Mateusz Gietz od listopada 2010 jest szefem polskiego research teamu Football Managera – grupy ludzi, którzy opracowują nasze kluby do bazy danych gry. Na dwa i pół miesiąca przed premierą FM 2018 porozmawialiśmy o pracy researcherów, przebiegu ich naboru, niuansach oceny zawodników, a także kilku sprawach technicznych, które mogą nurtować polskiego eFeManiaka. Zapraszamy. To kiedy ta druga liga? (śmiech) Przedstawię nasz punkt startowy, czyli obecny poziom odwzorowania polskich lig w Football Managerze. Ekstraklasa i I liga są opracowane i grywalne. II liga także jest w pełni opracowana i możliwa do aktywowania w edytorze – przygotowane są pełne kadry wszystkich zespołów, a research II ligi praktycznie nie różni się od tego w I lidze.
II liga stanowi – w domyślnym trybie gry – bezpośrednie zaplecze dla ostatniej grywalnej ligi. Daje nam zawodników (możemy przeprowadzać z niej transfery, bo są tam pełne kadry), daje nam zespoły do awansu (drużyny, które awansują, nie są pełne szaraków, nie mają po 5-6 zawodników w kadrze). Mamy stabilny poziom niżej, który równoważy rozgrywkę.
Kilka lat temu Sports Interactive wprowadziło możliwość łatwego aktywowania niższych lig w edytorze. W związku z tym, na wypadek aktywacji II ligi, w bazie musi istnieć też III liga, w której również drużyny są w bazie. Ale tutaj już wymagania musimy trochę poluzować. W III lidze mamy teraz 72 zespoły, ale w momencie, gdy ta funkcjonalność była wprowadzana, to było 8 grup – 144 zespoły, z czego spora część to były kluby półamatorskie albo amatorskie, z bardzo małą bazą kibicowską. Są oczywiście wyjątki – drużyny z Łodzi, solidne marki, które gdzieś tam w trzeciej lidze się pojawiają, ale mamy też np. Spartakusa Daleszyce, MKS Trzebinię-Siersza – zespoły, które mają po 200 osób na trybunach, w związku z czym znalezienie wśród nich researchera, który będzie te mecze oglądać, robi się bardzo problematyczne. Poza tym zawodnicy często są tam angażowani i grają na zasadach, które nie do końca później są w grze do odtworzenia. Sporo rzeczy w takich klubach jest już organizowane mocno na gębę.
My ten poziom mamy opracowany. Wszystkie kluby trzecioligowe są w bazie, ale nie mają pełnych kadr. Są złożone z zawodników, którzy kiedyś grali gdzieś wyżej i w bazie już się znajdują. Tacy nadal są w podstawowy sposób opracowani i aktualizowani na podstawie tego, jak sobie w tej III lidze radzą, ale tutaj nie musimy już wchodzić w bardzo dokładny poziom odwzorowania. Jeszcze dodatkowo – rzecz, która niedawno się pojawiła – te zespoły IV ligi, które z jakiegoś powodu zaangażowały więcej zawodników, którzy pojawiali się już na poważnym poziomie ligowym, też są w FM-ie. Nie jest już tak jak wcześniej, gdy zespołów z piątego poziomu rozgrywkowego nie było w ogóle, szczególnie od czasu, gdy zaczęły pojawiać się tam kluby po upadkach spółek akcyjnych, które mają dużo zawodników. Ale to też wcale nie muszą być wielkie marki, np. Victoria Sulejówek w zeszłym roku, która pościągała sobie ok. 10 zawodników z przeszłością w wyższych ligach. Te zespoły też są dodawane.
Skutek jest taki, że jeśli przesuniemy to wszystko o jeden poziom w dół, to mamy następującą sytuację: otrzymujemy aktywną drugą ligę od początku gry, ale trzecia liga musi stać się gotowa do aktywacji kilkoma kliknięciami – ta zasada musi zostać zachowana. Trzeba więc mieć opracowane dodatkowe 72 kadry, czyli około 1500 zawodników, a licząc ze sztabami dojdziemy do 1700 ludzi, których profile muszą być w grze obecne i aktualizowane. Ci dodani zawodnicy (najważniejsi z III ligi już są) nie bardzo wpłyną na poziom rozgrywki w Ekstraklasie czy I lidze, bo jeżeli ktoś jest rezerwowym w trzeciej lidze, to raczej się nie przebija do Ekstraklasy w trybie momentalnym. A tych najzdolniejszych juniorów, którzy występują gdzieś w kadrach wojewódzkich, w reprezentacjach młodzieżowych, i tak mamy. IV liga też musiałaby wtedy zostać mocniej pokryta researchem.
Dlatego to rozwiązanie, które mamy teraz – grywalne dwa poziomy, trzeci do aktywowania i czwarty z częściowym researchem – jest moim zdaniem optymalne dla skali kraju i poziomu piłki w Polsce.
Ile nam teraz brakuje? Ile klubów z III ligi ma researchera?Mniej więcej połowa. Druga połowa jest aktualizowana na podstawie skrótów, danych statystycznych, gdzie widzimy, kto gra, a kto nie gra. Ale to nie jest ten sam poziom szczegółowości co w II lidze.
Centralizacja II ligi na pewno ułatwiła jej research, poziom zdecydowanie się podniósł. Ciężko ocenia się ligi, w których jest duże rozwarstwienie. Byłem ostatnio na meczu CLJ, gdzie Śląsk U19 grał z beniaminkiem, Wartą Gorzów Wielkopolski, która przegrała 1:8, gola strzelając w końcówce na farcie. Z takiego meczu ciężko coś wynieść na temat umiejętności zawodników. Wyrównane ligi, gdzie utrzymany jest wysoki poziom rywalizacji, są dużo lepsze. W tym momencie, gdy w II lidze jest mniej zespołów, dużo łatwiej im wyciągać lepszych zawodników z III ligi lub zdolnych juniorów z Ekstraklasy. Na pewno pomogło to II lidze. I nam pośrednio też, bo odpadło sporo „dziwnych” zespołów, gdzie zwyczajnie nie byliśmy w stanie robić researchu.
Jak oceniasz poziom swojej pracy na tle innych krajów?Jeśli chodzi o szczegółowość, jest naprawdę w porządku. Mamy na przykład uzupełnione historie i osiągnięcia piłkarzy z całej ich kariery, łącznie z epizodami w innych państwach. W sporej części to dzięki otoczce piłkarskiej, która istnieje w Polsce – począwszy od 90minut.pl – nie musimy skakać po jakichś amatorskich stronach, jak w wielu państwach, gdzie z dostępem do takich informacji jest rzeczywiście dużo gorzej.
Są też rzeczy, które staramy się poprawiać. Jedną, na której bardzo mi teraz zależy, jest pełniejsze oddanie piłki młodzieżowej, kadr Centralnej Ligi Juniorów, młodszych zawodników.
Co z Pro Junior System? Napisałeś kiedyś, że ma być, i to już kontekście FM 2017.Tak, to akurat moja wina. Pro Junior System jest problematyczny i nie chciałem go zrobić po łebkach. Wliczają się w niego choćby występy w reprezentacjach juniorskich, które niekoniecznie są w FM-ie, np. U17. I w tych zasadach przyznawania punktów trochę się pogubiliśmy, więc zostawiliśmy PJS na później. To temat, który jest na liście.
Czekaliśmy też, jak ten system będzie wyglądał w pierwszym sezonie. Tu muszą zostać wykonane korekty do sztucznej inteligencji, współczynników wagowych odnośnie podejmowania decyzji nt. tego, kto będzie grał w pierwszym składzie. Nie wiedzieliśmy, jak to zadziała. Jeśli teraz popatrzysz, jak juniorzy byli wystawiani, to w ostatnich meczach o pietruszkę mamy nagły skok, bo kluby chciały sobie podbić ranking. Potrzebowaliśmy więcej takich danych.
Teraz też wiemy, że PJS jest najistotniejszy w I i II lidze. Sporo klubów budowało całkowicie pod niego kadry, np. Olimpia Grudziądz czy Siarka Tarnobrzeg. W Olimpii były cięcia budżetowe, musieli budować tanią kadrę i żeby dopiąć budżet, to założyli w nim, że wygrają tę klasyfikację. A wtedy – w rozumieniu gry - to nie jest już decyzja „bierz młodego zawodnika do 21. roku życia”, tylko „bierz zawodnika, który punktuje w Pro Junior System”.
Polskie znaki w nazwiskach? Jest 2017 rok… Mamy licencjonowaną Ekstraklasę, a w niej Maczynskiego, Jozwiaka i Spiaczke. Troszkę boli.To jest kwestia wszystkich narzędzi towarzyszących przy tworzeniu bazy, kodowania znaków między ANSII a Unicode, które powodują jakieś tam problemy. Jestem tu całkowicie po Twojej stronie. Wydaje mi się, że moglibyśmy pociągnąć ten temat mocniej jako społeczność – bo aktualnie temat podnoszę ja jeden. Teraz nie do końca SI ma jakąś świadomość, że to problem. Z naszej strony forum SI Games nie jest oblegane, a gdy już się na nim udzielamy, to często w sposób, który raczej przyciąga bany niż zrozumienie.
Pewne narzędzia używane przy researchu zostały stworzone dość dawno temu – przepisywanie ich dla sprawy, która nie wydaje się im aż tak istotna, bo mówi o niej jeden head reseracher, jest problematyczne. Sam nie mam wystarczającej siły przebicia, by nakłonić SI do implementacji polskich znaków w nazwiskach. Wierzę natomiast, że wspólnymi siłami jest to do zrobienia.
Szkoda też, że zimowa baza FM-a jest zamykana przed końcem polskiego okienka.Musi być moment, w którym jest zamknięta. Moment, w którym mówimy „okej, nie dodajemy nic więcej”, bo inaczej nie przetestujemy jej stabilności. A na to nie możemy sobie pozwolić. Musimy mieć jakiś punkt odcięcia. Zostaje kwestia jego wyznaczenia…
To jednak dziwne, że SI wykupuje licencję na Ekstraklasę, a potem na nią nie czeka.Licencja nie sprawia, że jesteśmy teraz najważniejszą ligą na świecie i układa się pod nas cały kalendarz prac. Data musi być odpowiednio odsunięta od wydania patcha, dlatego że musimy zrobić testy, dużo testów. Nasza liga zamyka późno okno transferowe, więc jest poszkodowana. Nie dlatego, że jest polską ligą, tylko dlatego, że późno zamyka okienko. Są w zamian inne rzeczy, z którymi jesteśmy do przodu. Przez to, że wcześniej zaczynamy grać, mamy lepiej opracowanych zawodników na początku sezonu – bo widzieliśmy ich w większej liczbie spotkań. Wszystko wynika z kalendarza.
Dla osób, którym to przeszkadza, zawsze szykuję gotowe rozwiązanie w postaci
Gietz Update. Robię w tym pliku dokładnie to samo, co zrobiłbym w bazie, gdyby była zamykana po końcu okienka. Jedyna różnica jest taka, że trzeba ten jeden plik dodać.
Czy licencja LOTTO Ekstraklasy zmieniła coś w kwestii researchu?Dostaliśmy materiały dotyczące identyfikacji graficznej, koszulki w 3D, musieliśmy ustawić konkretną nazwę rozgrywek. Nie było za to żadnej ingerencji w atrybuty czy tym podobne rzeczy. Kluby mogły opiniować pełne nazwy klubów i stroje.
Całą akcję promocyjna FM 2017 w Ekstraklasie oceniasz jako skuteczną? Z Twojej perspektywy zainteresowanie FM-em w Polsce rośnie, maleje?Wszelkiego rodzaju cross-overy między rzeczywistością o światem wirtualnym są fajne, ogólnie całe promowanie się Ekstraklasy przez FM-a mi się podoba. Tak to powinno wyglądać, że taka duża gra, duży produkt, jest obecny np. przy wręczaniu nagrody dla Trenera Miesiąca.
Co do zainteresowania, to mam wrażenie, że zmienia się przede wszystkim struktura grania. Ludzie, którzy zaczynali jeszcze od CM-ów, znaleźli się w już w takim momencie życia, gdzie ich gra wygląda inaczej – to już nie jest (oczywiście poza wyjątkami) zarywanie nocek. Nie wszystkim pasuje ten tryb symulacyjny bardziej niż arcade’owy. Inaczej gra się w FM 2017, a inaczej w starego Championship Managera. Jest więcej detali, których trzeba pilnować.
Widać jednak po zgłoszeniach do researchu, że dużo osób nadal jest zaciekawionych serią. Piszą młode osoby, chłopaki po 15-17 lat, więc to zainteresowanie dalej jest utrzymane. Dzięki grze w FM-a ludzie inaczej patrzą na piłkę.
Dużo zgłosiło się w tym roku?Tak, napisało kilkadziesiąt osób. Powinno udać się obsadzić m.in. 11 wakatów z II i III ligi, zgłosiły się też trzy osoby konkretnie do Centralnej Ligi Juniorów, co bardzo cieszy. Chętnych znalazły drużyny z Ekstraklasy.
Jest jakaś drużyna na grywalnym szczeblu, która często sprawia problemy ze znalezieniem researchera?Zaskakująco Zagłębie Lubin. Wiadomo, zależy nam tam mocno również na informacjach o juniorach, ale to mimo wszystko Ekstraklasa. Drugim takim problematycznym klubem był MKS Kluczbork – małe miasto – ale spadł.
To ja chciałbym zostać reseacherem Warty Sieradz. III liga. Zgłaszam się mailowo. Co mi odpisujesz?Najważniejsze – że bardzo się cieszę! Bo to, że ludzie chcą się zaangażować, pomóc, jest kluczowe. Tej bazy samodzielnie, nie znając tych wszystkich zespołów, nie widząc ich na żywo, bazując tylko na tym, co możemy przeczytać lub zobaczyć w Internecie, nie da się zrobić w sposób zadowalający.
Zapytałbym się, jak dobrze znasz klub? Czy oglądasz mecze? Czy oglądasz je od roku czy od dzieciaka? Czy grałeś w Football Managera 2017? Bo jeżeli tak, to dobrym punktem wyjścia do rozmowy jest pytanie „a co ci się nie podobało w opracowaniu klubu w poprzedniej wersji?”. Porozmawiamy o konkretnych przykładach, zobaczymy, czy twoje spojrzenie na zawodników jest trzeźwe i oparte na rzeczywistości. Bo zdarzają się ludzie, którzy mają bardzo dużo chęci i dobrej woli, ale jednak nie mogą tego wyczuć albo kierują się sympatiami klubowymi. Trzeba umieć to rozdzielić.
Spytałbym też, czy znasz język angielski, bo edytor jest w języku angielskim, tylko z polskojęzyczną instrukcją. Jeśli wszystko wyglądałoby w porządku, to wtedy wysłałbym ci taki edytor. Porozmawialibyśmy potem na przykładzie kilku wyedytowanych zawodników na temat tego, jak się w nim poruszać, jak wyczuć skalę 1-20 oraz potencjału… i jeśli wszystko by poszło dobrze, to byś z nami został!
To też nie jest tak, że researcher działa w próżni. To, co on opracuje, nie trafia do gry bez żadnej weryfikacji, więc jeśli dostaniemy nowego Harasimowicza, to on nie przejdzie. Ja też te mecze oglądam, stosuję różne narzędzia statystyczne, wprowadzam dane np. do Pythona by wyłapywać odstających zawodników różnymi narzędziami statystycznymi. Dyskutujemy też między sobą, mamy researcherów, którzy zajmują się bardzo długo swoimi klubami, więc mają wyczucie tej skali i wiedzą, co się działo z zawodnikami określonego typu, gdy ustawili im konkretne atrybuty, jak to działało. Patrzymy sobie wzajemnie na ręce – researcher nie jest pozostawiony sam sobie, tylko wszystko jest weryfikowane i sprawdzane, żeby efekt w symulacji był jak najlepszy.
Idealny researcher?Osoba sumienna, potrafiąca zachować chłodną głowę, nie kierująca się sympatiami klubowymi. Zna angielski. Aktywnie śledzi klub. Z wysoką kulturą dyskusji. Doświadczona w FM-ie.
Teraz chciałbym, żebyś spojrzał na tę jedenastkę. Są w niej zawodnicy opracowani przez polski research za twojej kadencji (FM12-FM17), którzy mieli potencjał -8 lub wyżej i skończyli już wiek juniorski. Co myślisz, patrząc na te nazwiska?
CA - Current Ability (obecne umiejętności) - wartość w edytorze opisująca aktualny poziom zawodnika. |
0-200 |
PA - Potential Ability (potencjalne umiejętności) - wartość w edytorze opisująca maks. pułap rozwoju zawodnika. |
-10 | -95 | -9 | -85 | -8 | -75 | -7 | -65 | -6 | -55 | -5 | -45 | -4 | -35 | -3 | -25 | -2 | -15 | -1 |
170-200 | 160-190 | 150-180 | 140-170 | 130-160 | 120-150 | 110-140 | 100-130 | 90-120 | 80-110 | 70-100 | 60-90 | 50-80 | 40-70 | 30-60 | 20-50 | 10-40 | 0-30 | 0-20 |
W FM 2016 pojawiła się opcja potencjałów „połówkowych” (np. -75 między -7 a -8 – dop. red.). One są rozwiązaniem na problemy, które tutaj widać w kilku miejscach. Dla niektórych -7 to było często za mało, a -8… trochę za dużo. Potencjał -8 miał być dla zawodników, którzy na pewno wyrosną ponad ligę, zahaczą o reprezentację. Teraz mamy jednak te połówki, które bardzo pomagają. Np. Włodyka czy Jagiełło na pewno nie załapaliby się na -8 przy nowej skali.
Sporo zawodników naprawdę świetnie rokowało. Żołnierewicz jest bardzo dobrym przykładem, szybko się przebijał, miał wszystko, żeby pójść wyżej – ale połapał kontuzje. Czy posiadał potencjał, by wskoczyć na poziom kadry? Dziś ciężko powiedzieć, wtedy wszystko wskazywało, że tak. Ale nigdy się tego nie dowiemy, bo chłopak został bardzo pokiereszowany przez urazy.
Są nazwiska, gdzie ewidentnie nie trafiliśmy, jak ten Szóstko. Niektórzy wcześnie wystrzelili i nie udało nam się rozpoznać, że ich rozwój szybciej się zaczął i szybciej skończył. Ale wydaje mi się, że nie ma tragedii. Milik, Stępiński, Wolski, Linetty pojawili się w reprezentacji. Janicki na pewno nie został ligowym dżemikiem. Potencjał w grze też nie zawsze jest w całości wykorzystany. Decyzje, które podejmują zawodnicy, wpływają na to, jak będą się rozwijać. Gdyby Janicki szybciej odszedł z Lechii, gdzieś na zachód, mogłoby to wyglądać lepiej, bo to zawodnik, który w Chemiku Police w młodzieżowych mistrzostwach Polski wyglądał świetnie. W bardzo młodym wieku zaczął też zbierać minuty na wymagającej pozycji, od dzieciaka cały czas gra – ma już ok. 180 występów w Ekstraklasie, więc też coś tam osiągnął.
Próbujemy liczbami ocenić rzeczywistość, która jest bardzo skomplikowana. Widzimy, że piłkarz ma motorykę, pewną nogę, luz na boisku. A to co się z nim stanie dalej już zależy od tego, jakie wybory będzie podejmował, czy będzie wystawiany, czy będzie łapał minuty, czy będzie miał zaufanie, a może gdzieś utknie. Np. Arak miał tylko w jednej edycji potencjał -8, między 2013 a 2014, kiedy zrobił niesamowity skok, w tym wyróżniał się grą głową, którą u polskich napastników rzadko się spotyka. Świetnie sobie radził, zdawało się, że będzie dostawał minuty i wtedy przyszła poważna kontuzja. A taki Tomasz Kędziora -8 ani razu nie miał, ale to jest przykład piłkarza, który wykorzystał potencjał w całości. Grał przez cały czas ciągiem od młodego wieku, bardzo profesjonalnie podchodził do swojej kariery i wyciągnął z niej dużo. Ale na -8 nie wyglądał.
Nie zakładamy więc najbardziej optymistycznego scenariusza – bo wtedy każdy 15-latek mógłby zostać królem świata – ale taki, że zawodnik będzie grał, uniknie poważnych kontuzji, będzie się rozwijał. W grze jest tak samo. Jeśli jednak młody utknie w rezerwie, będzie połamany, to też nie osiągnie pełni posiadanego potencjału.
Drągowski z potencjałem -9 to nie była przesada?Nie. Tak naprawdę miał wszystko co potrzeba, by osiągnąć sukces. A obniżenie mu PA do -8 jest pokłosiem tego, że jego rozwój nie był harmonijny. Zakładaliśmy, że będzie, ale drugi sezon w Jagiellonii nie przynosił takiego progresu jaki powinien. To nie oznacza, że on nigdy tego potencjału nie miał.
To też taka rzecz, którą staram się mocno podkreślać: musimy się zawsze zastanawiać, czemu zawodnikowi idzie, a czemu nie idzie. Są tendencje, np. gdy ktoś strzela dużo bramek w rzeczywistości, do pytań typu „czemu on ma niskie wykańczanie w grze?”. Bo wykańczanie odpowiada tylko za jakiś fragment tej rzeczywistości – za celność uderzenia, soczystość, oddawanie uderzeń z trudnych pozycji… Wysokie wykańczanie to taki typ zawodnika, jakim był Nikolić. Ale można zostać królem strzelców, być groźnym napastnikiem, nie potrafiąc tak wykańczać akcji, opierając się na czymś innym. Do głowy przychodzi mi Takesure Chinyama albo Arkadiusz Piech. Musimy wtedy przemyśleć, z czego wynikają dobre albo złe występy zawodnika i odpowiednio to portretować. A nie żonglować CA/PA lub pojedynczym atrybutem.
Jak ma się do tego Kownacki? W FM15 miał -8, w FM16 -75, obecnie już tylko -7. A teraz przechodzi do Sampdorii i strzela tam gole. Z Kownackim mieliśmy zgryz. Może będę tego kiedyś żałował, ale nigdy nie byłem do niego tak przekonany jak środowisko i cięcia jego umiejętności wynikają z moich decyzji. Nie uważałem, żeby było pewnikiem, że przebije się na poziom kadry i osiągnie bardzo dużo. Myślałem, że taka sytuacja, w której będzie solidnym napastnikiem Lecha Poznań na lata, do czego całkowicie wystarcza CA 115-120, jest bardziej realna niż to, że przebije się do reprezentacji i osiągnie jakieś niesamowite rzeczy.
Lech oddał mi go za darmo, po drugim sezonie, do beniaminka. On sam zgodził się też na dużo niższe zarobki.W momencie, w którym szykowaliśmy bazę, był przecież temat Wisły Płock, że zostanie wypożyczony do mniejszego klubu, bo nie zapowiadało się, żeby miał grać regularnie. Ale patrzę teraz na jego profil i w tym momencie on i tak jest najlepszym napastnikiem w swoim wieku w Polsce. Ma oddane swoje zalety i wady, tylko nie rozwijał się w sposób tak harmonijny, jak mu zapowiadano. To też musiało mieć swój wpływ na potencjał. Nie jest to rzecz, którą możemy pominąć. Gdy Kownacki wchodził do Lecha na fantazji i strzelał gole, jego gra rzeczywiście pokazywała, że jest to zawodnik, który może iść wyżej. Ale czy między 2015 a 2016 on się stawał lepszym zawodnikiem? Czy potem był lepszym napastnikiem niż Robak? Moim zdaniem nie.
Myślałem, że to ten jego gorszy okres jest prawdziwy, a ten lepszy był jakąś anomalią. Jakby nie patrzeć, jego obecne liczby to 20 bramek w 100 spotkaniach w bardzo mocnym zespole. Teraz strzelił 9 bramek w 1350 minut gry, to już fajny wynik – ale zupełnie do osiągnięcia z jego obecnymi umiejętnościami w grze.
To była więc moja decyzja – bardzo możliwe, że byłem w błędzie. Mam nadzieję, że tak się okaże i będziemy mieli wspaniałego napastnika na lata w kadrze. Kownacki odchodził z Lecha 11 lipca, czyli w FM 2018 jest jeszcze pod naszą jurysdykcją i to my nanosimy na jego profil poprawki. Potencjału -7 na pewno mieć nie będzie.
I dobrze, by gdyby Włosi dostali takiego zawodnika do Serie A, mogliby zdurnieć.Piotra Zielińskiego wypuszczaliśmy z Zagłębia z -8.
Zieliński to temat na osobny esej. Jeszcze do zeszłej edycji jego profil był styrany, zawodnik nie nadawał się do niczego.Kłóciłem się o to. Po transferze do Primavery z miejsca został ścięty. We włoskim researchu były problemy personalne. Ostatnio jednak zmiany były dosyć duże i z tego co słyszałem, więcej osób się zaangażowało w nieco bardziej zorganizowany sposób.
Staramy się unikać takich sytuacji, komunikujemy się ze sobą między państwami. Gdy zawodnicy trafiają do nas z zagranicy, też początkowo trzymamy ich umiejętności z poprzedniego kraju, a jeżeli gdzieś potrzebna jest korekta, to nie wprowadzamy jej autorytarnie, tylko staramy się dyskutować z poprzednim researcherem. Są lepsze i gorsze momenty w życiu piłkarza, więc zachowanie ciągłości oceny jest ważne – trzeba szanować to, co zrobili poprzednicy.
Nie zmieniamy wszystkiego na podstawie kilku występów w nowej lidze, bo zawodnikowi może ona mniej lub bardziej pasować i trzeba się zastanowić, z czego to wynika. Dobrym przykładem będzie Morioka, który u nas w lidze był okej, ale niekoniecznie ta polska liga była dla niego. Staraliśmy się przedstawić jego wady i zalety tak, żeby mógł błyszczeć w lidze bardziej technicznej, gdzie będzie miał więcej miejsca, czasu, a mniej fizycznej gry, a żeby w Polsce było z tym przeciętnie. Mieliśmy więc zawodnika z problemami siłowymi, walką w starciu, grze obronnej, a za to bardzo wyróżniającego się techniką, jakością zagrań, gry z piłką, przyjęciem. I to się mniej więcej sprawdza teraz, kiedy trafił do Belgii.
Istotną rzeczą jest też styl gry zespołu i zawodnika. Tu za przykład może robić Langil, czy wcześniej Ojamaa – w drużynach, które miały więcej miejsca, nie grały przeciwko skomasowanej obronie, tacy lekkoatleci mieli naprawdę niezłe liczby, a w związku z tym niezłe CA. I kiedy słabo radzili sobie w polskiej lidze, też rozwiązaniem nie jest cięcie ich na rympał, przycinanie każdego atrybutu o dwa punkty. Tylko zastanowienie się, z czego wynika słabsza gra i zmienienie jedynie odpowiadających za to atrybutów, tak żeby – kiedy wrócą do zespołu albo stylu gry w jakim wyglądali dobrze – nadal sobie radzili.
Zdarza się, że przychodzą profile mocno niedopracowane?Są kraje, w których z racji ograniczonego zainteresowania piłką ta jakość jest niższa. To nie są zarzuty personalne do osób odpowiedzialnych za research, tylko ciężko im znaleźć osoby, które oglądają u nich mecze. Dlatego piłkarze, którzy do nas przechodzą od naszych południowych sąsiadów, często wymagają korekt po pierwszym sezonie. Ale raczej nie chodzi o to, że są przepakowani albo niedoszacowani, tylko część ich profili jest po prostu generyczna i wymagają one poprawek.
Mazan przychodząc do Podbeskidzia był w FM-ie kozakiem na lewą obronę. Z różnych przyczyn nie grał, został odpalony, a teraz pokazał się z dobrej strony na Euro. To samo Mihalik.Mihalika dostaliśmy z południa jako zawodnika może nie przerastającego ligę, ale z potencjałem na jej przerośnięcie, z wysoką kwotą wykupu, świetnymi umiejętnościami. A tymczasem nie był kluczowym zawodnikiem w Cracovii. Z informacji, które dawał szef scoutingu krakowskiego klubu w mediach, wynikało, że piłkarz nie do końca miał prawidłowe podejście do piłki i niezbyt żył zespołem. To byliśmy w stanie oddać w bazie. Możemy ustawić zaangażowanie, lojalność, zdolność do adaptacji w nowych warunkach. Nie jest wyjściem cięcie go od początku – że nie grasz w Cracovii, więc musisz być słabszy pod względem CA od każdego pomocnika w klubie. To nigdy nie jest rozwiązanie. Zamiast tego były cięcia w atrybutach psychicznych, praktycznie bez cięć w atrybutach technicznych. Bo zapracował na swoje umiejętności, pokazał, że umie to wszystko zrobić. To jest właśnie to zaufanie. Ufamy, że zasłużył w poprzedniej lidze na swoje liczby, a ewentualnie korygujemy rzeczy, które mogły tam umknąć – np. nigdy nie grał za granicą, albo tylko w bardzo bliskim kraju i musimy zmienić zdolność do adaptacji, widząc jak występuje pod presją. Podobna sytuacja jest z zawodnikami, którzy przychodzą z małego klubu do dużego i nagle zapominają, jak grać w piłkę. I wtedy też rozwiązaniem nie jest cięcie umiejętności, tylko korekta w atrybutach opisujących osobowość.
To kto może być gwiazdą ligi w FM 2018?Mam wrażenie, że jakość obcokrajowców, których ściągamy do ligi, jest wyższa niż była – tak wynika z dyskusji prowadzonej z researcherami, którzy opracowywali ich u siebie. Tacy zawodnicy jak Gytkjaer czy Barkroth są lepsi niż ci ściągani przedtem. To piłkarze, którzy w swoich ligach bardzo dobrze się pokazywali i mieli liczby. Dlatego myślę, że zaciąg zagraniczny będzie w tym roku mocno udany.
Jeśli chodzi o młodych zawodników, to tych raczej produkujemy sami, nie ściągamy juniorów z zagranicy, poza nielicznymi wyjątkami. Dużo ciekawych zawodników pojawia się z zespołach młodzieżowych Lecha i Pogoni, tam możemy się spodziewać jakichś dużych talentów.
Czyli Lech nowym dominatorem? Na forum często przewija się taki zarzut, że dany zespół zawsze wygrywa…
Bo to fakt, że Legia potrafiła wpaść w bardzo dużo dominację. Tak, ze względów finansowych.
Jak pokazuje życie, tej przepaści nie ma.To jest właśnie ta kwestia, której pewnie nigdy nie przeskoczymy, czyli regionalizmy. FM to bardziej symulacja niż gra. Model finansowy, decyzje sztucznej inteligencji: transferowe i budżetowe, to są ruchy podejmowane na podstawie odpowiednio parametryzowanych algorytmów, które mogą lepiej albo gorzej oddawać rzeczywistość.
Część, którą również się zajmuję, to właśnie parametryzacja tych modeli. Nie oceniamy tylko klubów i piłkarzy – jest też bardzo dużo parametrów dotyczących kraju. I często zmiana jednego z nich ciągnie za sobą bardzo duże następstwa. Jedną z pierwszych, których dokonałem jako head researcher, była zmiana statusu rozwoju kraju z „rozwijającego się” na „rozwinięty”. I nie była to decyzja ideologiczna, wynikająca z tego że mieliśmy ładne stadiony na Euro, tylko wszystkie symulacje zaczynały po prostu działać lepiej. Kluby były w stanie zachęcać do gry takich zawodników jak w rzeczywistości, bo nasz model transferów bardziej przypominał ten dla kraju rozwiniętego.
Często w tej naszej piłce trafiają się rzeczy, które w symulacji ciężko jest odwzorować. Legia, dostając takie pieniądze, tak odjeżdżając finansowo, powinna być w stanie to odpowiednio wykorzystać. Ale nie oddamy tego, jak ambicjonalne jest podejście do mistrzostwa, jak zarobione pieniądze zostaną wydane. A wydane były na pewno inaczej niż byłoby to w klubie angielskim.
Tottenham wygrywający Ligę Mistrzów w pierwszym sezonie.I znowu trzeba znaleźć przyczynę. A wydaje się, że nie tylko nam nie udaje się jej znaleźć. Dlaczego kluby z takimi pieniędzmi, z takim zapleczem, nie są w stanie dominować? Dużo osób się nad tym zastanawia. W „Futbonomii”, książce, o której było u nas ostatnio głośno, jest fragment o tym, że kluby z wielkich aglomeracji, mające największą możliwość powiększania swoich przychodów, będą tę dominację osiągać. A przynajmniej powinny, według wszystkich modeli, według intuicji. Ale zawsze znajdą się odstępstwa.
Może research Legii zwyczajnie przecenia jej wychowanków?Research juniorów staramy się cały czas poprawiać, choć to trudne zadanie. Nie tylko my mamy z nim problemy, mają je również profesjonaliści! Ma je Legia, która ściąga zawodników z całej Polski, a potem do tej seniorskiej piłki przebija się procent z nich. To skomplikowany temat, mający bardzo wiele składowych – jedną z nich była liczba kontuzji u młodych zawodników Legii, skutkująca zmianą bazy treningowej. Ale my tylko oceniamy, czy piłkarz potencjał ma czy go nie ma, a to czy go potem zrealizował to osobna sprawa.
Staramy się oglądać młodych zawodników przekrojowo. Byłem dwa lata temu na turnieju Kazimierza Górskiego w Dzierżoniowie, oglądałem 15-latków. Gdy pojawiali się w CLJ już jako 16-, 17-latkowie, miałem dzięki temu o nich jakieś informacje, widziałem m.in. Mateusza Górskiego, który jest obecnie w Ajaksie, a gdy grał dla DolZPN. Teraz jestem w środku oglądania turnieju rocznika 2002 rozgrywanego na Podkarpaciu – dostępne są z niego całe mecze. Po to, żeby tych zawodników mieć wyłapanych troszkę wcześniej, bo gdy młody wchodzi do bazy, to mamy dodatkową informację – pamiętam, że fajnie grał w kadrze województwa – i to już są informacje dwie, a nie jedna. Dalej daleko tu do komfortu, bo musimy podjąć decyzję, przypisać potencjał temu 16-latkowi. A nie mamy tylu informacji co trenerzy, nie wiemy nawet jak wygląda jego rośnięcie, sytuacja fizyczna. To jest bardzo ważne. Są zawodnicy, którzy przeskakiwali kilkanaście centymetrów w ciągu roku i wtedy nagle musieli całkowicie zmieniać pozycję albo ich koordynacja ruchowa się zmieniała. Jest dużo takich czynników, nie wszystkie znamy, a musimy podejmować decyzje szybko, gdy ci piłkarze są na progu przejścia do seniorskiej piłki, kiedy bardzo wiele rzeczy może pójść źle (i często idzie). Przez to są to decyzje wysokiego ryzyka – ale wydaje mi się, że wszystkie swoje wybory jesteśmy w stanie jakoś wytłumaczyć.
Brakuje ci czegoś w FM-ie z punktu widzenia researchu?Właśnie oddania sytuacji, że zawodnik ma jakiegoś rodzaju problem. Czy to będą piłkarze z brzuszkiem, mający przejściowy problem z formą fizyczną, czy dochodzący do siebie po kontuzji, czy po bardzo długim okresie bez gry wynikającym np. z jakiegoś konfliktu z klubem albo trenerem – czasami brakuje mi narzędzi w bazie, żeby te sprawy oddać. Sytuacji, kiedy ktoś ma umiejętności, ale wymaga stopniowego doprowadzenia do formy. Albo tendencji dla klubów, żeby takich zawodników szukać i dawać im szanse. W kilku miejscach było takie podejście.
Pamiętam Grosickiego w FM 2009. Wrak piłkarza nie do użytku. Dziś puka do Premier League.No właśnie, trudno sportretować, że zawodnik jest zapuszczony. Jeśli oddasz to atrybutami, to on już się nie odbije. A Kamil pokazał, że odpowiednia praca z nim pozwalała na naprawę tego. Często jest tak, że zawodnik wciąż może coś osiągnąć, ale potrzebuje pół roku zupełnie odmiennego podejścia niż wszyscy inni. Tutaj wciąż jest w FM-ie pole do poprawy.
Model fizyczności w grze jest jeszcze aktualny?Trzeba pamiętać, że to są tylko liczby. My widzimy regres, złościmy się, że 30-letni zawodnik ma czerwone strzałki, bo spadła mu szybkość z 13 na 12. Czy w rzeczywistości byśmy to zauważyli? Albo czy piłkarz z szybkością 7 jest wolny? Łukasz Surma, 40-letni zawodnik, jaką powinien mieć szybkość? Czy jemu jej brakuje? Czy może jest to w stanie czymś maskować? Czy Arkadiusz Głowacki robi się z roku na rok wolniejszy? Tak. Czy to ma potężny wpływ na jego grę? Nie. Pamiętam jak grając Odense miałem w drużynie Thomasa Helvega, który kiedyś grał w Milanie. Jego atrybuty szybkościowe były śmieszne. Ale jeżeli ustawiło się niżej linię obrony i jemu samemu odpowiednie instrukcje, to mając wysokie „decyzje” czy „ustawianie się” potrafił te braki skompensować.
Ten regres fizyczny w wieku 30 lat nadal pojawia się u zawodników. Są co prawda w stanie lepiej go maskować, najlepsi opóźniać, ale to nie jest tak, że go nie ma. SI współpracuje ze specjalistami, opiera się o analizy naukowe, artykuły z PubMedu – a nie, że siedzą sobie koderzy i tę rzeczywistość widzą w telewizji, a liczby wpisują z palca. Tak samo z kontuzjami. To też wynika z publikacji, odpowiednio rozpoznanych i zaimplementowanych. Wykonywane są testy, gdzie puszcza się wiele prób pojedynczych sezonów, patrzy na liczbę kontuzji i bilansuje to do rzeczywistości.
A na koniec gracze i tak powiedzą „za dużo!”.FM to symulacja. Symulacja ma jakiś swój rozstrzał. Raz można trafić lepiej, raz gorzej. Pytanie czy tak samo zapamiętujemy te rzeczy. Nie wiemy też, ile informacji o kontuzjach na co dzień przegapiamy, nie docierają do nas, bo nie jesteśmy w klubie. Zawodnik może w rzeczywistości rozegrać cały sezon, z kolei w FM-ie mieć kontuzję na pięć najważniejszych spotkań. Ale potem się dowiadujemy, że w rzeczywistości on ileś spotkań grał na środkach przeciwbólowych. Albo miał jakąś ciągnącą się kontuzję, z której leczeniem czekał na przerwę. Brzyski bardzo długo grał w Legii z uszkodzonym mięśniem – bo nie mieli alternatywy na pozycji i trzeba było. Moim zdaniem kontuzje są ilościowo zgodne z rzeczywistością.
Szybkość dalej jest cnotą w FM-ie?Drużynę buduje się, uwypuklając zalety i kompensując wady. Możesz mieć jednego człapaka w środku pola ze świetnym rozegraniem, jeżeli obok będziesz miał jakiegoś pitbulla. Możesz mieć jednego niskiego środkowego obrońcę, który doskakuje, jeśli drugi jest wysoki i wygrywa pojedynki – zespoły często taka grają. W FM-ie piłkarz, który jest słaby fizycznie, ale świetny technicznie i psychicznie, nie przepadnie, jeżeli odpowiednio zbuduje się dla niego otoczenie. Możesz mieć drużynę oldboyów, którzy nadal świetnie czują piłkę, tylko co z tego? Musi być stworzona jakaś równowaga. Można mieć zespół oparty na zawodnikach fizycznych i w nim jednego zawodnika, który będzie inny – i pewnie będzie wtedy bardzo ważny.
Że fizyczność jest w grze najważniejsza – tak, ja się z tym zgadzam. Zresztą sporo zespołów ściąga teraz zawodników, akceptując ich ograniczenia techniczne, z naciskiem żeby byli skuteczni w piłce, w którą gra się dużo szybciej i intensywniej niż kiedyś. Mam wrażenie, że dzisiaj Riquelme w Europie nie byłby tak ważnym zawodnikiem jakim był kiedyś. I że coraz mniej jest takich piłkarzy na najwyższym poziomie.
Jak można jeszcze zbliżyć FM-a do rzeczywistości? Ukrywając całkowicie atrybuty?Ja jestem za. Taki tryb „mgły wojny” mógłby być agresywniejszy, więcej pokazywać i być po prostu ciekawy. Tak to wygląda w praktyce, dostajesz raport od scouta, który ci mówi, że zawodnik robi coś dobrze, a coś robi źle. Byłem na panelu dyskusyjnym z szefem zbierania danych z Manchesteru City i wiesz co? Oni nie oceniają piłkarzy w skali 1-20, tylko 1-5, uzupełniając to o wiele nieliczbowych informacji.
Bardzo słaby, słaby, średni, dobry, bardzo dobry.Tak. Atrybuty też są zwinięte, mają ich dużo mniej. Więc prawdziwy trener też ma ich mniej od nas. Ma dużo mniej informacji o zawodnikach potencjalnie trafiających do swojego zespołu, natomiast o swoich piłkarzach ma dane, których my w grze nigdy nie przedstawiamy – raporty fizjologów, opinie od trenerów, że akurat ten zawodnik jest w lepszej formie psychofizycznej. Widzi też tych ludzi, wchodzi z nimi w interakcje. Czy chcielibyśmy, żeby FM zmienił się w grę, gdzie masz animację zawodnika, patrzysz na jego twarz i widzisz jak się krzywi, gdy mu coś mówisz, więc wnosisz, że jest spięty i mu nie pójdzie? W rzeczywistości tak to wygląda. Ty, jako osoba zarządzająca nimi, widzisz w jakiej są formie psychicznej, jakimi są ludźmi, jak działają jako grupa – to są wszystko ważne rzeczy przy podejmowaniu decyzji. W grze tego nie doświadczymy, więc mamy atrybuty 1-20 i w ten sposób prezentujemy rzeczywistość.
Bycie head researcherem oznacza, że jesteśmy skazani na Twój pogląd na polską piłkę?Oczywiście. Nie ma czegoś takiego jak obiektywny pogląd. Mój jest co prawda płynny i zmienia się ze względu na to, że rozmawiam ze swoimi researcherami i tymi z innych państw. Mam też cały czas zwrot bezpośrednio z gry, czy mój pogląd daje mniej więcej dobre rezultaty w symulacji. Ale tak, to jest mój pogląd. Jak damy kogoś innego, to będzie już trochę inny.
To oczywiście też efekt pracy dużej grupy ludzi, ale są to ludzie, których to ja dobieram i jakoś na koniec staram się wszystko zbilansować. Pamiętajmy też, czym jest to, co robimy – próbą przedstawienia rzeczywistości sportu z bardzo dużą liczbą zmiennych, bo piłki nożnej nie da się zwinąć jak w „Moneyball” do kilku liczb, wskazać podstawowe czynniki i to będzie przepis na sukces. To nie jest baseball, gra z powtarzalnymi ruchami, w których można osiągnąć perfekcję. Albo sprint, gdzie masz formę dnia, ale ogólnie decyduje Twoja jakość jako sprintera. Tutaj masz grę zespołową pełną zmiennych parametrów i nie wydaje się, aby dało się ją obiektywnie sprzęgnąć.
Myślisz, że mogłeś mieć swoją pracą wpływ na jakiś realny transfer?Trochę osób w to gra, więc na pewno zawodnicy, którzy są talentami w FM-ie, zyskują dodatkowy hype. Gdybyśmy wzięli jakiegoś anonimowego zawodnika i zrobili z niego gwiazdę, na pewno ktoś w rzeczywistości też pojechałby go chociaż obejrzeć, zastanawiałby się, skąd to się wzięło. Ale ogólnie nie przeceniam roli FM-a w podejmowaniu decyzji transferowych odnośnie polskich zawodników.
Widzisz jakąś alternatywę dla obecnego CA/PA? Może najpierw coś uściślijmy. Current Abillity nie decyduje o tym, jaki zawodnik jest. Możesz mieć piłkarza, który ma wysokie CA, a w twojej drużynie jest bezużyteczny. I na odwrót – możesz mieć zawodnika z niskim CA, a będzie bardzo fajny. Jest wiele atrybutów odpowiadających za dopasowanie w styl, dopasowanie w rolę. Możesz mieć wysokie CA, a nie potrafić realizować dobrze żadnej roli, którą pełnisz na boisku. Np. być ofensywnym pomocnikiem, który nie umie rozgrywać – i dopiero zmiana pozycji tu coś zmieni. Możesz być zawodnikiem z wysokim CA, ale z niską stabilnością formy, niską koncentracją, która sprawia, że będziesz miał tylko przebłyski. Trzy razy w sezonie zagrasz na poziomie zdecydowanie wyższym niż koledzy, a przez całą resztę sezonu będziesz szaraczkiem. CA nie jest więc samo w sobie wyznacznikiem bycia najlepszym zawodnikiem.
Potential Abillity określa ten moment, w którym piłkarz przestanie się rozwijać. To musi istnieć, bo nie każdy zawodnik, który dobrze sobie radzi w wieku 15-16 lat, będzie w stanie dojechać do tego samego poziomu co ten, który radzi sobie troszkę gorzej. Musimy mieć coś oddającego tempo jego rozwoju. To co mamy, to moim zdaniem najrozsądniejszy kompromis.
Przyznawanie potencjału to nie jest jedyna część naszej pracy, która się liczy. Jest wiele rzeczy, które wykonujemy, które zmieniają długoterminowo rozgrywkę, a nie są aż tak widoczne. Na przykład zmienialiśmy wszystkie reputacje trenerom w Polsce, aż osiągnęliśmy bardzo realistyczną – moim zdaniem – karuzelę trenerską. W zeszłym roku przepisywaliśmy też reputacje zawodnikom od nowa, co bardzo mocno wpłynęło na transfery.
Ponadto, we współpracy z researcherami ze Słowacji, Czech i Francji, usunąłem z bazy ok. 400 zawodników, którzy – jak wynikało ze wszystkich źródeł – nie wrócą już do piłki, a zaśmiecali nam transfery do Polski w pierwszych dwóch latach. Przez to rynek transferowy zrobił się dużo bardziej realistyczny, bo nie mieliśmy już tylu zawodników dostępnych za darmo, więc trzeba było inaczej ich szukać. To są takie rzeczy, które przechodzą bokiem, a mają tak naprawdę dużo większy wpływ na realizm rozgrywki niż to, czy komuś przytnę potencjał o pół oczka.
To ilu piłkarzy mamy teraz w bazie?W mojej polskiej bazie jest obecnie ok. 6300 osób, w tym 4600 piłkarzy. Z tego 3400 aktywnych, czyli 1200 piłkarzy mamy „uśpionych”. To są zawodnicy albo czwartoligowi, albo którzy pokończyli już kariery i może wrócą w przyszłości jako trenerzy.
I z tych 3400 piłkarzy teraz tylko 300 jest na wolnym transferze – z czego przygniatająca większość to zawodnicy, którzy stracili kluby w tym okienku. Nie mamy więc piłkarzy tzw. „fałszywych”, którzy nie grają już w piłkę od dwóch lat, a są w bazie. Tylko takich, którzy mogą zaraz gdzieś wrócić i pewnie wrócą.
Janczyk jeszcze będzie?Janczyk tak, bo był w tym roku gdzieś na testach. Nie będzie np. Misiaka, który ogłosił zakończenie kariery. Ale nie wszyscy to robią, przez co mamy czasami zgryz. Piotr Kuklis w zeszłym roku miał 30 lat, odszedł z Sokoła Aleksandrów i nie wiadomo było – podpisze, nie podpisze? Czekamy. Jeżeli zawodnik był gdziekolwiek na testach, to traktujemy, że nadal jest aktywny, tylko trzeba go odpowiednio aktualizować poziomem, bo przez te pół roku czy więcej bez piłki na pewno się u niego pozmieniało. W szerszej perspektywie takie drobne zmiany mocniej wpływają na realizm niż czyjeś CA/PA.
Można uniknąć takich realistycznych transferów jak Del Piero czy Ronaldinho w Legii. A czy realistyczny jest Matsui w Odrze Opole? Tak jakby się nad tym zastanowić, to on nie powinien tam być. Ale jest. W jakim celu gość przenosi się z Japonii, w której jest gwiazdą, w wieku 36 lat i idzie na rezerwowego do Odry Opole? Bo pokochał miasto? Ten transfer nie ma sensu, ale się odbył. Jest wiele rzeczy, które czasem ciężko obronić. Jaki jest sens, że Barcelona zatrudniła teraz Bakero jako szefa akademii? Jaki był sens ściągania Angela Garcii Pereza do Piasta z Malediwów? Nie ma sensu, ale to zrobili i się nie zawiedli.
Z Ronaldinho po prostu nie wiadomo, czy kończy, czy nie kończy.Na Twitterze pisze teraz, że wszystkie kluby, w których mógłby grać, a nie musiałby trenować, mogą się zgłaszać, bo on sobie chętnie pogra.
Czyli musi być.Czyli musi być. Ludzkie decyzje bywają skomplikowane.
Rozmawiał Karol Cłapa
Słowa kluczowe:
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ