Artykuły

Zacznijmy od dzieci – rozmowa z Fidelem
Ceyvol 28.10.2013 18:50 12656 czytelników 0 komentarzy
12

Łukasz "Fidel" Kamiński był redaktorem CM Revolution w latach 2008-2009. Wcześniej współtworzył takie portale jak FM Poland czy Centrum CM, stając się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci na polskiej scenie CM/FM. Dziś w Football Managera już nie gra, lecz część znanych z niego obowiązków pełni nadal, jako prezes klubu KS Konstancin.  W czasach coraz częstszych historii o eFeManiakach spełniających menedżerskie marzenia, zapraszamy na rozmowę z graczem, który tuż pod naszymi nosami kroczek po kroczku dąży do wyznaczonych sobie celów.

 
O wpływ CM-a i FM-a na Twoje dzisiejsze położenie chyba nie muszę pytać. Lepszym pytaniem będzie, kiedy ta seria przestała być dla Ciebie tylko rozrywką, a zaczęła podsuwać myśli w stylu "chciałbym zajmować się tym na poważnie"?

Szczerze powiedziawszy nigdy na tym się nie zastanawiałem, ale z całą pewnością miała i ma wpływ na moje życie, mimo że nie gram w nią od około 2 lat. Zawsze twardo stąpałem po ziemi i szybko wiedziałem, że piłkarzem nigdy nie zostanę. A piłkę nożną po prostu kocham. Zawsze chciałem się tym zajmować, a myślę, że CM/FM tylko mi uświadamiał, że to jest to, co powinienem robić. Zacząłem grać od CM 00/01 – jeszcze po dziś dzień mam półkę w pokoju, gdzie są ułożone wszystkie oryginalne CM-y od 2000 roku do FM 2012. Na pewno jest to bardzo ważna półka w moim życiu, bo były takie dni, jak chodziłem do gimnazjum czy liceum, że wracałem po zajęciach, miałem wszystko gdzieś i odpalałem FM-a. Po prostu grałem, nic innego mnie nie obchodziło. Nie interesowały mnie klasówki, egzaminy. Nic, totalnie nic. Tylko piłka i tylko FM.

Ale w twoim przypadku pasja poszła o krok dalej. Kiedy zapadła decyzja – "zrobię to w rzeczywistości!"?

Zaczęło się naprawdę dziwnie i nie zapomnę tego chyba do końca życia. Był to jakiś 2007 rok i byłem z dwoma kolegami na wakacjach w Hiszpanii, w Marbelli. Wracaliśmy już do Warszawy samolotem, prawdopodobnie nie byliśmy w najtrzeźwiejszym stanie. Siedzieliśmy w tym samolocie i gadaliśmy o głupotach. Nagle wypaliłem do nich: "A gdybyśmy założyli klub sportowy i w nim grali?". I tak to się wszystko zaczęło. Po powrocie poszedłem do Romana Koseckiego, który wtedy nie miał jeszcze w Kosie Konstancin drużyny seniorów i poprosiłem, żeby taką drużynę założyć. On oczywiście nas olał. Nie interesowało go to wtedy. Sprawa wróciła rok później. Roman odezwał się do mojego ojca, czy dalej jestem tym zainteresowany. Reszta już potoczyła się sama z siebie. I tak zrobiliśmy z trenerem Janem Grabskim, przyjacielem mojego ojca, seniorską piłkę w Kosie Konstancin. Ja zajmowałem się sprawami organizacyjnymi i transferami. To był pewien przedsmak wszystkiego, przedsmak piłki nożnej w wydaniu rzeczywistym. I to jest całkiem coś innego niż FM.

Jak bardzo innego? Co po latach gry w FM-a uderzyło 19-latka najmocniej przy zderzeniu z rzeczywistością?

W FM-ie wszystko jest proste. Patrzysz na statystyki i wszystko widzisz. W rzeczywistości ocena umiejętności piłkarskich, charakteru, nie jest taka łatwa. Ponadto liczne relacje międzyludzkie w drużynach powodują, że nie jest to taka prosta sprawa. W szczególności w tak niskiej lidze, gdzie zawodnicy nie zarabiają pieniędzy albo zarabiają co najwyżej kilkaset złotych. Nie jesteś przecież w stanie zakazać zawodnikowi picia alkoholu przed meczem, skoro nie bierze za to pieniędzy, a jest osobą dorosłą. A z drugiej strony jest Twoim najlepszym zawodnikiem i nie wystawisz go w składzie? Przegrasz. Decyzje często bywają trudne, a ludzie też uprawiają politykę, więc to wszystko jest tak bardzo skomplikowane, że trzeba robić wszystko bardzo umiejętnie.

Twoja kariera potoczyła się w innym kierunku niż te wirtualne – zostałeś prezesem RKS Mirków, który reaktywowałeś od zera.

RKS Mirków założyłem już sam ze znajomymi, po tym jak odszedłem z Kosy. Tu robiłem wszystko od początku do samego końca sam. Oczywiście przy pomocy kilku przyjaciół. Wszystko było moim pomysłem na piłkę, moją ideą, wizją tego sportu. Tu, przy pomocy przede wszystkim Maćka Wesołowskiego i Michała Madeńskiego, stworzyliśmy pierwsze drużyny młodzieżowe, które teraz osiągają bardzo dobre wyniki sportowe. Pierwszy zespół pod wodzą trenera Edwarda Brzezińskiego wywalczył dwa awanse, najpierw z klasy "B" do klasy "A", a potem do Ligi Okręgowej. Każdemu może wydawać się, co to za osiągnięcie. A ja powiem, że jeśli chcesz grać w Lidze Okręgowej (przynajmniej w okręgu warszawskim) to musisz potrafić kopać i każdego niedowiarka zapraszam na trening mojej drużyny. W czerwcu tego roku postanowiliśmy ze Skrą Konstancin połączyć siły, bo uznaliśmy, że trzy kluby z Konstancina w Lidze Okręgowej (Kosa, Mirków, Skra) to straszna głupota i bezsens. Tak też stworzyliśmy KS Konstancin, który ma pierwszą drużynę w Lidze Okręgowej, drugi zespół w klasie "A" i aż siedem roczników młodzieżowych.

Przybliżysz nam kulisy fuzji? To chyba pod względem organizacyjnym duża sprawa.

Jasne. Ale jak się okazuje, pod względem organizacyjnym nie było to aż tak wielkie wyzwanie. Dużo trudniejsze było dojście do kompromisów w niektórych sprawach. Organizacyjnie zrobiliśmy to na bazie stowarzyszenia RKS-u Mirków. Przyjęliśmy nowych członków – osoby ze Skry. Zrobiliśmy Walne Zebranie, na którym zmieniliśmy nazwę oraz powołaliśmy nowy zarząd i komisję rewizyjną. Koniec fuzji. Wszystko stało się faktem. Było trochę przy tym papierkowej pracy, ale daliśmy radę.

I to właśnie ciebie wybrano na prezesa nowego klubu.

Tak naprawdę to każdy z zarządu mógłby zostać prezesem naszego stowarzyszenia bez szkody dla jej działalności, ja chyba po prostu mam najwięcej czasu w chwili obecnej, aby poświęcać go klubowi. Dla mnie nie jest tak istotna nazwa stanowiska – nieraz potrzebuję pomocy innych członków, bo czasem mają większą wiedzę lub doświadczenie. Ja na pewno tego nie ukrywam.

Masz również uprawnienia trenerskie. Nakreślmy więc może teoretyczną sytuację dla naszych czytelników. Jestem eFeManiakiem i chcę zostać trenerem. Co musi zrobić osoba taka jak ja, by zdobyć podobne uprawnienia?

Akurat w chwili obecnej zmieniły się przepisy. Minister Gowin deregulował dostęp do zawodów, w związku z czym powstał mały konflikt na linii PZPN – Ministerstwo Sprawiedliwości. Sytuacja z uprawnieniami się skomplikowała i każdy trener pewnie ma teraz niemałą zagwozdkę, jak to jest naprawdę. Aczkolwiek jak najbardziej popieram stanowisko PZPN w tej sprawie, bo nie może być tak, że człowiek z ulicy uczy dzieci grać w piłkę. Może im po prostu zrobić krzywdę. Ludzie widzą pieniądze w trenowaniu dzieci, dlatego powinno być to regulowane bardzo restrykcyjnymi przepisami w mojej opinii. Ja zrobiłem kurs instruktora rekreacji ruchowej o specjalizacji piłka nożna i jest to dokument, który uprawnia mnie do trenowania drużyny do Ligi Okręgowej do 2016 roku, kiedy to PZPN przestanie uznawać te dokumenty. Teraz aby trenować drużyny w rozgrywkach związkowych trzeba zrobić kursy organizowane przez PZPN, czyli UEFA C – możliwość trenowania dzieci do lat 12, bądź UEFA B – drużyny do Ligi Okręgowej. Dokumenty państwowe, czyli instruktor lub trener drugiej klasy zdobyte po 23 sierpnia bieżącego roku nie są uznawane przez krajowe związki.

Ja sam na kurs trenerski zapisałem się w momencie reaktywowania RKS-u Mirków. Po 4 miesiącach miałem już wszystkie dokumenty. Zrobiłem to raczej, aby nabyć fachowej wiedzy na temat piłki nożnej, bo skoro jednym z głównych moich zadań jest zatrudnianie trenerów, to powinienem choć trochę się znać na trenerce. Żeby oceniać kogoś pracę, to trzeba znać się na tej pracy.

Trudno zdobyć takie papiery?

Zdobyć uprawnienia tak naprawdę nie jest ciężko. Dużo trudniej jest zdobyć pracę i nie ma możliwości, żeby jakikolwiek klub, nawet na poziomie Okręgówki, wziął człowieka znikąd. Trener musi przejść pewne szczebelki jak sędzia. Najpierw dzieci, potem seniorzy. Na pewno trzeba mieć plecy. Z nimi jest dużo łatwiej. Ewentualnie dużą wiedzę i charyzmę. Ja u mnie w klubie bardziej patrzę na trenerów dzieci, bo nie wyobrażam sobie, żeby trenował je ktoś przypadkowy. I dla mnie jest ważne, żeby to oni zdobywali wiedzę, dokształcali się. To tak naprawdę piłka dziecięca, młodzieżowa, jest kwintesencją całego futbolu. Ja jak najbardziej zachęcam wszystkich do robienia uprawnień trenerskich, ale tylko jeśli chcą coś zmienić w naszej piłce i mają na tyle dużą charyzmę, że będą w stanie sobie poradzić z tym bałaganem. Zacznijmy od dzieci, naprawdę.

To gdzie był ten moment w twojej karierze, gdy zadecydowałeś, że jednak nie trenerka, tylko prezesura?

Haha, kariera to na pewno nie jest. Ja na to mówię: "zabawka". Każdy z moich znajomych wie, że traktuję to jako zabawę. Trzeba jeszcze mieć do siebie trochę dystansu i pamiętać, że wciąż to jest jedynie Liga Okręgowa. Kariera jest tylko w FM-ie.  Było tak, że odszedłem z Kosy, a nie potrafiłem bez piłki żyć. O powodach nie chcę opowiadać, ale miałem po tym straszliwego doła, znajomi, zawodnicy Kosy patrzyli na mnie krzywo, nie odzywali się. Tylko nieliczni zostali przy mnie. Potrafiłem powstać z tej sytuacji. Wracając do RKS-u, spotkałem się z tymi samymi znajomymi, z którymi rozmyślaliśmy o piłce 2-3 lata wcześniej w samolocie, i postanowiliśmy, że reaktywujemy Mirków. W związku z tym, że ja wziąłem na siebie całą odpowiedzialność, jasne było, że powinienem zostać prezesem. Ponadto był to mały B-klasowy klubik, którego zarządzanie wcale nie jest trudne. Każdego lubiącego piłkę zachęcam do stworzenia własnego klubu B-klasowego. To jest całkiem inne spojrzenie na futbol.

Zarejestrowaliśmy klub w KRS-ie i tak się zaczęło. Ja byłem prezesem RKS-u Mirków, a przy okazji trochę persona non grata w konstancińskiej piłce. Każdy się śmiał, szydził. Ale jak to mówią: najpierw się z Ciebie śmieją, potem z Tobą walczą, a potem wygrywasz. Teraz jestem chyba jeszcze na etapie walczenia, aczkolwiek w porównaniu do tych dwóch lat wcześniej, to już wygrałem. Najbardziej satysfakcjonuje mnie to, że tak wiele osób, przede wszystkim rodziców naszych zawodników, popiera moją wizję futbolu. Wierzę, że jeszcze kiedyś wraz z moimi najbliższymi współpracownikami będziemy mieli szansę zmienić coś w naszej profesjonalnej piłce. Na razie skupiamy się na podstawach – na dzieciach.

Nie kusiło cię czasami, by jednak samemu spróbować sił na trenerskiej ławce?

Może i kusiło, ale wolę zająć się zarządzaniem klubem sportowym, aniżeli trenowaniem. Wydaje mi się, że w tej kwestii radzę sobie lepiej. Jeszcze jeśli chodzi o trenowanie dzieci, to nawet często się nad tym zastanawiam, bo naprawdę to jest super sprawa. Zastanawiam się, czy nie stworzyć sobie jakiegoś rocznika, który mógłbym prowadzić. Ale zawsze dochodzę do wniosku, że nie mam wystarczająco czasu i że nasi trenerzy zrobią to lepiej ode mnie. Aczkolwiek przez dwa lata w Mirkowie pełniłem funkcję kierownika pierwszej drużyny i pomagałem trenerom. Teraz już kto inny się tym zajmuje, ale zdarza się, że jak mam czas, to pomagam i pełnię tą funkcję podczas meczów naszych grup młodzieżowych.

Skoro nie trenujesz, a ciągnie cię do tego, to FM wydawałby się naturalnym wyborem, tymczasem wspomniałeś, że dziś już nie grasz. W którym momencie brakło na niego czasu?

Może nie tyle brakło czasu, ale każdy nowy FM coraz mniej mi się podobał. Te wszystkie nowinki, modyfikacje jakoś mi nie odpowiadały. Gra traciła dla mnie klimat. Z drugiej strony wszyscy wiemy, jak uzależniający jest FM i ile czasu potrafi pożerać, dlatego też gra odchodziła powoli na bok. Teraz jedynie od czasu do czasu zdarza mi się pograć z kimś w FIFĘ – wymaga dużo mniej czasu, a podczas rozgrywki z drugą osobą jest więcej emocji.

Ile ze swoich obowiązków byłbyś w stanie znaleźć w FM-ie?

Kilka. Z pewnością transfery – tym się zajmuję. Uzgadnianiem kwot transferowych, stypendiów dla zawodników. Wiadomo, różne rozmowy z zawodnikami, mediami lokalnymi – to też rzeczy, które są i w rzeczywistej piłce i w FM-ie. I to raczej wszystko. Bo w takiej roli jak obecna, bardziej zajmuje mnie organizowanie klubu, czyli budżet, sprawy finansowe, terminarze, harmonogramy, regulaminy, sprawy marketingowe.

Tryb Prezesa w Football Managerze. Tak czy nie?

Czy ja wiem? Zależy jak miałby on wyglądać i na czym polegać. Na pewno byłby to fajny pomysł na odświeżenie trochę gry i zdobycie nowych klientów. Może warto spróbować?

Trochę ci podpowiem. Gracze chcieliby głównie zarządzać pieniądzem – kreować budżety, szukać sponsorów, zatrudniać i zwalniać trenerów. Dla mnie brzmi to… nudno, ale też nierealnie. Raz, że część elementów, które wymieniłeś: finanse, terminarze – nimi się już w grze zajmujemy. Dwa – prezes, o ile nie jestem Abramowiczem, musi odpowiadać za masę żmudnej, papierkowej roboty.

Nie do końca w grze zajmujemy się finansami i terminarzami. Nie ustalamy przecież konkretnych godzin i dni meczów wszystkich drużyn, nie tworzymy budżetu całej organizacji oraz za niego nie odpowiadamy. Ale rzeczywiście, prezes odpowiada również za żmudną, papierkową robotę, w szczególności w małych klubach. To oczywiście wszystko jest zależne od podziału obowiązków w zarządzie oraz właśnie od budżetu, który może pozwolić na zatrudnienie osób, które będą te działania wykonywać.

Czyli pomysł rzucić łatwo, ale czy dałoby radę sprzedać takiego Football Chairmana graczom? Pokazać stanowisko prezesa tylko od strony zalet, a jednocześnie zachować realizm?

Osobiście wydaje mi się, że raczej to byłaby to gra na jeden strzał. Każdy by kupił za pierwszym razem, żeby zobaczyć, spróbować i to koniec. Bo prawdopodobnie byłaby to nudna gra. Chociaż gdyby udało się z tym powiązać wszystkie drużyny młodzieżowe, za które się odpowiada, zatrudnianie tam trenerów, ustalanie budżetów dla konkretnych drużyn w klubie (co mogłoby oznaczać, na które drużyny stawiamy) – dla przykładu klub przeznacza 30 tysięcy na rok na U-10, a na U-11 tylko 10 tysięcy. Szukanie i transferowanie chłopców do drużyn młodzieżowych, czyli szeroko pojęty scouting, zarządzanie infrastrukturą, czyli rozbudowa bazy treningowej, kupno terenów i wszystkie podobne sprawy, którymi zajmuje się zazwyczaj prezes, mogłyby spowodować, że gra byłaby interesująca. Wszystko tak naprawdę zależy od samej wizji.

A jak widzisz dziś scenę Football Managera? Spośród stron zostało już tylko CM Revolution, którego redakcja również jest dużo młodsza i skromniejsza niż kiedyś. Jako redaktor CM Rev i Centrum CM oraz naczelny FM Poland na pewno dostrzegasz tę różnicę.

Od czasu do czasu wchodzę na CM Rev. Dla mnie jest to ogólnie przykra sprawa, że scena się pomniejsza. A już najbardziej szkoda mi Centrum FM, które ostatnio zawiesiło swoją działalność. Jaki jest tego powód? Nie mam najmniejszego pojęcia. Chyba CM Rev jest na tyle silną i dużą stroną, że ciężko jest z nią konkurować i trzeba by mieć jakąś sensowną wizję strony, który by się czymś różniła od CM Rev i znalazła swoją niszę. Ponadto scena ogólnie zrzesza raczej niewielką liczbę osób, dlatego tak właśnie się dzieje. Ja sam chętnie bym się czasem poudzielał na jakiejś stronie, ale oprócz klubu prowadzę jeszcze firmę i to wszystko zabiera mi dużo czasu. Chętnie wspomógłbym odbudowę Centrum FM, nawet skontaktowałem się w tej sprawie z miesiąc temu z ich redaktorem naczelnym, ale odzew był marny.

Jakieś pomysły na ozdrowienie sceny?

Ciężko mi dać jakieś konkretne rozwiązania problemów w tej chwili, bo należałoby najpierw przeanalizować, co tak naprawdę jej doskwiera i czy da się to naprawić. Tak na szybko, wydaje mi się, że przydałby się godny konkurent dla CM Rev, a może nawet dwóch. Z pewnością konkurencja byłaby motorem napędowym dla wszystkich stron, tak jak kiedyś. Każdy dawał z siebie maksa, bo chciał, żeby jego strona była lepsza od CM Rev, bądź najlepsza. Inne pomysły na razie nie przychodzą mi do głowy, choć na pewno się nimi podzielę, gdybym na coś wpadł.

Dyrektor sportowy Vüqar Hüseynzadə czy selekcjoner Ricardo Mannetti?

Zdecydowanie Vüqar Hüseynzadə.

Myślisz, że w Polsce ktoś mógłby powtórzyć podobny przypadek? Przeżyć drogę od FM-a do poważnego trenera?

Szczerze powiedziawszy, chyba byłoby ciężko, ale zależy kogo uznajemy za poważnego trenera. Zresztą wszystko jest możliwe. Czemu nie? Aczkolwiek nie jest to zadanie łatwe i na pewno kilkanaście lat musiałoby minąć, aby taki cel osiągnąć. Z tego co mi się wydaje, to Jurek Engel Jr był zapalonym maniakiem FM-a i trenował drużyny nawet na poziomie pierwszoligowym. Prawda jest taka, że dobry trener musi być byłym piłkarzem na wysokim poziomie albo trenerem z zawodu (po studiach, od początku trenujący chociażby dzieci). Ktoś kto kopał w klasie "A" i nagle w wieku 40 lat chce zostać trenerem, raczej nigdy dobrym szkoleniowcem nie będzie. Powinniśmy stawiać na zawodowych trenerów, a nie trenerów z przypadku.

Rozmawiał Ceyvol

Słowa kluczowe: 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Najnowsze artykuły

Zobacz także

Wyszukiwarka

Reklama

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.