Październik - pogrom na Signal Iduna Park, derby w Pucharze Niemiec
Nowy miesiąc nie zaczął się dla nas najlepiej. Tuż przed wyjazdem na mecz z Hannoverem dwóch naszych piłkarzy nabawiło się kontuzji w czasie treningów - podstawowy golkiper Thomas Kessler doznał urazu barku, przez co wypadł z gry na 2 tygodnie oraz Assani Lukimya, który naciągnął mięśnie grzbietu. Czarnoskóry stoper musiał pauzować 14 dni dłużej, niż Kessler.
Szansę debiutu w najwyższej klasie rozgrywkowej otrzymał zatem młody Timo Horn. Przy genialnym uderzeniu Leona Andreasena, po którym piłka odbiła się jeszcze rykoszetem od jednego z obrońców nie miał nic do powiedzenia. Podobnie jak przy drugiej bramce dla Hannoveru w doliczonym czasie gry, zdobytej przez Mohammeda Abdellaoue. Jakiekolwiek zarzuty można mieć jedynie do piłkarzy pracujących w ofensywie. Ich nieskuteczność sprawiła, że Ron-Robet Zieler nie skapitulował ani razu. Poza tym nie zagraliśmy źle, ale to gospodarze mogli cieszyć się z kompletu punktów.
Pojedynek z wicemistrzem kraju i jednocześnie triumfatorem ostatniej edycji Ligi Europy zbliżał się wielkimi krokami. Wcześniej jednak gościliśmy u siebie VfL Wolfsburg. Pierwsza bramka padła już w 20 sekundzie. Niestety dla Wolfsburga. Szybko jednak doszliśmy do siebie i do ostatniego gwizdka sędziego kontrolowaliśmy przebieg gry. Wygrać się nie udało, zgarnęliśmy jedynie jeden punkt. Gola dającego remis zdobył w 30 minucie Pukki.
Rozumiem, że Borussia była zdecydowanym faworytem, ale żeby zagrać aż tak tragicznie?! Piłkarze wręcz uciekali od pojedynków z rywalami, nawet największy walczak w zespole Geromel, który przy Lewandowskim wyglądał jak totalny amator. Duet Lewandowski-Błaszczykowski w pojedynkę doprowdził do pogromu. Pierwszy ustrzelił cztery bramki, po czterech asystach tego drugiego. Wszystkie akcje Polaków wyglądały identycznie - dogranie z prawego skrzydła i uderzenie na bramkę. Błaszczykowski asystował również przy golu Götzego. Dobrze, że przynajmniej Subotić nas oszczędził, uderzając ponad bramką z rzutu karnego. Honorowe trafienie zaliczył rezerwowy Canesin Matos po ładnej podcince nad Weidenfellerem. Ten pogrom przytrafił nam się w najgorszym z możliwych momentów, tuż przed dwoma derbowymi meczami z Bayerem - najpierw w Pucharze Niemiec, a następnie w lidze. A w niedalekiej przyszłości do Kolonii miał przyjechać przecież Bayern Monachium. Najbliższe dni nie zapowiadały się zbyt optymistycznie...
Historia lubi się powtarzać. 26 października 2011, Bayer wygrywa z nami 2-1 i awansuje dalej. Rok i kilka dni później znów dochodzi do starcia "Kozłów" z "Aptekarzami" w drugiej rundzie krajowego pucharu. Rewanż okazał się niezwykle udany. Bayer właściwie nie stworzył jakiegokolwiek zagrożenia pod naszą bramką, a zwycięstwo 2-0 w pełni odzwierciedla przebieg spotkania. Czerwona kartka dla Basali-Mazany nie zaszkodziła nam w żadnym stopniu. W kolejnej rundzie znów czekał na nas zespół, w którym gra były zawodnik FC Köln - Sławek Peszko i jego Stuttgart.
Listopad - kolejna bitwa o Ren, szok Bayernu Monachium
Bayer Leverkusen szybko dostał szansę rehabilitacji za pucharową porażkę. Choć mecz rozstrzygnął się już po pierwszych 45 minutach, poziom gry i emocji stał na wyższym poziomie, niż przed kilkoma dniami. Pierwszym z dwóch strzelców został jeden z nowych nabytków minionego lata, mianowicie Teemu Pukki. Fin nie strzela dużo bramek, ale jego gra przypadła mi do gustu. W tej chwili nie wymieniłbym go na Anthonego Ujaha, którego przecież tak bardzo chciałem sprowadzić na stałe z Mainz. Bayer od razu rzucił się do ataku, by odrobić stratę, jednak ich celowniki były bardzo rozregulowane. Na szczęście my nie mieliśmy takich problemów. Drugi z naszych napastników - Jong Tae-Se - również wpisał się na listę strzelców tuż przd gwizdkiem kończącym pierwszą połowę. Po zmianie stron goście byli nieco lepszym zespołem, ale wciąż nie potrafili zaskoczyć Thomasa Kesslera. Gdy w 77 minucie drugą żółtą kartkę ujrzał Sebastian Boenisch, stało się jasne, że Bayer nic już nie zdziała. Radość na RheinEnergieStadion po końcowym gwizdku była tym bardziej większa, bowiem Bayer wciąż zajmował pozycję, która na tamtą chwilę gwarantowała im spadek z Bundesligi.
FC Köln - Bayer Leverkusen 2:0 (2:0)
Do meczu z Bayernem nie podchodziliśmy w dobrych nastrojach. Nic dziwnego, jeśli wcześniej w fatalnym stylu przegrywa się z Norymbergą 1-4. Właściwie nie ma co pisać o tym spotkaniu. Zagraliśmy podobnie jak w meczu z Borussią, z tą różnicą, że daliśmy się stłamsić zawodnikom o klasę gorszą od Dortmundczyków. W sumie jednak warto było doznać tej klęski dla fantastycznego widowiska, który czekał nas tuż po przerwie na mecze reprezentacji narodowych...
Obserwowanie jak zdecydowany faworyt bezskutecznie próbuje odrobić stratę sprawia dużo radości. W tym przypadku był to obrońca tytułu - Bayern Monachium. Prowadzenie uzyskaliśmy w 33 minucie. Christian Clemens nie błyszczy w tym sezonie, ale wtedy zrobił co do niego należało. Wszedł z piłką w pole karne z prawego skrzydła i po długim rogu pokonał Neuera. Drugi cios zadaliśmy w 58 minucie. Z rzutu rożnego dośrodkował Mato Jajalo, do piłki najwyżej wyskoczył Geromel i umieścił piłkę w bramce "Bawarczyków". W takiej sytuacji nie pozostało nic innego jak kontrolować dalszy przebieg meczu i pilnować niezywkle korzystnego rezultatu. Dość asekuracyjną grę przypłaciliśmy kontaktowym trafieniem Mario Gomeza. Na szczęście cztery minuty później przytrafił nam się zabójczy kontratak, po którym Canesin Matos przypieczętował niespodziewany triumf nad liderem. Mecz będzie rozpamiętywany w Kolonii przez długi czas ponieważ to my mieliśmy przyjemność pokonać Bayern po raz pierwszy od 24 kwietnia tego roku.
Grudzień - samba na Wesserstadion, fatalna końcówka rundy
Dobry mecz z Bayernem Monachium oraz jeszcze lepszy tydzień później z Werderem Brema to był szczyt naszych możliwości w rundzie jesiennej. Mający spore aspiracje Werder znów zawiódł. Zaczęło się co prawda niemrawie, ale gdy się rozkęciliśmy... Worek z bramkami otworzył co raz lepiej grający Canesin Matos, który wpisał się na listę strzelców w 25 oraz 30 minucie. Brazylijczyk w pierwszej połowie dołożył również asystę z rzutu rożnego przy bramce swojego rodaka z bloku obronnego - Geromela. Podobna sytuacja miała miejsce po zmianie stron, również z kornera dogrywał Canesin Matos, a czwartą bramkę w meczu dla "Kozłów" zdobył Assani Lukimya. Strzelaninę zakończyliśmy w 54 minucie, po świetnym uderzeniu z dystansu reprezentanta Polski Adama Matuszczyka. Werder nie został jednak bez jakiegokolwiek łupu bramkowego. Jedynego gola dla gospodarzy zdobył tuż przed zakończeniem pierwszej połowy Sokratis Papastathopoulos. Nie da się ukryć, było to najefektowniejsze spotkanie w naszym wykonaniu jak do tej pory w tym sezonie.
Werder Brema - FC Köln 1:5 (1:3)
Szkoda, że był to koniec naszej dobrej dyspozycji w 2012 roku. Ósmego dnia grudnia podejmowaliśmy na własnym obiekcie Hoffenheim. Przyjezdni pokazali, jak łatwą dyscypliną sportu jest piłka nożna. Wystarczyły im pierwsze 4 minuty, aby wywieść komplet punktów. Przez cały mecz bronili dostępu do własnej bramki i pomimo naszej bezdyskusyjnej przewagi utrzymali korzystny rezultat. Kolejne mecze to dwie dotkliwe porażki: z Mainz 1-3 oraz w III rundzie Pucharu Niemiec ze Stuttgartem 1-4. Myślałem, że chociaż w dniu moich urodzin, czyli 22 grudnia moi podopieczni sprawią prezent w postaci ligowej wygranej z tym samym przeciwnikiem, co w pucharowej rywalizacji. Było blisko, ale w 89 minucie bramkę "stadiony świata" zdobył Cacau, doprowadzając do podziału punktów...
Tabela ligowa po rundzie jesiennej
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ