĘTA.
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Powołania dla ogranych! |
---|
Jeżeli jesteś selekcjonerem reprezentacji, zwracaj uwagę na procentową wartość ogrania zawodnika. Znajdziesz ją w ekranie taktyki przy wyborze składu. Wystawiając do gry piłkarza o niskiej wartości tego współczynnika, sporo ryzykujesz - może nie znajdować się w odpowiednim rytmie meczowym. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ