LOTTO Ekstraklasa
Ten manifest użytkownika Nascimento1998 przeczytało już 1022 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Trofea: | Rok: |
III liga | 2015 |
2023/2024
Na sam koniec poprzedniego blogu wspomniałem o bardzo trudnej sytuacji finansowej, do jakiej doprowadził klub prezes Damian Bartkowski. Starałem się z całych sił dostosowywać do aktualnej sytuacji - nigdy nie przekraczałem budżetu płacowego, wydawałem tylko tyle, ile otrzymałem, jednak, jak widać, "góra" i tak nie potrafiła tego wykorzystać. Nadzieją na dobre czasy były letnie spekulacje, jakoby Gwardia miała trafić w ręce nowego prezesa. Po kilkunastu dniach burzliwych dyskusji finalnie osiągnięto porozumienie, a na stołku zasiadł Dominik Michalski. Z perspektywy całego sezonu przyznać trzeba, że ten przedsiębiorca nie poradził sobie z tym, co zostawili po sobie poprzednicy - nie chcę zdradzać wyników, jednak przyznam, że w razie awansu do europejskich pucharów mogliśmy stać się jednym z pierwszych klubów, który odpadnie, nie rozgrywając ani jednego spotkania. Na sam koniec, jakimś cudem, nie przekroczyliśmy finansowego fair play...
Można więc przyznać prezesowi pierwszy sukces - w razie awansu nie wywalą nas z pucharów. Po prostu super... Zamiast myśleć nad rozbudową bazy treningowej czy obiektów młodzieżowych, my rozprawiamy, czy UEFA nie wyrzuci nas z gry w Europie...
Wracając do początków prezesa... Rozpoczęło się od sympatycznego incydentu, Michalski bowiem wysłał mi powitalną wiadomość - wiadomo, dziękuje za cierpliwość i inne tego typu pierdoły, na koniec informuje o przekształceniu klubu w spółkę akcyjną, wciska gdzieś informacje o kredycie, informując przy okazji o zastrzyku gotówki, którym obdarowany został klub... ;)
Podczas sezonu w Koszalinie naprawdę można było poczuć duży futbol. Przez stadion przewinęło się kilka znanych postaci, jedną z nich okazał się Jose Mourinho, aktualny selekcjoner reprezentacji Holandii, który obserwował naszą perełkę Edwin Koka.
Zostawiając już te sprawy pozasportowe - to mój 10. sezon w Gwardii a 5. na poziomie Ekstraklasy, gdzie zajmowaliśmy jak dotąd kolejno 6., 5., 4. i 3. miejsce. Kolejność nakazywałaby nam zostać wicemistrzem kraju, ja mierzę jednak znacznie wyżej - uważa, że pięć lat to najwyższa pora, aby wspiąć się na wyżyny i zostać mistrzem kraju. Lech Poznań, rok temu, przerwał trwająca dziesięć lat hegemonię Legii. Pora na nas!
Niestety wspomniana sytuacja finansowa znacznie ograniczyła nam możliwości na rynku transferowym, nie pozwalając wydać latem ani grosza (a właściwie eurocenta). Nie przeszkodziło mi to jednak pozyskać z wolnego transferu pięciu zawodników. Zaczęło się od wypożyczonego z czeskiego Slovana Liberec goalkeepera, ostatnio rezerwowego w Legii, Petra Truchy. Po nim do zespołu trafiła dwójka bardzo ciekawych, czarnoskórych, zawodników, "podpisanych" jeszcze podczas ostatniego sezonu. Środkowy pomocnik, Mohamed Boukhari, grał ostatnio w AS Saint-Etienne, z kolei skrzydłowy Ehab Abdel Aziz w Granadzie. Przede wszystkim Egipcjanin prezentuje się okazale.
Sprowadziliśmy także dwójkę ofensywnych pomocników, przewidzianych do roli zmiennika Karbowiaka. Piotr Zieliński i Michał Walski przybyli oczywiście z wolnego transferu.
Pożegnaliśmy o jednego mniej - czterech graczy. W klubie nie ma już bramkarza Małowiejskiego, stopera Babunskiego (notabene jedyny gracz tego okienka sprzedany za pieniądze - Śląsk Wrocław zapłacił za jego usługi 675 tys. euro), jak i pomocników Banegi (zdecydował się zakończyć karierę) i Jagiełły.
Karbowiak vel.2
Zanim przejdziemy do taktyki... Pamiętacie zapewne ostatni blog, gdzie wspomniałem o debiucie w reprezentacji Aleksandra Karbowiaka, gracza, który jest ze mną od początku mojej gwardyjskiej przygody. Miało to miejsce we wrześniu 2022 roku, roku później doszło od kolejnego debiutu w kadrze gracza Gwardii. Co prawda nie jest już tak romantycznie, gdyż zawodnik ten spędził u nas dotąd tylko rok w roli zmiennika (teraz już wywalczył pierwszy plac), ale jednak spotkania rozgrywane przez Gwardzistów w biało-czerwonych barwach zdarzając się na razie tak rzadko, że warto wspominać o każdym. Arkadiusz Górka - bo o nim mowa - pierwszy mecz zaliczył 6 września 2023 roku w zremisowanym 2-2 towarzyskim starciu z Wenezuelą, pojawiając się na boisku w 78 minucie.
Najpiękniejsze jest jednak to, że już pięć dni później wystąpił w spotkaniu eliminacji Mistrzostw Europy, niestety przegranym z reprezentacją Serbii 1-2, gdzie wpisał się na listę strzelców! Rozegrał pełne 90 minut.
Taktyka niepierwszy raz została przeze mnie zmieniona. Uważam jednak, że minął odpowiedni czas, aby wreszcie na tym polu doszło do pełnej stabilizacji. Nie wykluczam rzecz jasna pewnych modyfikacji, jednak planowo ma być to ostateczny kształt formacji, patrząc długofalowo. Krótkofalowo z kolei taktyka ta ma doprowadzić nas do mistrzostwa Polski. Stawiam w niej przede wszystkim na siłę moich skrzydłowych i zupełnie nową pozycję w Gwardii - pomocnika długodystansowaca, którego punkcję pełnić ma Górka, zmieniany przez Boukhariego.
W składzie mamy kilka ważnych rotacji - podstawowy dotąd bramkarz Jorgensen powędrował na ławkę, zastąpiony przez Truchę. Dwóch Polaków, w ostatnim sezonie pełniących funkcję zmiennika, wskoczyło do podstawowego składu - Hołowina zastąpił na lewej obronie Djurdjevicia a Górka zagra za Suberta (choć oczywiście nie bezpośrednio na tej samej pozycji). Nowy skrzydłowy Aziz odciąży Pumprle i pozwoli Kokowi po dwóch latach gry na skrzydle zająć swoją nominalną pozycję wysuniętego napastnika.
Poza tym kilka zmian pozycji wśród rezerwowych - Hallmann ze zmiennika defpoma wrócił na zmiennika jednego ze stoperów, a Tomasiewicz zamiast ofensywnym pomocnikiem będzie teraz odciążał skrzydłowego.
Oto wszyscy zawodnicy, którzy wystąpili w sezonie 2023/2024:
Trucha (Jorgensen)
Jokic (Columella) Bernauer (Hallmann) Masi (Kotorowski) Hołowina (Djurdjevic)
Chelebiev (Subert)
Górka (Boukhari)
Camara (Tomasiewciz) Karbowiak (Zieliński, Walski) Aziz (David)
Kok (Pumprla, Terracciano)
Rozgrywki:
Liga Europy... Podobnie jak przed rokiem rozgrywki europejskie inaugurujemy starciem w pierwszej rundzie eliminacyjnej, gdzie tym razem czekał na nas macedoński Sileks. W spotkaniach rozgrywanych w pierwszej połowie lipca znów nie mogli wystąpić nasi nowi zawodnicy, z wyjątkiem Truchy, który zajął miejsce między słupkami. Spotkanie rozpoczęliśmy bardzo mocny akcentem - w 2. minucie trafił Pumprla, w 5. podwyższył Górka. Przez cały czas kontrolowaliśmy przebieg spotkania, zdobywając jeszcze dwie bramki.
Na rewanż wyszliśmy zatem w lekko przemeblowanym, dosyć rezerwowym składem. Sensacyjnie straciliśmy pierwsi gola, na którego w pierwszej połowie odpowiedzieli Górka, Bernauer i Pumprla. Nie mogłem jednak przeboleć, że ten niegrzeszący umiejętnościami zespół zdołał zdobyć w drugiej odsłonie dwa trafienia i wyrównać... Wynik w końcówce uratował Tomasiewicz, wygraliśmy.
Czas na irlandzki Derry City. Powiem szczerze, że niezbyt poważnie podchodziłem do naszego najbliższego rywala. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy w pełni podstawowy skład przegrywał na wyspach do 78 minuty 1-2! Na szczęście wtedy wyrównał Masi a znać o sobie dał, wprowadzony wcześniej, Zieliński.
Z taką zaliczką rewanż musiał być formalnością. Podobnie jak w rewnżu ze Sileksem, znów wprowadziłem do składu kilku rezerwowych zawodników. Ci nie mieli absolutnie żadnych problemów i po trafieniach Pumprli i Walskigo pewnie triumfowali 2-0.
Trzecia runda i znów, wydawało się, mocniejszy od nas rywal - rosyjski Lokomotiw Moskwa. W momencie wylosowania zespołu ze wschodu pomyślałem sobie, że to może być nasz czas - mamy dosyć mocną ekipę, może nie z aż taką jakością, jak Rosjanie, jednak stać ją na sprawienie niespodzianki. Pojechaliśmy więc od Moskwy z mocnym postanowieniem - nie przegrać, przy okazji zdobywając gola! Niestety, co tu dużo mówić, fatalnie weszliśmy w mecz, tracąc gole w 26. i 28. minucie... Zarówno pierwszą, jak i drugą bramkę (bezpośrednio z wolnego) można było uniknąć...
Znać o sobie później dał na szczęście wprowadzony dosłownie dwie minuty wcześniej Terracciano, zdobywając jedną z najpiękniejszych trafień, za całej mojej kadencji...
Na dobrą sprawę wynik 1-2 na wyjeździe nie byłby taki zły, jednak dziewięć minut przed końcem straciliśmy trzeciego gola i zrobiło się bardzo nieprzyjemnie...
W Koszalinie jesteśmy w stanie odrobić dwa gole, byłem o tym przekonany. Bardzo zmotywowany skład, który posłałem do boju, osiągnął niesamowitą przewagę w liczbie oddanych strzałów, co niestety długo nie przekładało się na trafienia. Przełamaliśmy się dopiero w 74 minucie, kiedy na 1-0 trafił Chelebiev. Nieco ponad kwadrans, jedno potrzebne trafienie... Rzuciliśmy się do ataku, byliśmy blisko, jednak drugi raz w przekroju całego dwumeczu zadecydował gol rywali z rzutu wolnego...
Puchar Polski... Pierwszoligowy Rozwój Katowice, wylosowany w 2. rundzie, rezerwowi ograli pewnie 2-0 po golach napastników, rywalizujących o miano zmiennika Koka - Pumprli i Terracciano. Po wylosowaniu w kolejnej, 3. rundzie, poznańskiego Lecha, wiedziałem, że nie będę mógł pozwolić sobie na aż tak rezerwowy skład - w wyjściowej jedenastce wyszli więc Bernauer, Chelebiev, Camara i Kok. Bohaterem tego domowego spotkania okazał się jednak Mohamed Boukhari, dubletem powtarzając wynik z Katowic (w międzyczasie nie wykorzystał też karnego).
W marcu czekało nas, podobnie jak przed rokiem, starcie z pierwszoligowcem. Tym razem był to GKS Bełchatów, który przyjechał na Fałata i jak gdyby nigdy nic ograł nas 1-0... Po zakończeniu spotkania byłem wściekły na rezerwowych, niektórzy z nich stracili miejsce w składzie na rewanż rozegrany już tydzień później. Wpadki nie było - dublet Górki, trafienia Koka i Pumprli, zapewniły nam pewną wygraną 4-0.
Rok temu w półfinale lepsza od nas okazała się Legia (1-3, 3-2), tym razem los skojarzył nas z... Legią. Klątwa Warszawian trwa w najlepsze - ostatnio wygrywamy z nimi jednak niektóre mecze, o czym najlepiej świadczy spotkanie z grupy mistrzowskiej poprzedniego sezonu (2-1 na Łazienkowskiej), lecz to wciąż jest przecież najmocniejsza polska drużyna. Może pozwolić sobie na napastnika, który w pół godziny załaduje nam trzy bramki... Tak właśnie stało się w pierwszym spotkaniu na wyjeździe - odpowiedzieliśmy w drugiej połowie trafieniem niezawodnego Górki z karnego.
Nadzieje w rewanżu? Są, jednak w głowie mam ważny, inauguracyjny mecz otwierający grupę mistrzowską, który już za trzy dni z - a jakże! - z Legią. Do boju posłałem jednak w przeważającej części podstawową jedenastkę, ta prowadziła do przerwy 1-0, narobiła nadzieje jak w Lidze Europy z Lokomotivem, po czym straciła gola... 1-1. Odpadamy. Znów Legia...
Szkoda, że dopadł nas taki pech... Kontuzje... Warto nadmienić, że w dwumeczu z Lokomotivem i Legią nie mogliśmy skorzystać z naszego najlepszego napastnika Koka (wszedł tylko w rewanżu z Legią nie do końca dysponowany). Absolutnie się nie tłumacze, takie są fakty.
Liga... Lecimy z Ekstraklasą, której zdobyciem chciałem uczcić swoją dekadę pobytu w klubie. Byłoby to zarazem moje pierwsze trofeum, po wygraniu III ligi w 2015 roku. Rozpoczęliśmy od przeplatania gry w lidze z występami w Europie, co pozostawiło swój delikatny ślad - po wygranej 1-0 z Dolcanem przyszły remisy z Wisłą i Pogonią (gol stracony w doliczonym czasie gry). Następnie dwa wyjazdy - 3-0 w Płocku i wtopa (1-2) w Gdańsku.
Brak gry w Europie pozytywnie odbił się na naszych ligowych występach, porażka z Lechią była bowiem ostatnią w pierwszej rundzie! W kolejnych meczach odnieśliśmy sześć zwycięstw, cztery razy dzieląc się punktami. Cieszyły przede wszystkim spotkania ze Śląskiem i Legią. Zespół z Wrocławia był bardzo blisko sprawienia niespodzianki w Koszalinie, jednak wyrównujące trafienie Zielińskiego w 94 minucie zapewniło nam remis 1-1. Kilka dni później w Warszawie przegrywaliśmy już 0-2, jednak za sprawą dubletu świetnego w tamtym okresie Camary zremisowaliśmy 2-2 (wyrównanie znów w doliczonym czasie gry, 93 minuta).
Jesienią rozegraliśmy jeszcze cztery mecze drugiej rundy. Po porażce w Ząbkach rozgromiliśmy u siebie aktualnego lidera, Wisłę Kraków, 4-1! Spotkanie to potwierdziło fenomenalną formę Camary i Górki. Niestety nieco ponad tydzień później polegliśmy w Szczecinie z zespołem, który ogólnie rzecz biorąc, zawsze nam leżał. Rehabilitacja nastąpiła kilka dni później, kiedy na stadion imienia Stanisława Figasa zawitała Wisła Płock.
Nowy rok to wielkie nadzieję i plany ataku pierwszej pozycji. Uczciwie trzeba przyznać, że źle nam to nie wyszło. Szkoda bezbramkowych remisów z ostatnim w tabeli Widzewem i Piastem, jednak poza tym wygraliśmy siedem meczów. Bilans bramkowy to 18:3!
Pomimo naszej świetnej postawy liderem pozostawała Legia. W ostatnich dwóch kolejkach przyjmowaliśmy zespół ze stolicy u siebie, następnie przyjeżdżał do nas Górnik Łeczna. Te dwa domowe spotkania wydawały się idealną okazją, aby zdobyć komplet punktów i zaczynać grupę mistrzowską w roli lidera. Stała się jednak mała katastrofa...
Trzy punkty straty do Legii przy założeniu, że równa liczba punktów promuje ekipę z Warszawy to spora zaliczka. Pierwszy mecz - nadzieja, mogąca okazać się przekleństwem - miał miejsce właśnie na Łazienkowskiej. Znacząca przewaga rywali przez cały mecz, lecz to my, po strzale środkowego obrońcy Bernauera, wychodzimy na prowadzenie wraz z początkiem drugiej odsłony. Idealny wynik zostaje załamany na nieco ponad dwadzieścia minut przed końcem, kiedy jeden z wielu strzałów Legionistów kończy się bramką wyrównującą. W końcówce stuprocentową sytuację miał Pumprla, niestety okazał się nieskuteczny...
Kolejny mecz, u siebie z Wisłą Kraków, rozpoczyna się fatalnie - w 3. minucie tracimy gola, który niesamowicie komplikuje wszystkie kwestie, z mistrzostwem Polski włącznie. Na szczęście na początku drugiej połowy pięknym strzałem w okienko wyrównuje Aziz. Kilka sekund po doliczonym czasie gry... Kok biegnie sobie swobodnie z piłką z dala od bramki, a ja jestem przekonany, że sędzia zaraz zagwiazda koniec, Wiecie, standardowa FM-owa sytuacja z końcówki meczu, gdzie grając na "kluczowych" zawsze pojawiają się ostatnie sekundy gry, po których sędzia gwiżdze ostatni raz... Nie tym razem...
Następnie do Koszalina przyjechała Lechia. Nie miałem zamiaru zafundować kibicom podobnego horroru jak ostatnio. Wyszliśmy w pełni skoncentrowani, co przełożyło się na końcowy rezultat.
Po remisie na Łazienkowskiej do objęcia fotela lidera potrzebowaliśmy dwóch potknięć Legii, które przyszły... w 32. i 33. kolejce! Dzięki takiemu obrotowi spraw na ostatniej prostej wskoczyliśmy na pozycje lidera.
W tym momencie jestem winien Wam jedną informację - od tego sezonu zmienił się ranking i w el. LM zagrają dwie polskie drużyny (mistrz w mistrzowskiej, nie-mistrz w niemistrzowskiej), więc Champions Leaque jest już praktycznie zapewniona, jednak teraz skupiamy się tylko u wyłącznie na walce o tytuł...
W 4. kolejce grupy mistrzowskiej Legia znów zremisowała, a my pokonaliśmy na wyjeździe Pogoń Szczecin 2-1, ostatnią bramkę znów zdobywając w końcówce. Następnie domowy triumf z Górnikiem Łęczna, za sprawą trafienia Koka, 1-0 i... Wyjazd do Poznania, gdzie zwycięstwo zapewniłoby nam mistrzowski tytuł...
Niestety jako pierwsi straciliśmy bramkę, a potem z boiska wyleciał Chelebiev. Pokazaliśmy jednak niesamowity charakter, ostatecznie wywożąc stamtąd remis. Mistrzostwo tuż tuż...
Jak widać - wystarczy nam remis. Legia grała u siebie z Lechem i, już mogę to ogłosić, wygrała 2-1. Potrzebowaliśmy więc punkciku. W Koszalinie, do którego przyjechał Dolcan, padł jeden jedyny gol...
Podsumowanie:
Dekadę kończymy we wspaniałym stylu - MISTRZOSTWO POLSKI! Może się wydawać, że w Ekstraklasie gramy już dość długo (pięć lat), jednak trzeba wziąć pod uwagę fakt, że dziesięć lat temu graliśmy w III lidze, na czwartym poziomie rozgrywkowym!
Uff... Niesamowite, jeszcze nie ochłonąłem z tych wszystkich emocji... Napiszę na razie po krótce - Wszystko zgrało się idealnie - bramkarz pewny, obrona solidna, defpom świetny, Górka niesamowity, ofensywni piłkarze tak samo - m.in. Camara we wszystkich rozgrywkach 14 goli i 11 asyst, Kok 11 goli i 11 asyst.
Dlaczego po krótce? Otóż w najbliższym czasie czekają Was dwa blogi podsumowujące dekadę i honorujące moich Mistrzów Polski...
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Dbaj o harmonię |
---|
Aby osiągać sukcesy, niezbędna jest dobra atmosfera w szatni. Za nastroje zawodników odpowiadają ich morale oraz statusy, a narzędzie do utrzymywania harmonii w zespole stanowi interakcja z piłkarzami - drużynowa i indywidualna. |
Dowiedz się więcej |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ