Lubię grać w Football Managera w lidze francuskiej. To ciekawe rozgrywki, które są wręcz stworzone do koncepcji skupionej na zawodnikach władających płynnie językiem rodem z Pól Elizejskich. To takie moje nowe hobby, aby urozmaicać sobie rozgrywkę i dopasowywać ligę do określonego typu zawodników. We Francji jak ognia staram się unikać Anglików, po prostu tam nie pasują. Hiszpańscy piłkarze i tak są zbyt drodzy, więc tu nie mam dylematu. W przeciwieństwie do włoskich zawodników, których zdarzyło mi się mieć. Chciałem zbudować murzyńską bandę. No i pewnym sensie się udało. Jak choćby ten Coulibaly z Wybrzeża Kości Słoniowej. Wyobraźcie sobie, że gość przez rok, w którym grał w pierwszym składzie i wygrał kolejno: Puchar Ligi, Puchar Francji, mistrzostwo Ligue 1, Superpuchar Francji i w końcu Ligę Mistrzów zarabiał przez cały ten czas początkowe 300 euro tygodniowo. Ani razu nie zaskamlał o podwyżkę. Dlatego ich cenię.
Teraz postanowiłem spróbować czegoś innego. Ligi, w której nie sprawdzałem swoich sił od lat… pięciu. Ostatnią karierę na boiskach niemieckich miałem przy okazji edycji z roku 2008. Podjąłem się wówczas wprowadzenia Kolonii na szczyt Bundesligi, skończyłem w drugim czy trzecim sezonie po sensacyjnym zwycięstwie 0-1 z Barceloną w Champions League. Mihelić, Parlak Ilhan, Altidore i Kalouda to były silne punkty mojej ekipy.
Zawsze dobrze kojarzył mi się Chociebuż i tamtejsze Energie. Dużo Polak przewinęło się przez ten klub, z większymi i mniejszymi sukcesami… bo tak właściwie ten klub nie ma żadnych wyjątkowych rezultatów. Obiekty i baza także stoją na mocno przeciętnym poziomie. Ale Kobylański, Bittencourt czy Petersen wywodzą się właśnie stąd. Wszyscy są piłkarzami drużyn z Bundesligi. Co ciekawe, każdy innego. Jeden zbiera szlify w przeżywającej ogromny kryzys Bremie, Leo to przyszłość Dortmundu i myślę, że godnie zastąpi Goetze, gdy ten powie sobie dość i pójdzie do Barcelony albo Manchesteru United. Pan numer trzy, co prawda gra obecnie również w Werderze, ale jest tam tylko wypożyczony z wszechmocnego Bayernu.
Kilka miesięcy temu powiedziałem, że Energie Cottbus nie da się zrobić awansu składem, który jest na początku. Mar1992 na przekór mi spróbował i udało mu się. Ale tak jak przypuszczałem, bez transferów się nie obyło, zarówno w defensywie, jak i w ataku. Tak czy inaczej gratulację. Doprawdy, researcherzy potrafią zepsuć każdego piłkarza. Fenin, Sanogo, jeszcze kilka lat temu to były znaczące nazwiska. Kto nie widział gola Czecha z finału mundialu do lat 20? Zdaje się z przewrotki.
Muszę przyznać, że po kolejnej łatce gra się inaczej. Trudniej, miewam mniej strzałów i zdobywam mniej goli, ale konsekwentnie punktuje. Do defensywy sprowadziłem Afolabiego, siłę ataku wzmocnił Ishiaku, Amanastidis i Suazo, a piłki dogrywa im Rudi Skacel - czołg z Czech. O tym czy podołałem opowiem następnym razem.
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ