Po pierwszym półroczu w Independiente, podczas którego udało się wygrać wszystkie rozgrywki, w których brałem udział przyszedł czas lekkiego rozprężenia, bo jeśli nie dokonując praktycznie żadnych istotnych wzmocnień można było grać z powodzeniem na wszystkich frontach, to wydawało się, że kolejne sukcesy są na wyciągnięcie ręki. Jak mylne było to wrażenie pokazała już druga część sezonu -
Faza Zamknięcia.
INWENTARYZACJA
Pierwszą sprawą, która wskazywała na to, że wcale nie będzie tak łatwo są klubowe finanse. Do czerwca 2015 roku Independiente ma spłacać
kredyt bankowy w wysokości
27 mln euro, co daje
650 tysięcy euro miesięcznie. Jak na warunki argentyńskiego futbolu jest to całkiem spora kwota, która w związku ze stosunkowo niewielkimi wpływami z biletów (wyjątkiem rozgrywki w Copa Libertadores) jest dużym obciążeniem dla budżetu.
Kolejnym problemem - bezpośrednio wynikającym z pierwszego - są wygasające kontrakty zawodników, których piłkarze nie chcą przedłużać na starych zasadach żądając podwyżek nieadekwatnych do umiejętności lub do wkładu wnoszonego w grę drużyny, stąd też jakiekolwiek zainteresowanie moimi kopaczami ze strony innych klubów nie było przyjmowane tak, jak się do tego przyzwyczaiłem podczas poprzednich edycji FM-a (
GDZIE MIĘ TU Z TYMI RĘCOMA?!), ale jako potencjalna pomoc w utrzymaniu się na powierzchni.
W związku z powyższymi został przeprowadzony przegląd wszystkich drużyn
Independiente, aby określić, na których pozycjach jest najwięcej głębi, żeby dokładnie wiedzieć, których piłkarzy pierwszego składu można sprzedawać beż żalu, bo akurat mamy zmienników, którym podobne ruchy są wybitnie na rękę.
Bramkarze:
Trzech graczy o podobnych umiejętnościach, z których żaden jakoś szczególnie się nie wyróżnia, więc potencjalnie dwóch kandydatów do sprzedaży;
Prawi obrońcy:
Filippini i
Velez rywalizują między sobą o miejsce w wyjściowej jedenastce, a
Valles to wyjście awaryjne
Środkowi obrońcy:
Najlepiej obsadzona pozycja w klubie, doświadczenie i rutyna przemieszana z młodością, z drugiej strony, skoro jest ich tylu, to i znajdzie się paru kandydatów do opuszczenia klubu. I wcale nikt tutaj nie wytyka palcem
Milito...
Lewi obrońcy:
Velazquez jest bezsprzecznie lepszym piłkarzem od
Argachy, jednak gdyby trafiła się korzystna oferta...
Defensywni pomocnicy:
Dwóch solidnych zawodników, z uwagi na to, że zamiarzałem grać z przynajmniej jednym defensywnym pomocnikiem żaden nie był przeznaczony do odejścia z klubu;
Środkowi pomocnicy:
Żaden jakoś specjalnie nie wyróżnia się na tle kolegów z zespołu, dlatego też mało kto płakałby po ich odejściu;
Ofensywni pomocnicy:
Defederico i
Sambueza są w klubie na wypożyczeniu, więc grać będą jak
Rodriguez nie będzie mógł.
Villafanez to pieśń przyszłości;
Skrzydłowi:
Jedynym pewniakiem do gry jest
Ferreyra,
Busse i
Cabrera raczej nie mieszczą się w mojej wizji składu, chyba że na innych pozycjach;
Napastnicy:
Żaden nie wygląda oszałamiająco, ale też ani jeden, ani drugi raczej nie są na sprzedaż.
LEPSZE JEST WROGIEM DOBREGO
Patrząc na skład jakim dysponuję, stwierdziłem, że można lepiej wykorzystać potencjał zespołu, stąd w okresie przygotowawczym zacząłem testować
nowe ustawienie 5-4-1 z trzema środkowymi obrońcami, dwoma wysuniętymi bocznymi, jednym środkowym pomocnikiem (z zadaniami defensywnymi - pozycja zarezerwowana dla nominalnego DPŚ), jednym ofensywnym, dwoma skrzydłowymi i jednym tylko napastnikiem. Właściwie dokładnie to ustawienie można by nazwać 3-2-1-3-1, ale kto by się tam czepiał szczegółów.
Przedsezonowe testy nie wypadły źle - w 7 meczach 3 zwycięstwa, 2 remisy i 2 porażki; 8 bramek strzelonych, 4 stracone - więc w takim ustawieniu rozpocząłem
Fazę Zamknięcia.
W pierwszych czterech meczach
Torneo Clausura (przeciwko
Argentinos,
Colon,
All Boys,
Banfield) zdobyliśmy 5 punktów strzelając 3 bramki i również 3 tracąc. Jedynym plusem była całkiem dobra gra
Milito, który w tym nowym ustawieniu radził sobie lepiej niż poprzednio, jednak gra całego zespołu nie wyglądała zbyt dobrze. Ostatnią szansę ta taktyka dostała w pierwszym meczy grupowym
Copa Libertadores ( w grupie E razem z paragwajską
Olimpią, ekwadorską
Barceloną i
Corinthians Sao Paulo) przeciwko
Barcelonie, a że wynik i gra były lepsze nie poprzednio (
1:0), to wspomniana szansa została przesunięta na kolejne spotkanie ligowe z
Atletico de Rafaela.
A w nim wróciły stare koszmary. Dwukrotnie prowadziliśmy (1:0; 2:1), a jednak przegraliśmy cały mecz
2:3. Źle zagrał bramkarz
Fabian Assman, ale znowu tragicznie
Gabriel Milito, który miał swój udział przy wszystkich straconych bramkach. Dodatkowo mecz kończyliśmy w 10 po czerwonej kartce dla
Eduardo Filippiniego.
Po tak fatalnym meczu dojrzały we mnie pewne decyzje, co do personalnych nie było żadnych wątpliwości (
Milito i
Assman wylatują z pierwszego składu), lecz również postanowiłem wrócić do ustawienia z
Torneo Apertura. Bądź co bądź
eksperyment z nową taktyką się nie udał. Nie było wyraźniejszego postępu jeśli chodzi o posiadanie piłki, większa liczba obrońców nie przełożyła się na pewniejszą grę w defensywie, a dodatkowo konstruowanie akcji ofensywnych szło topornie. Pozostawała jedynie nadzieja, że morale zespołu nie spadło na tyle, aby na wyjście z kryzysu potrzeba było dłuższego czasu oraz, że zespół nie zapomniał jak zwyciężał jeszcze parę miesięcy wcześniej.
WALKA O WYJŚCIE NA PROSTĄ
Po zmianie taktyki nastąpił okres przejściowy, gdzie w pierwszym meczu zostaliśmy stłamszeni w lidze przez
Estudiantes La Plata choć wynik w pełni tego nie oddawał (
0:1), a następnie zanotowaliśmy 3 remisy z czego 2 (z
Corinthians na wyjeździe
2:2 i
1:1 z
Olimpią u siebie) w
Copa Libertadores. Później zdawało się, że wszystko wróciło na dobre tory kiedy nastąpiła seria 4 zwycięstw z rzędu, w tym jedno w prestiżowym meczu z
Boca (
2:0) po bramkach obrońców:
Galeano i
Matheu.
W trzech kolejnych meczach (nadal dziwię się pewnym swoim wyborom personalnym i wierze w to, że dany zawodnik może się w końcu przełamać - tak jak w przypadku
Milito) w bramce znowu stanął
Assman i nie poszło mu najlepiej, więc w decydującym o dalszej grze w
Copa Libertadores meczu z
Barceloną z Ekwadoru stanął na powrót
Navarro. Zagrał dobrze, zachował czyste konto, ale na nic to się zdało, bo jego koledzy nie strzelili ani jednej bramki i z 9 punktami
zajęliśmy 3. miejsce w grupie za
Corinthians i
Barceloną właśnie czym pożegnaliśmy się z tymi rozgrywkami.
Tym samym do końca sezonu zostało już tylko 7 meczów i poza pierwszą porażką z
Lanus (znowu grał Milito...)
pozostałe 6 było zwycięskie. Strata do walczących między sobą o mistrzostwo
Fazy Zamknięcia Estudiantes La Plata i
San Lorenzo była jednak zbyt duża, żeby powtórzyć wyczyn z pierwszej części sezonu i musieliśmy się zadowolić ostatnim miejscem na pudle.
Przyczyną trochę gorszej postawy mogło być odejście (już na początku marca)
Maksa Velazqueza, po którym została wyrwa na lewej obronie, a
Argacha nie radził sobie tak dobrze jak jego poprzednik. Jednak
2,5 mln euro, które zaproponowało
Flamengo, piechotą nie chodzi i za cenę mniejszej stabilności w defensywie podreperowałem budżet klubowy. Drugim transferem (a właświe pierwszym, bo przeprowadzonym w lutym, ale o mniejszym ciężarze gatunkowym) było odejście doświadczonego
Eduardo Tuzzio za 150 tysięcy euro do szwajcarskiego
Thun, ale ten przypadek wpływ na grę zespołu miał praktycznie żaden.
Głównym powodem słabszych osiągnięć w tej cześci sezonu były moje eksperymenty z taktyką, które kosztowały nas dobre wejście w rozgrywki, jak również - zapewne - nie zdobycię żadnego trofeum. W pamięci rywali pozostawały jednak - nie tak dawne - sukcesy z
Torneo Apertura i nikt o zdrowych zmysłach nawet nie myślał negować, że Independiente to
El Rey de Copas -
Król Pucharów.
11-stka Independiente; sezon 2011/12
.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ