Informacje o blogu

Nic nie sprzedaję - dzielę się emocjami

Ten manifest użytkownika mahdi przeczytało już 1454 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.

Pokaż notki z kategorii:

MÓJ BLOG

Jak słusznie zauważył były selekcjoner reprezentacji Francjii, Raymond Domenech (polecam jego doskonałą książkę „Straszliwie sam. Mój dziennik“) rok 1996 był kamieniem milowym w historii współczesnego futbolu.

15 grudnia 1995 Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał orzeczenie prejudycjalne w sprawie zawodnika Royal Football Club de Liège, Jean-Marca Bosmana. Dzięki temu od roku 1996 funkcjonować zaczęło słynne „Prawo Bosmana“. Przypomnijmy, że przed wejściem tej ustawy w życie obowiązywała zasada, że nawet w przypadku wygaśnięcia kontraktu danego zawodnika, klub chętny aby go zatrudnić musiał zapłacić sumę odstępnego.

Jak zauważa w swojej książce Domenech - przed wejściem Prawa Bosmana w życie istniał hierarchiczny system wynagrodzeń i premii. Młodzi piłkarze musieli poczekać do zawarcia prawdziwego zawodowego kontraktu, aby zacząć zarabiać większe pieniądze. Niestety - Prawo Bosmana zmusiło kluby do tego, żeby zabezpieczyć się przed ucieczką młodych zawodników poprzez wczesne zawieranie z nimi kontraktów. Młodzi ludzie zaczęli zarabiać więc duże pieniądze w wieku, w którym łatwo traci się poczucie rzeczywistości.

Jak podaje Domenech (nota bene były ceniony ligowy i reprezentacyjny piłkarz) on w wieku lat 18 zarabiał 900 franków miesięcznie, czyli mniej więcej tyle ile jego ojciec w fabryce. W wieku lat 19 podpisał kontrakt zawodowy i wtedy jego pensja zwiększył się dziesięciokrotnie. Czyli w miesiąc mógł zarobić tyle, co jego ojciec w cały rok. I czuł się „królem świata“ dając z siebie na boisku wszystko.

Jak się to ma do dzisiejszej sytuacji, w której np. Rooney czy Suárez otrzymują tygodniówki, któych przeciętny zjadacz chleba nie zarobi przez całe swoje życie?! Dzisiaj już w wieku 18-19 lat niektórzy piłkarze zaczęli zarabiać sumy astronomiczne. Jak podaje w swojej książce Domenech Karim Benzema nie mając jeszcze 20 lat, podpisał kontrakt na 250 tysięcy euro miesięcznie. Ta radykalna zmiana w statusie i zarobkach pociągnęła siłą rzeczy modyfikacje w samej grze w której przepłaconym gwiazdkom trudno jest podjąć wysiłek dla innych. Liczy się tylko ich własne „ego“. Benzema - według Domenecha - jest dobrym przykładem tego zawrotu głowy i jego skutków. Zblazowany, wiecznie naburmuszony, znudzony i nie uznający żadnych autorytetów. Nie widzący dalej, niż czubek własnego nosa.

Były selekcjoner reprezentacji Francji konkluduje, że wszyscy młodzi piłkarze wchodzący w dorosłość są tym zjawiskiem dotknięci. Zauważa, że wspólczesny futbol i jego przyprawiające o zawrót głowy wynagrodzenia utworzył przepaść pomiędzy graczami starszego pokolenia a młodymi. Domenech stwierdził, że zaczął to zauważać po Mundialu 2006, gdy karierę reprezentacyjną skończyli Zinedine Zidane i Fabien Barthez, a w ekipie pozostali jeszcze Lilian Thuram, Claude Makelele i Thierry Henry. Punkt odniesienia, którym byli starsi, siła przykładu, jaki dawali, przymioty, których byli ucieleśnieniem - w oczach młodych nie przedstawiały już żadnej wartości. Dla rozwydrzonych dzieciaków w rodzaju Benzemy, Nasriego czy Ben Arfy odchodzący giganci byli już tylko mało interesującymi staruszkami. A jako, że w tym samym okresie przypływ pieniędzy zmienił dogłębnie postawy piłkarzy, pojawiło się nowe pokolenie gwiazd. Składało się z dużych i zagubionych nastolatków o kruchej psychice, wybujałym ego, otoczonych swoimi agentami i zarabiających niemoralne sumy, nieadekwatne do prezentowanych umiejętności.

Dziś właśnie stajemy naprzeciw dzieci z „pokolenia Bosmana“, a jednym z nich jest gwiazdor reprezentacji Szwecji Zlatan Ibrahimović. Wszyscy wiele o nim wiemy, ale i tak pokrótce przypomnę kluczowe fakty.

Jest synem Bośniaka i Chorwatki, którzy wyemigrowali do Szwecji z rozpadającej się i ogarniętej wojną domową Jugosławii. Dorastał w Malmö, w cieszącej się nie najlepszą sławą dzielnicy Rosengård. Zaczynał w klubie z rodzinnego miasta, Malmö FF, w wieku niespełna 20 lat przeniósł się do holenderskiego Ajaxu Amsterdam (gdzie zaczął szybko pokazywać rogi, vide: kłopoty z aklimatyzacją, afera z van der Vaartem), a po trzech latach trafił do Juventusu Turyn.

Związany już w owym czasie z agentem Carmino „Mino“ Raiolą - zespoły zmieniał jak rękawiczki, kasując przy tym olbrzymie kwoty. Gdy w wyniku tzw. „afery calciopli“ Juve został karnie zdegradowany do Serie B - ani myślał o klubie, który zapewnił mu drogie i wystawne życie. Podczas gdy takie asy jak Buffon, Camoranesi, del Piero, Nedved czy Trezeguet postanowiły zostać i pomóc Juventusowi, który przechodził trudny okres - Ibrahimović ani o tym myślał. Tak długo szantażował swych dobrodziei i nowego trenera, Didiera Deschampsa („trenuję, ale nie będę grał!“), że pozwolono mu odejść. Tafił do Interu Mediolan, potem do Barcelony (gdzie szybko się zorientowano, że nie potrzebują zawodnika o takich cechach charakteru i został sprzedany do AC Milan). Latem 2012 przeszedł do Paris Saint-Germain, gdzie gra do dziś. Każdy kolejny transfer nabijał kabzę jego i Raioli a piłkarz ostatecznie utracił kontakt z podłożem.

Nie zamierzam poddawać w wątpliwość klasy Ibrahimovicia jako piłkarza. To wybitny napastnik, niekonwencjonalny, o niesamowitym instynkcie i odwadze. Ma mentalność zwycięzcy (choć nigdy żaden klub z nim w składzie nie triumfował w Champions League, nawet Inter Mediolan wygrał te rozgrywki dopiero wtedy, gdy Szwed odszedł do Barcelony). Celem tego artykułu jest pokazanie popapranego charakteru Zlatana i zrecenzowanie jego biografii zatytułowanej „Ja, Ibra“.

Zacznijmy może jednak od sytuacji, która spowodowła u mnie wielką niechęć do tego gracza. Tuż po przejściu do AC Milan wszedł jak wielkie panisko na trening (wolny rozkołysany krok, pewność siebie na zblazowanej gębie) i... nagle przywalił z kopa w prawe ramię Rodneya Strassera, młodego zawodnika Milanu! Strasser - zdziwiony - coś próbował do niego powiedzieć (pewnie w stylu, „o co ci chodzi, zwariowałeś?“), ale Ibrahimović nie zaszczycił go żadnym słowem, tylko podszedł do swoich koleżków - Ronaldinho (który go wyściskał) i Seedorfa. Obrzydliwe.

Sposób przywitania ze Strasserem

To nie był jedyny raz, kiedy Zlatan pokazał wszystkim, że potrafi kopać nie tylko piłkę! A co! Mamy gościa, który gryzie, więc czemu nie mamy mieć takiego, który - bez powodu - kopie jak dziki, wściekły koń! Przywalił więc w głowę Antonio Cassano, kiedy ten udzielał wywiadu:

Ibrahimović żegna się z Cassano

A także w tyłek Christiana Wilhelmssona, na treningu reprezentacji Szwecji.

Zlatan "żartuje" z Wilhelmssonem

W swojej książce Ibrahimović bagatelizuje te incydenty, nazywając je żartami. Rzeczywiście? Żart powinien mieć przecież jakąć puentę z której można się pośmiać. Co jest śmiesznego w kopnięciu młodego piłkarza (Strasser), który akurat na rozbawionego nie wyglądał? Ale cóż - to jest właśnie specyficzne poczucie humoru wyniesione z dzielnicy Rosengård...

Przejdźmy do książki „Ja, Ibra“. Arogancja i buta bije nas po oczach od pierwszych stron. Zlatan swoją historię rozpoczyna prawie od końca, czyli od swojego konfliktu z trenerem Barcelony, Guardiolą. Zdziwiony zauważa:

„ (...) jednak żaden z chłopaków nie zachowywał się jak supergwiazda i to było dziwne. Messi, Xavi, Iniesta i cała ta szajka wyglądali jak uczniacy (...). Jeśli we Włoszech trener mówi „skacz“ mistrzowie pytają się „Że co? Dlaczego?“. Tutaj skakali wszyscy, na najmniejsze skinienie, jakby byli tresowanymi psami. Ja się wogóle w tym nie odnajdywałem“.

Potem następuje „błyskotliwa“ konkluzja:

„(...) dlaczego muszę w tym tkwić? Pieniędzy mi nie brakuje. Nie muszę się tak męczyć przez tego imbecyla-trenera“.

Brawo, Ibra! Ten „imbecyl“ doprowadził Barcę do wygrania Ligi Mistrzów w 2009 roku! Z Ibrahimoviciem w składzie (sezon 2009/10) trofeum nie udało sie obronić. Natomiast po odejściu szwedzkiego gwiazdora - „imbecyl“ znów powiódł Barcelonę do wygrania Champions League (2010/11)! Przypadek? Oceńcie sami!

Ibrahimović to również ignorant pod względem wiedzy taktycznej, co najlepiej uwidacznia ten fragnent książki:

„Podszedł (Messi) do Guardioli i powiedział: „Nie chcę dłużej grać na prawym skrzydle, chcę grać na środku“. Na środku grałem ja, ale Guardiola miał to gdzieś i zmienił system. Z 4-3-3 przeszedł na 4-5-1 ze mną jako wysuniętym napastnikiem i Messim wystawionym zaraz za mną (...) Chciałem powiedzieć: po kiego diabła mnie sprowadzaliście, co? Nikt nie płaci takich pieniędzy, żeby zahamować mój rowój jako piłkarza“

Roumiecie coś z tego?! Przecież w systemie 4-3-3 grał jako wysunięty napastnik, a w 4-5-1 - również!!! Zresztą - dosłownie kilkadziesiąt zdań dalej - przeczy sam sobie pisząc... że jego nowa pozycja na boisku była... znakomita:

„A poza tym moja nowa pozycja na boisku była znakomita. Strzelałem piękne gole, choć nie tak piękne jak tamte, które zdobywałem we Włoszech. Byłem zbyt osamotniony w środku“ (!!!)

Wykrzykniki są moje, bo po prostu nie wiem jak to skomentować! Idiota z rozdwojeniem jaźni?! Aby zakończyć wątek taktyki, w dalszej części książki (gdy Ibra opisuje okres gry w Interze Mediolan pod wodzą swego ukochanego trenera, Mourinho) możemy przeczytać:

„Mourinho postawił na 4-5-1, ze mną jako wysuniętym napastnikiem, a ja czułem presję, że muszę strzelić gola. Lubiłem to. Musicie wiedzieć, że odpowiedzialność mnie nakręca“

W tym momencie człowiekowi zupełnie opadają ręce! Zaraz, zaraz - to gdy Guardiola zaordynował 4-5-1 to był „be“, a gdy Mourinho to „cacy“?!

Prawda była inna, a Zlatan wyjawia na początku co go u trenera Guardioli najbardziej wkurzyło. Otóż Pep ośmielił się mu powiedzieć:

„Tutaj w Barcelonie się nie afiszujemy. Na treningi nie przyjeżdżamy Ferrari czy Porsche. Jesteśmy fabricanates, liczy się dla nas etos ciężkiej pracy“

To go tak ubodło, fakt że musi się - biedaczek - poruszać zaledwie klubowym Audi...

I - jeśli chodzi o taktykę - nie chodziło wcale o zmianę systemu z 4-3-3 na 4-5-1, tylko o fakt, że w Barcelonie wszystko nie kręciło się wokół niego. Chciałby grać be żadnych taktycznych gorsetów i chciałby, żeby drużyna nie pracowała dla Messiego, tylko dla niego. Taka jest naga prawda, do której dojdzie bez trudu każdy inteligentny i uważny czytelnik

Potem Ibra opisuje scenę, którą urządził Guardioli:

„Nagle kopnąłem w nią (szafkę) bardzo mocno. Myślę, że przeleciała jakieś trzy metry (...) Krzyknąłem „Nie masz jaj“ i pewnie jeszcze gorsze rzeczy, a potem dodałem: „Robisz pod siebie ze strachu na widok Mourinho. Idź do diabła! (...) Czekałem, że może Guardiola powie parę słów w odpowiedzi (...) On jednak nie jest tego typu osobą. To kompletny tchórz. Ograniczył się do podniesienia z podłogi szafki, jak na uporządkowanego człowieka przystało“

Muszę powiedzieć, że ten fragment wzbudził we mnie tylko - wbrew intencjom Ibrahimovicia - podziw dla Pepa. Jego spokój i opanowanie wobec niezrównoważonego gościa, dla którego liczyło się tylko własne „ego“ był wspaniały! Czy można się dziwić, że Zlatan z Barcelony musiał odejść, a gdy już opadł po nim kurz Duma Katalonii znów była najlepsza w Europie i na świecie?!

Dalsza lektura książki Ibrahimovicia nie przynosi nic specjalnie interesującego. Ckliwe opisy słowiańskiej, dość niezrównoważonej rodzinki, dzieciństwo w Malmö, kradzieże rowerów i tym podobne pierdoły. Lodówka w domu ojca, gdzie był tylko chleb, masło, mleko i piwo, niezrównoważona matka, która waliła wszystkich po łbach drewnianą chochlą (jeszcze przed rozwodem rodziców), itp.

Następnie nasz bohater oświadcza bezczelnie, że nie znał żadnych szwedzkich piłkarzy, uważał ich za „nudziarzy“ (co tam, że Szwecja w 1994 zdobyła 3 miejsce na świecie!) a jego faworytem był Ronaldo (oczywiście nie Cristiano, tylko ten brazylijski, słynny Ronaldo Luís Nazário de Lima). Stwierdza, że nie miał nawet pojęcia kto to jest Thomas Ravelli (!) - dla niewtajemniczonych - wybitny bramkarz, 143-krotny reprezentant kraju... Trochę dziwnie to brzmi - zwłaszcza gdy obejrzymy sobie jego rzewne przemówienie, które wygłosił klika dni temu po śmierci Klasa Ingessona, członka wielkiej drużyny szwedzkiej z 1994...

Rzewny Ibra


Więc albo jest tak cyniczny, albo w swojej książce kłamał, albo nagle zapałał miłością do historii którą tworzyła reprezentacja Szwecji. Tylko, że akurat Ingesson był w 1994 gościem od czarnej roboty, a gwiazdami tamtej ekipy byli Dahlin, Brolin, Schwarz, Kenneth Andersson, Ravelli czy Thern. Ale Ibrahimović (facet, który w futbolu reprezentacyjnym nie wygrał NIC) uznawał ich za „nudne szwedzkie gwiazdy“. Tylko pogratulować tupetu i dobrego samopoczucia!

Zagłębiamy się dalej w lekturze i... cóż - możemy tylko zgodzić się, że wszystkie twierdzenia Raymonda Domenecha o wodzie sodowej uderzającej do nie za mądrych głów młodych piłkarzy (po wprowadzeniu Prawa Bosmana) są celne i prawdziwe.

Czytamy więc o nowych samochodach (Mercedes, Porsche, Ferrari) - Ibra po transferze do Juventusu zażyczył sobie Ferrari Enzo, wyprodukowanego w 400 egzemplarzach. W tym momencie normalny człowiek miałby ochotę krzyknąć „A ch...j mnie to obchodzi!“, ale powstrzymujemy się i czytamy dalej.

Dowiadujemy się jak poderwał kobietę, z którą ma teraz dzieci (napisał sms-a i podpisał „ten od czerwonego“ - chodziło o samochód). Ambitnie! Brawo. Ona odpisała „ta od czarnego“ - zatem byli siebie warci i dobrali się w korcu maku. Dowiadujemy się, że Zlatan grywał na Play Station po 10 godzin na dobę i przychodził na treningi nie wyspany no i ...mamy ochotę sami ziewać. Ogólnie facet w wielu miejscach przeczy sam sobie i stara się przedstawić siebie jako gościa, który chamem się urodził i chamem umrze. Ale może jednak nie? Bo przecież żona ma na niego dobry wpływ i zaczął nawet mówić „Kochanie, czy byłabyś tak uprzejma i podała mi masło?“ Zaiste, interesujące.

O jego agencie, Mino Raioli (którego uwielbia, bo jest takim samym prostakiem jak on sam) nie mam siły nawet pisać. Ogólnie - wielki kult mamony, niekończące się żądania, buta i przekonanie o własnej wielkości. Poznajcie Zlatana!

Nie ma tam miejsca na przywiązanie do barw klubowych (dla niego pewnie Giggs, Casillas, Iniesta, Messi czy Maldini to dziwacy, ponieważ nie traktowali swych pracodawców jak jakieś dojne krowy). U Zlatana nie ma miejsca na szacunek dla starszych piłkarzy, historii futbolu czy choćby na odrobinę pokory.

Ibrahimović napisał za to jedno bardzo mądre zdanie pod którym podpisuję się obydwoma rękoma:

Pamiętajcie: można wyciągnąć człowieka z getta, ale nigdy getto z człowieka


Amen.

Łukasz Czyżycki

 

Komentarze (0)

Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.

Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ

Reklama

Reklama

Szukaj nas w sieci

Zobacz także

FM REVOLUTION - OFICJALNA STRONA SERII FOOTBALL MANAGER W POLSCE
Największa polska społeczność Ponad 70 tysięcy zarejestrowanych użytkowników nie może się mylić!
Polska Liga Update Plik dodający do Football Managera opcję gry w niższych ligach polskich!
FM Revolution Cut-Out Megapack Największy, w pełni dostępny zestaw zdjęć piłkarzy do Football Managera.
Aktualizacje i dodatki Uaktualnienia, nowe grywalne kraje i inne nowości ze światowej sceny.
Talenty do Football Managera Znajdziesz u nas setki nazwisk wonderkidów. Sprawdź je wszystkie!
Polska baza danych - dyskusja Masz uwagi do jakości wykonania Ekstraklasy lub 1. ligi? Napisz tutaj!
Copyright © 2002-2024 by FM Revolution
[x]Informujemy, że ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z polityką plików cookies. W każdym czasie możesz określić w swojej przeglądarce warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies.