2035/2036
Trzy kontynenty - dziesięć klubów. To już za mną. Pora na nowy, przedostatni jeżeli chodzi o plany klubowe, etap w karierze - Amerykę Północną. Załadowałem sześć grywalnych lig, spośród których liczyłem jednak przede wszystkim na miejsce w jednym z dwóch czołowych krajów na kontynencie - USA lub Meksyku. Po rezygnacji z pracy w Team Wellington (22 maja 2015) nie przyszło mi długo czekać na posadę - miesiąc później odbyłem owocną rozmowę kwalifikacyjną, która poskutkowała podpisaniem przeze mnie kontraktu. 23 maja 2035 trafiłem do beniaminka startującej już niedługo ligi meksykańskiej. Poprowadzę Jaguares.
Czasu na zapoznanie się z drużyną było niewiele, nie to stanowiło jednak największy problem... Trzeba było ogarnąć krajowe zasady. Oto cytat z wikipedii, który troszeczkę to wszystko rozjaśnia:
"Rozgrywki są toczone systemem ligowo–pucharowym; po zakończeniu regularnego sezonu osiem najlepszych klubów kwalifikuje się do fazy play-off (tzw. Liguilli), której zwycięzca zdobywa tytuł mistrzowski. W ciągu roku rozgrywane są dwa półroczne sezony – jesienią Apertura, natomiast wiosną Clausura, lecz awanse i spadki zespołów odbywają się podobnie jak w europejskich ligach co rok. Najlepsze meksykańskie kluby kwalifikują się do rozgrywek Ligi Mistrzów CONCACAF oraz Copa Libertadores."
Więc tak: Pierwszą część sezonu stanowią rozgrywki ligowe (Apertura - faza otwarcia), gdzie gra się siedemnaście kolejek (łącznie w lidze jest osiemnaście drużyn), następnie osiem czołowych drużyn kwalifikuje się do play-off, w których zwycięstwo zapewnia mistrzostwo kraju, choć czeka nas jeszcze jedna "runda". Osobnymi rozgrywkami jest również Puchar Meksyku fazy otwarcia. Po rozstrzygnięciach związanych z tą fazą mamy kilka dni przerwy i zaczynamy na takich samych zasadach kolejne, jakby osobne rozgrywki ligowe, lecz z tymi samymi zespołami, bez awansów/spadków i od zera (Clausura - faza zamknięcia). Tam również wyłaniamy, drugiego już na przestrzeni sezonu, mistrza kraju. Gramy również Puchar Meksyku fazy zamknięcia.
Sezon wyłania dwóch mistrzów kraju (Apertury i Clausury), którzy kwalifikują się do Ligi Mistrzów Ameryki Północnej i w teorii Ligi Mistrzów Ameryki Południowej (lecz bug im w tej rozgrywce na to nie pozwoli). Jest to dość zawiłe, lecz nie tak skomplikowane jak się może wydawać.
Wracając już do tematów stricte klubowych - sztab szkoleniowy beniaminka niedość, że był wąski to do tego po prostu słaby. Po długich poszukiwaniach udało mi się delikatnie go wzmocnić i poszerzyć, lecz i tak wygląda to bardzo przeciętnie.
Zawodników zastałem solidnych, lecz porównując do innych klubów szału nie było. Liga meksykańska pod względem umiejętności zawodników stoi na naprawdę wysokim poziomie! Z graczy, którzy byli z zespołem od początku wyróżnić należy przede wszystkim dwójkę skrzydłowych: Cruzalte i Ayale - świetni zawodnicy!
Solidna kadra miała jednak wyraźne braki. Potrzebowała więc wzmocnień, na które otrzymując od zarządu ok. 3 mln euro, mogłem sobie pozwolić. Ruchy były udane i przemyślane. Zakupiłem sześciu zawodników, z których aż pięciu od razu wskoczyło do podstawowego składu a szósty był moim starym dobrym znajomym...
Przede wszystkim potrzebowałem bramkarzy. Udało mi się pozyskać dwóch - chciałem jednego do podstawowego składu i drugiego, najlepiej doświadczonego, na ławkę. Plany zostały zrealizowane: Sancheza pozyskaliśmy za 375 tys. euro a Asghariego za 300 tys. Być może pamiętacie tego drugiego? Kupiłem go - aż trudno uwierzyć - jedenaście lat temu niemal od razu po objęciu stanowiska trenera azjatyckiego Nasadżi. Spędził on ze mną tam całe pięć lat, walnie przyczyniając się do triumfu w Lidze Mistrzów. Następnie nasze drogi na trzy lata się rozeszły (rok na bezrobociu w Afryce, "praca" w Tunezji i Vanuatu), jednak po przejęciu Team Wellington okazało się, że reprezentuje on barwy naszego odwiecznego rywala Auckland City! Przez trzy lata w Nowej Zelandii kilka razy nam zaszkodził, jednak na zakończenie to my byliśmy górą, pokonując jego zespół w półfinale Ligi Mistrzów (2033/2034) a także w finale właśnie LM a także rozgrywek krajowych sezon później.
Uzupełniliśmy również luki wyżej - na pozycję prawego defensora sprowadziłem bardzo dobrze prezentującego się Hiszpana Cruza (1,5 mln) a także środkowego pomocnika Ramireza (800 tys.). Ten drugi zdecydowanie lepiej prezentuje się jako rozgrywający, jednak potrzeba chwili i brak zawodników o innych profilu zmusiło mnie do wystawiania go w roli pomocnika długodystansowca.
Ostatnie ruchy transferowe to wypożyczenia defensywnego pomocnika Floreza i rozgrywającego Noriego. Obydwoje należą do Clubu America.
Wszystkie zmiany przy formowaniu kadry na zbliżające się rozgrywki dokonywane były z myślą o grze moją najczęściej stosowaną taktyką 4-1-4-1 m.in. z fałszywą 9 czy kompletnymi bocznymi wysuniętymi obrońcami.
Oto wszyscy zawodnicy, którzy wystąpili w sezonie 2035/2036:
Sanchez (Asghari)
Cruz (Marroquin) Pelaez (Barajas) Ross (Hernandez) Villasenor (Meisel)
Florez (Sanchez)
Cruzalta (Martinez) Noriego (Bakari) Ramirez (Sheppard) Ayala (Echeverria)
Herrera (Torres, Garcia)
Rozgrywki:
Apertura - faza otwarcia
Puchar Meksyku... W grupie z której wychodzi tylko najlepszy zespół trafiliśmy na dwie ekipy z niższej ligi (Tepic, Puebla) i absolutnego faworyta Chivas. Po pewnym pokonaniu przez rezerwowych Tepic 3-0 przyszeł czas na wyjazdowe spotkanie z Chivas - meczu obawiałem się bardzo, gdyż rozgrywki ligowe ogólnie zaczęliśmy słabo a nasz rywal to faworyt do ostatecznego triumfu. Do tego kalendarz był napięty, więc znów posłałem do boju rezerwowych. Nie poddali się oni po szybko straconej bramce i wywieźli stamtąd cenny remis 1-1. Cenny o tym, że następnie rozgromiliśmy Pueble i w takim samym stosunku podzieliliśmy się punktami z Chivas. Do tego nasi ligowi rywale raz stracili punkty, więc do wyjścia z grupy wystarczyło nam tylko wygrać dwa wyjazdowe spotkania z drużynami z drugiej ligi.
Niestety z Pueblą w fatalnym stylu przegraliśmy 1-2, późniejsze zwycięstwo z Tepic już nie wystarczyło... Nie wykorzystaliśmy okazji...
Tabela
Liga... Rozgrywki ligowe rozpoczęły się dla nas słabo - pierwsze dwa mecze przegraliśmy 1-2. Nie było jednak sensu załamywać rąk - spotkania graliśmy z czołowymi zespołami (Atlas, Club America), nie byliśmy jeszcze do końca zgrani a znajomość taktyki była po prostu "niska". Przełamanie przyszło w najmniej oczekiwanym momencie, już pucharowy remis z Chivas na wyjeździe dawał nadzieje, jednak kto by się spodziewał, że uda nam się pokonać na wyjeździe Pumas! Od 3 minuty przegrywaliśmy, kilka sekund później odpowiedzieliśmy trafieniem, żeby ostatecznie zwyciężyć 3-2! Później nastąpiła minimalna porażka z Leon, wygrana z Xolos Tijuana i fatalna seria trwająca aż do jedenastej kolejki - cztery punkty w sześciu meczach!
Żałowałem przede wszystkim, że nie były to mecze, gdzie wyraźnie odstawaliśmy - z wszystkich siedmiu porażek tylko dwie odnieśliśmy różnicą dwóch trafień, o reszcie zadecydowała różnica jednego gola! Zwycięstwa podobnie, trzy triumfy: 3-2, 2-1, 1-0, do tego bezbrakowy remis.
Na sześć kolejek przed końcem byliśmy bardzo blisko dna tabeli.
Przełamanie nastąpiło jednak w najważniejszym momencie! Do końca rundy zasadniczej nie przegraliśmy meczu: cztery zwycięstwa i dwa remisy (jeden triumf nawet różnicą dwóch goli!). Nasza postawa obrazuje idealnie jak ważna jest cierpliwość - kluczem do sukcesu okazał się brak zmian i czas pozostawiony zawodnikom przede wszystkim na poznanie taktyki. To musiało wypalić!
Czy czternaście zdobytych punktów pozwoliło nam wdrapać się do czołowej ósemki? Zobaczcie tabele, ja powiem tylko tyle, że sprawa ta ważyła się do ostatnich kolejek. Sytuacja była bardzo wyrównana i napięta!
Tabela
Spełniliśmy więc oczekiwania zarządu (ich celem był awans do ćwierćfianłu). Trafiliśmy tam na trzeci zespół fazy zasadniczej Toluce. W rozgrywkach ligowych, już na sam koniec kryzysu, pokonaliśmy ich u siebie 1-0 po golu naszego stopera Rossa. Tym razem marzył mi się podoby rezultat, pierwszy mecz graliśmy bowiem w domu.
Wynik się nie powtórzył... Był jeszcze lepszy! Wygraliśmy pewnie, nie pozostawiając rywalom złudzeń - 2-0. Rewanż ustawił szybki gol naszego napastnika Torresa, zastępującego Herrerę. Otworzył on spotkanie w 24 minucie i pomimo dwóch trafień gospodarzy to my zagramy dalej - szczęśliwa porażka 1-2.
W półfinale już jednak absolutny potentat - zwycięsca fazy zasadniczej Club America, któremu ulegliśmy u siebie w drugiej kolejce 1-2. Wynik mógł być tylko jeden, jednak ten dwumecz był wspaniały, nieprawdopodobnie emocjonujący... Szkoda że słowa nie mogą tego do końca oddać...
Pierwszy mecz standardowo graliśmy u siebie. To było coś nieprawdopodobnego - America nie istniała! Zdominowaliśmy ich w każdym aspekcie gry i - uwaga - po dwa razy trafiliśmy w poprzeczkę i słupek! Do tego stworzyliśmy sobie jeszcze dwie inne setki... Oni odpowiedzieli tylko sytuacją z 80 minuty, kiedy to przed naszym bramkarzem Sanchezem znalazł się ich napastnik. Na szczęście goalkeeper wykazał się świetnym refleksem. Nie mogłem uwierzyć w taką nieporadność przy stuprocentowych sytuacjach naszych zawodników... Całe szczęście że chociaż raz trafiliśmy do siatki, sensacja...
Jaguares - Club America
Na rewanż jechaliśmy z wiarą nabraną po pierwszym spotkaniu - kiedy na samym początku sam na sam z bramkarzem wyszedł nasz Torres i nie trafił nie wierzyłem, to się w końcu musiało na nas zemścić! No tak - w 15 minucie gospodarze objęli prowadzenia, wynik 0-1 utrzymał się do przerwy. Na drugą połowe wyszła bardzo zmęczona trudami tego dwumeczu jedenastka, którą dobiło bezmyślne zachowanie Cruza - sfaulował on bowiem rywala na 16 metrze, zupełnie bezsensu... Karny i 0-2. Po stracie trzeciego gola nadzieję dało trafienie Torresa z 75 minuty... Wystarczył jeden gol - nic z tego, to rywale nas dobili...
Club America - Jaquares
Clausura - faza zamknięcia
Puchar Meksyku... W drugiej odsłonie krajowego pucharu trafiliśmy podobnie. Znów dwa zespoły z drugiej ligi (Merida, Correcaminos) i klub z ekstraklasy (Veracruz). Zaczęliśmy bardzo dobrze, od dwóch zwyciestw z Correcaminos (3-0) i Veracruz (1-0), lecz później przyszedł remis z Meridą, której w dwumeczu nie potrafiliśmy strzelić gola (0-1, 0-0). Dwa pozostałe zwycięstwa zagwarantowały nam tylko drugie miejsce w grupie, lecz dzięki dużej ilości zdobytych punktów awansowaliśmy dalej z dziką kartą... Tabela
W ćwierćfinale trafiliśmy na - a jakże - Meridę! Po ciężkim boju przełamaliśmy wreszcie ich defensywę, ostatecznie triumfując 3-2 i meldując się w półfinale.
Tam czekał na nas UdeG. Spotkanie z tym zespołem było bardzo słabe - graliśmy nieporadnie i przegrywaliśmy już 0-2, jednak stał się pewnego rodzaju cud - grając w dziesiątkę po golach Torresa w 68 i Cruzalty w 80 minucie doprowadziliśmy do remisu i konkursu jedenastek (choć z powodu kontuzji przy stanie 2-2 graliśmy kilka minut w dziewięciu!)... Tam jednak pomyliliśmy się już w dwóch pierwszych próbach, ostatecznie ulegając 1-4...
Liga... Liczyłem że zgrany i doświadczony poprzez poprzednie rozgrywki zespół tym razem nie popełni błędu i ligę zacznie o wiele lepiej, tymczasem...
Faktem jest nieprawdopodobnie niekorzystny terminarz (sami silni rywale), lecz nic nie usprawiedliwia czterech porażek z rzędu! Tym bardziej takiego lania od Clubu America... Graliśmy przecież trzy mecze u siebie, szkoda, że znów przegrywamy w nich minimalnie...
Światełko w tunelu przyniósł triumf nad Morellą, lecz co z tego - nastepnie cztery razy zremisowaliśmy, raz ulegając rywalom... Znów wszystko "na styku"...
Ostatnie spotkanie, z Santos Laguna, okazało się jednak przełomowe - remis uratowany w doliczonym czasie gry dodał nam wiary już do końca.
Zaliczyliśmy nieprawdopodobną jak na nas serię cztrech zwycięstw z rzędu, zwieńczoną zwycięstwem nad aktualnym liderem Monterrey 2-1. W tym meczu od początku rzuciliśmy się na zespół, który w fazie zamknięcia nie odniósł jeszcze żadnej porażki, jednak nasze zapędy zahamował sędzia, każąc jednego z naszych zawodników czerwoną kartką. Nie przeszkodziło to jednak świetnie dysponowanej drużynie - dwie bramki Torresa zapewniły wygraną. Dwa dni później (kto wymyślił taki terminarz) zmęczona drużyna uległa UdeG 0-2, aby później po golu w doliczonym czasie gry pokonać Queretaro, następnie na zakończenie zremisować z Tigers 1-1.
Warto wspomnieć, że mieliśmy jeszcze jedną sytuację, gdzie graliśmy mecz po dniu odpoczynku - 24 marca wygraliśmy z Veracruz a 26 z Xolos Tijuana. Pokazaliśmy tam charakter, jednak kolejna taka seria meczów to już zbyt wiele...
Przez długi czas plasowaliśmy się na marginalnych miejscach w tabeli, jednak druga część sezonu pozwoliła zbliżyć się nam do ósemki. Walka o awans do play-off toczyła się niemal do samego końca...
Tabela końcowa
Niestety zapłaciliśmy za pierwszą rundę...
Podsumowanie:
Zagadką pozostaje nasza postawa w pierwszym rundach fazy otwarcia i zamknięcia. O ile w pierwszej części sezonu można to zrozumieć - nowy trener, brak zgrania i znajomości taktyki, o tyle w drugiej części powinniśmy zagrać znacznnie lepiej. Kosztowało nas to w Clausuri tylko dziesiąte miejsce i obserwowanie baraży w roli widza, a szkoda - Apertura poprzez swoje baraże dostarczyła nam masę wrażeń - naprawdę, pomimo dotkliwej porażki w rewanżu z Club America w półfinale - to my przy wykorzystaniu chociażby połowy swoich szans zagralibyśmy w finale, a tak wszystko byoby już możliwe...
Postawa w pucharach równeż była satysfakcjonująca - podczas otwarcia byliśmy o krok od wyjścia z grupy, w zamknięciu tylko rzuty karne dzieliły nas od fianłu.
Cóż - to był wspaniały sezon pełen wrażeń i emoci! Przyczynili się do tego moi zawodnicy - pewnie zagrała obrona (oprócz wpadki 1-6 z Club America traciliśmy bardzo mało goli), dobre zawody rozgrywał środek pola, skrzydłowi Cruzalta i Ayala zagrali na miarę oczekiwań, choć na pewno stać ich na jeszcze więcej. Napastnicy swoje strzelili, jednak w ich przypadku wymagałbym jeszcze więcej.
Drugi sezon zapowiada się równie ekscytująco, jednak problemem mogą się okazać finanse (w tym momnecie około pięciu milionów na minusie, prognoza to minus dziewięć!). Przede wszystkim mogą za to zapłacić wypożyczeni zawodnicy i ci najlepsi a szkoda byłoby mi ich stracić...
Nawiązując jeszcze do mojej przygody w Oceanii - w poprzednim manifeście zapomniałem o jednym. Podczas meczu mojego Team Wellington wygranego 1-0 padła bardzo ekwilibrystyczna bramka... Oto napastnik naszego byłego klubu Burdett strzela gola przewrotką...
Gol przewrotką
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ