Przed ekipą Heinricha
trzy bardzo ważne mecze – z drużynami ze strefy spadkowej a także kręcącym się w tamtych okolicach
Farulem. Sam menedżer twierdzi, że
6 punktów w zupełności go zadowoli. Odważna deklaracja jak na drużynę, która
z 8 ostatnich ligowych spotkań wygrała tylko jedno. Na pierwszy ogień szedł
Farul – drużyna silna, podobnie jak Botosani klub satelicki CFR Cluj więc menedżer w miarę orientuje się co może się święcić.
Mecz wyjazdowy z drużyną z Constanty jest najtrudniejszym zadaniem z tych najbliższych czekających Heinricha. Taktyka musiała być rzecz jasna defensywna z szybkimi kontratakami. Mecz rzeczywiście toczył się pod dyktando gospodarzy, ale do przerwy to Dunarea prowadziła
1-0 a bramkę kapitalnym lobem zdobył
Alin Nistor. Cudowna bramka, palce lizać, stadiony świata. Mimo przewagi Farul nie miał poweru i chęci zwycięstwa. Na początku drugiej połowy, zanim kibice wygodnie rozsiedli się na stadionowych krzesełkach
Alin Nistor ponownie zdobył bramkę, znowu była to fantastyczna bramka – szybka dwójkowa akcja z Almazanem i potężna bomba z narożnika pola karnego w lewe okienko bramki. To podziałało na wyobraźnię przegrywającej drużyny, ale
udało się im zdobyć jedynie gola honorowego.
Pierwsze wyjazdowe zwycięstwo Dunarei staje się faktem. Chyba nie muszę pisać, kto został niekwestionowanym bohaterem spotkania.
Po tym spotkaniu w drużynę trenera Gesslera wstąpił nowy duch.
Dosłownie zmietli z powierzchni ziemi drużynę rezerw Dinama Bukareszt wygrywając 3-1. Zwycięstwo byłoby zdecydowanie bardziej okazałe, gdyby nie fakt, że
Dunarea od 22 minuty grała w osłabieniu. Dwie szybkie żółte kartki przy stanie
1-0 złapał
Damian Skołorzyński i w głupi sposób osłabił drużynę. Nie przeszkodziło to drużynie gospodarzy prowadzić gry do końcowego gwizdka a przewaga w niemalże wszystkich boiskowych aspektach jest tego dobrym potwierdzeniem. Dwie bramki zdobył
Rodrigo Almazan – napastnik kompletny a do listy strzelców dzięki celnemu strzałowi głową dopisał się
Stanley Song. Tym meczem drużyna Henny’ego
wydźwignęła się na 7 miejsce w tabeli, lecz to nie koniec walki o utrzymanie w tym sezonie.
Wyjazd do Buzau był chyba
najprostszym zadaniem z trzech, które na początku października czekały team z Calarasi. Pamiętać jednak należy, że po zakończeniu ligi zespół rozlicza się ze wszystkich rezultatów. Jednak zawodnicy chyba zapomnieli o tym i skoro zdobyli już te 6 oczek postawionych jako cel potraktowali mecz luźno, bardzo luźno. Już w pierwszej minucie „ulubieniec” Heinricha – bywalec wiejskich dyskotek, od dawna wystawiony na listę transferową – Peter Bunjira popełnia katastrofalne szkolne błędy w polu karnym. 20-letni
Ciprian Popa chyba musiałby być kaleką, żeby nie skorzystać z takiej okazji. Mecz kompletnie się nie układał drużynie gości, aż tu nagle
Alin Nistor biegnąc praktycznie od połowy boiska mijał rywali jak slalomowe tyczki i na koniec cudownie umieścił piłkę w siatce.
1-1. 7 minut później katastrofalny błąd popełnił bramkarz gospodarzy Oprea, który podał piłkę pod same nogi
Szymona Skrzypczaka. Polski snajper, pełniący często funkcję prawego skrzydłowego nie zwykł odrzucać takich prezentów. Wynik komplenie niezasłużony przed przerwą udało się trochę „naprostować” zawodnikom Glorii i po golu
Umjenovica doprowadzili do remisu. Trener naprawdę nie był zadowolony z postawy własnych zawodników. Musiał zastosować ostrą „suszarę” w szatni. Co z tego, skoro na drugą połowę wyszli równie frywolni jak na pierwszą. Drużyna przyklejona do dna tabeli nomen omen bez zwycięstwa w lidze marnowała akcję za akcją. Henny próbował działać, pokrzykiwać, kląć jak szewc. Nie skutkowało. Porażka była nieuchronna, czas zbliżał się do końca. I znowu błysnął ten Nistor – urwał się obrońcy, który w głupi sposób go sfaulował.
Robert Neagoe – doświadczony skrzydłowy nie zwykł się mylić z 11 metra. I tym razem pokazał klasę strzelając nie do obrony.
3-2 dla gości! Jeden z najbardziej niesprawiedliwych rezultatów ostatnio przeze mnie widzianych. No ale cóż, piłka nie jest sprawiedliwa.
Widziałem twarz Szwajcara po meczu.
Złość, bulwersacja -
te słowa cisną mi się na usta. Drużyna w ciągu trzech meczów zaprezentowała trzy różne oblicza.
I – wyrachowana, zabójcza, bezwzględna
II – grająca z polotem, pasją, bezwzględnie dominująca
III – bez wyrazu, słaba, usypiająca ..... skuteczna, fartowna
Tak, właśnie to spędza sen z powiek trenerowi. Mimo, że stosuje on rotację drużyna powinna mieć swój styl. Jednakże jego drużyna jest murowanym kandydatem do spadku, a zadaniem takiego typu drużyny jest zdobywanie punktów na gwałt, niezależnie w jaki sposób. I to im się udało. 9 punktów – w ciągu 3 meczów zdobyli tyle ile przez poprzednich 8. Trener tęskni za Clujem. Tęskni za silnym składem. Tęskni za meczami o najwyższą stawkę. Widząc jak w Cluju jego następca Ovidiu Sabau nasprowadzał tandetnych gówniarzy a posprzedawał filarów drużyny – Mateo Kovacica i Cristiana Sarghiego serce mu się kraje. Dziecko, o które dbał 4 lata, nie może się znaleźć pod jego opieką. On chyba ciągle żyje przeszłością. Nie zdawał sobie sprawy, że będzie aż tak trudno. Widać na jego twarzy załamanie tym, że walczy jedynie o utrzymanie.
On jest stworzony do wygrywania.
Za nim pierwsza runda sezonu zasadniczego –
skończył ją na 6 miejscu. To miejsce dawałoby jego drużynie awans do Grupy Mistrzowskiej po 22 kolejkach. Dunarea jest rewelacją rozgrywek? Nie to za dużo powiedziane.
7 meczów bez zwycięstwa i seria 4 zwycięstw. Tak chyba nie gra rewelacja.
Alin Nistor – przy tym nazwisku trzeba się trochę dłużej zatrzymać. Wypożyczony ze Sportulu jest kimś takim jak swego czasu Fernando Torres w Liverpoolu. Może przespać cały mecz by w jednej, jedynej akcji zmienić oblicze meczu. Fajnym zawodnikiem jest również
Rodrigo Almazan – sprawdza się jako napastnik, ale i wrzucić potrafi idealnie. Szymon Skrzypczak również OK., ale w znikomych meczach pokazuje swój talent.
Przecinak Babunski, Skołorzynski – boczny obrońca, od którego zaczynają się bramkowe akcje.
Łukasz Zaremba – solidny, nieprzekonujący, ale nie dał
Silviu Ciuce argumentów by wygryzł go z bramki. Ta Wieża Babel to grupa fajnych chłopaków, potrafiących jako tako grać w piłkę. Niestety trener nie docenia ich tak, jak im się należy. Niestety wciąż śni o potędze.
Na rundę rewanżową pierwszego etapu czekaliśmy bagatela 3 dni. Dosyć długa przerwa jak na odpoczynek i naładowanie akumulatorów . Przed nami
derby dwóch Dunarei – Galati mierzy się z Calarasi. W pierwszym meczu zwyciężyła ta bardziej doświadczona – Dunarea Galati 2-1 i to ona była faworytem. Jednak nie należy zapominać o wspaniałej passie „tej drugiej”, która to odniosła 4 zwycięstwa w kolejnych 4 meczach. Spotkanie nie jest porywające. Obie drużyny grały w charakterystyczny sposób, często używa się określenia „do jednej bramki”.
I tą jedną bramkę zdobyła Dunarea. Hmm ... tylko która? Nie będę trzymał w niepewności –
ta z Galati. Zresztą była o ciut lepsza od swoich rywali i w ten oto sposób przerwała ich dobrą passę.
Kolejne spotkanie to domowy pojedynek z Botosani i próba pomszczenia
0-4 w sierpniowym pojedynku. Wiadomo zdecydowanym faworytem była drużyna gości, która nie zawiodła oczekiwań, zwłaszcza osób regularnie grającym u bukmachera. Botosani po dosyć wyrównanym spotkaniu wygrało
3-1, a honorową bramkę dla teamu z Calarasi zdobył
Dawid Jarka. Dwie porażki z rzędu zaczęły ciągnąć w dół beniaminka i
po 13 kolejkach wylądowali na 9 pozycji, czyli znowu niebezpiecznie blisko strefy spadkowej. Drużyna Heinricha gra strasznie nierówno, a ten mecz jest tego najlepszym przykładem – masa niecelnych podań – tylko 4 strzały (choć wszystkie celne). Wyjazd do Bukaresztu na mecz z Juventusem będzie stał pod znakiem przełamania po dwóch kolejnych porcjach batów.
Znowu Heinrich był smutny i jednocześnie wkurzony. Nic nie przychodzi mu tak łatwo jak w Cluj a każdy mecz to typowe wyszarpywanie punktów. W Bukareszcie pojedynek był bardzo wyrównany i padł zasłużony remis. Na gola Musettiego w niedługim odstępie czasu odpowiedział strzałem po długim rogu niezawodny
Rodrigo Almazan.
1-1 to wynik, który nie pozwala na spektakularny awans, ale gdy nie można meczu wygrać trzeba go zremisować. Choć akurat w meczu z drużyną o ewidentnej tendencji spadkowej
można się było pokusić o 3 punkty.
Ostatnio wyhaczyłem wywiad z Heinrichem w niszowej gazetce sportowej i zapamiętałem z niego cytat:
„Moja drużyna prezentuje niewyraźny futbol, piłkarze nie chcą się mnie słuchać, kibiców jest mała garstka a prezes jest osobą małej wiary, bo nie wierzy w to, że coś zdziałam. Ale ja się nie poddam. Muszę potwierdzić mą reputację i udowodnić, że skoro pytają się o mnie inne kluby to nie straciłem wprawy wraz ze zmianą klubu.” Podoba mi się jego postawa. Musi być silny i twardy. Tylko tacy wygrywają!
I moment na wygraną jest wymarzony.
Siódma runda Pucharu Rumunii – rywalem wreszcie drużyna pierwszoligowa –
Pandurii Targu Jiu. Faworyt jest tylko jeden, ale Dunarea nieraz udowadniała, że tanio skóry nie sprzedaje. Jednak po 11 minutach było już
0-2 i trzeba się było otworzyć, by powalczyć o korzystny rezultat. W przerwie tradycyjnie kazanie duszpasterskie i alleluja i do przodu. Kto był inicjatorem zrywu. Oczywiście
Alin Nistor, który zaliczył asystę przy golu
Roberta Neagoe. Było już tylko
1-2 i czasu dostatecznie sporo by zmienić rezultat. W 82 minucie poszła kontra – strzelał Almazan, strzelał Odita a i tak drogę do bramki znalazł, nie kto inny jak
Alin Nistor. Został niewiele czasu, więc Henny wpadł na pomysł, żeby obronić rezultat i zamurować bramkę na te ostatnie minuty. Niestety Zaremba tak niefortunnie wybił, że piłka trafiła do rywali. Co gorsza Zagrean mając przy sobie trzech obrońców wywalczył pozycję strzelecką i w samej końcówce meczu zdobył bramkę przesądzającą losy awansu.
I tak kończy się piękna pucharowa historia napisana przez Dunareę. Nawet nie można ich nazwać największą rewelacją rozgrywek, bo Gaz Metan Severin przeszedł i tę rundę. No ale wyczyn Heinricha i tak powinien zostać zapamiętany. To był piękny marsz. Brawo chłopaki, ale czeka na was rzeczywistość.
A tą jest mecz z CF Braila. Spotkanie niesamowicie ważne dla układu tabeli, bo Braila kręci się gdzieś blisko Dunarei w ligowych rozgrywkach. Mecz przebiega w żywym tempie, groźny jest Almazan. Obie drużyny mają swoje klarowne sytuacje. Ale to
drużyna z Calarasi po celnej główce doświadczonego Maximiliano Canavesio zdobyła 3 punkty i co najważniejsze zanotowała
skok w tabeli na 6 miejsce. Ta sinusoida doskonale odzwierciedla poczynania beniaminka. Raz 9, raz 6, z powrotem 9 i ponownie 6 i tak w koło Macieju. Najważniejsze jednak, którą lokatę będą zajmować po ostatniej kolejce zarówno rundy zasadniczej jak i drugiej fazy, niezależnie czy znajdą się w Grupie Mistrzowskiej czy w Grupie Spadkowej.
Następnym rywalem drużyny Szwajcara jest
Chiajna z niebezpiecznym do bólu Eduseiem, strzelającym bramki jak na zawołanie. Nadzieje na wynik są ogromne, kolejne zwycięstwo daje szansę na wspaniałe osiągnięcia. Jednak jeśli mecz rozgrywany jest w głowach a nie na boisku to wyskakują takie kwiatki jak w tym przypadku.
0-3 do przerwy i zero pomysłu na grę. Rozmowy w szatni i dokonanie zmian w linii pomocy umożliwiło strzelenie jedynie gola honorowego. Wspólnie wypracowali go ... no któż by inny -
Alin Nistor i Rodrigo Almazan.
„Falowanie i spadanie, falowanie i spadanie” –
znowu spadek – tym razem na miejsce ósme.
A w tak zwanym międzyczasie przyszła wesoła wiadomość. Pomimo tego, że prokuratura wciąż węszy Heinrich otrzymał z powrotem licencję UEFA Pro. Nie, nie zostawi on drużyny, nie w takim momencie. Pomimo tego, że ostatnio chciało go zwerbować Stoke. Pieniądze mają dla niego znikomą wartość. Może dlatego, że jego ojciec dorobił się gigantycznej fortuny na szwajcarskich zegarkach? On osiąga to, co chce jego serducho a nie kieszeń. Nie dba o rozwój kariery. 9 na 10 osób będących na jego miejscu czmychnęło by czym prędzej z tej zapadłej ruiny. On zostaje, nie baczy na światowe trendy. Walczy – ze sobą, ze światem, z prezesami, z innymi menedżerami –
on nieustannie walczy.
Ale jego zawodnicy w meczu z Ceahlaulem walczyli jak Francuzi podczas II Wojny Światowej. To, że przegrali
1-2 jest tylko i wyłącznie zbiegiem szczęśliwych okoliczności, ponieważ bez cienia wątpliwości jest to najniższy możliwy wymiar kary. W 24 minucie wszyscy łapali się za głowy. Przy stanie 1-0 dla Ceahlaul bramkę z niczego strzelił
Almazan.
Prędzej meteoryt spadłby na boisko niż Dunarea w tych okolicznościach strzeliłaby bramkę. – tak myśleli fani gospodarzy. Na ich szczęście – Robert Neagoe tak podniecił się perspektywą zwycięskiego remisu, że strzelił samobója nie będąc na dobrą sprawę przez nikogo atakowanym.
Posypały się kary w klubie za przejście obok meczu. To miało poskutkować kolejkę później, bo
Dunarea zdążyła wrócić na swoje „zaszczytne” 9 miejsce.
Petrolul – bez wątpienia silniejsza drużyna od ekipy z Calarasi. Nawet telewizja zdecydowała się puścić ten mecz. I co? To była antyreklama rumuńskiej II ligi. Takiego nudnego, usypiającego meczu dawno nie widziałem. Petrolul strzela, Petrolul strzela, Petrolul strzela, Dunarea strzela – i tak 6 razy przy czym wszystko niecelne lub prosto w bramkarza. Fotoreporterzy cyknęli Heinrichowi fotę jak ziewał. W sumie lepsze takie zdjęcie niż fotografia badziewiaków udających piłkarzy. A nad Dunareą gromadzą się czarne chmury. Kolejny przystanek Sportul - poprzednie wyniki (2-7, 1-3) nie napawają optymizmem.
Co się dzieje, że Dunarea mając nóż na gardle wreszcie zaczyna grać jak z nut i okazywać swoje największe atuty? Ale po kolei. Na Tineretului przyjeżdża Sportul – drużyna typowo ekstraklasowa, główny faworyt do awansu. Już od początku
goście coś tam próbują wciśnąć i przy pomocy nieporadnych obrońców „znajdujących się w szponach Hypnosa”
wychodzą na prowadzenie.
Almazan jednak nie daje o sobie zapomnieć. Rozpoczyna szybką akcję i po 3 podaniach piłka z powrotem wraca do niego i
nie myli się w sytuacji sam na sam. Na kolejne gole trzeba było czekać kawał czasu.
I znowu ten Almazan! Nic nie zrobił sobie z asysty 3 obrońców rywala i
wydźwignął swoją drużynę na sensacyjne 2-1. Ale to jeszcze nie był koniec strzelaniny.
Tym razem Rodrigo zabawił się w asystenta a jego wrzutkę skrzętnie wykorzystał joker Dorel Banaru. Sportul nie złożył broni, ale bramka Lungu na nic się zdała. Dunarea niespodziewanie pokonuje Sportul.
Wciąż tkwi na 9 miejscu, ale mając w miarę dobry terminarz i łapiąc dobrą formę mogą pokusić się o niezły rezultat.
Ostatnie trzy kolejki rundy zasadniczej przed nami.
Drużyna z Calarasi ciągle na miejscu 9, jednak przy dobrych układach może wywindować się na dużo wyższą lokatę. Na pierwszy ogień idą rezerwy Dinama Bukareszt, dla których nie jest to z pewnością udany sezon i którzy muszą zacząć seryjnie zdobywać punkty, zwłaszcza u siebie, żeby się utrzymać. Jak nie teraz, to w Grupie Spadkowej. I rzeczywiście nie odstawiali nóg. Wynik oscylował w granicach remisu, aż tu nagle
Bogdan Marin za faul taktyczny wylądował w szatni. Dunarea w 10. O dziwo, to jednak spętało nogi gospodarzom. W 67 minucie
Neagoe wypuścił Almazana w uliczkę i 1-0 prowadzili goście. Pomimo szans z obydwu stron wynik się nie zmienił.
Misja 3 punkty wykonana.
Farul – gra z kontry przeciwko tej drużynie przyniosła Dunarei pierwsze wyjazdowe punkty w tym sezonie. Tym razem team trenera Gesslera podejmował drużynę z Constanty u siebie.
Trafiają wybornie z formą gracze szwajcarskiego menedżera, gdyż kompletnie zdominowali poczynania boiskowe rywala nie dając cienia szansy na zwycięstwo jednocześnie nie poprawiając wydatnie swojego dorobku bramkowego. Jak myślicie, kto strzelił zwycięską bramkę?
Oczywiście Rodrigo Almazan, piekielnym strzałem z 25 metrów. Trzy zwycięstwa z rzędu dały 6 miejsce podopiecznym Henny’ego, co oznacza, że jeśli utrzymają tą pozycję po następnej kolejce zagrają w grupie mistrzowskiej
. A to będzie bez wątpienia wielkie osiągnięcie sztabu szkoleniowego na czele z Heinrichem.
W ostatniej kolejce chłopaki z Calarasi podejmowali beznadziejną Glorię Buzau.
Pewne 2-0 po golach Skrzypczaka i Alina Nistora pomgło osiągnąć niewątpliwie wielki sukces jakim jest
zajęcie 5 miejsca po pierwszej fazie ligi i awans do Grupy Mistrzowskiej. Dwie fantastyczne serie 4 zwycięstw z rzędu sprawiły, że
Dunarei bliżej do awansu niż do spadku. A przed sezonem wszyscy wieszczyli spadek beniaminka z wielkim hukiem.
Heinrich jest wielki!
Podsumowanie
Chaotyczna gra Dunarei w fazie zasadniczej sezonu wprawia mnie w osłupienie.
Drużyna ta jest kompletną zagadką. Nie przewidzisz jak zagra. Wygra 4 mecze z rzędu, by potem przegrać 3 i 2 zremisować. Albo wóz albo przewóz, czarne albo białe, albo dobrze albo źle – nie ma obojętnie. W tabeli natomiast balansowała non stop między środkiem a dnem a na koniec i tak wyszła na tym zwycięsko. Dunarea jest ciągnęta przez dwie postaci –
Alina Nistora i Rodrigo Almazana. Obaj są wypożyczeni z innych klubów. Nistorowi kończy się jednak kontrakt i jeśli nie będzie miał ogromnych żądań finansowych trafi do drużyny Heinricha na stałe. Inaczej sprawa się ma z Almazanem. On właśnie przedłużył kontrakt ze swoją drużyną macierzystą i kwota odstępnego chyba nie pozwoli zakotwiczyć mu w Rumunii na dłuższy okres. Najbardziej chyba zawiódł
Dawid Jarka – jak na gwiazdorski kontrakt jest cieniutki jak barszcz. Nad
Szymonem Skrzypczakiem warto się zastanowić. 4 bramki w 17 meczach to nie jest to, czego od niego oczekiwano. Szału nie ma, dupy nie urywa – jak to mówią, aczkolwiek nie zawsze grał na swojej pozycji, stąd może się czuć co nieco rozgrzeszony.
Rezultat w tabeli jest świetny, aczkolwiek w zimowym okienku transferowym należy poczynić odpowiednie ruchy. A i Henny’emu przydałby się w najbliższym czasie nowy kontrakt....
Tabela -
http://images38.fotosik.pl/1555/2f883bdfcd0d6ca1.jpg
Skoki z pozycji na pozycję -
http://images42.fotosik.pl/350/6a09cf7bc4539ce4.jpg
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ