Józef Wojciechowski, prezes firmy JW Construction i Polonii Warszawa znowu zawitał na okładki gazet. Po raz kolejny, od kiedy we wrześniu 2008 roku jeden z najbogatszych Polaków w kraju wykupił licencję Groclinu Grodzisk Wielkopolski i na tych fundamentach chciał stworzyć najsilniejszy klub w Polsce, zwany od tej pory Polonią Warszawa.
Wojciechowski wystartował nieźle, Polonia została mistrzem jesieni, lecz jak się później okazało były to dobre złego początki. Po kilku nie najlepszych spotkaniach w wykonaniu piłkarzy Czarnych Koszul Józef pokazał swoje nieprzewidywalne oblicze, serwując kibicom Polonii prawdziwie szaloną karuzelę napędzaną przez co raz to nowych trenerów. Polonia grała w kratkę i choć ciągle spodziewano się po Czarnych Koszulach walki o najwyższe cele, brak stabilizacji i szaleństwo Wojciechowskiego najczęściej przeszkadzało w osiągnięciu choćby jednego, znaczącego triumfu. Prezes inwestował w Polonię, na Konwiktorskiej grali przecież tacy piłkarze jak: Mierzejewski, Smolarek czy Sobiech, lecz chaotyczne działania JW sprawiały, że mimo świetnego składu, Polonia zazwyczaj meandrowała w okolicach piątego miejsca w tabeli.
Kiedy Wojciechowski spostrzegł, że wymienianie trenerów co trzy mecze nie ma sensu, postanowił radykalnie zmienić kontrakty zawodnikom, zarzucająm im pazerność i brak zaangażowania na boisku. Józef sugerował, że piłkarze w Polonii chcą dobrze zarobić, a wyniki nie są dla nich najważniejsze. I choć był to pomysł ciekawy, to jednak nieco spóźniony. Zmiany kontraktowe spowodowały, że z Polonii odeszło kilku podstawowych zawodników i siła składu Czarnych Koszul nie była już tak poważna. Wydawało się jednak, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Józef Wojciechowski po raz kolejny zaufał Jackowi Zielińskiemu, twierdząc że to jest jedyny trener, który jest w stanie utworzyć na Konwiktorskiej projekt spełniający jego oczekiwania. Taka postawa prezesa powinna cieszyć. Zieliński w Warszawie wytrwał relatywnie długo, lecz brak wyników sprawił, że na stołku trenera zasiadł Czesław Michniewicz. I się zaczęło. Na nowo.
"Polski Mourinho" na Konwiktorską zawitał z odważnym hasłem: "wygramy siedem spotkań i zostaniemy mistrzem Polski". Brzmiało fajnie, prezesa pewnie to zadowoliło, lecz ten plan szanse na powodzenie miał nikłe. Wyjazdowa porażka z Górnikiem Zabrze i wpadka przed własną publicznością z Ruchem Chorzów sprawiła, że Wojciechowski nie wytrzymał.
Na łamach prasy stwierdził, że zabiera manatki i kończy swoją przygodę z futbolem. Oczywiście, znając wybuchowy charakter prezesa, nikt tych deklaracji nie wziął na poważnie. I słusznie. Już dzisiaj bowiem czytamy, że
Wojciechowski w Polonii zostanie, jeśli ta wygra trzy ostatnie spotkania, a nawet jeśli nie, to
chętnie zostanie w sporcie i zainwestuje w siatkówkę.
I tutaj należy zadać sobie pytanie: co Wojciechowski powinien zrobić? Jeśli chce pozostać w świetle jupiterów, pozostanie w Polonii, bądź zainwestowanie swoich pieniędzy w Lechię Gdańsk jest pomysłem niezłym. Pod jednym warunkiem. Wojciechowski powinien obwarować się sztabem najwyższej klasy specjalistów, na stołku trenerskim posadzić poważnego trenera i jasno obwieścić: "W przeciągu trzech lat chciałbym, aby ten klub był najlepszy w Polsce. W miarę możliwości będę dokonywał sugerowanych przez was transferów i po okresie trzech lat rozliczę ten projekt". Czy jednak Wojciechowski będzie potrafił zachować się w taki sposób? Czy wyższe dobro, jakim niewątpliwie jest tytuł byłby w stanie powstrzymać humory Józefa? Szczerze wątpię.
Z tak olbrzymią kasą Wojciechowski szczęścia poszukać może w innych sportach i tam o poważny sukces byłoby mu zdecydowanie łatwiej. W sezonie 2011/2012 budżet Polonii Warszawa zamknął się w okolicach
czterdziestu pięciu milionów złotych. Budżet triumfatora Plus Ligi - Resovii Rzeszów jest zdecydowanie niższy i wynosi zaledwie
dwanaście milionów. Podobne ilości pieniędzy w kasie ma wielokrotny mistrz Polski w siatkówkę - Skra Bełchatów. Aby wygrać koszykarską Tauron Basket Ligę można zainwestować jeszcze mniej. Budżet aktualnego mistrza z Gdyni oscyluje w okolicach
czterech milionów złotych.
Osiem milionów złotych trzeba było zainwestować w żużlowego mistrza z Zielonej Góry, natomiast
połowa tej kwoty zapewniła sanoczanom triumf w lidze hokejowej. Jak widać na załączonych przykładach, posiadając budżet Wojciechowskiego spokojnie możnaby zbudować siatkarską, koszykarską, hokejową czy żużlową potęgę. Jeśli Józef zdecyduje się na powrót do słaniającej się na finansowych nogach Politechniki Warszawskiej i zainwestuje tam porównywalne pieniądze co w Polonię, to w najbliższych latach Warszawa może stać się miastem siatkówki i koszykówki. Należy jednak zauważyć, że w Polsce wciąż zdecydowanie największą popularnością cieszy się piłka nożna i nawet seryjne zwycięstwa w Plus Lidze czy Tauron Basket Lidze mogą nie zagwarantować tak poszukiwanej przez Wojciechowskiego sławy i splendoru.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ