2019/2020
Po dwóch sezonach spędzonych na drugim szczeblu rozgrywek piłkarskich w Hiszpanii potencjalne korzyści z tego położenia zaczęły ustępować coraz bardziej widocznym objawom stagnacji w niezbyt zamożnej Liga Adelante. Zawodnicy mamieni perspektywą gry na zapleczu jednej z najlepszych lig świata nie myśleli już tylko o podreperowaniu piłkarskiego CV. Równie ważne stało się to, by dany klub zobowiązał się w kontrakcie do wypłacania niebagatelnej tygodniówki oraz wszelkiego rodzaju premii. W ciągu tych kilkunastu miesięcy piłkarze Os Dianos Verdes znacznie podnieśli wymagania finansowe, co nie zawsze szło w parze z boiskowymi umiejętnościami, toteż klub z A Malata niebezpiecznie zbliżał się do granicy niewypłacalności. Wyjścia były tylko dwa: albo awans, albo wegetacja w dolnej części tabeli przez najblizsze kilka lat.
Jako że Liga Adelante trochę mi się już przejadła, brałem pod uwagę tylko pierwszą opcję – szturm na Ekstraklasę. By tego jednak dokonać trzeba było zagrać va banque, stawiając na szali przyszłą egzystencję Racingu de Ferrol.
Postanowiłem, że spożytkuję każdego €urocenta przeznaczonego na wzmocnienia, byle tylko znaleźć się w Elicie. Wydawanie resztek klubowych pieniędzy nie było zbyt trudne do przewidzenia, bowiem z końcem poprzedniego sezonu pożegnaliśmy aż 7 zawodników, z których znaczna większość stanowiła trzon drużyny.
A Malata opuścili: Jonas Ivens, Hadson, Dennis Thijssen, Mateo Sarrazin, Frank Dufrennes, Fredrick Girum i Dario Cvitanich. Wspólnym mianownikiem dla wszystkich tych piłkarzy były horrendalnie wysokie wymagania finansowe, choć nie ukrywam, że niektórych chciałem zatrzymać w klubie za wszelką cenę.
Ta sztuka się nie udała, więc szczęścia trzeba było szukać gdzie indziej.
Do kadry dołączyli:
Manu Herrera – solidny defensor o sporym już doświadczeniu; ostatnie 3 sezony spędził na boiskach Liga Adelante, więc spodziewałem się, że będzie dla nas bardzo dużym wzmocnieniem.
Lounisse Merzouk – wychowanek AS Monaco, który najlepiej czuł się na prawej stronie boiska; sprowadzony by pełnić rolę nowoczesnego bocznego obrońcy łączącego solidną grę w defensywie z umiejętnością wyjścia na obieg i dokładnego dośrodkowania.
Lucio Coghi – młodziutki Włoch mający już za sobą kilka dobrych sezonów w roli gracza podstawowej „11” swojej ukochanej Verony; sprowadzony by wypełnić lukę w środku pola.
Juan Martinez – niezwykle ciekawy ofensywny pomocnik, który nie zaskarbił sobie jednak serca managera występującej w II lidze argentyńskiej drużyny Quilmes; do mojej koncepcji pasował jednak idealnie; bezapelacyjnie kandydat do gry w pierwszym składzie.
Chris Bedia – wychowanek francuskiego Tours to niewątpliwie jeden z najlepszych graczy ofensywnych jakich kiedykolwiek sprowadziłem do Racingu de Ferrol; co ważniejsze jego wymagania finansowe były śmiesznie małe w porównaniu do umiejętności.
Achille Anani – niemal klon swojego rodaka z Wybrzeża Kości Słoniowej; odrobinkę mniej zwinny, za to lepszy w powietrzu; równie tani i równie dobry.
Udało mi się też zatrzymać w klubie na kolejny sezon Cederica Fouqueta, z którym podpisałem roczny kontrakt. Zadecydowany głownie kwestie finansowe, gdyż póki co piłkarsko było bardzo słabo. 33 mecze w roli napastnika lub skrzydłowego i tylko jedno podanie otwierające drogę do bramki przeciwnika to niezbyt imponujący dorobek. Za namową moich asystentów postanowiłem jednak dać szansę młodemu Francuzowi.
Kolejny rok na A Malata spędzi też niezwykle utalentowały bramkarz rodem z Argentyny Jonas Neto. Jego obecni pracodawcy z Club Almirante Brown nie widzieli dla niego miejsca w kadrze, dlatego bez wahania zgodzili się na przedłużenie wypożyczenia. Doprawdy nie wiem, jacy idioci zarządzają tym malutkim argentynskim klubikiem?
Po kilku pracowitych tygodniach na rynku transferowym przyszedł czas, by ubrać kadrę w ramy taktyczne. Doświadczenia z poprzednich dwóch sezonów sugerowały, że odświeżone catenaccio odchodziło do lamusa w szybkim tempie. Musiałem więc wymyślić coś nowego - coś co pozwoli nabrać drużynie nowej jakości.
Nie od dziś wiadomo, że moją ulubioną formacją jest 4-3-3 wykorzystująca defensywnego pomocnika do zabezpieczania szyków obronnych, toteż nie dziwota, że zdecydowałem się właśnie na to ustawienie. W/w formacja wspaniale balansuje proporcje między atakiem a obroną. W fazie ofensywnej szaleją skrzydłowi wspierani przez bocznych obrońców i środkowych pomocników, w defensywie zaś 5 graczy środka pola skutecznie zagęszcza tą część boiska, uniemożliwając przeciwnikowi swobodne rozegranie akcji. Póki co nikt nie wymyślił bardziej efektywnego ustawienia, więc przy doborze odpowiednich wykonawców i zgraniu może ono być receptą na sukces.
SPARINGI
Przez okres przygotowawczy przeszliśmy jak burza, miażdżąc niemal każdego, kto ośmielił się stanąć na naszej drodze.
Wprawdzie nie wszyscy rywale byli jednakowo wymagający, jednak nie umniejsza to faktu, że styl, w jakim radziliśmy sobie z kolejnymi sparingpartnerami, był imponujący. Nasza szybka, zdecydowana i nowoczesna gra naprawdę mogła się podobać i wlać nieco więcej nadziei na sukces w nadchodzącej kampanii.
JESIEŃ
Na "dzień dobry" przyszło nam się zmierzyć z drużyną Hospitalet, która poprzedni sezon zakończyła o dwa oczka wyżej - na 13 miejscu. Nie chciałem już jednak myśleć, że tego typu przeciwnicy mogą być w dalszym ciągu twardym orzecehm do zgryzienia dla Os Dianos Verdes. Moje ambicje sięgały awansu do Liga BBVA, więc piłkarzy z Feixa Llarga powinniśmy pewnie odprawić z kwitkiem.
Mimo gry na wyjeździe, byliśmy drużyną leszpą od początku do końca. Wynik mówił sam za siebie.
Później było nieco gorzej.
Nie wygraliśmy żadnego z trzech meczów przeciwko drużynom uważanym za jednych z najpoważniejszych kandydatów do awansu. Nie imponowała również sama gra Os Dianos Verdes.
Na szczęście w najważniejszym momencie załapliśmy odpowiedni rytm.
Do końca rundy przegraliśmy ledwie 2 razy, a nasi kolejni rywale co raz przekonywali się w przykry sposób o sile Racingu de Ferrol.
Dzięki naszej dobrej grze byliśmy w bardzo dogodnej sytuacji przed przerwą zimową.
ANALIZA
Przez 19 kolejek rundy jesiennej piłkarze Racingu de Ferrol pokazali, że są w stanie włączyć się do walki o awans do Liga BBVA. W sukces uwierzył również nasz nowy prezes Jose Manuel Cobo, który od ręki zaproponował zwiększenie budżetu transferowego oraz płacowego. Była to bardzo dobra wiadomość, gdyż wiedziałem, iż bez wzmocnień się nie obejdzie.
Do składu dołączyli:
Edward Okoro - młody nigerysjki bramkarz został sprowadzony w miejsce Angela Ovejero, który już od dobrych kilku lat nie mógł się pogodzić z rolą rezerwowego; po za tym gracz wypożyczony z Rosenborga był zdecydowanie lepszy od naszego golkipera nr 2.
Manuel Lucena - niesamowicie doświadczony środkowy pomocnik sprowadzony za €5,5 tys. z Getafe; lata gry na piłkarskich boiskach pozwoliły mu zostać prawdziwym mistrzem taktycznym; chyba najlepszy gracz środka pola jakiego kiedykolwiek sprowadziłem do Ferrol; szkoda, że mój pierwszy transfer gotówkowy w roli managera Os Dianos Verdes był już jedną nogą na emeryturze.
W późniejszym czasie udało mi się też zakontraktować dobrze wszystkim znanego Holendra Denissa Thijssena. W końcu dopiąłem swego i były gracz Feyenoordu Rotterdham związał się z nami 2,5 letnią umową.
By zrobić nieco miejsca dla nowych nabytków wypożyczyłem wspomnianego już Angela Ovejero do Recreativo. Krnąbrny golkiper miał okazję zaprezentować się potencjalnym kupcom; u mnie był już skreślony. Jose Carmona zasilił z wypożyczenia beniaminka Liga BBVA(!) Alcorcon, który to swój spadek przypieczętował na długo przed zakończeniem rozgrywek.
WIOSNA
Rundę wiosenną zaczęliśmy od porażki z Cordobą.
Decydująca bramka padła w 90-tej minucie, a sam mecz był nudny jak flaki z olejem.
Później szło nieco lepiej.
Choć zdarzały się wpadki.
Ponownie nie daliśmy rady w walce z naszymi głównymi rywalami do awansu. Na szczęscie niczego to jeszcze nie przesądzało na tym etapie.
Dalej to już gra w kartkę.
Jednak drużyna w końcu się przebudziła.
4 zwyciestwa w 5 meczach dały nam pewność, że w tym sezonie nie wypadniemy już z czołówki. Sytuacja była jednak napięta. Szczególnie po meczu z drużyną Numancii przybyło mi sporo siwych włosów. W 70 minucie przy stanie 2:1 dla Racingu de Ferrol nasz lewy obrońca Wiliam Navarro złapał głupią czerwoną kartkę. Rywale napierali, lecz genialny tego dnia Achille Anani wpakował im jeszcze 2 bramki po kontrach. Gdy już witaliśmy się z gąską, nastąpił dramat...
Na szczęście, ten cios nas nie załamał i w perspektywie mieliśmy jeden z najważniejszych meczów w sezonie. Wyjazdowa konfrontacja z Osasuną mogła przybliżyć nas znacznie do historycznego sukcesu. Wystarczyło tylko zgarnąć 3 punkty...
Niestety, ówczesny lider Liga Adelante pokazał nam nasze miejsce w szeregu. Gospodarze przeważali w każdym aspekcie gry, choć udawało nam się czasem odgryzać. Wynik nie ucieszył chyba nikogo.
Tym sposobem definitywnie pożegnaliśmy się z szansą na mistrzostwo. Walka o bezpośredni awans trwała jednak w najlepsze.
Trzy mecze z rzędu na własnym boisku to w świetle wydarzeń z górnej części tabeli prawdziwe błogosławieństwo. Niestety, wyszstko wyglądało dokładnie odwrotnie niż bym sobie tego życzył. Kompromitująca porażka 1:2 z Realem Oviedo i niedorzeczny remis z drużyną Cordoby mogły zaważyć na całym sezonie.
Mieliśmy jednak więcej szczęścia niż rozumu, bowiem nasi bezpośredni rywale o Liga BBVA też nie rozpieszczali i w ostatnich dwóch kolejkach potrzebowaliśmy 3 punktów, by znaleźć się w upragnionej Elicie.
Na pierwszy ogień szła drużyna Ponferradiny mająca jeszcze cień szansy na udział w barażach.
Jak mawiał Marek Twain - "Są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki". To powiedzienie znakomicie oddaje klimat tego spotkania. Wydawać by się mogło, że mecz był wyrównany... nic z tych rzeczy...
Na odchodne zremisowaliśmy na wyjeździe z ekipą Xerez 1:1.
Sytuacja w tabeli po 42 kolejkach:
http://i.imgur.com/aNT6UjR.png
PODSUMOWANIE
W końcu dopiąłem swego! Po siedmiu długich latach prowincjonalnego kopania piłki wchodzimy na salony! Ciężko znaleźć słowa by opisać radość, jaka może towarzyszyć managerowi w takiej sytuacji. Z tego miejsca wypada jedynie podziękować wszystkim zawodnikom, którzy przewinęli się w tym czasie przez kadrę Racingu de Ferrol. Każdy z nich na pewnym etapie dorzucił małą cegiełkę do tego historycznego wyczynu.
Za ten sezon szczególne słowa uznania dla zdobywcy 32 bramek ligowych Achillego Ananiego; dla nieszablonowego pomocnika Juana Martineza, który swoimi podaniami otworzył kolegom drogę do bramki aż 19 razy; dla niezłomnego bramkarza Jonasa Neto, który przez cały sezon prezentował równą formę i był o krok od tytułu najlepszego bramkarza Liga Adelante. Poza tym warto docenić trójkę defensorów, którzy rozegrali pełny sezon w barwach Racingu de Ferrol - Lucien Owona, Manu Herrea i Juan Calahorro byli niezniszczalni!
Teraz przed nami fantastyczna przygoda.... cotygodniowe mecze z naljepszymi piłkarzami na świecie; ogromne stadiony wypełnione do ostatniego krzesełka; fantastyczna atmosfera; sława i pieniądze...
Dla niektórych droga kończy się jednak w tym miejscu...
Zapraszam do komentowania i oceniania oraz udziału w sondzie!
Pozdrawiam!
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ