Informacje o blogu

A teraz coś z zupełnie innej beczki

FC Wakehurst

NIFL Premier Intermediate League

Irlandia Płn., 2014/2015

Ten manifest użytkownika rapechuck przeczytało już 1148 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Jeśli coś się może zepsuć, to na pewno się zepsuje. Wszystko co dobre, szybko się kończy oraz wszystkie inne tego typu przysłowia i prawa Murphy'ego, które krążyły po głowie Dave'a jako memento przed - zdawało się - najważniejszymi spotkaniami w sezonie, że trzeba się sprężyć i dać z siebie maksimum, żeby tylko nie usłyszeć tych komunałów wtedy, kiedy już nic nie da się zrobić. Trzeba dać coś z wątroby - jak mawiają piłkarze - bo po rzucie oka na tabelę ligową wiadome było, że łatwo nie będzie. 



I choć początek meczu z wiceliderem Limavady United w strugach ulewnego deszczu wyglądał nader obiecująco (z nieuznaną bramką Millera zdobytą ze spalonego włącznie), to wydawało się, że rzut karny dla gości 25. minucie może rozsypać tę misterną układankę taktyczną przygotowaną przez Rapchucka. Jeśli ktoś tego oczekiwał, to nie trafił, bo paradoksalnie taktyka Wakehurst posypała się dopiero po pięknym wyrównującym trafieniu lobem Mike'a Millera ze skraju pola karnego już 11 minut później. Wszystko tego dnia działo się na opak, wydarzenia, które w normalnych okolicznościach uskrzydlają wtedy zdawały się te skrzydła podcinać i na odwrót. Wystarczy powiedzieć, że 1 zdobyty punkt The Hurst nie zawdzięczają sobie, a głównie nieskuteczności napastników gości, którzy mieli problem z wykorzystaniem setek, które sobie wypracowali.



W kolejnym wyjazdowym meczu ekpia z Castledawson/Ballymena zmierzyła się z liderem w Tobermore i znowu można było mieć małe deja vu z odwróceniem ról, bo tym razem to przyjezdni nadawali ton wydarzeniom na boisku, a gospodarze zarówno niemrawo się bronili jak i niemrawo atakowali, a Wakehurst ukąsiło pierwsze i tylko raz i znowu za sprawą Mike'a Millera, który huknął z szesnastki nie do obrony. Dalej wszystko nadal działo się niemrawo i goście byli już praktycznie pewni 3 punktów, a gospodarze niemal pogodzeni z ich stratą, kiedy to bramkarz The Hurst Michael McAllister zdcydował, że końcówka meczu to idealny moment na puszczenie babola. Po tym wszystkim równie niemrawo sędzia odgwizdał koniec spotkania, a czub tabeli zachował status quo. 



I właśnie od teraz miało być już z górki. Półfinał Intermediate Cup to miał być przecież spacerek - skoro The Hurst nie dali się pokonoać czołówce Championship 2, to mieliby przegrać z jakimiś psami z Police Service of Northern Ireland? Podobno takie słowa miały paść z ust trenera w rozmowie motywacyjnej, a które ze względu na cienkie ścianki między szatniami słyszeli nie tylko zawodnicy Rapchucka. Dość powiedzieć, że policyjny klub grał nader agresywnie i nie pozwolił przeciwnikowi rozegrać spokojnie żadnej akcji, a sam popisał się zabójczą skutecznością. Porażka 0:3 kiedy jest się już tak blisko finału zabolała młodego trenera bardzo, ale również uświadomiła, że zespół przez niego prowadzony zgubił zupełnie formę. Obawy te zostały potwierdzone również w kolejnym meczu ligowym, który to The Hurst powinni wygrać z zamkniętymi oczami, a zaledwie bezbramkowo zremisowali, wicelider odjechał na 3 punkty, a lider na 5. Nie ma to jak znaleźć się w dołku formy w najważniejszym momencie sezonu.



Trener próbował znaleźć remedium na poprawę wyników w ostatnich meczach, bo choć przed sezonem nikt nie dawał 
The Hurst szans nawet na utrzymanie, to miejsce premiowane awansem było przecież na wyciągnięcie ręki. Naturalnym rozwiązaniem było nakazanie piłkarzom granie bardziej zachowawczo i cierpliwe rozgrywanie piłki po ziemi. Cały ten misterny plan wziął w łeb już w pierwszych minutach kolejnego spotkania, kiedy to przyjezdna drużyna Coagh United już w 4. minucie zdobyła gola i prowadzenie po mocno problematycznym rzucie karnym. Wakehurst do przerwy dojechało z niezmienionym wynikiem na tych zachowawczych poleceniach, ale było wiadomo, że nie tędy droga, więc na drugą połowę wszyscy wyszli już z zadaniami stricte ofensywnymi. Wyrównał w 61. minucie niezawodny Mike Miller a na 11 minut przed końcowym gwizdkiem gola na wagę 3 punktów zdobył Phillip Donelly - Irlandczyk (nie Północny), z którym podpisano kontrakt niespełna 5 dni wcześniej. Głównym i zasadniczym minusem tego wyniku była kontuzja jakiej nabawił się Samuel Curry, która wykluczała go z gry na ponad miesiąc.



Rapchuck w kolejnych dwóch meczach nie zmienił swojego planu taktycznego i jego klub starał się rozgrywać piłkę cierpliwie, przede wszystkim starając się nie dopuszczać - w miarę możliwości oczywiście - przeciwników we własne pole karne, co zaowocowało wyjazdowym remisem (Knockbreda 2:2), domowym zwycięstwem (Annagh United 1:0) i tym samym awansem na 2. miejsce w tabeli. Niemożliwe stało się możliwe i po minimalnym zwycięstwie na wyjeździe z Glebe to Wakehurst było na pierwszym miejscu w lidze!




Dwa mecze do końca sezonu, dwa mecze z zespołami niegrającymi już o nic. Co prawda, żeby być w 100% pewnym awansu należało te dwa spotkania wygrać, ale Wakehurst ostatnio grało bardzo pewnie, więc...

CÓŻ MOGŁOBY PÓJŚĆ ŹLE?


W tym sezonie Wakehurst dwa razy grało już z Queens University i dwa razy te spotkania zakończyły się remisem po 1:1. W pierwszej minucie trzeciego meczu między tymi zespołami można było jeszcze mieć nadzieję na powtórzenie tego wyniku, ale kwadrans później - żadnej. Wtedy to gospodarze prowadzili już dwoma bramkami, a do tego groźniej atakowali i oddawali więcej strzałów. Na domiar złego solidny do tego momentu bramkarz Michael McAllister - również kapitan The Hurst - zaliczył niespodziewany spadek formy, a równie solidnego zmiennika w ekpie Rapchucka można było ze świecą szukać. Sytuację ratowali wspólnym wysiłkiem w drugiej połowie Phil Gray z Phillipem Donnellym, ale został on zaprzepaszczony przez kolejnego farfocla McAllistera. Efekt? Porażka 2:3.



To co wydarzyło się w ostatnim, decydującym o awansie, meczu sezonu mogło świadczyć tylko o dwóch rzeczach: piłkarze Wakehurst nie wytrzymali ciążącej na nich presji (jeśli w ogóle o takowej w amatorskiej III lidze Irlandii Północnej można mówić), albo trener podszedł do nich od złej strony, jeśli chodzi o motywację. Mniejsza o przyczyny - ważny jest efekt, a ten mówi wszystko. Nie minęło nawet 10 minut, a gospodarze przegrywali 0:1, walczyć starał się ze wszystkich sił Miller i to po jego strzale The Hurst doprowadzili do wyrównania, ale - niestety - bramkarz utrzymał formę z poprzedniego meczu, a do tego dostosowali się do niego również obrońcy i do przerwy wynik brzmiał 1:2 dla gości z Portstewart.
Na nic się zdały roszady w składzie w przerwie spotkania, na nic zdały się też słowa otuchy nerwowo reagującego młodego trenera z Polski - Wakehurst rzuciło wszystko na jedną szalę, ale to przyjezdni groźnie kontratakowali, a co gorsza zdobywali kolejne bramki: w 72. minucie, a kiedy 10 minut później sędzia podyktował dla nich rzut karny, to Dave twardo usiadł na trawie i skrył twarz w dłoniach, mając świadomość, że druga taka okazja na awans może się szybko nie powtórzyć. Przesiedział tak do końcowego gwizdka, a wtedy jeden z kibiców, który do tej pory cały czas trzymał nos w tablecie podbiegł do niego i szarpiąc go za ramię zaczął mu energicznie coś tłumaczyć. Wyraz twarzy Dave'a zmienił się błyskawicznie z przygnębienia i rezygnacji poprzez krótki przystanek na zdumieniu i zaskoczeniu do radości połączonej z niewyobrażalnym wręcz szczęściem.



Kiedy Wakehurst na własne życzenie zaprzepaszczało swoje szanse, bezpośredni rywale do awansu nie pozostawali gorsi, remisując i przegrywając swoje mecze. The Hurst awansowali do Championship 1 z drugiego miejsca i to rywale teraz mogli pluć sobie w brodę. W Castledawson wśród grupki kibiców rozpoczęło się świętowanie.



Niczym dziwnym było więc uznanie Wakehurst za największą pozytywną niespodziankę rozgrywek, w którym to wyniku spory udział miał wychowanek klubu Phil Gray. 10 Goli i 24 asysty w przeciągu całego sezonu nawet na tym poziomie rozgrywek muszą budzić uznanie. 





Zresztą cuda działy się nie tylko w okolicach Castledawson i Ballymena. Błogosławieństwo Świętego Patryka zdawało się w tych dniach spływać z góry Slemish - gdzie Patryk jako zniewolony młodzieniec został zesłany w te strony i zmuszony do wypasu owiec, co dało mu mnóstwo czasu na rozmyślania - nie tylko do Ballymena, sięgnęło nawet samego Belfastu.




 


Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ
FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.