Ten manifest użytkownika Jacko przeczytało już 1300 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Korzystając z sugestii Mahdiego, odpowiem Bolsonowi i innym malkontentom... jak to jest z tym Football Managerem w moim wypadku. Odpowiem poprzez manifest, komentarz pod tamtym tekstem zostawiam, a tutaj dorzucę jeszcze kilka akapitów. Bo czuję, że jest o czym i jest dla kogo. Posłuchajcie, starego weterana.
***
PYTANIE
Dla mnie, przede wszystkim trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie. Zajebiście ważne pytanie. Po co właściwie gram w FM-a? Po co wydaje te 100 zł co roku i co mi to daje, bo inwestycja musi się zwracać. Dla wielu to odskocznia od marnej rzeczywistości. Kibicują klubom, które są popychadłem. A w wirtualnej rzeczywistości można odmienić los swojej ukochanej drużyny. To funkcjonuje w trochę innych kategoriach. Początkowo były pragnienia w stylu... wygrać Ligę Mistrzów polskim klubem. Zdominować rozgrywki krajowe.
A potem, bo ileż można wygrywać, nadeszły inne pomysły. Są przecież w tej grze talenty. Dlaczego nie ściągać najlepszych? Nie wyrywać ich sprzed nosa największym? A potem część sprzedawać za grube pieniądze, a cześć nigdy nie puścić, by walili bramy niegdyś najlepszym klubom. Bo przecież teraz to mój klub rządzi, a reszta się przygląda. No, a potem nadeszły inne fantazje. Brać się za kluby drugoligowe, przywracać im blask, może za upadłe potęgi. Ja najbardziej lubię słabsze kluby, gdzie są pewne środki i można sprowadzać talenty i generalnie budować klub po swojemu. W tych lepszych ekipach często są jacyś zawodnicy, ale większość ze średniaków nadaje się na śmietnik. I budowało się tak wielkie potęgi od drugiej ligi do najlepszego klubu na Starym Kontynencie. Raz we Francji wybudowali mi stadion mojego imienia. Duma. Móc ściągnąć nastolatka i potem patrzeć przez wiele lat, jakim jest wspaniałym piłkarzem. Aż do samego końca, gdy w wieku 33 lat kończy karierę.
SZUKANIE SENSU
A dalej kolejne pomysły, po co grać. Nienawidziłem newgenów, psuli mi grę, a potem odkryłem, że nie trzeba ich olewać. Można pokochać i ściągać do klubu za młodu, rozwijać, ogrywać, a nawet wychowywać! No i tak wychowuje od kilku FM-ów mam zawsze jakąś perełkę. Simone Ambrosini w Le Havre (FM2013), Rudy Gomis w Le Havre (FM2013), Djibril Wade w Strasbourgu (FM2014). Albo też Mariusz Świderski w Leeds. Z naboru, a Polak. Wielki talent, którego karierę przekreślił padnięty sejw. Ja tych zawodników doskonale pamiętam, jak mieli po 15 lat i przewracali się o własne nogi. Choćby Ambrosini, genialny młodziak. Jedna wada - drybling na 9, miał szybkość, miał strzał i wykończenie. Ale nie umiał kiwać rywali, zacząłem z nim nad tym pracować. Po trzech latach najlepszy drybler na świecie z dryblingiem 19. Ja kocham tych chłopaków, to dla nich warto było zarywać noce.
SPOSOBÓW JEST MILION
Są ludzie, którzy dla FM-a potrafią zrobić wiele. Gdy znudzi ich tradycyjna rozgrywka idą w HC albo zaczynają wojować reprezentacjami czy klubami spoza Europy. To także jest idea warta realizacji. Wygrać wszystko z klubem, wygrać turniej kadrą na każdym kontynencie i każde klubowe rozgrywki, nawet w Afryce i Australii. Być czempionem, jakiego w rzeczywistości nie ma, a w Football Managerze może być! I to jest fenomen tej gry, jakiego nie da nikomu FIFA czy PES. Nie wiem jak można mówić, że FM już nie kręci i nie rozpala. To tak jakby powiedzieć swojej pierwszej miłości, że to koniec i się wypaliło.
ZMIANA W POSTRZEGANIU
Oczywiście, wraz z wiekiem inaczej się to traktuje. Obrazy na FM-a i znudzenie grą może być częstsze, bo ile można wygrywać? Do utraty tchu, ale nie grając non stop. Można ewoluować. Ja np. bardzo długo przechodziłem na 15-tkę, doskonale czułem się w 14-tce i to mi odpowiadało. Ale w końcu dokonałem zakupu i transferu swojego wirtualnego menedżera. Teraz podbijam francuskie boiska. Była już kariera w Le Havre, była w Lyonie. Teraz prowadzę RC Strasbourg. Klub, któremu zacząłem kibicować dzięki FM-owi właśnie. Za sprawą edycji z roku 2011, gdzie właśnie drugoligowy RC Strasbourg uczyniłem potęgą. Miałem Neymara, miałem Darnelu Situ, miałem Stanleya Okoro. Ktoś pamięta ostatnią dwójkę? Ja doskonale i mam z nimi wszystkim, jak i z samą grą masę wspomnień.
FM, A RZECZYWISTOŚĆ
Teraz już potrafię grać inaczej. Olać talenty. Choć wiem kto to Luka Jović, Pawieł Sawitskij, Martin Odegaard, Fabrice Olinga czy nawet Humam Tariq. Popatrzcie na fenomen tej gry. Sawitskij to największy talent w 15-tce. Nie ma lepszego za mniejsze pieniądze. Przechuj po prostu. A w rzeczywistości Jaga, idzie nieźle, ale nie tak jak w FM-ie. A Tariq? Podobno ma cofnięte blachy, ale ja mogę go mieć w wirtualnej rozgrywce i uczynić Bogiem futbolu. Gościa z Iraku. Po prostu mogę to zrobić, władza jest w moich rękach. Podoliński odpadł z Błękitnymi, Chelsea z PSG. Może chcieliby zrobić load/save, ograć rywala i zapomnieć o klęsce. Ja mam taką możliwość, jeśli czuje się skrzywdzony, że mecz z dupy, a sędzia ślepy.
Ale do rzeczy - inaczej czyli zacząć od 3. ligi, bo mój klub tam wylądował w rzeczywistości. Mój ukochany RC Strasbourg. Pamiętam moją rozpacz, gdy ich wyrzucili w zasadzie w rok z Ligue 2 do czwartej ligi. Ale wrócili, teraz ich mogę legalnie prowadzić. Są klubem półzawodowym, nikt nie chce przyjść, praktycznie nikt. A ja już jestem w Ligue 2, dokupiłem doświadczonych piłkarzy, może w tym roku, może za rok, ale znajdę się w Ligue 1. Potem pewnie zacznę walczyć o tytuł, zdobędę go i zagram w LM. W klubie, który był w czarnej dupie, w trzeciej lidze, właściwie na piłkarskim dnie.
CELE, CELE, CELE...
Wciąż potrafię wyznaczać sobie nowe cele. Nie gram, żeby grać. Gram widząc w tym motywację, mając z tego wszystkiego frajdę. Mam teraz w zespole Tristana Remy'ego. Wielki talent jak dla mnie. PSG o niego pyta. Dla żartu mówię 7,5 mln euro. Myślą, że zwariowałem i pasują. Kto normalny da tyle kasy za 15-latka? Tylko, że ja wiem - oni wrócą. Za 2, może za 5 lat i położą się pod moim biurkiem i będą czekać aż podejmę negocjację. Pewnie wyłożą 50 mln. Powiem nie i będę się nad nimi znęcał klikając kontynuuj i patrząc jak strzela im kolejne piękne bramki, bo to gość ofensywny.
Pomyśleć, że to już 10 lat. Zaczynałem od pierwszego FM-a z roku 2005. Mogę czuć się weteranem, jakich na tej stronie zostało niewielu. Sam sobie tego zazdroszczę, że trwam w mojej satysfakcji z gry pomimo tak znacznego upływu lat. Ileż to godzin, ileż to nocy nieprzespanych, myśli o kluczowych meczach, celach transferowych. Ileż to zeszytów zapisanych składami, jeszcze w gimnazjum. A jak wiele marzeń i pragnień zrealizowanych w grze! Teraz mam jedno i wielkie. Chciałbym, żeby mój wychowanek, jak Remy, skończył u mnie karierę. Cel baaardzo pracochłonny, ale wierzę w jego realizację. Jak i w to, że potem pojawią się kolejne i znów będzie motywacja. Dla mnie to jest niesamowita. Czasem wkurza mnie ta gra, ignoruję przez kilka dni, a potem bach! Tak było w piątek, nie chciało mi się grać tego sezonu, nuda, skład słaby. Ale w końcu znalazłem w sobie dość chęci i przesiedziałem przy FM-ie pół nocy, nie chciało mi się spać, przecież to wielka adrenalina.
SPOSÓB NA ZNUŻENIE
Do dziś nie wiem, czemu złapałem taką niechęć. Chwilową, bo chwilową... ale jednak. Nie ukrywam, że czasem jest to potrzebne. W tak prosty sposób, jak odpoczynek od grania, można dostrzec jak bardzo lubię odpalić FM-a, założyć słuchawki i odjechać do dalekiej Francji. Czasem też sobie wyobrażam, jak udzielam wywiadów, rozmawiam z zawodnikami. Gdy zaczynam w 3. lidze i co mecz puszczam im hymn Ligi Mistrzów i mówię: Słuchajcie, bo wkrótce tam zagramy, chociaż przed nami ogromna praca do wykonania. To się rozgrywa w mojej głowie i jest dla mnie niesamowite.
Ale zdradzę wam coś - to nie tak, że się stęskniłem za graniem. Na początku włączyłem z nudów, godzina była młoda, w telewizji nic ciekawego. A moją zmianę w nastawieniu do myślenia spowodowały wyświetlany sytuacje na boisku. Od dawien dawna grałem na kluczowych. Nawet nie wiem dlaczego. Nie wiem tez dlaczego przestawiłem na rozszerzone, bo nie było to do końca planowane. Ale zacząłem oglądać mecz, to było z Nimes, które mnie upokorzyło 5:1, ale zobaczyłem futbol. Zobaczyłem akcje za akcje. Po prostu futbol, jak to wszystko żyje, jaka na boisku jest walka. A na kluczowych? Ni nie będę ukrywał, to jest druga liga, 5-6 akcji i koniec, 120 sekund i po meczu. A teraz, aż chce mi się oglądać te pojedynki. Bo to już nie są zwykłe mecze. To walka, na śmierć i życie. O trzy punkty, o jeden, o szacunek, honor i satysfakcję. Może to trochę pompatyczne, ale ja w to naprawdę wierzę.
Jestem przekonany, że wielu z nas taki sposób, nieco irracjonalny, postrzegania tej naszej kochanej eFeMowej rzeczywistości wcale nie jest obcy. Właściwie to do wywoływania takich właśnie emocji dążą twórcy gry. Choć gry to takie utopijne słowo, ja wolę określać FM-a jako ucieleśnienie menedżerskich pragnień. Jakkolwiek dwuznacznie miałoby to brzmieć, nie wierzę, że dla naprawdę wiernych od lat grających, jest to tylko gra. Przecież gra komputerowa nie spełnia marzeń, a FM to robi. Pomyślcie sobie ile razy chcieliście wygrać mecz derbowy, albo finał Ligi Mistrzów. Może nie byliście faworytami, ale umieliście to osiągnąć. Wtedy spełniają się marzenia i człowiek znajduję powody, dla których chcę spędzać w wirtualnej rozgrywce kolejne godziny.
BOLSON
Bolson, nie ukrywajmy - też szuka tej motywacji dla siebie. Próbował sił w starych FM-ach, w niższych ligach angielskich, nawet na boiskach amerykańskich. Pucek swego czasu podbijał Brazylię wraz z Internacionalem Porto Alegre. Znam wielu innych użytkowników CM Revolution, który przetasowali się w swoisty sposób, odnośnie swoich preferencji klubowych. Kiedyś granie dużym klubem to był wstyd. Świadczyło o braku umiejętności do prowadzenia tych mniejszych, co niejako było odbierane, że brak zdolności do prowadzenia klubu w ogóle. Jeśli ktoś jednak nagrał się tymi średnimi i słabymi, to ma w sobie taką chęć sprawdzenia się wśród najlepszych. Ja sam uważam, że mocne kluby prowadzi się dużo ciężej niż te mniejsze.
PRESJA WYNIKU
Niechaj przykładem będzie ten mój Lyon. Kariera całkiem przyjemna, ale ja przez pierwsze kilka meczów ligowych... zwyczajnie miałem sraczkę i ścisk w żołądku. Sraczkę co prawda w przenośni, ale ja serio odczuwałem presję wyniku. Skoro prowadziłem Lyon, to nie byłem już w klubie prowincjonalnym, gdzie czasem się udo, a czasem nie. W tak wielkim klubie musiałem wygrywać i walczyć o tytuły. Ostatecznie cel zrealizowałem, było jedno mistrzostwo, potem drugie. Ciekawa drużyna, ale to nie wygranie Ligue 1 dało mi największą satysfakcję. Tylko pierwsze pięć kolejek ligowych. Żeby nie było wątpliwości - grałem z frajerami. Jakaś tam Tuluza, Metz, Lorient czy Evian, z którym zaczynałem zmagania ligowe. Doskonale też pamiętam atmosferę towarzyszącą meczowi derbowemu z Saint-Etienne. Po meczu czułem się kompletnym zerem, przegrałem 2:1 u nich i już się nie liczył tytuł, ogranie PSG, tylko skopanie Saint-Etienne. Wyobraźcie sobie mój uśmiech, gdy pod koniec sezonu zawitali na Gerland i przyjęli pięć bramek, totalne 5:0. Zeszmaciłem ich i wtedy nawet wygrana w Lidze Mistrzów nie dałaby mi takiej satysfakcji. Byłem królem!
BARIERY I AMBICJA
Ciekawą ideą, dla mnie, jest także stawianie sobie barier. Ja na przykład grając we Francji, chyba już trzeci Football Manager, w którym grał tylko tam, buduje sobie coś takiego, że ściągam Francuzów, jak leci, ale też zawodników z Afryki. Zawsze też w ramach grania dochodzą mi dwa kraje, dość spontanicznie, z których regularnie ściągam zawodników. We wspomnianym Lyonie była to Argentyna i Hiszpania. Po prostu mieli zdolnych zawodników. Generalnie Argentyna ma świetnych zawodników, takich pro europejskich, bo na przykład Brazylijczycy to primabaleriny. Nienawidzę ich. Zawsze kapryśni, to jeszcze wymagania finansowe nie z tej ziemi. No ludzie! Właśnie w taki sposób można sobie fajnie te rozgrywkę wzbogacać. Dla odmiany, zdarza mi się pewne kraje wykluczać. Na przykład nigdy nie sprowadzam do Francji Niemców, a Angola to tylko Patricka Robertsa, Wochów mi się jeszcze zdarza. Rugani, Cerri, no to są świetne chłopaki.
MAHDI
Jeśli sami dalej nie czujecie motywacji to spójrzcie na Mahdiego. Na jego kariery. Poza opcją francuską z Colomiers, jest mi daleki jego sposób grania. Anglia i klub kibiców Manchesteru United, prowadzenie kilku klubów jednocześnie i to na tym samym sejwie, gra Villarrealem. Chociaż tutaj już decydują względy, że nie wyobrażam sobie grać w lidze hiszpańskiej, gdzie można mieć tylko 25 zawodników zgłoszonych w lidze. Dramat. Ale przyznam szczerze - podziwiam jego upór i zdolności... adaptacyjne. Umie się odnaleźć praktycznie każdej lidze, na każdym poziomie, rzadkość. Doceniam zwłaszcza jego karierę w Hiszpanii właśnie. A to ze względu na taką harmonijną budowę klubu. Postawienie na Kownackiego, który ma naprawdę marny potencjał i trzeba wiele pracy, by uczynić go świetnym piłkarzem. A pamiętam, że Mahdi dał radę. Pewnie więcej pracy włożył w Colomiers, ale prowadzenie takiego klubu jest mi na tyle bliskie, że aż normalne.
NASCIMENTO
Swojego sposobu na grę szuka też Nascimento 1998. Śledziłem i podziwiałem jego karierę w Paryżu. Nie są mi obce również jego wojaże do Chin. Na pewno kierunek ciekawy, choć dla mnie jednak zbyt egzotyczny. Ale może kiedyś? Tak jak pisałem, plan wygrania na jednym sejwie wszystkich rozgrywek kontynentalnych i to na każdym kontynencie... to plan aktualny i będę kiedyś chciał go zrealizować. Podobnie jak te z reprezentacjami, a bo to jest dopiero wyzwanie. Kadry to niby tylko kadra, a ja doskonale pamiętam - budowa dobrej reprezentacji jest takim samym wyzwaniem jak prowadzenie klub. Po roku czy dwóch widać wielkie efekty. Choć nie ma co ukrywać, tam cholernie istotne jest zgranie. Szukanie ciągle to nowych wariantów nigdzie nie prowadzi. Ale takie eksperymentowanie to także sposób na podtrzymanie własnej motywacji, by grać, grać i grać!
PODSUMOWANKO
Na koniec życzę sobie i wszystkim innym, abyście nigdy nie doszli do wniosku, że Football Manager nie sprawia już przyjemności, że stał się nudny, miałki i przewidywalny. Bo to jest przedłużenie futbolu, a ta dyscyplina nigdy nie stanie się mało interesująca. Mogę tylko zaproponować - gdy czujecie, że zerwanie z FM-em jest blisko i podzielacie opinie Bolsona, przypomnijcie sobie te wszystkie cudowne chwile z grą, chwilę radości i wielkich rozczarowań. Nawet chwilę złości, gdy to cholerne Sochaux wygrało mecz z jednym celnym strzałem, przez co tytuł powędrował do Paryża! Po prostu, znajdujcie w sobie motywację, tak jak w przypadku wielu innych sytuacji życiowych. Pamiętajcie w tym wszystkim, że FM to wielka przygoda i wielka przyjemność, a nie konieczność. Dla mnie Bolson narzeka i ma dość, ale wróci. Wróci do swojej pierwszej miłości, bo chyba dla wielu tak to można nazwać. To nie tylko gra, to coś więcej, znacznie więcej. Tak, tego życzę również wszystkim. By Football Manager nie był tylko grą, ale też setkami pięknych wspomnień, jak z ukochanymi dziewczynami.
Zapraszam także do udziału w sondzie. Przekonajmy się ile osób kocha FM-a, a ile ma go dość!
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Scout = dobry taktyk? |
---|
Wyznaczając scouta do obserwacji następnego rywala, zwracaj uwagę na wartość atrybutu Wiedza taktyczna. Dzięki temu będzie on w stanie trafnie zasugerować rodzaj treningu przedmeczowego oraz proponowane ustawienie. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ