Oddając się grze w Football Managera, poświęcając mu kolejne godziny życia oraz dowartościowując własne ego, pokonując kolejne znane kluby, nie myślimy o nakładzie sił potrzebnych do stworzenia tej gry. Dziesiątki opcji, zaawansowany silnik meczowy, tryb 3D i rozbudowany system transferowy wskazują, że jest to owoc ciężkiej pracy tysięcy ludzi z całego świata. Brygady wybitnych programistów oraz całe dywizje researcherów robią co mogą, by gra, nawet w najmniejszym szczególe, była dokładnym odwzorowaniem rzeczywistości, a także zachowała swoją, legendarną już, grywalność. Jakiego szoku by doznali, gdyby ktoś im powiedział, że jest to działanie bezsensowne? Ostatnimi, od których spodziewaliby się to usłyszeć, są ich fani, nawet całkiem słusznie. Jednak nie zawsze droga, którą obrali i którą uważają za słuszną, jest najlepszą w opinii wielu graczy, którzy poprzez wieloletnie doświadczenie konkretyzują własną wizję FM-a idealnego. A jej założeniem nie jest dosłowne odzwierciedlenie rzeczywistości, ponieważ jest to gra, nie symulator.
Gra, już z samej definicji, jest programem, który ma na celu dostarczać rozrywki. Gdyby rozwój gier sprowadzał się do totalnego realizmu, to uciekający przed duszkami Pac-Man nie widziałby, co czyha za najbliższym zakrętem, a Mario nie skakałby wyżej niż długość jego ciała. Czy wtedy te gry byłyby równie grywalne i ponadczasowe? Czy stałoby się z nimi to samo, co z grą Deluxe Ski Jump, której coraz to nowsze części nie zostają nawet zauważone? W tej sytuacji chyba każdy przyzna mi rację, że w pamięci zostają nam przede wszystkim gry, w które graliśmy z wielkim zaangażowaniem przez bardzo długi okres czasu, a nie te z najładniejszą grafiką czy z szeregiem rozbudowanych opcji. Grą, która zapadła mi w pamięci równie głęboko, co wyżej wymienione, jest CM 03/04, któremu poświęciłem całe setki godzin. Przy żadnym innym managerze nie bawiłem się tak dobrze, właściwie z każdym kolejnym coraz gorzej.
Powodów może być kilka. Ostatnio coraz częściej zamiast patrzeć w monitor, jak nieznany trener wyprowadza kolejne drużyny na szczyt, wolę oglądać prawdziwe mecze w wykonaniu tych drużyn lub udać się na boisko i samemu pobiegać za piłką. Innym powodem może być brak czasu, ponieważ jeszcze nigdy w życiu nie uczyłem się tak dużo jak w tym roku, przygotowując się do egzaminu czy zdobywając ostatnie oceny przed opuszczeniem szkoły. Pisząc to, mam wrażenie, że są to zgrabne wymówki, kamuflujące wyraźny brak chęci. Chęci, które straciłem w momencie wydania najnowszej odsłony Football Managera, a które systematycznie traciłem wraz z premierami wcześniejszych. Kiedy nastąpiła ta drastyczna zmiana w moim postrzeganiu gry lub w samej grze?
Jestem leniwy. Nie ukrywam tego. Nie lubię pracować, wolę posiedzieć przed komputerem, spotkać się ze znajomymi, iść do kina lub pograć w piłkę nożną. Jak niemal każdy. Problem pojawia się wtedy, gdy pewna forma relaksu i ucieczki od pracy, wiąże się z inną pracą. Z taką sytuacją spotykam się, gdy wyczerpany po ciężkim dniu, włączam Football Managera, po czym jestem zmuszony do wnikliwych analiz, czasochłonnego ustawiania poleceń dla zawodników czy bezsensownego spotkania z dziennikarzami. Są to elementy sprawiające, że gra jest bardziej złożona, pozwalają one dawać pole do popisu wybitnym taktykom oraz urzeczywistniają rozgrywkę. Każdy menedżer w prawdziwym świecie spędza mnóstwo czasu nad tymi elementami, by dostać nagrodę w postaci wygranego - jeśli praca została wykonana porządnie, bezbłędnie i jeśli dopisze szczęście - meczu. I chociaż części graczy odpowiada taki stan rzeczy również w FM-ie, to większość tęskni za sytuacją, w której nagradzany był minimalny wysiłek, a przygotowania do meczu trwały zdecydowanie krócej. I to w głównej mierze przez brak czasu, gdyż, prócz gry, pochłaniają ich rzeczy ważniejsze, takie jak praca, rodzina czy nauka.
W mojej opinii, jeśli ktoś nie posiada odpowiedniej ilości czasu, by zgłębiać wszystkie opcje ulubionej gry i bawić się we wszystkie niezbędne ustawienia przed meczami, wciąż powinien mieć takie same prawa do czerpania radości z gry jak wszyscy inni. Jednak, jeśli nie przebrnie przez wszystkie przygotowania do meczu, to zapewne go nie wygra, ergo, nie będzie zadowolony. A ta satysfakcja mu się należy, jeśli był skłonny wydać określoną sumę pieniędzy i skoro ma ochotę grać. Bo z tego co wiem, Football Manager jest grą dla wszystkich, nie dla „tych co mają czas”. Jaka jest konsekwencja utraty tej satysfakcji? Utrata grywalności. Bo grywalność, to największy atut gier z serii FM (a wcześniej CM) od samych początków. Nikt nigdy nie potrafił powiedzieć, co go trzyma tak mocno przy tych tabelkach rodem z Excela i co daje mu taką radość grania. Dzisiaj, po tym jak twórcy, zachowując wyłącznie główne zamierzenia gry i najbardziej istotne opcje, zmienili wszystko, nie wiadomo czy to, co trzyma przy grze, jest grywalnością czy sentymentem.
Z całą pewnością, do zmian w grze, na takie jakie widzimy obecnie, przyczyniła się chęć zaskoczenia fanów oraz przyciągnięcia nowych graczy. Wszystko sprowadzało się do zwiększenia realizmu gry, tworzenia opcji, które mają przybliżyć gracza do rzeczywistej sytuacji. I choć są to elementy urozmaicające grę, to z pewnością spowalniające i utrudniające rozgrywkę, co przez wspomniany już brak czasu, nie jest zbyt mile widziane. Oczywistym jest, że każdemu dogodzić nie można, ale Sport Interactive powoli odbiega ze swoim dziełem od definicji gry, gdyż dbając o realizm, zapominają o radości czerpanej z ich dzieła. I wcale nie neguję tutaj pracy tysięcy researcherów, którzy dbają by 350 000 autentycznych piłkarzy w bazie danych miało odpowiednie umiejętności w grze. Z drugiej strony pewne działania programistów niezbyt mi odpowiadają. Przykładem niech będzie silnik meczowy, który był solidnie zmieniany, by bardziej odzwierciedlał rzeczywistość. I tak, jak słusznie dopracowywane jest zachowanie zawodników na boisku, tak pokazanie dobitnej przewagi drużyny wirtualnego menedżera nad słabszą taktycznie drużyną gracza, z całą pewnością utrudnia rozgrywkę, przynajmniej w porównaniu z poprzednimi wydaniami gry.
Najważniejsze pytanie, to, czy gracze potrzebują tego realizmu? W pewnym stopniu tak, jednak nie w sytuacji, w której realizm ten zabija radość z gry. Czy zabiegi twórców gry niszczą grywalność swego dzieła, to już kwestia subiektywnego odczucia każdego gracza. W mojej opinii są na najlepszej ku temu drodze. Dla niektórych nowe opcje wydają się dziś niezbędne, a dążenie do realizmu jak najbardziej uzasadnione. Wiadomo, że SEGA oraz SI co roku wydać muszą nową grę, która powinna się różnić od poprzedniczki. W momencie gdy najbardziej oczekiwana zmiana (wprowadzenie trybu 3D) już została zaaplikowana do gry, wachlarz pomysłów wydaje się być mocno ograniczony. Prócz dopracowywania istniejących już elementów oraz uaktualniania składów, sporadycznie wprowadzane są ciekawe, nienachalne opcje oraz wykonywane są zabiegi urzeczywistniające grę. Dążenie do realizmu jest nieuniknione, więc twórcy gry powinni robić wszystko, co w ich mocy, by zarówno dodatkowe, jak i istniejące opcje zgrabnie współgrały z radością gry, oraz nie psuły rozgrywki, makabrycznie utrudniając ją i spowalniając.
Znośne dla ogółu graczy może być wprowadzanie realizmu wyłącznie w zakresie czysto sportowym. Tragedią, w mojej opinii, byłoby wprowadzenie opcji, które wiązałyby się z osobą menedżera czy z futbolem, ale mijałyby się z głównymi założeniami gry, które konsekwentnie pojawiały się w każdym wydaniu Managera. Brzmi pokrętnie? Wyjaśniam. Wprowadzenie opcji dotyczących życia osobistego trenera czy różnego rodzaju wybryków kibiców, a co za tym idzie kary nakładane na klub, oraz korupcji (!), z pewnością wzbudziłoby sprzeciw zdecydowanej większości graczy, jednak byłoby to zgodne z ideą dążenia do realizmu, który tak się wcześniej podobał. Mam nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie. Trzeba zawsze pamiętać, że gdy robi się coś, z czego będzie się rozliczanym, powinno się zwracać uwagę na zachowanie umiaru we wszystkich elementach, dotychczasowych czy mających się dopiero pojawić.
Nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć, co wyniknie z uporczywego dążenia do realizmu oraz, czy jest to zjawisko pozytywne, czy negatywne. Jednak w oczach zwykłego szarego gracza, który nie zawsze ma czas by sprostać spotęgowaniu nowych opcji (co niestety okazuje się niezbędne do kontynuowania gry na poziomie do jakiego przyzwyczaiły nas poprzedniczki, nieposiadające niektórych utrudnień czy spowalniaczy), jest to droga odbiegająca od najprostszej definicji słowa „gra”, poprzez odbieranie satysfakcji i radości czerpanej z rozgrywki, a zmierzająca do pojęcia „symulator”. Czy na pewno potrzebujemy corocznych niespodzianek, w postaci ciekawych opcji czy rozbudowywaniu istniejących systemów, kosztem radości z gry? Czy jesteśmy gotowi poświęcić naszą ukochaną „grywalność”, by dostać niepodważalny realizm? Moim zdaniem nie powinniśmy.
Słowa kluczowe:
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ