Białe łabędzie niechaj płyną
SŁONZI to takie ludki, którzy, choć przychodzą w bieli, otoczeni są szkarłatem o odcieniu krwi. Jednym słowem, spodziewałem się niezłej rzeźni. Otwarcie sezonu spowodowało u mnie lekki nieżyt nosa i zaczerwienione oczy, co zrzuciłem na karby alergii, której, kurczę, nie mam.
Mecz ten miał wiele podtekstów, był wielowymiarowy, choć dla mnie zaledwie 2D i słynne kulki.
Chłopaki spod znaku łabędzia ostro zakręcili się na karuzeli życia, zwanej transferami, czyli obecnym rynku niewolników. Lwią część ich budżetu sami zasililiśmy sprowadzając Taylora za 8,75mln ojrosów. SŁONZI chciało być cwane, więc zamiast przehulać kasę na laski i szampany. poszli dość rozsądnie i kupili takich tuzów futbolu ja Pierre Webo z Fenerbahce, za jakieś grosze (pewnie strzeli mi bramkę). Dołączył do nich także Meyler z Hull, Sako z Wolves, Efe Ambrose z Celticu i sprowadzony z myślą zastąpienia Taylora, Vangioni z River. Wzmocnili dość mocno swoją pomoc, zabezpieczyli bok obrony i sprowadzili napastnika. Kompletne zakupy. Niemniej jednak, moja największe obawy wzbudzał islandzki rozgrywający Sigurdsson, szybki Dyer i solidny defensor Federico Fernandez. Ogólnie SŁONZI to drużyna mająca aspiracje na grę w pucharach. Mają skład nie z górnej półki ale lekko zaskakujący, przeciętny ale z zębem. Moją szansą jest ich brak zgrania oraz fakt, że jestem po prostu lepszym menedżejro.
Starczy tego pitolenia, nudnego i bezzasadnego.
Długo myślałem nad składem, na bramce chociażby miał grać KRUL, ale ostatnio z Krulami mi nie po drodze, postawiłem więc na nieopierzonego Alnwicka, który gdy tylko o tym usłyszał, trzy razy zrzygał się w kiblu. Niczym Eminem w 8 mili.
Obsrany Jak Alwinck
Na bokach obrony postawiłem na zgranie i żaden z nowych graczy nie wystąpi. Tym bardziej były gracz SŁONZI, który to w szatni opowiada, jak dobrze zbudowany jest Gomis, bo widział go nago pod prysznicem Na prawej zagra Janmaat, na lewej Haidara. Środek obrony powierzyłem Colocciniemu (to ten z fryzurą Shakiry) i oczywiście KAPTAJNOWI. Niejaki Williamson, dzięki sabotażyście jednemu, jest na cenzurowanym i na treningu kazałem mu zrobić 1000 pompek. Na Ryglu zagra spocony murzyn, czyli Tiote. Trochę wyżej widziałem miejsce dla Sissoko i de Jonga. Na skrzydłach postawiłem na Cabellę i Gouffrana (tutaj chciałem puścić kolesia z fryzurą Bolsona, Riviere ale zwyciężył dawny sentyment). W napadzie, gdzie było tylko jedno miejsce (jak łatwo policzyć), miałem dylemat, ostatecznie postawiłem na młodego Hiszpana, Ayoze Pereza.
Bardziej pedalska wersja Neymara
Cóż, teraz wystarczy zatrzeć ręce, podrapać się po pępku, otrzeć stopą zroszone potem czoło, klapnąć wygodnie na fotelu i rozkoszować się widowiskiem.
ZGŁOŚ ZESPÓŁ
Rozpoczęło się jak zwykle, nudno. Klepanie piłki, wychodził brak zgrania w SŁONZI i brak zrozumienia zawiłych niuansów mojej genialnej, niesamowitej, cudownej taktyki. Już w 7 minucie jednak taktyka przyniosła skutek, bo SHAKIRA (czyli Coloccini) zmiótł Gomisa z powierzchni ziemi (a przynajmniej z murawy – oj, Neil Taylot uronił łezkę i mamrocząc pod nosem, zapowiedział zemstę używajać techniki, tzw „marchewki”) za co, co oczywiste, nie dostał nawet kartki. Owszem, parę minut później dostał żółtko za nic nie znaczący faul, ale kto zrozumie sędziów w Anglii. W 27 minucie, z rzutu wolnego, stylem Pirlo, bramkę zdobył czarnoskóry (tak, to ma znaczenie dla dalszej historii) Sissoko i pobiegł się cieszyć, pech chciał, że jest daltonistą i debilem, zaczął więc przytulać się do zawodników SŁONZI. To zdenerwowało trochę, takiego łysego z angielskiego Ku Klux Klanu i 10 minut później, Shelvey wyleciał z boiska za napastowanie Sissoko. Gra była więc już ustawiona, pozostało tylko klepać pikę i klepać. A że w słabym graniu jesteśmy dobrzy, wyszło prawie jak w Barcelonie.
Mecz skończył się naszym pięknym (he, he) zwycięstwem, które dedykuję tylko i wyłącznie sobie. Jak to się mówi, pierwsze koty za płoty, czym skorupka za młodu, ten na starość nie może.
Trzeba szybko zapisać
Jako więzień polityczny, odstawiony i zdradzony za judaszowe funty, muszę pisać w warunkach skrajnie niesprzyjających. Ciągle szykanowany, dręczony i ściągany listem gończym, uciekinier nesete przemierza pola i lasy, walcząc o godność i sprawiedliwość.
Jest to smutne, smutniejsze jest, że następne spotkanie, na wyjeździe, odbędzie się na kultowym stadionie, które imć Szpakowski nader często określa mianem Teatrem Marzeń.
Będzie, będzie zabawa,
będzie się działo
i liczby loadów
będzie mało...
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ