Ten manifest użytkownika jmk przeczytało już 952 czytelników!
Łącznie swój komentarz zostawiło 0 z nich.
Ludzie mają taki zwyczaj, że lubią sobie podsumowywać pewien okres czasu, spojrzeć w przyszłość. No, usiąść i pomyśleć o tym co było, jest i będzie. Zazwyczaj jest to w sytuacji kryzysowej albo (najczęściej) pod koniec roku, bo początek nowego to doskonały czas na to.
U mnie będzie trochę inaczej. Bo mój ubiegły rok nie kończył się 31 grudnia, lecz wcześniej, pierwszego. Czyli dokładnie za 10 dni...
Wtedy stawiam sobie taką przełomową kreskę. Fakt, w szpitalu byłem później, bo 22 grudnia, ale to właśnie pierwszego coś się skończyło. Graliśmy wtedy 3 kolejkę Uniwersyteckiej Ligi Halowej, "jak wygramy to opijamy", takie hasło nam przyświecało, przegraliśmy, ale i tak poszliśmy na kilka piw. Grałem i piłem. W przybliżeniu, zaokrąglę sobie - rok temu. Tak, to był ten ostatni raz...
Siedem miesięcy straciłem, bo tyle leżałem łącznie w szpitalu, ale tych dwutygodniowych przerw nie mogłem wykorzystać, bo byłem słaby, zaraz znowu wracałem. Jednak coś się we mnie zmieniło.
To, że zostawili mnie rodzice chyba mnie tylko wzmocniło, spowodowało, że na świat patrzę z innej perspektywy, z bardziej dojrzałej. Myślę, że ten rok dodał mi kilka lat do życiorysu. Czuję się bardziej odpowiedzialny za siebie, wiem, że mogę na siebie liczyć, że potrafię załatwiać nawet najgorsze sprawy. Potrzebuję wsparcia, jasne, ale takie mam od dziewczyny i siostry. To wystarczyło, resztą zająć musiałem zająć się sam.
Latanie po urzędzach, uczelni - ileż to sił i zdrowia mnie kosztowało, ale udało się - studiuję od października DALEJ. We wtorek mam komisję lekarską w sprawie renty - wreszcie udało się wszystko pozałatwiać.
Jestem wolny...
Wytrzymałem psychicznie, prawdopodobnie nie mam już stwierdzonej w szpitalu depresji, przynajmniej jej nie czuję. Jest mi dobrze, cieszę się z życia.
Fizycznie było znacznie gorzej, ale dotrwałem. Dobra kondycja psychiczna pozwala mi czynić cuda z chorobą. Od 16 września jestem w domu - pierwszy raz od grudnia tamtego roku na tak długi okres. Odporność mam na poziomie 8 (czyli jak normalni ludzie), walczę, walczę, walczę - nie poddałem się żadnej infekcji.
Wreszcie mogłem zacząć się ruszać. Dzisiaj jestem po pierwszym treningu - streching + bieganie, oczywiście male natężenie, mało czasu, ale...
po roku leżenia, spania - uczucie, że mogę i biegnę - nie do opisania. Teraz już zaczynają mnie boleć plecy, jutro pewnie będę miał kłopoty ze wstaniem z powodu zakwasów, ale co z tego? To nie jest istotne. JA BIEGŁEM.
Być może na wiosnę zagram jeszcze w piłkę.
Znacie moją historię, widzieliście co się działo, a więc niech mój przypadek będzie dla Was wszystkich przykładem, że MOŻNA, że życie jest piękne, niezależnie od tego, co w nim możemy.
I pamiętajcie : DAMY RADĘ!!!
Mogę zawieść najbliższych potem kpić z ich pretensji
Mogę przedawkować życie, co prowadzi do śmierci
Mogę skończyć samotnie, choć się będę bardzo starał
Mogę idąc szczęśliwy wpaść pod koła Jaguara
Mogę się załamać na finiszu lub zaraz
Oślepnąć, ogłuchnąć, zrobić albo przeżyć zamach
Mogę spędzić życie tak jakbym żył sto lat
Kochać i być kochanym i zostawić swój ślad
Czy to jest w nas i musimy spaść nisko?
Co? Możemy wszystko!
PS. Propozycja muzyczna ode mnie - Flipsyde - Happy Birthday
REAL MADRYT |
FC BARCELONA |
MANCHESTER UNITED |
Scout = dobry taktyk? |
---|
Wyznaczając scouta do obserwacji następnego rywala, zwracaj uwagę na wartość atrybutu Wiedza taktyczna. Dzięki temu będzie on w stanie trafnie zasugerować rodzaj treningu przedmeczowego oraz proponowane ustawienie. |
Komentarze (0)
Możliwość komentowania tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Nie masz konta? Zarejestruj się.
Drogi Rewolucjonisto, prosimy o przestrzeganie regulaminu i zapoznanie się z FAQ