First Capital Plus Bank Premier League
Ten manifest użytkownika Tome888 przeczytało już 1541 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Po ukończonych studiach rodzice kupili mi mieszkanie w Warszawie, a ja zacząłem się rozglądać za jakąś pracą. Mimo kwalifikacji trenerskich żaden klub z A-klasy i B-klasy nie widział mnie na stanowisku trenera. Byłem coraz bardziej załamany, zacząłem nawet szukać ofert pracy za granicą. W pewien styczniowy wieczór przeglądałem moje ulubione strony internetowe, głównie związane z parkami narodowymi i ciekawostkami ze świata przyrody. W oczy rzucił mi się napis „Praktyki w Parku Narodowym Kakum”. Szybko zapoznałem się z ofertą i okazało się, iż poszukują kilku praktykantów do noszenia sprzętu do obserwacji słoni. Na początku myślałem, że to jakiś żart, ale okazało się, że w Afryce istnieje gatunek słonia o nazwie Loxodonta cyclotis, czyli po prostu Słoń Afrykański Leśny. Pierwszy raz o tym słyszałem! Czyżby te wszystkie lata spędzone przed telewizorem poszły na marne? Moje zaciekawienie wzięło górę nad rozsądkiem i na następny dzień zarezerwowałem bilety lotnicze z Warszawy do Akry, stolicy Ghany. Oczywiście nie bezpośredni, tylko z przesiadką w Emiratach Arabskich. Oni latają chyba w każde miejsce na świecie. Spakowałem się, pożegnałem z rodzicami, którzy notabene nie chcieli się do mnie odzywać, i ruszyłem w niesamowitą (tak mi się wydawało) podróż. Mój lot do Dubaju nie trwał długo. Miałem około 2 godzin czasu do następnego lotu, więc zdecydowałem się na zjedzenie czegoś ciepłego w jednej z lotniskowych knajp. Wyśmienite jedzenia, aczkolwiek drogie, tak mi umiliło czas, że omal nie się nie spóźniłem! Lot do Akry był już trochę bardziej męczący. Myślałem, że samolot będzie bardziej wygodny. W końcu lecę z słynnego lotniska w Dubaju! Po wylądowaniu odebrałem swoją walizkę i udałem się do wyjścia. Tam czekał już na mnie jakiś czarnoskóry mężczyzna, który przedstawił się jako mój przewodnik. Razem udaliśmy się do samochodu, którym po mnie przyjechał. Podróż minęła nam na miłych rozmowach na temat polityki w Ghanie. A raczej było to monolog, bo mówił tylko mój przewodnik. Kiedy dojechaliśmy na miejsce nie mogłem uwierzyć własnym oczom. – Toż to prawdziwy las deszczowy – krzyczałem jak opętany. Ludzie dookoła patrzyli na mnie jak na idiotę. Byłem bardzo podniecony. Pierwszy raz w życiu byłem w parku narodowym. I to jakim!
Na następny dzień przedstawiono mi zajęcia, którymi będę się zajmował podczas moich praktyk. Głównie była to raczej brudna i niewdzięczna robota, ale nie przejmowałem się tym. W końcu przyjechałem tu, aby pogłębiać swoją wiedzę na temat zwierząt. Poznałem również innych praktykantów – głównie studentów uczelni w Akrze. Z wielkim zaangażowaniem wziąłem się do pracy. Nawet nie zauważyłem kiedy minęły 3 miesiące, które miałem spędzić w rezerwacie. Ostatniego dnia moich praktyk, kiedy odbywała się „impreza” pożegnalna (która bardziej przypominała plemienne obrzędy), do parku przyjechał jakiś mężczyzna w czarnym BMW serii 4 Cuopé. Przywitał się z moim przełożonym i wskazał palcem w moją stronę. Dziwnie się uśmiechnął, podziękował i udał się w moim kierunku.
- Witam serdecznie, czy mam do czynienia z Tomaszem Juroszkiem? – zapytał.
- Tak, a o co chodzi? – odpowiedziałem ozięble.
- Mam dla pana propozycję pracy. – odrzekł
- Niestety nie jestem zainteresowany. Zapłaciłem za bilety i jutro wracam do Polski. – odpowiedziałem bez większego zastanowienia.
- Uważam jednak, że może to Pana zainteresować. Szukamy osoby na stanowisko trenera w klubie Hearts of Oak. Nasz prezes miał już dosyć trenerów z krajowego podwórka i kazał nam szukać kogoś z zza granicy, najlepiej z Europy. Wystawiliśmy ogłoszenie w lokalnej gazecie i ktoś z tego Parku Narodowego napisał do nas, że jest tutaj na stażu obcokrajowiec z licencją trenerską. Prezes nalegał, żeby Pana znaleźć i przyprowadzić na rozmowę kwalifikacyjną. Może jednak znajdzie Pan czas, żeby nas odwiedzić?
Stałem jak zamurowany. Nie wiedziałem co powiedzieć. Owszem, szukałem pracy na stanowisku trenera, ale żeby prowadzić klub piłkarski w Ghanie?! Nie znam tutaj ani jednego piłkarza. Ledwo pamiętam imiona wszystkich stażystów, z którymi pracowałem podczas pobytu w rezerwacie. Z drugiej strony myślałem nad tym, że taka okazja się może już nie powtórzyć. A co najważniejsze – odetnę się od rodziców, którzy nie będą już mogli kierować moim życiem.
- Zgadzam się – odpowiedziałem krótko.
- Świetnie. Dam Panu 10 minut na spakowanie się. Będę czekał w samochodzie.
Przyzwyczajony do ciągłej zmiany miejsca zamieszkania szybko pożegnałem się z ludźmi poznanymi na studiach i wyruszyłem z szoferem do Akry. Po krótkiej podróży moim oczom ukazał się ten oto widok:
Byłem w szoku. Przez kolejnych kilkanaście minut przecierałem oczy ze zdumienia. Nie mogłem uwierzyć, że drużyna którą będę trenował, rozgrywa mecze na tak dużym stadionie! Ohene Djan Stadium, bo tak się właśnie nazywa stadion Hearts of Oak, posiada aż 40 tys. miejsc! Nawet w polskiej lidze nigdy nie było mi dane wejść na murawę tak dużego obiektu!
Kiedy już ochłonąłem, udałem się na spotkanie z prezesem klubu. Możecie sobie wyobrazić jakie było moje zdziwienie kiedy na drzwiach od pokoju prezesa zobaczyłem napis „Chairman Togbe Afede XIV”. Nie zdążyłem nawet zastanowić się nad tym skąd prezes ma w nazwisku rzymską 14, a już znalazłem się w jego gabinecie.
- Witam Pana Juroszka! Zmęczony podróżą? Może kawy? Lydia, przynieś kawę dla naszego gościa – zawołał do klubowej sekretarki.
- Witam. Zauważyłem, że jesteście równie gościnni jak Polacy – rzekłem.
- Gość zawsze był dla nas święty. No, ale przejdźmy do interesów. Jak Pan pewnie wie, jestem zawiedziony postawą mojej drużyny w ostatnich latach. Tak utytułowany klub, a nie może wygrać ligi już od ponad pięciu lat. Co gorsza, nasi najwięksi rywale – Asante Kotoko zdobyli już dwa razy z rzędu, a my nawet nie byliśmy na podium w zeszłym sezonie!
- Faktycznie, nie idzie wam najlepiej – dodałem. Wywnioskowałem to tylko i wyłącznie z opisu mojego rozmówcy, ponieważ o piłce nożnej w Ghanie wiedziałem tyle co zwykły obywatel o fizyce kwantowej.
- Dlatego zdecydowałem się zatrudnić kogoś zza granicy. Może europejska filozofia trenerska pomoże nam odzyskać tytuł. Trzej poprzedni managerowie pochodzili z Ghany i nie zdobyli dla nas żadnego tytułu. Mam już tego dosyć!
- Dlatego znalazł Pan mnie?
- Dobrze Pan kombinuje. Przejdźmy do kwestii finansowych. Oferuję Panu jednoroczny kontrakt z pensją wysokości 4400 cedi (około 1100 euro) na tydzień. Jeżeli się Pan sprawdzi, zastanowimy się nad jego przedłużeniem. Jakieś pytania?
- Co z budżetem na ten sezon? – zapytałem.
- No przecież, zapomniałbym. Dostaniesz 112 tys. euro na transfery oraz 12.5 tys. na płace. Rozumiem, że podjął Pan już decyzję?
- Tak, możemy podpisywać – odpowiedziałem bez żadnego zastanowienia. W końcu byłaby to moja pierwsza w życiu praca na stanowisku trenera.
- Doskonale. Jak skończymy z formalnościami szofer zawiezie cię do twojego mieszkania niedaleko centrum. Mam nadzieję, że szybko się zaaklimatyzujesz, szczególnie że przez 3 miesiące uganiałeś się za tymi słoniami.
Po podpisaniu stosownych dokumentów udałem do swojego nowego mieszkania. Znajdowało się ono naprzeciwko ambasady amerykańskiej, więc mogę się czuć w miarę bezpiecznie. Rozpakowałem się, zjadłem kilka konserw, które zostały mi z praktyk w parku narodowym i zacząłem powoli przeglądać informacje na temat zawodników, z którymi dane mi będzie współpracować. W pewnym momencie usnąłem nad nimi ze zmęczenia…
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
"Ucz się, ucz się chłopcze dziarski..." |
---|
Warto zlecać używanie taktyki pierwszego zespołu rezerwom i drużynie młodzieżowym. Dzięki temu będziesz mógł podejrzeć, jak na danej pozycji radzą sobie młodzi adepci i zyskasz na czasie, wprowadzając juniorów do pierwszego składu. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ