Wielka sala wielkiego budynku, gdzieś w wielkim mieście – tłum brudnych i niewyspanych nastolatków wyrywa się z objęć zatroskanych matek, z żądzą mordu w oczach obserwując powiewające grozą wejście. Przypadkowy świadek tamtejszych wydarzeń mógłby pomyśleć, że trafił do awaryjnie zorganizowanej placówki PCK, gdzie zapewnia się nocleg i opiekę lekarską ofiarom globalnych klęsk żywiołowych. Nic bardziej mylnego – ci Bogu ducha winni chłopcy zostali bestialsko wykorzystani dla materialnych korzyści, bez poszanowania ich zdrowia fizycznego i psychicznego.
Nagle masywne, mahoniowe drzwi zaskrzypiały złowieszczym tonem, a pod eskortą pary przerośniętych stróżów prawa wprowadzono na salę sześciu osobników. Zakuci w potężne kajdany i łańcuchy, ze spuszczonym wzrokiem zasiedli na wyeksponowanej przed ludem ławie oskarżonych, wysłuchując serii życzliwych wiązanek.
- Milczeć! – krzyknął z grozą w głosie krępy mężczyzna w szkarłatnym fartuchu, mającym podobno przypominać togę. Uderzając o sądowy stół swoim drewnianym młotem bojowym, wywołał przejściową głuchotę każdego w promieniu piętnastu metrów, dlatego też dopiero odczekawszy kilka sekund, otworzył ponownie usta.
- Sprawę eFeManiaków przeciwko Football Managerom uważam za otwa…
- Bandyci! – dobiegło gdzieś z głębi tłumu.
- Ekhm... no dobrze, przejdźmy już do rzeczy. Niniejszym zgromadzona społeczno…
- Na krzesło z nimi!
- …społeczność Football Managera…
- Do gazu buraków!
W tym momencie na czole sędziego pojawiła się delikatna, wypukła żyłka, rodem z typowej, dziecięcej kreskówki.
- Nie no, panie Dobrosławie! – krzyknął poirytowany. – Przecież ja w takich warunkach pracować nie będę! Proszę natychmiast uciszyć tych huncwotów z ostatniego rzędu.
Pan Dobrosław, budzący postrach woźny, wstał, podszedł mechanicznym krokiem do tylnej ławki i każdemu nadpobudliwemu uczestnikowi rozprawy zakleił usta czerwoną naklejką z napisem „Ban”.
- Dziękuję panu. Niniejszym zgromadzona społeczność składa pozew przeciwko Football Managerom, o jawne i w pełni umyślne wykorzystanie ich do czerpania prywatnych korzyści, nie bacząc na grożące temu konsekwencje w ich życiu osobistym. Czy oskarżeni stawili się w komplecie na wezwanie?
- Tak, Wysoki Sądzie – odpowiedział wyglancowany prokurator, kiwając głową w kierunku wyeksponowanej ławy.
- Czy oskarżeni przyznają się do winy?
- Nie, Wysoki Sądzie! – odpowiedział jeden z nich, ubrany w garnitur i krawat Samoobrony. – Naszą markę chroni międzypaństwowy immunitet oraz licencja na prowadzenie działalności w tym kraju. Nie widzimy podstaw, dla których przebywamy dziś w tymże miejscu.
- Cóż, z tego co się orientuję… – skontrował prokurator, przerzucając gorączkowo strony rozmaitych akt i arkuszy – …takie uprawnienia obejmują wedle naszego prawa… wyłącznie jednostki, a nie całe firmy. Mylę się?
Na te słowa oskarżeni przełknęli ślinę tak głośno, że w pomieszczeniu rozbrzmiało potężne wręcz echo. Salę wypełniło zdumienie i ogólna konsternacja, którą przerwały dopiero stłumiony okrzyk „macie lipę!” oraz pokazowe chrząknięcie sędziego.
- Na podstawie artykułu osiemset pięćdziesiątego drugiego, paragraf trzeci, podpunkt jedenasty, mamy obowiązek uniewinnić jednego z Was. Skoro oskarżeni nie przyznają się do winy, sąd osobiście rozstrzygnie, któremu przyznana zostanie licencja. A póki co, zarządzam dziesięciominutową przerwę…
Na zapleczu sali sądowej panowała istnie grobowa cisza. Usadowieni w zamszowych fotelach sędzia i prokurator obracali między palcami wypełnione koniakiem kieliszki, w zadumie myśląc o najbliższych kilku godzinach. Zaistniała sytuacja była bowiem o tyle delikatna, że bez obecności jakiegokolwiek FM-a na rynku, młodzież pogrążyłaby się w zupełnym chaosie, dlatego też każda zła decyzja mogła pociągnąć za sobą tragiczne dla nich skutki.
- A miało pójść gładko… – westchnął prokurator, przypatrując się brunatnemu płynowi w maleńkim naczyniu.
- Narzekasz, Mietek. To nie jest sprawa, którą można załatwić, ot tak. Prawda, każdy z nich ma atuty w swojej kieszeni, ale mamy dowody, świadków… Wybór będzie uzasadniony.
- Dobrze wiesz, że to się nie skończy kompromisowym werdyktem! Opinie od zawsze są podzielone, jedni wolą klasykę, inni nowości. Wszystkim nie dogodzisz.
- Dlatego musimy wybrać najlepszego – postawił sprawę jasno sędzia.
- Najlepszego – powtórzył po nim towarzysz, po czym oboje chlusnęli w milczeniu kolejkę.
Tymczasem gdzieś w odizolowanym pomieszczeniu, szóstka oskarżonych przeprowadzała wyjątkowo burzliwą dyskusję. Ich okrzyki były do tego stopnia hałaśliwe, że urywki zdań mógł dosłyszeć nawet strażnik, pilnujący pancernych drzwi.
- Nie tak miało być, do buga! – wymachiwał energicznie ramionami najmłodszy z nich. – Mówiliście, że interes jest czysty, że nie mogą nas w żaden sposób uwalić!
- Cholerni urzędnicy i te ich kruczki prawne… Zresztą, nie wydzieraj się jak trener zza linii bocznej. Wiedziałeś przecież, w co się angażujesz – odparł najstarszy. – Teraz trzeba szybko wymyślić, jak się z tego wyplątać.
- Co to, to nie! – przerwał mu bliźniaczo podobny towarzysz. – Słyszałeś, co powiedział ten sędzia, uniewinnią tylko jednego! Będziesz jak zwykle prawił swoje kazania o sile tradycji i wyjdzie na to, że Ciebie oszczędzą, a nas patch trzaśnie!
- Szóstka ma zupełną rację. – dopowiedział Siódemka. – Ja nie zamierzam czekać na wyrok z założonymi rękami. Jeżeli zajdzie taka potrzeba, będę bronił własnego tyłka.
- Ach tak? – do dyskusji włączył się czerwony na twarzy ósemka. – Czyli wojna?!
- Dziwisz się? – przerwał Dziewiątka. – Zwycięzca będzie tylko jeden.
W pomieszczeniu zapadła złowroga cisza, którą przerwał dopiero szczęk klucza w zamku.
- Koniec pogaduszek. Wychodzić – rzucił beznamiętnie mundurowy.
Wprowadzeni ponownie na salę sądową oskarżeni tym razem pozbawieni byli już ironicznych uśmieszków, które widniały na ich twarzach za pierwszym podejściem. Wyraźnie skłóceni, trzymali się w pewnych odstępach od siebie, tak jakby spodziewali się pchnięcia nożem przez współtowarzysza z przodu lub z tyłu. Doprowadzeni na ławę oskarżonych usiedli również w jakby mniejszym ścisku, dając obserwatorom do zrozumienia, że od tego momentu każdy dba wyłącznie o swoje interesy.
Z zaplecza wkroczyli też sędzia i prokurator. Po ponownym odczytaniu protokołu oraz innych formalnościach, pierwszy z nich niezauważalnie kiwnął głową w kierunku drugiego. Nie było już odwrotu.
- Wznawiam rozprawę i jednocześnie proszę o zabranie głosu pierwszego oskarżonego. Czy FM 2005 ma coś do powiedzenia?
Piątka natychmiast wstał i pewnym krokiem przemierzył drogę do mównicy.
- Football Manager 2005, urodzony 18 listopada 2004 roku, łatany aż pięć razy… - wyczytał prokurator. – Proszę o zabranie głosu.
- Wysoki Sądzie! – zaczął patetycznym tonem, gestykulując i plując do mikrofonu, niczym poseł w Sejmie. – Wszyscy wiemy, jak ważną rolę spełnia w naszych sercach siła tradycji…
- Zaczyna się… - mruknął pod nosem Dziesiątka.
- Od zarania dziejów w naszej mentalności leży rozpamiętywanie przeszłości, powracanie do korzeni, klasyka. Mój pradziadek, legendarny CM 01/02, przyciągał miliony klientów przez wiele lat, będąc uznawanym za symbol swojej epoki. Ze mną jest podobnie. Uważa się mnie bowiem za prekursora tej marki, pierwszego przedstawiciela nowej generacji. To ja dysponuję uważanym za najlepszy w historii, zielonym interfejsem. To ja zapoczątkowałem modę na modyfikowanie każdego elementu graficznego, tworzenie nowych skórek, dodawanie do gry herbów oraz strojów zespołów, a także zdjęć zawodników i sztabu szkoleniowego. Ponadto, według wielu krytyków to właśnie mój, jakże szczegółowy system treningowy jest najlepszy, nie wspominając już o wojnach psychologicznych w interakcji z innymi menedżerami.
Ludzie mają do mnie po prostu sentyment. Byłem prawdziwym skokiem jakościowym, o czym świadczą takie zalety, jak dopracowany tryb 2D, rozwinięta baza danych, obszerna lista kontuzji czy pełna kontrola nad taktyką zespołu w każdym momencie spotkania. Za to mnie właśnie pokochano i wielu do dziś nie wyobraża sobie beze mnie życia. Dziękuję.
Liczne szepty i szemrania wypełniły salę. Wielu potakiwało, część kręciła przecząco nosami, jeszcze inni głaskali się po podbródkach, próbując zebrać myśli.
- Dziękuję za tę imponującą przemowę, oskarżony może usiąść – skomentował wystąpienie Piątki sędzia. – A teraz proszę wprowadzić pierwszego świadka.
Pilnujący drzwi strażnik otworzył je leniwym ruchem, po czym, niemal jak w „Annie Marii Wesołowskiej”, zaprosił na salę pożądanego osobnika. Chwilę potem próg przekroczył na oko szesnasto-, może siedemnastoletni młodzieniec. Rozczochrany i brudny, lekko obłąkanym wzrokiem rozglądał się po wielkim pomieszczeniu, w jakim nagle się znalazł. Gdy zasiadł w końcu na mównicy, prokurator wstał, po czym stanął na wprost nastolatka.
- Zeznaje pan anonimowo, prawda? – zapytał na początek.
- Moje imię i tak nie ma znaczenia… Ważna jest tylko sprawiedliwość… - wydukał niemalże z pamięci.
- Dziękuję i przypominam o obowiązku mówienia prawdy. Zatajanie faktów lub kłamstwo pod przysięgą grozi karą pozbawienia komputera do lat trzech.
- Oczywiście…
Prokurator poprawił swoje rogowe okulary, szybkim zerknięciem przeanalizował zapisaną stronę niewielkiego notatnika, po czym zadał błyskawicznie pytanie tonem przypominającym gotującego dla przyjaciół Krzysia Ibisza.
- Czy zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że znajdujący się dzisiaj z nami ten oto FM 2005, nadal zajmuje zaszczytne miejsce w sercu niemal każdego eFeManiaka?
- Poniekąd… – odparł, znowu dając wrażenie recytacji lub powtarzania głosu ze słuchawki. – Niemniej, muszę zaznaczyć, że oprócz długiej listy zalet, posiadał on też wiele wad o niemałym znaczeniu, które zostały początkowo zatajone przed klientami…
Szyderczy uśmiech na twarzy Piątki gwałtownie zniknął. Czyżby ten młody człowiek poznał go na tyle dobrze, by ujawnić przed sądem jego najgorsze brudy?
- Proszę sprecyzować.
- Nie wszystko wyglądało tak różowo, jak się na pierwszy rzut oka wydawało… Trening był dosyć trudny do rozpracowania i niełatwo było osiągnąć przy jego pomocy zamierzony efekt. Wiele zespołów oraz zawodników zostało z jawną premedytacją przepakowanych, a kwestii taktycznych i wielu ich elementów nie dopracowano. Wystarczyło przykładowo ustawić tylko na lewym skrzydle przyzwoitego dryblera, a z biegu stawał się on niekwestionowaną gwiazdą drużyny.
- Rozumiem… Coś jeszcze?
- Tak, interakcja kulała. Można było karać graczy bez powodu, a innych menedżerom słodzić w nieskończoność. Poza tym Ekstraklasę zalewały gwiazdy rodem z Samoa Zachodniego i Erytrei.
Sala wypełniła się delikatnym śmiechem, a Piątka gwałtownie spuścił wzrok i poczerwieniał na twarzy. Mimo, że był przygotowany na podobny obrót sprawy, to jednak nie przypuszczał, że zostaną obnażone w jednym momencie dosłownie wszystkie jego słabości. Co prawda miał niewątpliwie kilka atutów, które mogły okazać się kluczowe przy werdykcie, jednak nie mógł w żaden sposób kwestionować niewygodnych zeznań świadka.
Tymczasem o wejście na mównicę poproszony został Szóstka. Ubrany w obsydianową kurtkę dresową zerkał nerwowo - to na prokuratora, to na widownię, po czym trochę niepewnie zaczął swoją mowę obronną.
- Football Manager 2006, data urodzenia: 21 października 2005. Łatek trzy, zgadza się?
- Jak najbardziej. Będący tu przed chwilą mój starszy brat poniekąd stwierdził, że konsumenci mają sentyment do starszych, ale nadal dobrze służących produktów. Nie zamierzam wdawać się polemikę z tą teorią, gdyż osobiście uważam się za jej podręcznikowy przykład.
Począwszy od faktu, że jestem po prostu ulepszoną wersją mojego poprzednika, wzbogaconą o uwagi graczy z całego świata, posiadam też kluczowe cechy gry, bez których nasza marka nie rozwinęła by się do tego stopnia, co dotychczas. Pomyślcie sami – od kogo rozpoczęły się rozmowy motywacyjne? Od kogo swój początek wziął aktualny system treningowy? Kulejąca taktyka przeżyła dzięki mnie drugą młodość, choćby ze względu na takie drobiazgi jak zamiana pozycji i gra na czas, bez których wielu późniejszych klientów nie wyobrażało sobie życia. No i skończyły się wreszcie czasy wygrywania ligi przez beniaminków.
A mam przecież też inne, cieszące oko zalety. Bo czymże byłby realizm bez wzrostu i wagi zawodnika? Bez jego ulubionych pozycji na boisku? Bez statystyk sędziowskich, własnego kontraktu, decyzjach o leczeniu grajków, wreszcie dokonywania zmian bez zatrzymywania meczu? A pierwszy samouczek? Świetny zestaw skinów, kontraktowanie szaraków w razie potrzeby? Czy aby na pewno nie tęsknicie za tymi pięknymi czasami? Dwa tysiące szósty był niewątpliwie rokiem sukcesu i taki sam może być również każdy kolejny. Dziękuję za uwagę.
- Pieprzeni oratorzy. Jak tak dalej pójdzie, to będę musiał wygłaszać mowę wierszem… - Dziesiątka z najwyższym trudem wysłuchiwał autoreklam swoich towarzyszy. Pocieszał go jednak fakt, że na salę natychmiast poproszono drugiego krytycznego świadka, a on sam miał akurat z racji wieku najmniej wad. Przynajmniej tak mu się wydawało…
Prokurator rozpoczął procedurę przesłuchania. Tym razem pod gradobiciem pytań znalazł się dwudziestoparoletni, wyglądający na typowego intelektualistę chłopak, zdecydowanie bardziej ogarnięty od swojego poprzednika.
- Pragnę już na wstępie zaznaczyć, że większość wymienionych przed chwilą argumentów mija się po części z prawdą – zaczął bez skrupułów. – Owszem, nie można umniejszać zasług FM-a 2006 w hierarchii menedżerów piłkarskich, jednakże kilka jego elementów było w rzeczywistości dalekich od ideału.
- Można konkretniej?
- No choćby te osławione rozmowy motywacyjne. Można było pochwalić po spotkaniu... a co z odprawą przedmeczową? Wskazówki przed pierwszym gwizdkiem to przecież chleb powszedni w profesjonalnym futbolu – brak pomyślunku i tyle. Druga sprawa to losowania. Nagminnie zdarzały się tzw. grupy śmierci i marzeń, a bywało, że po zakończeniu fazy grupowej w kolejnym meczu wszystkie zespoły z pierwszych miejsc, jako przeciwników dostawały drużyny, które zajęły drugie miejsca w tych samych grupach. Kontrakt menedżerski? Bezużyteczny. Praktycznie zniknęły taśmy wideo z nagraniami piłkarzy, a premie za bramki i czyste konta potrafiły przynieść skutki odwrotne do zamierzonego. Do ideału to chyba jednak trochę daleko…
Świadkowi podziękowano, zaś kolejne szmery oraz szepty wypełniły salę sądową, wywołując kumulującą wiele sprzecznych opinii kryptodyskusję. „Dobrze gada” – mówili jedni, „to szczegóły” – twierdzili drudzy. Szóstka pozostał w zaistniałej sytuacji niewzruszony, obserwujący zaś sytuację sędzia przybrał prawdziwie marsową minę. Wysłuchano dopiero jednej trzeciej kandydatów, tymczasem wśród tłumu już narastały spory, które przerwać zdołała dopiero sucha komenda:
- FM 2007 proszony o zabranie głosu.
Siódemka był chyba najbardziej dystyngowanym osobnikiem z całej grupy. Wystarczyło spojrzeć na jego ubiór – palto a'la Mourinho, spodnie od garnituru, biała koszula, krawat. Już na pierwszy rzut oka wiadomo było, że akurat jemu zdecydowanie powiodło się w interesach.
- Football Manager 2007, urodzony 18 października 2006, łatany dwukrotnie, nie wliczając fixów. Prosimy.
- Panie i panowie, powiem krótko! – zaczął oskarżony, gdy tylko podszedł do mównicy. – Jestem bezdyskusyjnie najlepszą częścią Football Managera w historii i nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości!
Ciszy spowodowanej szokiem, jaki nastąpił w pomieszczeniu, nie przerwał nawet upierdliwy dotąd brzęk latającej muchy. Taktyka przybrana przez oskarżonego była, bądź co bądź, dosyć ryzykowna, jako że na poparcie swoich słów musiał mieć wyjątkowo mocne argumenty.
- Klucz do sukcesu to spełnianie oczekiwań nawet najbardziej wybrednych klientów i właśnie ja ten klucz posiadam! Ludzie chwalą mnie za niepowtarzalną grywalność i klimat – czyli to, co na rynku cenione jest najbardziej. Mój poziom trudności także nigdy nie odbiegał od realizmu, a gracze, zgarniając za moją sprawą kolejne trofea, czerpali przyjemność z rozgrywki i nie mogli odkleić się ode mnie przez długie lata. Zresztą, niektórzy nadal to robią.
Dało się usłyszeć odgłosy potakiwania, ktoś nawet usiłował zaklaskać. Strategia Siódemki najwyraźniej poskutkowała – zachowanie w stylu szkoleniowca Interu faktycznie ma w sobie coś intrygującego i tak samo było w tym przypadku.
- Chcecie więcej zalet? Proszę bardzo, mogę wymieniać w nieskończoność. Przyjemna oprawa graficzna? Jest. Wspominane przed chwilą odprawy przedmeczowe? Już są. Rozbudowana interakcja z piłkarzami? Na zawołanie. Dochodzą też inne nowinki: kluby filialne, podział treningu na sekcje klubowe, czy opiniowanie decyzji sędziego. Do tego tylko dwie łatki, czyli mniej, niż ktokolwiek! Żyć, nie umierać.
- Dziękuję, proszę usiąść...
- Jeszcze nie skończyłem, Wysoki Sądzie! Pamiętajcie – najpierw przyjemność z gry, potem innowacje. Chociaż mnie w sumie ani jednego, ani drugiego nie brakuje… Nie jestem przecież najlepszy na świecie, ale uważam jednak, że nikt nie jest lepszy ode mnie. Dziękuję!
Siódemka odszedł od mównicy z rękami w kieszeniach, pogwizdując jakąś melodyjkę i gapiąc się w sufit. Poza ta była jednak tylko pokazem dla widowni – niemożliwym było przecież, ażeby nie interesowała go własna przyszłość. O zeznania ponownie poproszony został tymczasem świadek numer jeden, ten sam, który wcześniej zajął się krytyką piątki.
- Moje imię nie ma znaczenia, liczy się tylko sprawiedliwość…
- Taaak, to już wiemy – przewrócił oczami prokurator na widok skołowanego nastolatka.
Z czasem obserwacja tego zmarnowanego i lekko zapuszczonego człowieka przestała być dla ludzi jakąkolwiek przyjemnością, przypominał im on bowiem o prawdziwie niszczącej działalności FM-a na przeciętny ludzki organizm. Objawy uzależnienia od tej niepozornej używki bywały różne – jedni tracili apetyt, inni nie potrafili zasnąć do czwartej nad ranem. Zdarzały się przypadki samookaleczeń w razie ciągłych niepowodzeń, uszczerbki na zdrowiu psychicznym, urojenia, fobie… To wszystko zaszło już jednak za daleko i społeczeństwo nie potrafiło się od menedżerów uwolnić. Pozostało więc podjąć dzisiaj jak najlepszą decyzję i dosadnie zasugerować ją sędziemu.
- Co byłby pan w stanie powiedzieć nam na temat wystąpienia FM-a 07? Czy jest coś, co zechciałby pan dodać, potwierdzić lub zdementować? Słuchamy.
- Ja… on… on faktycznie… był świetny. To właśnie przez niego doprowadziłem się do dzisiejszego stanu… Ale nie, żeby był ideałem… wady miał, jak wszyscy…
- Konkrety proszę, konkrety…
- Tę wersję uznaje się zwykle za dosyć łatwą, ale niejednokrotnie rzucała ona klientom kłody pod nogi. Pamiętam, jak zarząd potrafił grzmieć z powodu wyników przekraczających przedsezonowe oczekiwania… Chore, prawda? Groziło to nawet odebraniem menedżerowi posady, co znacznie komplikowało rozgrywkę. Ponadto, kluby zamieniały się w miejskie szpitale – mnóstwo zawodników schodziło z murawy kontuzjowanych, bo boiskowi zabijacy byli wprost nie do okiełznania. Wielokrotnie zdarzało się też, że piłkarz, który odrzucił propozycję nowej umowy, lądował z miejsca na wolnym transferze…
A te zabezpieczenia antypirackie? Śmiechu warte, zdarzały mi się koszmary po tym, gdy jako legalny klient ujrzałem Armenię z awansem do ME lub podwojone kwoty transferu. Mecze też były niczego sobie, co trzecia bramka wpadała po identycznej akcji, a bramkarze w głupie sposoby mijali się z piłką…
- Dobrze, jeśli to wszystko, to dziękuję. Czas nas niestety goni, a przed nami jeszcze drugie tyle oskarżonych. Jednocześnie zapraszam Ósemkę do mównicy.
Ósemka odziany był bardzo podobnie do Siódemki i chyba tylko to odciągało uwagę od jego niekwestionowanej brzydoty. Można było wręcz odnieść wrażenie, że jego twarz jest blada i czerwona jednocześnie, dlatego też większość widzów już od pierwszej sekundy miała ochotę zarzucić mu na głowę foliowy worek.
- Football Manager 2008, urodzony 19 października 2007 roku. Do tego dwa… na upartego trzy patche. To pan, zgadza się?
- Jak najbardziej.
- W takim razie może pan zaczynać.
Oskarżony poprawił sobie mikrofon, otarł pot z sino-bordowego czoła, po czym rozpoczął przygotowaną zapewne przemowę. W dziennym świetle padającym z okien przypominał typowego wujka z wąsami, którego nikt na weselu nie zna, ale on tankuje aż po korek.
- Oto patrzycie państwo na chodzący dowód, iż nawet najlepsze rzeczy można jeszcze udoskonalić. Nie uważam tym samym, że puszący się tu przed chwilą mój poprzednik nie ma sobie równych, ponieważ w przypadku naszej marki, zmiany niemal zawsze wychodzą na lepsze. Ja zaś doświadczyłem ich naprawdę sporo, począwszy od usprawnienia interfejsu, poprzez multum zmian graficznych, aż po cały szereg ulepszeń programowych.
I tak, udostępniłem możliwość wbicia oleju do głowy grajkom w przerwie, a więc mankament poprzednich edycji. Skończyłem też z nieudolna akcją „Face in the game” i po raz pierwszy użyłem systemu FaceGen oraz stylu Cut-Out, które do dziś sprawdzają się bez żadnych zarzutów. Mało? W celu uniknięcia przewidywalności silnika meczowego, konsultowałem się nawet z byłym reprezentantem Irlandii Rayem Houghtonem, ażeby spotkania nabrały jeszcze większego realizmu niż dotychczas. Wszystko to robiłem dla Waszego komfortu! Mogliście decydować nawet o rozmiarze boiska, zmieniać formację bez zatrzymywania meczu… Dzięki nowym zakładkom klubowym i transferowym, zarządzanie zespołem stało się jeszcze szybsze oraz wygodniejsze! Postęp był po prostu niekwestionowany.
- To wszystko?
Ósemka kiwnął głową.
- W takim razie dziękuję. Panie prokuratorze, mamy świadka dla tego przypadku?
- Mamy, mamy, znaleźliśmy takiego jednego przez Internet. Trochę mało wiarygodny jest, ale nikogo innego nie zlokalizowano… - zwrócił się półszeptem do sędziego prokurator, dając mu do zrozumienia, że nie powinien spodziewać się fajerwerków.
- Nieważne, wprowadźcie go.
W ten sposób na salę wpuszczony został niespełna trzynastoletni chłopiec, żujący gumę i o lekko przesadnie pewnej postawie idącej. Już na pierwszy rzut oka było widać, że jego intelekt nie należy do przodujących; braki miał też w dziedzinie kultury osobistej. Po przedstawieniu się i wysłuchaniu prokuratorskiej formułki, od ziewnięcia rozpoczął chyba najgorsze zeznanie w historii Sądu Najwyższego.
- Dobra boty, słuchajcie. Ten FM to był w ogóle jeden wielki żal. Nawet stadionu nie można było rozbudować, bo jak chciałem wczytać jeszcze raz grę po porażce mojego Realu z Tłokami Gorzyce (swoją drogą, znacie jakąś dobrą taksę?), to mi całą inwestycję anulowali. Jak kiedyś zabrakło Barcelonie bramkarza, to pojawił się u nich taki szaraczek. Wchodzę w niego, a tu LOL! Statsy z kosmosu, normalnie rewela na całej linii, aż przegrałem przez niego Gran Derbi potem. OMG tylko, że się tacy co chwile w większości klubów pojawiali.
No i jeszcze skin był brzydki, co najmniej jak moja stara. Aż się odechciewało grać, jak się patrzyło na te dziwne kolorki, dobrze, że później wymiatał Blakin-dwa. Wszyscy gracze w ogóle mieli też do dupy morale, a grali jak jacyś nawiedzeni. W sumie ten menedżer w ogóle był jakiś trudny. Moim Realem o mało nie spadłem z ligi, bo silnik meczowy ciągle czitował. Wykopywali piłkę na oślep jak jakieś lamy, nie przyjmowali jej przy linii bocznej, kręcili się kółko… A po każdym golu się tylko z sędzią kłócili, nooby jedne. Najgorsze było to marnowanie setek po dziesięć razy w meczu. Dopiero pacze podratowały sytuację, ale i tak długo był jeden wielki żal.
- Dziękujemy już, dziękujemy. Naprawdę wystarczy – przerwał chłopcu blady jak ściana sędzia. W porównaniu z poprzednim świadkiem, tym razem naprawdę zobaczył, co FM potrafi zrobić z ludzkim umysłem. Lamerski język, frustracja, kondensacja języka, przerost formy nad treścią, wreszcie kisiel zamiast mózgu… A to zaledwie niewielka część objawów niszczącego nałogu.
- Poproszę teraz FM-a 2009 do mównicy. Chcę już o tym jak najszybciej zapomnieć…
Młody strzelił minę rozpieszczonego bachora i wożąc się, niechętnie zszedł ze sceny, jego miejsce zajął zaś Dziewiątka, otrzepując na pokaz swój siwy garniturek, ozdobiony krawatem Samoobrony.
- Football Manager 2009, urodzony 19 listopada 2008 roku. Łatek sztuk cztery… - prokurator wytrwale spełniał swoje żmudne obowiązki.
Oskarżony tymczasem przytaknął. Krzątając się przez moment w okolicach mikrofonu, długo nie mógł zebrać się na wydobycie jakiegokolwiek dźwięku, gdy już jednak zaczął, słowotok dosłownie popłynął z jego ust.
- Stoję tu oto przed Wami drodzy wyborcy, nie jako aktualizacja moich poprzedników, ale jako zupełnie nowa jakość! To za moją sprawą, po raz pierwszy w historii naszej marki, osławiony już silnik meczowy wyposażony został w trójwymiarowy widok spotkania, z masą kamer i intuicyjnym paskiem nawigacyjnym. Rewolucja ta była największą w dziejach serii, więc brak tegoż elementu w ocalonej przez sąd wersji byłby grubym błędem. Owszem, może i kulki są w pewnym sensie naszym symbolem, ale jak mówi stare internetowe porzekadło: "dobry FM to wszechstronny FM".
Gruntowną przebudowę przeszedł skrypt transferowy, który został opracowany zupełnie od podstaw, tylko po, to ażeby ruch na rynku piłkarzy stał się jeszcze bardziej realistyczny. O wspomnianej przeze mnie „nowej jakości” świadczą także konferencje prasowe, zastępujące przestarzałe już krótkie wywiady oraz plotki transferowe, znacznie ubarwiające doniesienia mediów. Grzechem byłoby nie wspomnieć też o poszerzonej roli asystenta, zwłaszcza w przypadku początkujących graczy i tych, którzy zwykle chcą się skupić na samym meczu. Do tego możliwość wyszkolenia ulubionych zagrań, urealnione wpływy zarządu na losy klubu, feminizacja kodu gry oraz inne cieszące oko drobiazgi. Tylu nowości nie oferował wcześniej żaden z moich braci!
- Koniec? – zareagował sędzia na gwałtowną pauzę Dziewiątki.
- Nic więcej nie przychodzi mi do głowy.
- Więc proszę usiąść. Można wprowadzić świadka, panie Dobrosławie.
Ku zaskoczeniu wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu, próg przekroczyła… w miarę przeciętna nastolatka. Młodzi eFeManiacy zaczęli szarpać swoje matki za rękawy, pytając cicho „to dziewczynki też grają w FM-a?”, zgrabna dziewczyna jak gdyby nigdy nic podeszła tam gdzie wszyscy, czyli do mównicy, i odpowiedziawszy na wszystkie proceduralne pytania, rozpoczęła swój wywód.
- Trudny był. Pierwszy raz spróbowałam go za namową brata, kiedy powiedział mi, że teraz nawet kobiety mogą w FM-a grać. No więc odpaliłam go jak młody siedział w szkole, ale już na wstępie nie byłam zadowolona. Te pomarańczowe kolory były okropne, jakieś totalne bezguście. Ale to nic – pomyślałam. Przemogłam złe pierwsze wrażenie i wybrałam jakiś przyjemny klubik w lidze hiszpańskiej, chyba zaczynał się na „e”.
Ale do rzeczy. Pomijając męczarnię mojego braciaka z instalacją, bardzo szybko rzuciły mi się w oczy te szare płachty na trybunach, mające to niby zastępować kibiców. Ogólnie, same ludziki też wyglądały jakoś tak śmiesznie, piłka odbijała się od podmuchów powietrza przez nich wywołanych, a oni nie dość, że przebiegali przez siebie, to jeszcze dostawiali nierzadko nieprzewidywanych ataków paraliżu i ślepoty. Ich zachowanie wiązało zresztą z innymi dziwami, jakie dane mi było zaobserwować. Mecze zazwyczaj kończyły się po 1-0, a więcej niż dwa gole na spotkanie zdarzały się od święta. Jeśli już wpadały, to najczęściej po uderzeniach z trzydziestu metrów, bo pod bramkę dostać się zwyczajnie nikt nie potrafił.
No, a jak trafiali rzadko, to i dogrywki się zdarzały. I potem karne. Właśnie, karne! To był dopiero kabaret, gdy po 12 seriach lub więcej wszyscy strzelali prosto w okienka, nawet golkiperzy. Ruski rok można było czekać, aż ktoś spudłuje…
Brat wspominał jeszcze o jakimś koszmarnym błędzie w polskiej Ekstraklasie, że niby coś z pucharami nie tak było. Ale nie wnikam w to, w końcu i tak przestałam grać, bo ile można czekać, aż się ekran meczowy załaduje, a potem jeszcze pojedynkować się z bułgarską drużyną z pięcioma Polakami w składzie? To zdecydowanie nie dla mnie…
- Dziękujemy pani za tę wyczerpującą opinię. Może pani usiąść.
Po przemówieniu młodej dziewczyny, ludzie zaczęli coraz głośniej wyrażać swoje opinie, zakłócając tym samym przebieg procesu. Jako, że pozostał już tylko jeden niewysłuchany oskarżony, sędzia nie zwlekał dłużej i poprosił go o wystąpienie. Dziesiątka długo czekał na ten moment. Znał swoją wartość i od początku do końca był przekonany, że ludzie nie mogą wybrać czegoś niedopracowanego na niekorzyść najlepiej wyposażonego. Mimo braku obaw, wstał z miejsca i udał się do mikrofonu, jako że lepiej było zwyczajnie nie ryzykować.
- Football Manager 2010, urodzo…
- Da pan spokój prokuratorze, w końcu wszyscy mnie tu znają. Starsi, młodsi, mężczyźni, a jak się przed chwilą okazało, nawet kobiety. Wszystko dzięki sześcioletniemu doświadczeniu moich braci, dzięki któremu narodziłem się w takiej, a nie innej postaci. A musicie przyznać, że postać ta jest wyjątkowo okazała.
Bo jak inaczej nazwać ulepszony o ponad sto nowych animacji tryb 3D, z nowymi stadionami oraz żywo reagującymi kibicami? Dopracowany silnik meczowy, z podniesioną inteligencją AI? Żeby jednak nie było zbyt trudno, udostępniłem swoim klientom ośmiostopniowy kreator taktyk, a także instrukcje menedżerskie zza linii bocznej, pozwalające na jeszcze szybsze niż dotychczas dokonywanie korekt taktycznych.
A jeśli komuś nadal by nie szło – analiza pomeczowa czeka na niego o każdej porze dnia i nocy, wraz z wieloma cennymi wskazówkami sztabu szkoleniowego, będącego na każde nasze zawołanie. Dla komfortu udostępniłem również dwa rodzaje skina: jasny i ciemny, plus kompletnie przebudowany, intuicyjny interfejs, prosty do modyfikacji pod wieloma względami.
Właśnie, a propos modyfikacji - gdyby komuś znudziło się samo korzystanie z moich zasobów, zawsze możecie je w dowolny sposób… zmodyfikować! Właśnie po to oddałem do użytku specjalny edytor, z opcją dodawania i edytowania rozgrywek. Czyż perspektywa realizacji swoich najbardziej szalonych wizji w świecie piłkarskim nie jest kusząca? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie, ja tymczasem dziękuję – zakończył, po czym odszedł od mównicy, nie czekając nawet na pozwolenie sędziego. Faktycznie, argumenty Dziesiątki były wyjątkowo mocne.
- Dobrze więc… Zapraszam jeszcze raz świadka numer dwa.
Wykształcony okularnik ponownie wkroczył na scenę. Nie owijał on przesadnie w bawełnę, rozpoczynając krytykę najnowszego FM-a praktycznie bez żadnego wstępu.
- Taki jesteś pewien siebie kolego? Niech Ci tylko przypomnę masowe marnowanie akcji sam na sam przez napastników oraz bramki typu „stadiony świata” piłkarzy, którzy na co dzień mieli problemy z prostym kopnięciem piłki. Przemilczałeś też błąd z wychowankami, którzy nie otrzymywali należnego im statusu w następnym sezonie, a także rozbieżności w wynikach meczów, zarówno po 90 minutach, jak i po karnych (które na dobrą sprawę zawsze wpadały, bo bramkarze za każdym razem wrastali w ziemię).
Potem wyszedł na jaw powodowany przez ciebie wyciek pamięci, znacznie utrudniający klientom życie. Ba, nigdy w historii tak pilnie nie łatano żadnego FM-a! Kluby robiły jakieś absurdalne transfery za horrendalne kwoty, grały w dwóch rozgrywkach europejskich na raz, a nawet traciły zdolnych piłkarzy przez „wieczne wypożyczenia”. Sędziowie gwizdali spalone z kosmosu, a potem za ich krytykę graczom się obrywało od ZPN-u! Widzisz, wcale nie jesteś taki wspaniały, jak Ci się wydaje.
Koniec. Nareszcie koniec. Sędzia zrobił głęboki wydech, zebrał do kupy zrobione w trakcie zeznań notatki, po czym obserwując analogiczne czynności prokuratora, beznamiętnie ogłosił półgodzinną przerwę. Wraz z wyjściem obu z pomieszczenia, salę wypełniły przekrzykujące się głosy, pertraktujące na temat wyższości jednego oskarżonego nad drugim. Oni sami zostali z kolei ponownie zaprowadzeni do izolatki, gdzie rozgorzała kolejna głośna sprzeczka.
- Wygram to, zobaczycie – Siódemka cały czas przekonany był o własnej doskonałości, ignorując zupełnie argumenty podenerwowanych kolegów.
- Taki jesteś pewien? Wypadłem nie gorzej od ciebie.
- Nie, nie, nie, Dyszko. Za młody jesteś, by się na ludziach znać. Oni wolą rzeczy sprawdzone, nie zgodzą się na kota w worku. Ten prokurator to wie.
- I właśnie dlatego wygram ja – przerwał mu na przekór Piątka.
- Phi, jesteś przecież gorszą wersją mnie, nic więcej – Szóstka nagle nabrał pewności siebie.
Tylko Ósemka i Dziewiątka milczeli, chyba trochę zawstydzeni swoją nie najwyższych lotów urodą. Po kilku minutach sporów pozostali również pogrążyli się we własnych myślach, przygotowując najpewniej zwycięskie przemowy.
Tymczasem na zapleczu sądowym, sędzia i prokurator ponownie przesiadywali w wygodnych fotelach, degustując ten sam koniak w tych samych kieliszkach. Na taki dylemat potrzeba im było jednak zdecydowanie więcej alkoholu, którego niestety, po pierwsze – nie posiadali, po drugie – wypić zwyczajnie nie mogli. Dlatego też zadowalając się tym co mają, w pełnej kulturze namyślali się, każdy osobno, gdy wreszcie po jakimś kwadransie prokurator wypalił:
- Siódemka.
- Czemu akurat on? – zapytał ze spokojem sędzia.
- Bo chyba ma rację. Jest najbardziej stabliny i grywalny.
- Daj spokój – wypalił – To nie jest powód! Po łatkach każdy był „stabilny i grywalny”.
- To co ty proponujesz? Dziesiątkę? On jest młody i głupi…
- A Piątka i Szóstka to dinozaury. Tym sposobem do niczego nie dojdziemy.
- Zawsze pozostaje Ósemka. Miał coś w sobie, choć nie obyło się bez krytycznych głosów. Na pewno był lepszy od Dziewiątki, która dla mnie odpadła już w przedbiegach.
- Nie, nie, nie. To ja już wolę Siódemkę.
- A nie Dziesiątkę? – prokuratora zaskoczyła ta zmiana frontu.
- Sam już nie wiem! To trudne jak cholera. Poza tym, kończy nam się czas.
- Każdy się nadaje. Myślę, że któregokolwiek nie wybierzemy, ludzie się z tym pogodzą.
- W takim razie który? Siedem, Osiem, Dziesięć? Może Sześć?
- Ja już chyba wybrałem…
Wielka sala wielkiego budynku, gdzieś w wielkim mieście – tłum brudnych i niewyspanych nastolatków wyrywa się z objęć zatroskanych matek, z żądzą mordu w oczach obserwując powiewające grozą wejście. Nagle masywne, mahoniowe drzwi zaskrzypiały złowieszczym tonem, a pod eskortą pary przerośniętych stróżów prawa wprowadzono na salę sześciu osobników. Zakuci w potężne kajdany i łańcuchy, ze spuszczonym wzrokiem zasiedli na wyeksponowanej przed ludem ławie oskarżonych, oczekując na swój wyrok.
- Dziękuję państwu za cierpliwość. Wraz z panem prokuratorem podjęliśmy ostateczną decyzję i nie będziemy trzymać nikogo dłużej w niepewności.
Ktoś przełknął głośno ślinę, jeszcze bardziej kumulując napięcie. Sędzia kontynuował.
- Na odstawie artykułu osiemset pięćdziesiątego drugiego, paragraf trzeci, podpunkt jedenasty, Sąd Najwyższy oświadcza, że licencję na prowadzenie działalności, a zarazem wyrok uniewinniający, otrzymuje Football Manager…
Słowa kluczowe:
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ