Zaraz po zakończeniu rundy zasadniczej zarząd, widocznie ukontentowany zachowaniem szans na Majstra mimo buntu w szatni, zaproponował mi przedłużenie kontraktu na kolejny rok. Czując na plecach jeszcze świeży(w przenośni) oddech zdrajców, próbujących mnie zwolnić, machnąłem parafkę bez zastanowienia. To były te 5 sekund odmieniające życie człowieka...
A pamiętacie finał LM z sezonu 04/05 pomiędzy The Reds i AC Milan? Na pewno pamiętacie, jeśli nie ze względu na wyjątkowy przebieg samego spotkania, to na pewno ze względu na udział w nim Jerzego Dudka, bohatera tamtego wieczoru. Myślę, że to, co przeżyli wtedy mediolańczycy, było najgorszym koszmarem sportowca i nie życzę tego nawet najgorszej kurwie z...(tu niech każdy wpisze jakiś klub wg. własnych preferencji).
Są jednak na świecie ludzie, którym zdarzyło się to 3 razy... z rzędu... " dzień dobry Państwu, oto ja... niech mnie ktoś uszczypnie, bo zaraz coś mnie rozjebie..."
Duża przewaga, szybkie prowadzenie 2:0 tylko po to, by w ostatnich minutach uratować remis na 3:3. Tak było z Wisłą i w Niecieczy... z Piastem było jeszcze gorzej, bo prowadziliśmy dwukrotnie(2:0 i 3:1), a mimo to wjebaliśmy 3:4!
Jeśli ktoś kiedyś szukał drużyny, która zwyczajnie brzydzi się sukcesem, to właśnie, kurwa jego mać, znalazł! Wygraliśmy dopiero wtedy, gdy było już jasne, że nie grozi nam ani Mistrzostwo, ani europejskie Puchary. Jeżeli to była kolejna próba sabotowania mojej osoby jako menadżera, to gratuluję tym kurwom wyrachowania...
I tu wracamy do pierwszego akapitu... te 5 sekund poświęcone na podpis pod nowym kontraktem uratowały mi dupsko... klub bowiem nie miał kasy, żeby mnie zwolnić... a może zwyczajnie nie chciano mnie zwolnić? Była by to niezwykła osobliwość, niespotykana wręcz w świecie realnym; za to jakże chwalebna! No, bo jak można w ogóle spojrzeć na piłkarza, który chcąc zwolnić nieodpowiadającego mu trenera działał na szkodę klubu?! Chomąto na gębę i orać nimi pole, do kurwy nędzy! Oj, zgotuję im piekło na ziemi...
A teraz kilka ciekawostek ligowych:
- to co nie udało się polskim klubom przez tyle lat w "realu", udało się w Football Managerze. Lech awansował do fazy grupowej LM(serio!) eliminując po drodze Levadię, Steauę i Basel(gdzie tu realizm? haha). Janek Urban chyba na prawdę jest cudotwórcą... może gdyby od początku pracował zamiast Skorży...no, dobra... bez jaj... nie udało mu się jednak pogodzić europejskich Pucharów z rozgrywkami ligowymi(jak to zwykle w E-klapie), więc 28 listopada dostał kopa w dupsko. Zastąpił go Piotr Nowak, ale chuja to pomogło; grupa spadkowa anyway. Wygrali jednak PP dzięki łatwej drabince. Sezon uratowany?
- sypiający z niedźwiedziami Stanisław Czerczesow(piszę po polsku, bo to przecież, kurwa, nasz słowiański Brat, rusofoby jedne) podzielił los swego poprzednika i po ostatnim meczu jesieni opuścił Warszawę z podkulonym ogonem. Zdążył jednak zagrać z Legią w LE, ale nic nie osiągnął. Zastąpił go Tomuś von Heesen, mój (niedoszły) poprzednik, z którym mam teraz na pieńku. Póki co jest dla mnie tym, czym Guardiola dla Mourinho... chuj. W lidze jednak dramat jak na możliwości.
- Majstra wygrała krakowska Wisła. Nawet nie będę tego komentował; powiem tylko tyle: i po chuj było zwalniać Kazka, panie Lebiedź... pardon... Cupiał?! Trza było pograć trochę w FMa, a nie się, kurwa, zajmować handlem kablami...
- Teddy Pawłowski może z czystym sumieniem rozebrać się do naga. Śląsk zagra w europejskich pucharach.
- Piast mistrzem rundy zasadniczej... jednak ten FM ma w sobie coś z wróżki... a może wreszcie naprawdę stał się dobrym symulatorem piłki nożnej? Patrząc na poprzednie podpunkciki - NIE.;)
♦♦♦
Następny sezon za pasem.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ