Nareszcie. Teraz, gdy kupię solidnego laptopa i dostanę w swoje ręce Football Managera 2012, po raz pierwszy oderwę się od narzuconej mi przez los prostolinijności. Dość konieczności prowadzenia jednego zespołu przez całą karierę! Dość ograniczania swojego pola widzenia do jednego kraju! Technologiczne więzienie dręczy z pewnością wielu czytających nas eFeManiaków – to słaby sprzęt, zmora osób marzących o rozpoczęciu kariery w kilku, czy nawet kilkunastu krajach. Przykładowo, mój stacjonarny staruszek nigdy nie był w stanie pociągnąć na dłuższą metę więcej, niż dwóch klas rozgrywkowych z jednego kraju. W 2009 spróbowałem z czterema ligami włoskimi i po dziesięciu sezonach w każdy wirtualny weekend mogłem iść zaparzyć sobie herbaty, a w trakcie meczów reprezentacji wybrać się na wycieczkę do sklepu po napoje i przekąski. Jednym słowem – dramat.
Do tej pory, nieco z przyzwyczajenia, a zarazem z konieczności, wybierałem sobie jeden konkretny klub, z którego za żadną cenę nie dawałem się wyrzucić. Prowadziłem go przez lata do coraz większych sukcesów, zwycięstwami budując przed stadionem (najlepiej własnego imienia) wirtualny pomnik. Taka fabuła mi odpowiadała. Wystarczyło załadować jeden kraj, dwie ligi i nic poza tym, żadnych dodatkowych atrakcji. Taktyka w sam raz dla komputera o mocy obliczeniowej kalkulatora – maksymalnie 50 meczów do przetworzenia w tygodniu, a brak wiedzy na temat wyników w innych rozgrywkach nie uwierał, jeśli menedżer nie odczuwał potrzeby zmiany otoczenia. Tylko po siedmiu latach obierania jednakowego kierunku rozgrywki, w tyle mojej głowy zrodziło się pytanie na temat jego sensu. Czy coroczna pogoń za sir Alexem Fergusonem w Galerii Sław ma choć trochę wspólnego z realizmem, do którego tak bardzo dążymy? Jakie prawdopodobieństwo zachodzi, że za każdym podejściem stanę się żywą klubową legendą? Że utrzymam się na stołku 20, nawet 30 lat, zdominuję krajowe rozgrywki i będę rewelacją turniejów europejskich? Może po prostu jestem w tą grę za dobry?
Monotonia sprawiła, że zatraciłem gdzieś swój wewnętrzny egoizm. Przestałem narzekać. Siedzieć jedynie z założonymi rękoma w oczekiwaniu, że programiści SI stworzą mi idealne warunki do poczucia się jak prawdziwy szkoleniowiec. Zacząłem wymagać realizmu nie tylko od twórców, ale także od samego siebie. Może właśnie tu tkwi recepta? Jeśli podświadomie wiemy, że idealnego FM-a nie dostaniemy do rąk nigdy, może powinniśmy wziąć sprawy we własne ręce? Wersja 2012 stwarza ku temu idealną okazję. Nowa rewolucyjna opcja wydaje się aż krzyczeć – manage anywhere! Anywhere you want! Nie muszę ograniczać się do wyboru, którego dokonam na początku, ale mogę później nakładać na niego poprawki! Bo przecież koleje losu początkujących trenerów bywają tak różne. Czy którykolwiek znany Wam trener wysokiej klasy rozpoczął pracę z choć niezłym klubem w wieku 27 lat, nie mając żadnego wcześniejszego doświadczenia, a jednocześnie zwalniając ze stanowiska swojego obeznanego poprzednika? Gdzie tu realizm? Oczywiście, o wszystkim decyduje wybrana na początku reputacja. Tylko, że w prawdziwym świecie nie tak to działa.
Od przyszłej wersji zaczynam grę jako nieznany 27-latek. Bo postarzać się nie ma sensu, a młodszym być chyba nie można. Zapewne dopiero co otrzymałem licencję UEFA Pro i wyfrunąłem spod skrzydeł jakiegoś polskiego trenera, który przyuczał mnie do zawodu. Chcę się usamodzielnić. Startuję bez pracy. Nikt nie zatrudni mnie przecież w Barcelonie, Liteksie Łowecz czy nawet moim upatrzonym przez ostatnie lata Widzewie. Żeby dostać posadę w takich drużynach, trzeba zdobyć doświadczenie w dużo mniejszych, być może nawet półamatorskich klubach. Mieć dobre wyniki. Zabłysnąć. Wybić się. Najmłodsi szkoleniowcy z wyższej półki rzadko mają poniżej 35-lat, chyba że są byłymi piłkarzami. My nie jesteśmy. Chyba że chcemy być, ale to ponownie budowanie historii, której nie ma. Nie o to w tym wszystkim chodzi.
Ale jedno nas nie ogranicza. Nigdzie nie jest powiedziane, że swoją przygodę musimy zacząć w rodzimym kraju. Zwłaszcza w Polsce, gdzie dostępne mamy domyślnie dwie ligi, trudno byłoby przekonać do siebie prezesów – zresztą nikt nawet nie narzuca, by kreowana przez nas postać musiała być naszym lustrzanym odbiciem (nie musimy być nawet Polakami). Sports Interactive daje nam do dyspozycji cały świat! Możemy korzystać z jego dobrodziejstw według własnego uznania, bez jakichkolwiek większych ograniczeń. Lądować w najbardziej egzotycznych zakątkach globu, odnosić sukcesy i ponosić porażki, rozczarowywać w jednym klubie, by udowodnić swoją wartość w zupełnie innym. Niekiedy uda nam się zakotwiczyć gdzieś na dłużej, jak sAF – ale on też nie zaczynał przecież od Manchesteru! Tam zatrudniono go dzięki sukcesom, jakie odnosił w Aberdeen, klubie, w którym zabłysnął. Wcześniej jednak swoich sił próbował w East Stirlingshire oraz St. Mirren, gdzie nie ugrał nic. Szukam dalej. Mourinho? Udane epizody w Benfice i Uniao Leirze, ale dopiero w swoim trzecim klubie rozwinął skrzydła. Bo idealne starty, takie jak często obserwujemy w FM-owych karierach, po prostu nie istnieją. Niektórym ta doskonałość odpowiada. Mnie nie. Wcale nie chcę ideału.
Chcę wyzwań. Nie wiem dlaczego, ale w tym roku niewiele interesuje mnie nowe logo, okładka, poboczne opcje. Fajnie, że będę mógł sobie konfigurować interfejs według własnego uznania i dowolnie obracać nową kamerą w trybie 3D. Ale te ulepszenia, choć niezwykle cieszące oko, nie były mi do szczęścia konieczne. Jedyne, czego potrzebowałem, to braku ograniczeń, stanowiących wcześniej przeszkodę w budowaniu swojej bogatej historii menedżera. Dziękuję SI, za danie mi tej szansy już teraz. W okresie, gdy wdrożenie takiej opcji było pożądane, ale nawet dla tych ją sugerujących wydawało się jeszcze niemożliwe.
Manage anywhere jest najlepszą zmianą w FM 2012. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Słowa kluczowe:
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ